![]() |
#31 | |
Zarejestrowany: 17.06.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 119
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
![]() 2). Myślę, że aż za bardzo, ale może to tylko moje przeczucia, albo inaczej - wyobrażenia dalszego ciągu ![]() Co do odcinka - wydaje mi się, że o jedno lub dwa zdjęcia było za dużo, ale to szczegół. Co bym mogła jeszcze dodać? Hm...widzę, że FS się rozkręca. |
|
![]() |
![]() |
|
![]() |
#32 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
DWA komenty?! Ludu, co Wy se jaja robicie?! Albo Wam się na serio nie podoba :/.
Za nudne? Styl się nie podoba? Zdjęcia do bani? ![]() Nie mówię o tych dwóch osobach, które skomentowały. Za to oczywiście bardzo im dziękuję. Odcinek 6 Gdy wszelkiego rodzaju kłótnie i zażalenia dobiegły końca, zaczęliśmy próbę. ![]() Każdy zajął swoje miejsce: ja, na środku sceny, w dodatku z bezprzewodowym mikrofonem, Alan przy perkusji, Dustin natomiast przy gitarze elektrycznej. Niezły z nas duet- pomyślałam. - Ale chwileczkę...- zaczął gitarzysta- Przecież jak wy wyglądacie?! - O kurczę, zapomniałem się przebrać!- przypomniał sobie Alan. Zaraz pobiegł na zaplecze- chyba się przebrać. - Ale ja jestem ubrana- wtrąciłam. - Blondi, nie udawaj ślepej- zwrócił się do mnie z kpiną Dustin- Przecież w takiej tapecie nie będziesz występować! - A niby dlaczego nie?- spytałam trochę urażona - Pogięło cię? Z takim czymś na twarzy mogłabyś robić za anioła na jasełkach! Boże, to jego słownictwo... Jak Alan z nim tak może wytrzymać? - Nie mam tu przyborów do makijażu- powiedziałam ostatecznie - To pożyczysz sobie coś od Alex. Ona ma w ch***** tego. Zeszłam ze sceny/ Musiałam iść do łazienki i zmyć ten makijaż... Ciekawe tylko, kiedy ta Alex przyjdzie... (jest barmanką) Okazało się, że nie tylko pożyczy mi kredkę, szminkę i cień (pudru nie miała), ale jeszcze i pomoże mi się dobrze wymalować. ![]() Dziwnie się czułam z nową "tapetą". Nigdy nie miałam ciemnego makijażu- do mnie, blondynki z niebieskim oczami, jakoś nie pasował. Teraz- pomyślałam- najlepiej byłoby mi w jakiejś ciemnej peruce. No, ale nie byłam w posiadaniu takiego czegoś... Gdy wszystko było już OK, rozpoczęliśmy. Każda piosenka rozpoczynała się krótkim wstępem- najczęściej był to gotowy podkład z towarzyszeniem któregoś z instrumentów. Muszę przyznać, że oboje byli profesjonalistami- żadna nuta nie była źle zagrana, rytm równy... Owszem, zdarzały si pomyłki, ale to najczęściej z moim udziałem. Nic dziwnego- to moja pierwsza próba. - Jeszcze raz!- co chwilę zarządzał Dustin. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, bardzo dobrze się na tym znał. To on właściwie prowadził całą próbę. - Dobra, ludzie, generalka- zarządził, po czym zwrócił sie do mnie: - Teraz skup się, Blondi. - Za przeproszeniem- przerwałam mu- Ja mam imię. - No co ty nie powiesz...- zakpił ze mnie - Dustin, weź już przestań- w mojej obronie stanął Alan- Mnie też się nie podoba, jak się do niej zwracasz. - Alan, siedź cicho. To, że ty mówisz do niej "Lily" nie znaczy, że ja tez muszę. Będę się do niej zwracał tak, jak MI się podoba. Ha! To on wie, jak ja mam na imię! Szkoda tylko, że wiedzy nie stosuje w praktyce... Koncert świetnie nam wyszedł. Bardzo spodobał mi się ten widok ludzi wirujących przed nami na parkiecie w rytm muzyki. Niektórzy nawet oklaskiwali nas, ale mnie w szczególności. Polubiłam tę pracę, a w szczególności publiczność. ![]() Nie wiem, jakim cudem, ale występ się przedłużył- z 22.30 do 23.00. Ostatni autobus do domu miałam o 22.50... Skapłam się dopiero po zejściu na zaplecze. I jak ja teraz wrócę?