|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Na początku lutego, bo teraz mam 2tyg sesji i brak czasu na pisanie.
Wybaczcie mi małą ilość zdjęć, ale przede mną jeszcze 3 egzaminy i nie bardzo mam czas na zabawe z simami ![]() Ostatni radiowóz zatrzymał się z piskiem przed starą hurtownią. Dwóch uzbrojonych po zęby agentów wyskoczyło ze środka, pośpiesznie kierując się do budynku. Gapie zebrali się już całą grupą na opuszczonym placu i szeptali między sobą, śledzili pracę funkcjonariuszy. -Trzy ofiary – krzyknął jeden. – Gdzie jest Karen?! Blodwłosa kobieta wysiadła szybko z dużego, ciemnego samochodu i przewieszając przez ramię czarną torbę, pobiegła do drzwi. Młody mężczyzna przeczesał palcami kruczoczarne włosy, a następnie związując je ciemną gumką, włożył ręce do kieszeni i ruszył przed siebie w stronę tłumu ludzi. Uśmiechnął się do siebie, widząc zabieganą policję. Szukali winnego, nie wiedząc, że ten znajduje się tak blisko nich. Nałożył na głowę kaptur oliwkowej kurtki i jakby nigdy nic, szedł wzdłuż budynku hurtowni, kierując się na obrzeża pobliskiego lasu, gdzie zostawił zaparkowanego swego Vana. „Tępe istoty” – pomyślał. – „Nikt nie pomyśli, aby rozejrzeć się naokoło. Taka bezmyślność nie powinna mieć prawa życia”. Splunął na chodnik, skręcając za róg. Po chwili zatrzymał się na chwilę, aby spojrzeć na ciała okryte czarnymi workami, wynoszone przez pogotowie. W pękniętej szybie brudnego okna odbiła się jego zmęczona twarz. Ciemny zarost na szczupłych policzkach robił się coraz dłuższy, a brązowe oczy błyszczały z zachwytu. Uśmiechnął się złośliwie, czując satysfakcję płynącą z jego czynów. Uwielbiał karać ludzi… Davide obudził się z krzykiem. Usiadł gwałtownie na łóżku, czując jak pot spływa mu strumieniami po plecach i klatce piersiowej. ![]() Dysząc ciężko, przetarł dłonią mokre czoło, a następnie sięgnął po butelkę z wodą, która stała na szafce nocnej. „Kolejny koszmar. Kolejny, cholerny koszmar” – pomyślał, odkręcając zakrętkę. – „Kiedy to się w końcu skończy?” Napił się kilka łyków i odetchnąwszy głęboko, odstawił napój na miejsce. Przeczesał palcami czarne włosy, spoglądając przez na wpół odsłonięte okno. Sen, który wymęczył go tej nocy, był nieco inny od poprzednich. W tym nie widział krwi, narzędzi, ani brutalnego morderstwa, natomiast pierwszy raz ukazała mu się facjata zabójcy. Twarz, którą skądś znał, która kogoś mu przypominała. Ale kogo? Nagle jego uwagę przykuł ruch w końcu pokoju. Odwrócił się pośpiesznie i mrużąc oczy spojrzał przed siebie, na wysoki, ciemny cień. Czując, że zaczyna się stresować tym co widzi, sięgnął ręką do włącznika lampki nocnej. Nacisnął przycisk, jednak nic się nie stało. Przeklął pod nosem, odkrył kołdrę i postawił stopy na panelach, z zamiarem włączenia światła. W momencie gdy miał wstać, cień ponownie drgnął, a po chwili z ciemności wyłoniła się ludzka postać. Davide zamarł. Stał przed nim niewiarygodnie przystojny, wysoki mężczyzna. Długie, czarne włosy opadały mu z gracją na umięśnione ramiona, a przymrużone, czerwone oczy jaśniały nienawiścią. Brunet mógł przysiąc, że zza lego pleców zauważył duże, ciemne pióra. W powietrzu można było z łatwością wyczuć negatywną energię przybysza. Kim on był? Duchem? A