![]() |
#142 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
No to lecim z koksem, moi drodzy czytelnicy
![]() Widzę, że mocno zaniedbałam mojego kochanego Davide i w końcu pora to naprawić. Dzisiaj zabieram się za kolejny odcinek, także już niebawem możecie się go spodziewać. Cieszę się, że temat nie został jeszcze zamknięty. No... I gdzie ta radość?
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#143 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Spokojnie, radość jest
![]() ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#144 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
– Wiesz, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, że orzechy mogą być tak trujące? – powiedział Mały zapalając silnik swojego samochodu. – To straszne!
– Mniejsza. – Davide spojrzał obojętnie przez boczną szybę. – Facet mógł chociaż zapytać, czy w tej potrawie ich nie ma, skoro miał tak zaawansowaną alergię. Matteo prawie osiwiał gdy dowiedział się, że koleś umarł. Wyobrażasz sobie co by było, gdyby jego rodzina oskarżyła nas o spowodowanie śmierci klienta? – Tak, ale wszystko w porządku, nie? – Na szczęście tak. Jego żona była na tyle mądra, że nie wniosła sprawy do sądu. Twierdziła, że jej mąż doskonale wiedział co znajduje się w jedzeniu, które zamówił, bo dość często robiła je dla dzieci. – No chyba nie uważasz, że facet zrobił to specjalnie? – zapytał zdziwiony kolega. – Właśnie tak uważam. Nie wnikam w jego życie prywatne, jednak na to by wyglądało. Davide wyciągnął ze schowka przy siedzeniu pasażera płytę i już po chwili z radia zabrzmiał jego ulubiony zespół. Idąc za przykładem Małego, włożył okulary słoneczne, po czym oparł się wygodnie o drzwi samochodu. Od tragedii w pizzerii minął tydzień. Gdy w końcu wszystko ucichło i klienci ponownie zaczynali odwiedzać restaurację, odetchnął z ulgą. Miał wrażenie, że to wszystko było jego winą. Może nie powinien tak myśleć, może to zwykłe użalanie się nad sobą i udawanie cierpiętnika, jednak coś musiało w tym być. Gdziekolwiek się znajdował, działo się coś złego – w końcu musiał odpokutować swoje poprzednie życie, w którym niestety nieźle sobie u Boga nagrabił. ![]() Dlaczego jednak stwórca był takim egoistą? Dla własnej uciechy pozbawiał życia niewinne osoby. Davide doskonale pamiętał dzień, w którym uratował małą dziewczynę przed wpadnięciem pod samochód. I czego winna była ta istotka? Prychnął gniewnie, śledząc mijany krajobraz za oknem. – Mam zamiar przejechać się dzisiaj motorówką i zarwać jakąś ślicznotkę – powiedział Mały, skręcając w boczna ulicę. Przy drodze stała tablica informująca, że za pięć kilometrów dojadą na plażę. – Rozumiem, że jesteś za? – Ktoś cię w końcu musi pilnować. – Brunet uśmiechnął się szeroko, wystukując palcami rytm piosenki. – Ha ha! Bardzo śmieszne! Po tych wszystkich nieprzyjemnych sytuacjach, które ostatnimi czasy miały miejsce w jego życiu, wraz z kumplem postanowił się trochę rozerwać. Wspólnie stwierdzili, że zafundują sobie wypad nad morze, które szczęśliwie znajdowało się tylko dwadzieścia pięć kilometrów od ich miejsca zamieszkania. Wpakowali wszystko do samochodu Małego i wyjechali z samego rana. Słońce świeciło wysoko na niebie, na którym wędrowała samotnie niewielka, biała chmurka. Idealna pogoda do wylegiwania się na złocistym piasku i pojeżdżenia motorówką. Nagle w samochodzie rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki. Davide odwrócił głowę, spoglądając na kolegę, który usilnie próbował wydobyć telefon z kieszeni. – Daj spokój, oddzwonisz jak dojedziemy – powiedział, śledząc jego poczynania. – Mieli do mnie zadzwonić w sprawie wyścigu, może to oni. – No, no, no... Widzę, że szykują się malutkie kłopoty. – Brunet zerknął pośpiesznie za siebie. Na tylnym siedzeniu samochodu siedział Lucyfer i widać było, że bardzo dobrze się bawi. – Twój kumpel ma taką ładną jedyneczkę na policzku. Nie uważasz, że do twarzy mu w czerwieni? – Nic nie widzę – odpowiedział Davide zdenerwowanym głosem. – Mówiłeś coś? – zapytał Mały, nadal mocując się ze spodniami. – Ee... nie, tylko głośno myślałem. – Cóż, myślę, że jednak powinieneś posłuchać wujaszka dobra rada – wyśpiewał diabeł, odkręcając butelkę piwa, która nagle zmaterializowała mu się w dłoni. – Muszę przyznać, że ci głupiutcy śmiertelnicy robią doprawdy dobre trunki. Muszę zlecić swoim podwładnym żeby wzięli z nich przykład. – Czy możesz dać mi spokój?! – odpowiedział w myślach, spoglądając za szybę. – Davide, czy możesz chwilę potrzymać kierownicę? – zapytał nagle Mały, odpinając pas. – Co ty robisz, do cholery? – wykrzyknął chłopak. – Chcesz nas zabić? Za chwile będziemy na miejscu, weź się ogarnij! – Nie bojaj, nic nam nie będzie. Wyciągnę tylko telefon i... Nie dokończył. W tym samym momencie rozległ się głośny klakson samochodu z naprzeciwka. Obaj spojrzeli przez przednia