- zaczęłam się zamartwiać. ![]() - Ej, co jest?- opiekuńczym głosem spytał mnie Alan - Przez to, że koncert się przedłużył, nie zdążyłam na ostatni autobus... - Nie masz jak wrócić, prawda? - Tak... - Jestem samochodem (od autorki: proszę tego nie brać dosłownie! ![]() Wstąpiła we mnie nadzieja. - Byłabym ci naprawdę bardzo wdzięczna... - To chodź. Poszłam za nim w stronę parkingu. ![]() - Wsiadaj- polecił mi, gdy zatrzymaliśmy się koło małego, starego Volvo. Otworzyłam drzwiczki z drugiej strony i usiadłam na siedzeniu obok kierowcy. - Gdzie mieszkasz?- zapytał, zapalając silnik - Las Gatos, Oak Street 22. - Trochę daleko, ale to nic- odparł. W tym samym momencie przypomniało mi się pytanie, które tak mnie nurtowało... Ale postanowiłam poczekać na odpowiedni moment. ![]() A ten nadszedł... Postanowiłam spróbować. - Czemu, gdy przyszedłeś, byłeś taki smutny? On westchnął i znowu posmutniał. - Zerwałaś kiedyś z chłopakiem?- zadał mi pytanie - Tak- odpowiedziałam. Do mojej głowy zaczęły wracać wspomnienia, ale musiałam je powstrzymać- najchętniej bym je w ogóle wyrzuciła... I z pamięci wymazałabym tych wszystkich moich ex, przez których nocami płakałam... - To już wiesz, co czuję. Moja dziewczyna po prostu mi powiedziała: "To koniec". - Dlaczego?- chciałam wiedzieć - Znalazła sobie nowego... Zrobiło mi się go żal. Przecież Alan to taki fajny chłopak... Chyba teraz zadaje sobie to samo pytanie, co ja parę lat temu- "Co we mnie jest takiego gorszego?". - Ja też niestety wiem jak to jest- powiedziałam na pocieszenie. - To ciebie też już ktoś zostawił dla kogoś innego? - Tak. Między innymi mój pierwszy chłopak... Teraz i ja posmutniałam. - Rose też była moja pierwszą dziewczyną- powiedział- Chodziliśmy ze sobą prawie 5 lat... 5 lat! Co za idiotka z tej Rose! - Naprawdę mi przykro- odparłam - A teraz- chyba chciał zmienić temat- Masz chłopaka? - Nie- odpowiedziałam Przez resztę drogi już nie rozmawialiśmy. W końcu zobaczyłam znajomy budynek. - No to jesteśmy na miejscu- oznajmił, gdy dojechaliśmy. - Dzięki, naprawdę dzięki, Alan- zaczęłam mu dziękować - Ależ nie ma z co- odpowiedział, po czym dodał żartobliwie- Polecam się na przyszłość. Uśmiechnęłam się. - Odprowadzę cię do drzwi- zaproponował - Nie mam nic przeciwko temu- odparłam I tak przemaszerowaliśmy w stronę wejścia do domu. - To dobranoc- zaczęłam się z nim żegnać - Dobranoc, Lily. ![]() Objął mnie na pożegnanie. Trochę tak staliśmy wtuleni w siebie, gdy w końcu wypuściliśmy się z uścisku. - Widzimy się jutro!- powiedział, oddalając się. Jeszcze pomachałam mu ręką. Potem już nie miałam na co czekać- jego biały samochód zniknął mi z oczu. Wzięłam jeszcze krótki prysznic i udałam się do łóżka. Cały czas o nim myślałam. Był ideałem... A może i "tym jedynym"? ************************************************** ***************** Czy Lily ma rację? A jeśli tak, to kiedy nastąpi przełom? Odpowiedzi w najbliższych odcinkach. Kto jeszcze czyta, niech da komenta. Przynajmniej będę wiedziała, dla ilu osób piszę. Następny odcinek za tydzień. Ostatnio edytowane przez Liv : 20.07.2008 - 22:12 |
![]() |
![]() |
![]() |
#33 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No cóż, nie moge powiedzieć, że to jakieś arcydzieło, ale nie jest najgorzej. Czwarty odcinek podobał mi się najbardziej. Mam nadzieje, że im dalej tym lepiej.