może tylko wytworem jego wyobraźni? - Ani jednym, ani drugim. – W pokoju rozbrzmiał niski, lekko zachrypnięty, ale mimo to niezwykle melodyjny głos. - A więc… – zaczął nieśmiało, Davide. – Kim jesteś? - Mówią na mnie różnie, mój drogi. – Postać poczyniła krok do przodu, jeszcze bardziej wyłaniając się z cienia. Dopiero teraz w oczy rzucił się jego wąski, czarny tatuaż na szyi, który lekko nachodził na wydatną szczękę i szczupły policzek. Wzór w kształcie pnączy, delikatny, a zarazem drapieżny. Wprawiający widza w drżenie. W połączeniu z resztą wizerunku właściciela, sprawiał demoniczne wrażenie. - Niestety nic mi to nie mówi – mruknął, Davide. - Jestem władcą podziemi, lub otchłani piekielnych, jak wolisz. – Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, prezentując śnieżnobiałe, zaostrzone zęby. - Jesteś diabłem? – zapytał zaskoczony chłopak. - Wolałbym określenie „szatan”, mój drogi. Diabeł tak nieładnie brzmi. - Czego chcesz? - Czego chcę? – powtórzył szatan. – Przybyłem na twe wołanie. - Co takiego? – David wybałuszył oczy ze zdziwienia. – Nie wołałem cię… Nikogo nie wołałem! - Mylisz się. – Mężczyzna poruszył lekko czarnymi skrzydłami. – Chciałbyś wiedzieć co się dzieje dookoła ciebie i co znaczą twe sny, prawda? - Tak, ale… - Powiem ci – przerwał mu diabeł. – Powiem ci wszystko, mój drogi chłopcze. – Na jego pięknej, szczupłej twarzy pojawił się jadowity uśmiech. – Wszystko to, co ci się przytrafia, to sprawka Boga. Otóż Bóg pragnie ukarać cię za twe złe uczynki w poprzednim życiu. Davide nie odpowiedział. W dalszym ciągu siedział oniemiały na końcu łóżka i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w zjawę. - Tak, dla mnie też jest to śmieszne. – Szatan przeczesał palcami swoje długie włosy. – Jednak on uważa, że mimo wszystko zasłużyłeś. Osoba, którą widzisz co noc w swych snach, to ty. Morderca, który uważał, że mordując ludzi robi coś dobrego dla świata… Cóż, nie powiem, lubiłem faceta, był całkiem do rzeczy. Oczyszczał miasto z bezmózgich idiotów, pożyteczny śmiertelnik. - Co to ma wspólnego ze mną? Nie ja jestem mordercą! – krzyknął chłopak. – Bóg mógł go wysłać do piekła! - Mógł, ale wolał wysłać go ponownie na Ziemię, aby odpracował swoje grzechy. - Co mam więc robić? - Widzisz numerki, które wskazują kolejność śmierci poszczególnych osób – powiedział szatan. – Musisz uratować dwa razy tyle ludzi, ile zabiłeś w poprzednim życiu. – W ekspresowym tempie przeliczył ofiary. – Czyli jakieś 48 osób, biorąc pod uwagę, że dwie już uratowałeś. - Co takiego?! – wykrzyknął Davide, podnosząc się gwałtownie z łóżka. – Nie jestem w stanie wszystkich ratować! - Ależ ja to doskonale wiem – Długowłosy uśmiechnął się, składając ciasno czarne skrzydła. – Mam dla ciebie propozycję, Davide. ![]() - Propozycję? - Tak – skinął głową. – Uwolnię cię od tej bezsensownej kary, jeśli zgodzisz się oddać mi swoją duszę. Jako iż podobała mi się twoja działalność na Ziemi kilkadziesiąt lat temu, będziesz mógł liczyć na specjalne względy na w moim królestwie. Co ty na to? Davide spuścił wzrok, drapiąc się niezręcznie po ramieniu. Nie mógł przecież ratować wszystkich ludzi. Po prostu nie był w stanie tego zrobić, jednocześnie nie chciał oddawać swej duszy diabłu. Co miał zrobić? Co miał wybrać? - Daję ci czas. Pojawię się tutaj pojutrze, o tej samej porze – powiedział diabeł, robiąc krok w ciemność. – Liczę na to, że podejmiesz słuszną decyzję. Po tych słowach lampka nocna na szafce zapaliła się, a tajemniczy przybysz zniknął.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 01.02.2011 - 16:42 |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
