![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 08.03.2008
Skąd: lochy
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 746
Reputacja: 10
|
![]()
Stuku-puku. Stuku-puku. Tuk-tuk.
- Może byś z łaski swojej cofnął zaklęcie, Sev, i przestał się bawić moimi piersiami? Ja tutaj pracuję. [img]http://i41.************/2im9iz5.jpg[/img] Snape westchnął, wziął do ręki lagę prastarej Callineck i wymamrotał pod nosem: - Mniej, mniej silikonejszyn! W ułamku sekundy, piersi Veripmy wróciły do normalnego rozmiaru. W tym samym momencie rozległ się także dziecięcy płacz. Verri posłała mu wymowne spojrzenie. - I nawet nie waż się ruszać Walentyny z TYM. A Bronka TYM BARDZIEJ – rzuciła, zanim zniknął w drzwiach, dzierżąc w dłoni lagę. Po chwili usłyszała wrzaski do złudzenia przypominające ‘HEADSHOT!’. Veri zerknęła na kartkę przed sobą. Drogie Luthiee i Kocurku! Ja, oraz niepuś mamy przyjemność przekazać Wam, że bierzemy ślub z Sevim! Płakać z żalu możecie po przeczytaniu listu. I nie, nie zmieniany religii. Wystarczy siła perswazji. Veripma przerwała i z czułością pogładziła piłę łańcuchową. Wesele już bardzo niedługo, czujcie się zaproszone, skarbeńki. Przyjdzie, albowiem nie macie innej opcji. Wasza Veripma [img]http://i44.************/dlhj5s.jpg[/img] W tym samym momencie, gdy złożyła swój podpis, zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i otworzyła je na oścież. W progu sterczał Ronald Weasley. - Eee… - zaczął bardzo inteligentnie, gdy tylko zobaczył Veripmę, a szczęka mu opadła – Ty to ta, co tańczyła na rurze? - Nie. - Ta, co się oddała kloszardowi pod TESCO za knuta? - Nie. - Ta, co… - Ku***, przejdź do rzeczy – Veri zaczynała się irytować. - A… Ja do profesora. Harry ma syndrom ziemniaka i skumplował się z Draco. Nie mogę już znieść tego ‘Bulwa, ziemniak!’… Mogę? - Wchodź, ale ani słowa o kobietach lekkich obyczajów – mruknęła, a w jej głowie tworzyły się obrazy tego, co może wymyślić na tę noc. W końcu, po coś kupiła to trzyosobowe łóżko… Wpuściła Weasley`a do domu i zaprowadziła do pokoju dziecięcego. Zanim zaczęli rozmawiać, zabrała stamtąd dzieci (wystarczył im paraliż i wstrząs mózgu do końca życia, po zobaczeniu Severus, jak go Pan Bóg stworzył). Kilka sekund później okazało się, że to był dobry ruch. Tak jak podejrzewała, rozległ się rumor, huk, a pęd powietrza pochodzący z pomieszczenia aż przygniótł dziewczynę do podłogi. Gdy zajrzała do środka ujrzała dziurę w ścianie, a z niej dochodziło słabe: - Abflgh… Kartofel… [img]http://i40.************/9zvp86.jpg[/img] - I tak oto Hogwart zamienia się w szpital psychiatryczny! – podsumowała niepokorna, gdy zerknęła do pokoju. - O! Jak dobrze, że jesteś! Sev, posprzątaj! Veri pociągnęła kobiecinę w golfie do salonu. - Wybrałaś już sukienkę? – zapytała na wstępie. - Uhum… - niepokorna odwróciła się i wyciągnęła z torby króciutką suknię ślubną firmy ‘LP’ (gwoli nieścisłości – Latarenka Płonie!). - Ja mówiłam o sukience dla Seva… - mruknęła Veri, podziwiając metkę – Róż byłby idealny! - Z tego, co mi wiadomo – zaczęła niepokorna – To mężczyźni ubierają się na ślub w garni… Nie dokończyła, gdyż Veripma z szatańskim błyskiem w oku pokazała jej piłę łańcuchową. Niepokorna udała, że zemdlała. * [img]http://i39.