|
![]() |
![]() |
#34 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No no fajniutkie
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#35 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Sama piszę fs i mnie też niezmiernie denerwuje, że mam mało koment, raz było że jeden komentarz i musiałam wstawić odcinek, to porażka dlatego tu coś napiszę. Podoba mi się a ci którzy tych komentarzy nie dają, możliwe że zazdroszczą, na forum jest wiele fs w tym więcej jak połowa beznadziejnych. Fabuła ciekawa, nad błędami się nie zastanawiałam, a ocena to 9/10
|
![]() |
![]() |
#36 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
fajnie. Akacja się rozkręca tylko... brakuje mi tej Lily z TS1. Powiem tak... Fajnie by było gdyby Lily bardziej polubiła się z Dustinem, bo ten Alan to jakiś taki... Dziwny. Za to Dustin... Och... Przystojniak. Co do akcji jest super. Daj coś ciekawego jeszcze i będzie poprostu GIT! Powodzenia. Oceny nie daję, bo przy FS nie lubie jej dawać.
|
![]() |
![]() |
#37 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Odcinek jest fajny. Lily zauroczyła się w Alanie, ale i tak mam nieodparte wrażenie, że ona jednak będzie z Dustinem
![]() ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#38 |
Admin Emeryt
UWAGA Konto Nieczynne Zarejestrowany: 03.11.2007
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 5,153
Reputacja: 19
|
![]()
Ha fajne dialogi, dobrze poprowadzone...
Pełna podziwu dla stylu pisarskiego jestem i świetnie zilustrowane fotkami ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#39 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Koornela, mogłabyś uściślić swoją wypowiedź, bo niezbyt rozumiem?
Brakuje Ci Lily pod względem charakteru, czy raczej tej "jedynkowej" buźki? No, jestem naprawdę zaskoczona. 6 komentarzy w 2 dni ![]() ![]() Jeżeli złapie mnie ochota (nie na pisanie, tylko przygotowanie zdjęć), to odcinek wstawię w przeciągu kilku najbliższych dni. Kto jeszcze tego nie zrobił, może komentować odcinek ![]() WAŻNE: Całkiem przypadkowo nie skopiowałam pewnego fragmentu tekstu. Obecnie jest już poprawione i można doczytać ![]() Ostatnio edytowane przez Liv : 20.07.2008 - 22:11 |
![]() |
![]() |
![]() |
#40 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Dobra, wystarczy już tych editów w ostatnim poście....