szybę, w przerażeniu wybałuszając oczy. Sporych rozmiarów samochód terenowy wyprzedzał tira na zakręcie i w tym momencie mknął wprost na nich. – O cholera! – krzyknął mały, chwytając szybko za kierownice. Skręcił gwałtownie w bok omijając stłuczki. Niestety chłopak stracił panowanie nad autem i już po chwili pojazd zjechał z drogi, z hukiem uderzając o pobliskie drzewo. W momencie gdy Davide uderzył głową w deskę rozdzielczą, dookoła rozbrzmiał dźwięk wybitego szkła. Tysiące malutkich, ostrych odłamków posypało się na jego plecy i wgniecioną maskę samochodu. Chłopak chwycił się za krwawiące czoło, powoli zerkając na zewnątrz. Widok, który zobaczył, jak i narastający ból w czaszce sprawił, że poczuł mdłości. Resztkami sił otworzył drzwi i wyczołgawszy się na trawę zwymiotował całe poranne śniadanie. Próbował wstać, jednak poobijane, poranione ciało odmawiało posłuszeństwa, a każdy ruch powodował atak mdłości. W końcu wycieńczony opadł na brudny piach. Wszelkie głosy zaczynały się powoli oddalać, a jego umysł tracił kontakt z rzeczywistością. Gdzieś z oddali o jego uszy obiło się wycie syreny policyjnej i karetki pogotowia. – No wiesz co? Twój kolega właśnie umiera, a ty się wylegujesz na zielonej trawce? – Lucyfer złożył swoje ogromne, czarne skrzydła, kucając przy ledwo żywym chłopaku. – Trzeba było słuchać, kiedy wujek dobrze radził. Odwrócił omdlałego rozmówce na bok i położył mu ciemna dłoń na długim, krwawiącym rozcięciu na głowie. Nie minęła minuta jak rana zabliźniła się, tak, jak cała reszta zadrapań i Davide otworzył oczy. ![]() Rozejrzał się naokoło, po czym ostrożnie podniósł się na łokciach do pozycji siedzącej. – Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał w końcu. – Miałbym pozbywać się jedynego źródła rozrywki na ty parszywym świecie? – Czy... – zaczął cicho. – Czy on umrze? – Prawdopodobnie tak. – Nie możesz przywrócić mu życia tak jak mnie? – Dlaczego miałbym? – zdziwił się Lucyfer. – zresztą... Co by ludzie powiedzieli, gdyby nagle koleś wstał, otrzepał się i zaczął szukać zaginionego kumpla? – A co ludzie powiedzą widząc ozdrowiałego kolesia siedzącego pod drzewem i gadającego sam do siebie? – Ależ oni cię nie zobaczą. – Diabeł uśmiechnął się szeroko. – Nie mogę pozwolić aby ciągano cie po szpitalach i sądach. Bóg właśnie tego chce, utrudnić ci zadanie, a przy okazji zabrać złemu bratu najlepszą zabawkę. – Bratu? – Jakiemu bratu? – zapytał diabeł z udawanym zdziwieniem. – No ty mówiłeś coś o bracie, że niby... – Nie chrzań, młody, bo cie oddam w ręce takiej jednej słodkiej pani, która z pewnością szybko odetka ci uszy, a przy okazji wyssie kilka latek życia. Davide podniósł się z trawy i bez słowa ruszył wzdłuż ulicy. Wiedział, że Małego już nic nie uratuje, a on był przyczyna śmierci kolejnej niewinnej osoby. Najgorsze było jednak to, że mógł zapobiec wypadkowi i nie zrobił tego. Był głupi, że nie słuchając diabła, ale z drugiej strony... Przecież wcześniej zawsze wiedział kto będzie następny. Dlaczego teraz nie? Karetka podjechała na miejsce. Z oddali słychać było rozmowy, krzyki oraz dźwięki przeprowadzanej reanimacji. Davide czuł się podle. Gdyby nie wtrącił się Lucyfer, leżałby teraz nieprzytomny na trawie i może przy odrobinie szczęścia zszedłby z tego świata wraz ze swoim przyjacielem, a nie uciekał teraz, pozwalając mu umrzeć.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#145 |
Zarejestrowany: 09.04.2010
Skąd: Wyspa Demonów
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 143
Reputacja: 10
|
![]()
Długo wyczekiwałam na nowy odcinek. Zawiodłaś mnie okropnie, ponieważ jest stanowczo za krótki! Mimo tego intryguje mnie dlaczego Davide nie widział cyferki, chyba, że była ona na drugim policzku od strony drzwi kierowcy i dziwi mnie to czemu Lucek mu pomaga o.O
__________________
![]() One hell of a butler ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#147 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
No nieźle... Szkoda chłopaka..., ale mógł uważać. Zastanawia mnie, czemu Davide nie widział cyferki.
Super, że znów są zdjęcia ![]() Czekam na więcej ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#149 |
Zarejestrowany: 28.03.2010
Skąd: Polska ^^
Płeć: Kobieta
Postów: 1,019
Reputacja: 10
|
![]()
Wybacz, nie zauważyłam że jest nowy odcinek
![]() Super, że są zdjęcia ![]() Bardzo fajny, i tak jak większość, ciekawi mnie dlaczego nie widział cyferki ![]() No i przyjął wiadomość o śmierci przyjaciela bardzo spokojnie, trochę dziwne. No nic czekam dalej.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#150 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Też mi się zdaje, że śmierć przyjaciela Davide słabo poruszyła. Musi być bardzo zimną osobą. Ale mimo wszystko czekam na kolejny odcinek i broń boże nie zapominam o "Pokucie"!
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|