************/2z9im47.jpg[/img] - Luthiee! Luthiee! Miau! Verruś i niepuś się żenią! – Kocur wparowała do ogrodu, ściskając w ręce list. - Że co? Zmieniły orientację? – Lut wytrzeszczyła oczy, odkładając kanapkę z Berliso na talerzyk. - Znaczy… wychodzą za mąż! – poprawiła się szybko Kocurzasta, próbując złapać dech w piersi. - Za kogo!? - Za Seva! - Ale która? - Obydwie! - Kyrie eleison… - zakończyła Luthiee, opadając bezwiednie na krzesło, a jej ukochany wałek potoczył się po kamieniach. * Niepokorna była bardzo zestresowana. Dokładnie za pół godziny miał się odbyć podwójny ślub, a ona była zupełnie w proszku. Chodziła w tą i z powrotem, gdy dostrzegła stół z prezentami. Czym prędzej złapała za różdżkę i wykręciła numer do Luthiee. Po chwili odebrała Kocurzyca. Jej głos zdecydowanie przekraczał granicę decybeli. [img]http://i41.************/o0b0oz.jpg[/img] - Aktualnie Lut jest trochę zajęta! Że tak powiem grzecznie, spier*****! - To ja – powiedziała niepokorna, odsuwając ucho od różdżki – Na pewno wiesz, jak to się obsługuje?... - Ojć. Niepuś… Tak, wiem, ale ten wrzask to wszelki wypadek, jakby się jakiś oszołom trafił, albo pedobear. Dzisiaj już trzech wydzwaniało – jeden Bulwa, drugi Kartofel, a ostatni Ziemniak… - A… - niepokorną z deka zatkało – Słuchaj, wiesz może co jest w prezentach? Jest tam jakiś zestaw do makijażu albo cuś? - No chyba jest… Taaak, Bjork dała, specjalna limitowana edycja z odchodów ropuchy… - Bjork mówisz?... – niepokorna zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do stołu z prezentami. - Niepuś… Niczego nie ruszaj… - wyrwał ją z marzeń bycia piękną surowy głos Kocurzycy. - Ależ oczywiście, że niczego nie będę ruszać! – skłamała bez zmrużenia oka niepokorna, rozpakowując jednocześnie ze ślicznie zapakowanego prezentu zestaw do makijażu – Różowy, czy czerwony… - mruczała pod nosem. - Co? – Kocur była wyraźnie zaniepokojona – Co?! - Kopytko. Rozłączyła się po czym podeszła do lustra z szatańskim błyskiem w oku i strzeliła sobie nieziemski makijaż. * - Profesorze! Nie może pan! To niezgodne z prawem mieć DWIE ŻONY! Nie można! Hermiona stanęła im na drodze do kościoła, jawnie manifestując. Severus pogładził swój czarny garnitur (na różową sukienkę, ani nawet marynarkę się nie zgodził!) i już chciał coś powiedzieć, gdy nagle głos zabrała Veripma. - Czy mogę to załatwić HUMANITARNIE? Wskazywała na Hermię. Niepokorna uniosła brwi. - Eee? – Severus zawiesił się, najwyraźniej nie rozumiejąc o co chodzi, za to niepuś powoli dochodziła do rozwiązania. - Wiedziałam, że się zgodzisz, złotko! Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Veripma złapała za lagę prastarej Callineck, wycelowała nią w Hermionę i wrzasnęła: - Dupę truje, nic nie kapuje, czas ją udupić, aby się upić! Po chwili z lagi wystrzelił zielony promień trafiając prosto w pierś Granger. Ta zesztywniała i padła na deski martwa. Veri chuchnęła na lagę, a niepokorna otworzyła szeroko usta. [img]http://i43.************/14ild79.jpg[/img] Za to Severus objął Veri ramieniem, pocałował w policzek i powiedział: - Moja krew. * - Ugh… Gdzie ja… Jestem?... – Severus otworzył oczy – Co… Dlaczego siedzę w samolocie?... - Uwaliłeś się wczoraj jak zwierze i wciąż marudziłeś na temat tego, że jest tyle zegzzi lasek dookoła. Więc zaproponowałam, żebyśmy polecieli do Afryki. Sev zauważył, że obok niego siedzi kobieta o trzech bliznach na prawym policzku, popijając spokojnie herbatkę ziołową. - zelkam… - warknął, próbując wstać. [img]http://i43.************/10idjz9.jpg[/img] - Rzygnąłeś, przyjęłam to jako ‘tak’ – powiedziała jakby nigdy nic kobieta nazwana zelkam. * - Proszę pana, duszenie współpasażera kablem telefonicznym stoi w sprzeczności z przepisami naszych linii lotniczych… - Dajcie mi tylko pięć minut…
__________________
Już niedługo... szykujcie się na coś zupełnie nowego... ![]() Ostatnio edytowane przez Pani_Snejp : 19.02.2009 - 18:14 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 4 (0 użytkownik(ów) i 4 gości) | |
|
|