Odcinek 7 Następnego dnia rano... ![]() Weszłam do kuchni. Za stołem siedzieli jacyś ludzie i rozmawiali. Najwyraźniej byli to brat wuja i jego żona... - Dzień dobry- przerwałam im konwersację. Obaj na mnie spojrzeli. Brat- bliźniak wuja, zwrócił się do mnie: - Dzień dobry. Ty jesteś Lily, prawda? - Tak, to ja. Zaraz oboje wstali. - Christian Tyler- przedstawił się mężczyzna, całując mnie w rękę. Widać, że dżentelmen... - Madison Tyler- przedstawiła się kobieta. Ja się nie przedstawiłam, gdyż nie musiałam (chyba Josh dość dużo im o mnie nagadał). ![]() Usiadłam naprzeciwko nich. Dopiero teraz miałam okazje bliżej im się przyjrzeć. Pani Tyler była bardzo zadbaną kobietą. Zero zmarszczek na twarzy, idealny makijaż, włosy równie idealnie ułożone (i przefarbowane, przy okazji). Wydawała się być miłą osobą. Podobnie i jej mąż. Jego i wuja w sumie różnił tylko kolor oczu i włosów. I w porównaniu do swojego brata pan Christian wyglądał na bogatego. Nie śmiałam nawet w to wątpić... - Panno Lily- odezwał się pan Tyler - Proszę mówić do mnie po prostu Lily- przerwałam mu - Dobrze. Więc Lily, sprawa wyglada nastepująco: ja wraz z małżonką zajmiemy się pogrzebem. Byłam tym naprawdę zaskoczona. Przecież ja też muszę coś zrobić... - Ale...- zaczęłam protest - Nie ma "ale"- przerwała mi pani Madison- Wystarczy, że opiekowałas się dziećmi... - ... za co bardzo ci dziękujemy- dokończył jej mąż - To naprawdę nic takiego- odparłam- Ja po prostu nie mogłam zostawić tych dzieci samych. - Bardzo się cieszymy, że jesteś taka bezinteresowna- z wielką szczerością powiedziała kobieta- Dlatego też należy ci się nagroda. - Jeszcze dzisiaj idziemy do pastora, a jutro do zakładu pogrzebowego- dodał pan Tyler - A zaraz po rozmowie jedziemy do sądu... - Proszę nie tłumaczyć- pospieszyłam- Ja wiem, po co. - Albo mi się wydaje, albo ty się na tym coś znasz- powiedział, ku mojemu zaskoczeniu, mężczyzna - Można tak powiedzieć- odpowiedziałam- Ja też kiedyś przez coś podobnego przechodziłam. - No tak, rzeczywiście- potwierdziła pani Madison - Dopóki nie załatwimy wszystkich formalności chcielibyśmy, byś ty nadal zajmowała się dziećmi- powiedział pan Christian - Dobrze, nie ma sprawy- zakończyłam. Zara potem pożegnałam ich, a oni pojechali w stronę sądu. ![]() Chwileczkę...!- pomyślałam- Przecież ja nie mam nawet w co się ubrać na ten pogrzeb! I niewiadomo, czy moi kuzyni również. Zapukałam do pokoju Josha. Po wczesniejszym "proszę", weszłam. Siedział wpatrzony w monitor. Chyba z kims pisał, gdyż co chwilę wystukiwał coś na klawiaturze. Zaraz jednak obrócił się w moja stronę. - Coś się stało, Lily?- zapytał mnie - Tak. Zaraz jadę na zakupy i chcę wiedzieć, czy masz w czym iść na pogrzeb. - Carne jeansy i czarny T-shirt mogą być? - Tak. Czyli ty masz... - Daisy z tego co mi wiadomo, też. Czarne jeansy ma na pewno, a niedawno miała ubrany czarny T-shirt w białe chmurki- poinformował mnie. - Dobra. A macie może jakąś stałą opiekunkę dal Viv? - Nie, ale chyba znam osobę, która mogłaby si.ę nią zająć- moja koleżanka dorabia jako opiekunka. Mógłbym ją zapytać. - Na razie nie. W końcu nie znamy jeszcze daty pogrzebu. A tak w ogóle, to popilnujesz domu? - Jasne, żaden problem. - Dzięki. Poszłam jeszcze zobaczyć do pokoju Daisy. ![]() Dziewczynki grzecznie bawiły się lalkami. - O, Lily!- krzyknęła starsza z nich- Może pobawisz się z nami? - Innym razem- odpowiedziałam (chociaż pobawiłabym się jeszcze kiedyś w "dom"...)