Zarejestrowany: 28.03.2010
Skąd: Polska ^^
Płeć: Kobieta
Postów: 1,019
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
No i nareszcie wyjaśniła się sprawa z cyferkami ![]() Ciekawie, ale krótko ![]() ![]()
__________________
|
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 | |||
Zarejestrowany: 30.01.2007
Skąd: Βιέννη
Płeć: Kobieta
Postów: 576
Reputacja: 12
|
![]() Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
![]() Daruję sobie poprawnianie interpunkcji i przejdę do rzeczy... Robi się ciekawie! Nie spodziewałabym się tego. Kurczę, Davide był... mordercą. Wow. Zabić 25 ludzi... aż zastanawia mnie jak sam wtedy zginął. Podejrzewam, że była to śmierć godna bohatera, bo inaczej Bóg raczej nie wysłałby go z powrotem na ziemię. Chociaż kto go tam wie ;D Jeszcze odnośnie pana podziemia (ja od razu pomyślałam o Hadesie ._.) - ja chyba dostałabym ataku serca po takiej wyzycie. Zastanawiam się też, czy cała ta gadka jest prawdziwa, czy Davide został wybrańcem, który ma uratować ludzkość? Wiem, że mi nie powiesz, ale lubię sobie trochę podedukować ;D Tak więc mam nadzieję, że w przerwach w nauce znajdziesz trochę czasu na pisanie. I powodzenia na egzaminach ![]()
__________________
Tragedy is when I cut my finger. Comedy is when you walk into an open sewer and die.
- Mel Brooks |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Nareszcie odcinek
![]() No, no. Nieźle się narobiło ![]() ![]() ![]() 25 ludzi - niezły był... "Lubiłem gościa. Był całkiem do rzeczy" - jakoś mi się ten tekst bardzo spodobał ![]() Ciekawa jestem, co postanowi Davide. Musi podjąć słuszną decyzję ![]() Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek ![]() ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 17.06.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 119
Reputacja: 10
|
![]()
Ale się ucieszyłam, gdy zobaczyłam odcinek!
Szkoda, że nie pokazałaś tego diabła, o przepraszam - szatana ![]() Łaa, pakt z diabłem i Davide mordercą. Robi się co raz ciekawiej. Zdaj jak najlepiej egzaminy i wracaj do pisania, powodzenia ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 09.04.2010
Skąd: Wyspa Demonów
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 143
Reputacja: 10
|
![]()
Z niecierpliwością czekałam na ten odcinek. Krótki, ale warto było, zaskoczyłaś mnie kompletnie tym Szatanem. Szczerze mówiąc ja na jego miejscu chyba bym wolała spróbować ich uratować, ale to tylko moje skromne zdanie
![]() ![]()
__________________
![]() One hell of a butler ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Dziękuję za komentarze
![]() Cieszę się, że udało mi się was zaskoczyć. Wiem, że tekstu jest mało, ale jak już wcześniej pisałam, nie miałam czasu na więcej. Postaram się, aby 'feriowa' część była dłuższa ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
|
![]()
Zaskoczyłaś mnie cholero!
