|
|
Zobacz wyniki ankiety: Czy jak na pierwszy raz, jest to dobre FS? | |||
Zdecydowanie |
![]() ![]() ![]() ![]() |
17 | 37.78% |
Nie! |
![]() ![]() ![]() ![]() |
9 | 20.00% |
TAkie se |
![]() ![]() ![]() ![]() |
8 | 17.78% |
Fajne, ale ja bym to zrobi³ inaczej. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
11 | 24.44% |
G³osuj±cych: 45. Nie mo¿esz g³osowaæ w tej sondzie |
![]() |
|
Narzêdzia w±tku | Wygl±d |
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
TO jest moje pierwsze FS wiêc proszê o wyrozumia³o¶æ. Ale równie¿ poroszê o mówienie co siê podoba, a co nie to mi u³atwi pisanie nastêpnych odcinków, których bêdzie oko³o 7, 8.
![]() Odcinek I (na dole) Odcinek II Odcinek III Odcinek IV Odcinek V Odcinek VI Odcinek VII Odcinek VIII Zaczynam Odcinek I Znak ![]() By³ pochmurny lipcowy dzieñ, lecz XIX wieczny New York têtni³ ¿yciem. W dzielnicy Broadway sta³a piêkna willa, która By³a ca³a z drewna. Zamieszkiwa³a j± zamo¿na, choæ ekscentryczna rodzina - Moserowie. -Panienko Wiktorio! Panienko Wiktorio! - Wo³a³a piskliwym g³osem czarnoskóra kobieta.- Panienki obiad ju¿ gotowy!- ![]() Rodzina ju¿ zasiad³a przy wielkim stole w jadalni, króra znajdowa³a siê w samym ¶rodku domu. Kamienne ¶ciany ozdabia³y gdzieniegdzie obrazami. Familia jad³a tam, rozmawia³a. -Chwileczkê Betsi! Muszê siê uczesaæ - Wiktoria mia³a d³ugie czarne w³osy oraz piêkne zielone oczy. Nos mia³a prosty lekko zadartya na jej szerokich, umalowanych ustach czêsto go¶ci³ u¶miech. -Córko!- Ojciec by³ ju¿ mocno zniecierpliwiony. Teodor by³ to wysoki starszy pan o orlim nosie i podejrzliwymi, ma³ymi oczkami. Ju¿ tak± mia³ naturê. Nie umia³ okazywaæ mi³o¶ci, lecz w g³êbi serca kocha³ jego córki i ¿onê El¿bietê. ![]() -Jestem.- Do pokoju wesz³a m³oda szczup³a kobieta oko³o trzydziestki w d³ugiej zielonej sukni. Usiad³a przy stole. Pomodlili siê nad jedzeniem i zaczêli pa³aszowaæ. -Edno!- Ojciec zwróci³ siê do m³odszej córki o ¶rednio d³ugich, br±zowych w³osach. - Dlaczego nie wróci³a¶ na noc do domu? To jest wprost niewybaczalne. - Wiktoria doskonale wiedzia³a, ¿e nocowa³a u Charlesa Jackle. By³a to jej prawdziwa mi³o¶æ. Przystojny i szarmancki blondyn o spojrzeniu prawdziwego d¿entelmena. Mieszka³ na przedmie¶ciach New Yorku w biednym domku. -Edenko, kochanie. - Matka przytuli³a córkê. Umia³a inaczej rozwi±zywaæ problem ni¿ ojciec. Spokojn± rozmow± i nigdy krzykiem.- Ukrywasz co¶ przed nami? -By³am u Charlesa- nie¶mia³o oznajmi³a Edna. Przed rodzicami by³a zamkniêta, lecz w¶ród znajomych wstêpowa³a w ni± prawdziwa energia. ![]() -CO???- Ojciec zrobi³ siê czerwony ze z³o¶ci - Nie ¿yczê sobie, by panna z rodu Moserów spotyka³a siê ze zwyk³ym cz³owiekiem! Prostakiem z ubogiej rodziny!! Jeste¶ zaka³± rodziny! -Wy nie rozumiecie!!! Wam nic nie mo¿na powiedzieæ, bo cokolwiek zrobi³am, cokolwiek robiê i cokolwiek zrobiê bêdzie z³e! - ![]() Edna wybieg³a z p³aczem. Wiktoria zasta³a j± w jej pokoju, gdzie le¿a³a wpatruj±c siê w sufit. Pokoik zajmowa³ ca³e przedostatnie i by³ naprawdê du¿y. Znajdowa³y siê w nim dwa ³ó¿ka, ca³a biblioteczka z ksi±¿kami, biurko, sztaluga do malowania i wiele ró¿nych rzeczy przydatnych m³odej kobiecie. -Ja go kocham. - powiedzia³a szatyntka.