- Muszę jechać na zakupy. - Skończyła się ta dobra herbata- poinformowała mnie Daisy - Ta, którą piliśmy na śniadanie? - Tak. - Dobra, kupię. Jeszcze coś? - Lily, a kupis mi liziaka?- spytała Viv - Jasne... Kupię wszystkim. (Lizaki... Te z Ameryki są pyyyycha!) - Dla mnie i dla Viv truskawkowe- dopowiedziała Daisy- A Josh lubi te z coca- colą. - OK. Macie załatwione. Jesteście pod opieką Josha. - Dobra- odparła starsza. Ja natomiast poszłam do siebie się przebrać. ![]() Będąc już na mieście, wlazłam do pierwszego lepszego sklepu. Znalazłam całkiem ładną czarną sukienkę, w sam raz na mnie. Zaraz poszłam ją przymierzyć. Leżała świetnie! Parę minut później płaciłam przy kasie. No tak... Jeszcze musi mi starczyć na drobne zakupy. Nie tylko lizaki, ale i na cienie do powiek (nawet nie wiem, kiedy je zużyłam...). ![]() No tak... Gdy na śniadanie ma się tylko mały jogurt, to nietrudno po dwóch godzinach znowu nie poczuć głodu. Moje zakupy dobiegały końca, dlatego też wybrałam się do kawiarni coś przekąsić. Nie wiedziałam jednak, an co tak naprawdę mam ochotę... W związku z tym zamówiłam tylko Colę. - Hej!- usłyszałam znajomy głos- Mogę się dosiąść? ![]() Spojrzałam w górę. Moim oczom ukazała się znajoma twarz Alana (tym razem w okularach). - Jasne, siadaj- odpowiedziałam. ![]() I juz wiedziałam, co chciałabym zjeść: sernik. To był jego pomysł... Parę minut później przede mną i moim towarzyszem znalazły się talerze z zamówionym ciastem. Wyglądało bardzo apetycznie... - Lubisz sernik?- spytałam go, przerywając jedzenie - Nawet nie wiesz jak!- odparł- Jak widzę, ty również... - Zgadza się. Moja babcia robi pyszne serniki... - Hmm... A samej też kiedyś udało ci się upiec sernik? (Nie odpowiedziałam od razu, gdyż musiałam przełknąć kawałek) - Nie, jeśli już, to z pomocą babci. - Twoja mama też piecze? Całkiem zaskoczyło mnie to pytanie. No tak, nie powiedziałam mu... - Widzisz, moja mama...- nie wiedziałam, jak to ująć - ...Nie umie piec? - Nie... Ona nie żyje- powiedziałam w końcu I posmutniałam. Jak to zwykle, gdy mówiłam coś o niej. - Przepraszam, nie wiedziałem...- odparł ze współczuciem - Nic się nie stało. Ja zawsze smutnieję, gdy muszę wspomnieć o mojej mamie. - Masz o niej złe wspomnienia? - Ja w ogóle o niej nie mam wspomnień. Nie znałam jej. Zmarła przy moim porodzie... - Naprawdę mi przykro... Jeśli nie chcesz o niej mówić, możemy zmienić temat. - Nie, naprawdę nie trzeba. Przy jakiejś innej okazji może opowiem ci o całej mojej rodzinie. - Dobra, ja też ci coś opowiem o mojej. Uśmiechnęłam się, on po chwili również. Już było dobrze... Kończyliśmy jedzenie, także rozmawiając. Jak się okazało, on też przyjechał na drobne zakupy (na nich między innymi kupił sobie te okulary). - Jedziesz już do domu?- zapytał, gdy wychodziliśmy z kawiarni - Tak, a co? - Tak się akurat składa, że siostra mnie wysłała do Las Gatos, żebym odebrał jakieś ciuchy od krawcowej. Do ciebie mam po drodze. Mógłbym cię podrzucić. - No skoro tak.... I znowu miałam okazję spędzić podróż do domu w miłym towarzystwie. I było mi naprawdę obojętne, czy to w najgorszym aucie, w korku, podczas ulewy... Ale z nim. ************************************************** ********** Czy coś się wydarzy na pogrzebie? W ilu jeszcze sytuacjach w życiu Lily Alan będzie brał udział? Odpowiedzi w najbliższych odcinkach. Możliwe, że dość późno dodam 8 odcinek. Brakuje mi dodatków, a przy nim będę miała z resztą dużo roboty... Ale bądźcie cierpliwi ![]() I póki co skomentujcie najnowszą część historyjki ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|