![]() Chociaż gdzieś tam, głęboko w podświadomości spodziewałam się mocy piekielnych w tym FS, bo jak diablica miałaby nie pisać o diabłach? ![]() Jestem jakoś dziwnie pewna tego, że Davide (a'la kosiarz ![]() Wszystko się wyjaśni mam nadzieje, że już niedługo ![]() Powodzonka na egzaminach Żmijko i czekam na następny odcinek! ![]()
__________________
Mój profil na WATTPAD
|
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Mam nadzieję, że dzisiaj rozmiarowo odcinek was usatysfakcjonuje
![]() Davide usiadł na łóżku i ziewając głośno, podrapał się po nagich plecach. Przetarł zaspane oczy, odkrył kołdrę i powoli wstał z posłania, ruszając w stronę łazienki. Po szybkiej higienie porannej, ubrał się i zszedł do kuchni aby zjeść śniadanie. Telewizor w pokoju, przez który przechodził, jak co ranka okupowała mała Cristina oglądając poranną serie bajek Disneya. Na widok brata, uśmiechnęła się promiennie, machając szczupłą rączką na przywitanie. Chłopak odwzajemnił uśmiech, a następnie otworzył lodówkę i opierając się o jej drzwiczki, spojrzał do środka. Po krótkim namyśle wyciągnął jabłko i odgryzając kawałek, stanął przy oknie. Dzieci sąsiadów już od jakiegoś czasu rozkrzyczane biegały po placu, wymachując plastikowymi mieczami oraz pistoletami na wodę. Davide kątem oka zauważył wiszący na ścianie kalendarz, na którym czerwonym kółkiem zaznaczony był aktualny dzień. Czytając napis widniejący pod spodem, w niezadowoleniu zmarszczył brwi. „Urodziny Cristi” – pomyślał zły na siebie, że całkiem o nich zapomniał. Przeczesał dłonią włosi, po czym odwrócił się, spoglądając w stronę radosnej siostry. - Christi, pójdziesz ze mną na miasto? – zapytał, z góry znając odpowiedź. ![]() - Taaak! – zaświergotała zadowolona, zeskakując z kanapy. – Dokąd pójdziemy? Dokąd? - Tu i tam – uśmiechnął się łobuzersko, wyciągając do niej dłoń. – Idziemy? Wyszli na spalone słońcem podwórko i przechodząc przez dużą, drewnianą bramę udali się w stronę przystanka autobusowego. Krótkie włosy dziewczynki powiewały z gracją na wietrze, wraz z jej przewiewną, kolorową sukienką. Wpatrzona w brata, z radością trajkotała przez całą drogę, mocno gestykulując wolną ręką. Zauroczona muzyką, opowiadała o tym jak lubi grać na pianinie, oraz o swojej nauczycielce i jej młodej wnuczce. Po niedługiej przejażdżce autobusem wysiedli w rynku, gdzie Davide planował kupić siostrze prezent urodzinowy. Przecisnęli się przez tłum ludzi stojących na pasach i nie czekając na zielone światło, przeszli na drugą stronę. - Nie wolno przechodzić na czerwonym! – skarciła go mała. - Właśnie dlatego nigdy tego nie rób. – Davide zmierzwił jej włosy z uśmiechem. Ścisnął mocniej jej szczupłą dłoń i szybkim krokiem ruszył do sklepu z zabawkami, który znajdywał się nieopodal. Pchnął duże, szklane drzwi i wpuszczając siostrę pierwszą, wszedł do pomieszczenia. Ku jego uldze, w środku panował przyjemny chłód od włączonej klimatyzacji. - Wybierz sobie coś – powiedział chłopak. - Naprawdę mogę? – zapytała zdziwiona dziewczynka. - No mówię przecież. Jako prezent urodzinowy. Oczy Cristiny zabłysły radośnie. Odwróciła się gwałtownie i pobiegła w głąb sklepu buszować między zabawkami. Davide miał sporo oszczędności, które zebrał jeżdżąc w wyścigach. W prawdzie nie był to legalny interes, ale kręcił się pięknie, póki nie wiedziała o nim policja. Jazdy odbywały się w opuszczonym budynku daleko od domów mieszkalnych i o późnych