![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
ODC.1
ODC.2 ODC.3 ODC.4 Każdy z nas marzy o prawdziwej miłości. Każdy - zarówno ludzie jak i stworzenia od nich o wiele bardziej potężne. Daleko, na samym końcu Sin City, na wzgórzu mieści się wielka willa, która ożywa po zmierzchu. Właśnie tam mieszkają Atena i Aron, którzy panują nad pewną szlachetną rasą na wschodzie. Rasa ta ,potocznie zwana przez ludzi wampirami, urządza właśnie bal. Na nim po raz kolejny pewna młoda dziewczyna zakończy swój żywot. Powoli i boleśnie, jak każda ofiara wampirzej żądzy. ![]() Nie każdy jednak jest brutalny i lubi zabijać. Erik, syn księcia woli spacerować z dala od brutalnych metod ojca. Może dlatego, że zawsze wypijał krew przygotowaną w pucharach, obca mu była przemoc i dzikość, z jaką działają jego bracia. Szczególnie dziś wolał patrzeć na gwiazdy z Eleonorą u boku. Jego wielkim sekretem było uczucie, którym ją darzył. Nie mógł jednak wyznać jej swojej miłości, wiedział bowiem, że to było by równoznaczne z wygnaniem go z kraju. Eleonora była jedyną żyjącą wampirzycą, której ręce były splamione krwią innego wampira. ![]() Jednak dzisiejszego wieczoru, gdy wszyscy byli na dole, zarówno Erik, jak i Eleonora zapomnieli o zakazie. Szli po tarasie rozmawiając. Nagle ich spojrzenia spotkały się - patrzyli na siebie a ich usta zaczęły się zbliżać. Stali przez chwile pogrążeni w pocałunku, gdy nagle przerwał im krzyk. -ERIK !- Głos należał do Arona. Eleonora spojrzała na Erika. Oczy miała pełne strachu. Wiedziała, że ten pocałunek przypłaci życiem. ![]() - Ojcze daj mi wyjaśnić! - Panie błagam wysłuchaj nas! – prosiła Eleonora - Twoja matka błagała, bym darował ci życie, a ty gardzisz jej śmiercią! Wyślizgnęłaś się od kary, a teraz, mącisz w głowie mojemu synowi! - Tato, to nie tak! - Dobrze wiem jak jest, John wszystko mi opowiedział! – krzyknął ojciec - A więc wierzysz tej kupie łajna, ale swojemu synowi nie? – zdenerwował się Erik - Panie zmiłuj się !- Błagała Ella -Nie tym razem! Postawiono ci warunek, a ty go złamałaś. Jest to obrazą dla całego Sądu Mroku. Tym razem się nie wymigasz, czeka cię…- tylko przejechał palcem po szyi. - Ojcze zrób to dla mnie! To ja ją pocałowałem! Ja ! Ona nie jest winna ! Aron spojrzał tylko na dziewczynę z odrazą i wyprowadził ją. Erik wiedział, że sam tu nic nie wskóra, pognał więc do matki. Już był przy wyjściu, gdy zobaczył Johna. - Mówiłem ci, żebyś się za mną nie kręcił! -A ja ci mówiłem, byś z nią nie kręcił - odpowiedział spokojnie wampir, jakby ze znudzeniem. - Wiesz co oni z nią teraz zrobią ? - Wiem - odparł John - Oby i ciebie to spotkało !- krzyknął zdesperowany Erik ![]() Na pożegnanie splunął Johnowi w twarz. Erik pobiegł korytarzem do komnaty, w której zwykle przebywała Atena. - Matko powstrzymaj ich! – powiedział, ale ona nawet się nie odwróciła - Mamo… - Synu…- zaczęła – Jak miałabym to zrobić? Ojciec wpadł w furie… -Ale zawsze potrafiłaś go powstrzymać! -Nie tym razem, Aron jest bardzo honorowy. Gdy tylko zszedł na dół krzyknął, że cię pocałowała i wydał wyrok. Zapewne już go wykonali. – Po policzku spłynęła jej łza ![]() Erik zbiegł na dół jak oszalały, ale było za późno. Eleonora leżała na ziemi. Po zapachu rozpoznał jedyną substancje jaka była w stanie uśmiercić wampira. - Krew wilkołaka jest bardzo skuteczna - oznajmił z triumfem Aron. -To czeka każdego, kto nie traktuje nas poważnie. Erik podbiegł do Eleonory, ale ona leżała już martwa, a jej ciało powoli czerniało. Pocałował ukochaną na pożegnanie i przytulił. Po chwili Erik trzymał już tylko popiół. ![]() - Jak mogłeś ! - Krzyknął - Mam tego wszystkiego dosyć! Ciebie i tych wszystkich gadek o honorze ! -Erik opanuj się ! -Nie ! - Wrzasnął na cały dom – Odchodzę! Na te słowa Atena zemdlała. Erik dwie godziny szedł przez las, obwiniając się za to, co się stało. Dopiero gdy doszedł na róg ulicy spojrzał w niebo. Zbliżał się świt, więc wszedł do małego motelu, pobiegł po schodach aż na strych i tam szczelnie się ukrył, po czym zasnął. Biegł za Eleonorą po jakimś korytarzu. Skręciła w bok, on za nią. Jednak zobaczył tam tylko płomienie. Podszedł bliżej i usłyszał mrożący krew w żyłach głos: „To twoja wina!” Obudził się. Leżał na starym materacu, koce z niego spadły. Na szczęście był już wieczór. Zszedł po schodach i wyszedł z motelu niezauważony. Idąc ulicą czuł ogromny głód. Zrozumiał, że nie jadł od dwóch nocy. Łup! Nagle wpadł na jakąś dziewczynę, nie przejął się tym jednak; ominął ją i szedł dalej. ![]() -Hej ty metal! -Co, kto, ja? -Tak ty, mógłbyś uważać !- Dalej już nie słuchał, tylko się w nią wpatrywał. Było w niej coś znajomego. Znowu poczuł głód. Postanowił w końcu wykorzystać swoje kły. Złapał ją za ręce i już miał ukąsić, gdy coś go nagle tknęło. Puścił dziewczynę i odszedł kawałek. Ta popatrzyła się na niego i uciekła. Zza rogu dobiegł go drwiący śmiech. ![]() - Oj braciszku kiepsko z tobą… - Herdo, co tu robisz ? – Ojciec kazał Cię śledzić. - spojrzała na niego z politowaniem - Nawet nie umiesz zabić. Oj, kiepsko z Tobą... Masz - podała mu butelkę – Nie bój się, to krew pewnego sklepikarza. Żal mi ciebie braciszku, ale nie będę się tobą niańczyć. Skoro jesteś taki słaby, zacznij od kotów, ptaków, szczurów. - Powiedziawszy to odeszła. „Ona ma rację. Długo nie pożyję, jeżeli nie będę mieć krwi. Musze znaleźć jakieś stałe źródło pożywienia”, pomyślał i ruszył dalej przez miasto, potem las, aż dotarł do jaskini. Wypił to, co dała mu Herda i rozmyślał. Postanowił znaleźć dziewczynę, którą dziś spotkał, i choć wydawało się to idiotyczne postanowił ją przeprosić. Coś go ciągnęło do tej jasnowłosej. ![]() Ostatnio edytowane przez Balbina : 17.09.2005 - 18:11 |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|