godzinach, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Nie wiedział o nich nikt, prócz zaproszonych gości, chociaż organizator coraz częściej myślał o zmianie lokum. Davide miał jednak inne sprawy na głowie niż przejmowanie się wyścigami, a mianowicie numerki i męczące sny. Ostatnio nie było żadnego morderstwa czy samego mordercy, ale diabeł. Wysoki mężczyzna o ogromnych, czarnych skrzydłach i aurze tak nienawistnej, że aż piekła w oczy. Przerażająca postać, którą strach było spotkać nawet w śniąc. Po niedługiej chwili, Cristina wyszła zza jednego z regałów, w ręce trzymając dużego, pluszowego misia z czerwoną kokardką na szyi. ![]() - Tego misia chcę – powiedziała dziewczynka, ściskając zabawkę. – Dobrze? - Byłem przekonany, że weźmiesz lalkę – powiedział zdziwiony brat. – Do kasy, mała. Zapłacił za prezent i ponownie chwytając siostrę za rękę, wyszedł ze sklepu. - Chcesz pójść na lody? Albo gdzieś indziej? - Możemy iść do zoo? – odpowiedziała, wpatrując się w swój nowy nabytek. - Chodźmy więc oglądać zwierzaki. * - Davide, co myślisz o Alessi? – zapytała Cristina, kiedy stanęli przy klatce z małpami. - To znaczy? – Davide dopił resztę sprite i wyrzucił butelkę do pobliskiego śmietnika. - Uważasz, że jest ładna? – ciągnęła siostra. - No jest ładna, a co? – Przystanął, spoglądając podejrzliwie na swoją małą towarzyszkę ściskającą nową zabawkę. - No bo… - Cristi spuściła głowę i zaczęła majstrować przy kokardzie misia w zakłopotaniu. – Bo Alessia jest fajna i fajnie by było, gdyby była twoją dziewczyną. No bo wiesz, ona ma tyle lat co ty i… ![]() - Hola, hola dzieweczko – przerwał jej. – Chcesz nas zeswatać? - Ona ma chłopaka już. - No to o czym my w ogóle mówimy? – Wyprostował się i drapiąc po łokciu ruszył w boczną alejkę. – Wiesz, że chodzimy tu już prawie cztery godziny? Długo ci czasu zeszło na zachwycanie się surykatkami. Ostatnie klatki i wracamy do domu, mała. Dziewczynka podbiegła do brata i w zamyśleniu poprawiła sukienkę. Davide spojrzał na nią z ukosa. Mała coś kombinowała, był tego pewien. Czekała tylko na odpowiedni moment żeby zalać go kolejną falą pytań i przygwoździć do betonu. - A może byś się z nią zaprzyjaźnił? – Cristina podniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko. – Jak będziesz lepszy od jej chłopaka, to go zostawi! Brunet z wrażenia zakrztusił się śliną i stając gwałtownie, zaczął głośno kaszleć. Przerażona siostra podbiegła do niego szybko i wyciągnęła szczupłą rączkę aby poklepać brata po plecach. - Cristi, co ci do głowy strzeliło? – zapytał, gdy w końcu doszedł do siebie. - Oj… nic już – nachmurzyła się. – Chodźmy oglądać tygrysy! Odrzuciła krótkie włosy do tyłu i dumnie ruszyła przed siebie, zostawiając zmarnowanego chłopaka za sobą. Davide poprawił zmiętą koszulkę i nadal zastanawiając się, co uderzyło małej do głowy, poczłapał za nią. Oparł się o barierkę przy klatce z tygrysami i zamykając na chwilę oczy, westchnął przeciągle. Z oddali słychać było niezwykle irytujące krzyki rozbawionych dzieciaków, które nie umiały zachować się, będąc w zoo. Nagle w prawej kieszeni jeansów poczuł mocną wibracje komórki. Wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Matteo. Marszcząc w niezadowoleniu brwi, odchrząknął i odebrał. - Co chcesz? ![]() - Tak braciszku, mnie również miło cię słyszeć – powiedział brat. – Gdzie jesteś? - W zoo z Cristi – mruknął Davide. – Coś ważnego? - Właściwie to tak. Możesz wpaść na jakieś dwie godziny do pizzerii? - Dzisiaj miałeś siedzieć chyba cały dzień, z tego co pamiętam. - Tak, ale zapomniałem, że obiecałem pójść z dziewczyną do kina – odpowiedział Matteo. – No weź, proszę cię! - Wisisz mi za to poświęcenie dwie dychy! - Dzięki ci! Za ile możesz być? - Za godzinę. - Świetnie! Na razie – rozłączył się. Davide wsadził telefon do kieszeni i ze zrezygnowaniem spojrzał na siostrę. - Pojedziesz ze mną do pizzerii na trochę? * Weszli do - jak zwykle - zaludnionej pizzerii. Kelnerki bez chwili przerwy biegały między stolikami, z tacami pełnymi talerzy i szklanek. Davide gestem dłoni przywitał się z barmanem, po czym przeszedł z siostrą przez pomieszczenie, kierując się w stronę kuchni. Już od drzwi czuć było piękne zapachy unoszące się w powietrzu. Brunet posadził siostrę na jednym z krzeseł, a sam stanął obok swojego znajomego kucharza, zaglądając mu przez ramię do garnka. - Precz od mojej zupy, głodomorze! – zażartował Giovanni, udając, że próbuje uderzyć go chochlą. - O nie, tylko nie po oczach! – Davide zasłonił twarz rękami, na co obaj zaczęli się głośno śmiać. – Co tam słychać? - Gary, gary i ciągle gary – mruknął Gio. – A co ty tu w ogóle robisz? ![]() - Matteo poszedł z dziewczyną do kina. - Ah, no i wszystko jasne. – Kucharz zamieszał parę razy zawartość naczynia, a następnie przerzucił sobie białą szmatę przez ramię i oparł się o kant mebla. – Trzeba mu jednak przyznać, że gust to on ma. Widziałeś tą jego laleczkę? Mamma Mia! Cud, miód i fistaszki! - Jakoś nie robi to na mnie większego wrażenia – mruknął Davide, przeciągając się. - Głupi jesteś. – Gio pogroził koledze palcem. – Zobaczymy co powiesz, gdy tu przyjdzie. W tym samym momencie do kuchni weszła kelnerka. Kucharz widząc kolejną kartkę z zamówieniem, potrząsnął głową i sięgnął do drugiego garnka, który stał na piecu. Nałożył na talerz przepysznie pachnące spaghetti, po czym podał gorące naczynie zabieganej dziewczynie. - Stolik czwarty – powiedział, kątem oka zerkając na kartkę. Davide nie chcąc przeszkadzać koledze w pracy, zawołał swoją małą siostrę i razem opuścili pomieszczenie planując posiedzieć przy barze. Wysokie krzesła jak zwykle były puste, a więc bez problemu znaleźli miejsca dla siebie. Chłopak zamówił dla Cristiny sok i dla siebie wodę mineralną, a następnie oparł się wygodnie o blat. Nagle zza pleców usłyszał dziwny, charczący głos, a zaraz za nim krzyk kelnerki. - O Boże! Niech ktoś wezwie karetkę! Davide zerwał się z miejsca i pośpiesznie podbiegł do krztuszącego się klienta. Na jego lewym policzku momentalnie zauważył dużą, czerwoną liczbę ‘jeden’. Poczuł, że przyśpiesza mu tętno. Serce waliło jak oszalałe, aż ciężko było mu złapać oddech. Nie zastanawiając się jednak długo, obszedł mężczyznę, od tyłu chwycił go w pasie i mocno ścisnął, aż ten wypluł to, co no blokowało mu przełyk. Widząc, że klient z ulgą opadł na krzesło, odetchnął głośno i wyprostował się. Ludzie zajęli swoje miejsca i w spokoju zabrali się za rozmowę i potrawy. Chłopak czuł się jednak nadal niepewnie. Miał przeczucie, że czeka go coś jeszcze, coś gorszego. Numerek na policzku gościa nie zniknął, a nawet rozjarzył się. - Davide. – Odwrócił się, czując, że siostra ciągnie go za koszulkę. – Davide? - Co się stało? - Dlaczego tamten pan się świeci? – Cristi wyciągnęła rączkę w górę i wskazała nieznajomego siedzącego przy barze. Ten widząc, że dwie pary oczu spoglądają na niego, przeczesał lśniące, czarne włosy i uśmiechnął się szeroko. Davide nagle poczuł się, jakby ktoś kopnął go w żołądek. Na wysokim krześle barowym siedział nikt inny, tylko szatan. Diabeł, który nawiedził go w jego śnie… A może to wcale nie był sen? - To był tylko sen – wymamrotał do siebie. – Tylko sen… Upadły anioł o skrzydłach barwy smoły i wściekle czerwonych oczach, był teraz tam gdzie on. Patrzył na niego, śmiał się z jego bezradności. Ale dlaczego? I dlaczego widziała go także Cristina? Skoro tak, to może reszta ludzi też? Brunet rozglądnął się gorączkowo po sali. Klienci zajęci byli sobą, a obsługa restauracji wyglądała, jakby nie miała o niczym pojęcia. ![]() - Chłopcze, tracisz czas – wyśpiewał diabeł. - Co? – zapytał zdziwiony chłopak. – Przecież on żyje! - Chwilowo jeszcze tak, ale widzisz, na jego policzku nadal gości ta śliczna liczba. Nie sądzisz, że wszystkim jest z nią do twarzy? Oh uwielbiam ją! – zamyślił się. – Przyda się kolejny bałwan do mieszania w kotłach piekielnych! - Zamknij się! – wrzasnął Davide, a wszystkie głowy w pizzerii zwróciły się w jego stronę. - On żyje! - Już niedługo, mój drogi. – Szatan rozparł się wygodnie o bar i dopił wodę mineralną, którą zostawił brunet. – Fuj, jako możesz to pić? Takie to bez smaku. - Jak to, niedługo? – Chłopak zignorował jego ostatnią wypowiedź. - Widzisz, pozbyłeś się tego nieszczęsnego orzecha z jego gardła, ale facet ma na nie cholerne uczulenie. Także widzisz - uśmiechnął się szeroko. – Brakuje mi ludzi do kotłów. - Kłamiesz! – krzyknął Davide. – Kłamiesz! - Sam zobacz. Po raz kolejny usłyszał za sobą głośne charkanie. Mężczyzna padł na stolik i zaczął się dusić. - Karetka do cholery! Z zewnątrz słychać było już syrenę jadącej karetki. Samochód zatrzymał się przed budynkiem, a ze środka wyskoczyło kilka słabo widocznych postaci. Po niedługiej akcji było już po wszystkim. Pogotowie zabrało klienta na sygnale do szpitala, a wystraszeni ludzie powoli rozchodzili się do domów. Kelnerki w pośpiechu zbierały talerze i szklanki oraz zapłatę pozostawione na stołach. Wydawało się, jakby nagle czas zwolnił. Davide nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Gdy wywożono poszkodowanego z budynku, na jego twarzy nadal widniała jedynka. Czyżby ostatni sen wcale nim nie był? Czy naprawdę miał wybór? - Oczywiście, że masz wybór, chłopcze. – Odwrócił się gwałtownie. Całkowicie zapomniał o szatanie, który przez cały czas z triumfalnym uśmieszkiem przyglądał się zaistniałej sytuacji. – Ja nadal mam nadzieję, że przyjmiesz moją propozycję. Sam widzisz, że nie zdołasz uratować wszystkich ludzi, nawet jeśli bardzo tego chcesz. - Wystraszona Cristina przytuliła się do brata, zakrywając twarz w jego koszulce. – Po co masz się męczyć? Możesz żyć sobie bezstresowo ze swoją mała siostrzyczką i niczym się nie przejmować, a po śmierci będziesz miał u mnie ciepłą posadkę. - Mam czas do jutra, prawda? - Oczywiście. - Tak więc jutro dam odpowiedź. - Co tu się stało? - Drzwi otworzyły się gwałtownie i do pizzeri wpadł zdyszany Matteo. - Klient dostał ataku i zabrała go karetka – poinformowała kelnerka, zbierająca ostatnie szklanki. ![]() - Matteo, co się… - W progu stanęła ciemnowłosa dziewczyna w długiej, przewiewnej sukience koloru nieba. Na widok Davide przerwała mówione zdanie, a jej oczy otworzyły się tak szeroko, jak tylko się dało. - Alessia?
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 15 (0 użytkownik(ów) i 15 gości) | |
|
|