- Nie potrafiê bez niego ¿yæ! Jego u¶miech, spojrzenie, poca³unki? Edna siê rozp³aka³a, a p³aka³a tak rzewnie, ¿e a¿ Wiktorii zrobi³o siê smutno Teodor ceni³ sobie strasznie "wy¿sze sfery". Charles niestety nie nale¿a³ do "Elity". Uwa¿a³a to za jawn± niesprawiedliwo¶æ. -Nie martw siê. - ![]() Przytuli³a siostrê. Kocha³a j± jak nikogo innego. Nagle ich pokój zacz±³ siê rozp³ywaæ. Wszystko dooko³a zaczê³o emanowaæ pustk±. Wiktorie przeszy³ dreszcz, za¶ Edna wyda³a z siebie przera¼liwy krzyk. Ten wrzask zacz±³ siê nasilaæ w g³owie Wiktorii. My¶la³a, ¿e umiera. To koniec. Ju¿ nigdy nie zobaczy domu, rodziców, przyjació³. - pomy¶la³a. Zapanowa³a ciemno¶æ. W¶ród dziwnych wrzasków i jêków Wiktoria us³ysza³a g³os. Zbli¿a³ siê do nich. Nagle pojawi³ siê dziwny znak x()x -Co to jest?- Dziewczyna by³a przera¿ona. Symbol powiêksza³ siê, a¿ w koñcu by³ 2 razy wiêkszy od Wiktorii. Ta za¶ znów us³ysza³a ten przera¼liwy g³os, lecz tym razem wyra¼niej. "Utta raae wsopiuer". Krzykn±³ g³os. -NIE!!!!!!!!! Ostatnio edytowane przez Orzech : 27.11.2005 - 19:14 |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Odzyska³em wszystko oprócz ciuchu Edny. Ale jest spox
![]() ![]() ![]() Odc. II XXI WIEK ![]() Szósta rano. Czarnow³osa kobieta siedzia³a na ³ó¿ku. Mia³a na sobie bia³± pi¿amê. Nie mog³a spaæ. Mia³a straszny sen. Zab³ys£y jej podejrzliwe br±zowe oczy. Nagle us³ysza³a krzyki, dobiegaj±ce z s±siedniego pokoju. Zaraz tam pobieg³a. *** ![]() Wiktoria i Edna upad³y na niebieski dywan. Znajdowa³y siê w du¿ym pokoju, z wielkimi oknami, które teraz by³y zas³oniête, wiêc w pokoju panowa³a ciemno¶æ. Tylko obszerne, dêbowe drzwi odznacza³y siê w pó£mroku. -AAAA!!!!!!! – Edna wrzeszcza³a. Nie by³y w swoim domu. Wiktoriê jednak nie to teraz interesowa³o. Obla³ j± zimny pot. Co oznacza³ ten g³os? Czym by³ ten znak? Pytania k³êbi³y jej siê w g³owie. -Uspokój siê! – Potrz±snê³a Edn± – S³uchaj, czy ty te¿ widzia³a¶ ten znak i s³ysza³a¶ ten... G³os? -Jaki g³os???!!! Ja po prostu by³am w pokoju. Nagle pojawi³am siê tutaj. Nic nie s³ysza³am. A CO???? -Nie nic.- Nie wiedzia³a, co o tym my¶leæ. ![]() -CO tu siê dziejê? – w³a¶cicielka mieszkania wesz³a do pokoju. . Edna a¿ podskoczy³a. Na twarzy kobiety miesza³o siê zdziwienie, strach i rozbawienie. W jej salonie sta³y dwie kobiety w dziwnych, niedzisiejszych sukniach. – Co wy robicie w moim domu? -My... My...- Zaczê³a Wiktoria, ta spokojna dziewczyna ze spokojn± osobowo¶ci±, ambitna i zawsze opanowana, tym razem nie wytrzyma³a. -BY£Y¦MY W NASZYM POKOJU... TERAZ JESTE¦MY TUTAJ... I... BO¯E GDZIE MY JESTE¦MY?! No tak, znowu dziura- mrucza³a pod nosem gopodyni.- Chod¼cie do kuchni. Spróbujê wam to wszystko wyt³umaczyæ. Jestem Jennifer Janet. -Wiktoria Moser. -Edna Moser. -No to skoro wiemy ju¿ jakie mamy imiona, to mo¿emy sobie po nich mówiæ, dobrze? Zapraszam. ![]() Usiad³y przy ma³ym drewnianym stoliku w bia³ej kuchni. Znajdowa³y siê tam równie¿ czarne szafki, kuchenka oraz lodówka. Jennifer z³o¿y³a rêce na piersi i wziê³a g³êboki oddech. -Jest rok 2054. Jeste¶my po trzech wojnach ¶wiatowych. Po trzeciej Stany Zjednoczone zajê³y ca³± Europê i obydwie Ameryki. Mamy pewne problemy z nasz± planet±, która zosta³a prawie ca³kowicie ogo³ocona z zasobów naturalnych. dwa lata temu setny wybuch bomby atomowej spowodowa³ powstanie plam czasowych, dziêki którym mo¿na podró¿owaæ w czasie. To w³a¶nie wam siê zdarzy³o. Wtedy ja, mój m±¿ Marc Janet, Michael Malicki, Marpha Aaron i Sebastian Orlindo Oraz Erynia Mith utworzyli¶my grupê „ PRZYSZ£O¦Æ PRZESZ£O¦CI ”, której zadanie to dok³adniejsze obeznanie siê z przesz³o¶ci±. Niestety Eryni nie podoba³o siê to, ¿e my tylko stoimy i patrzymy. Chcia³a robiæ na ludziach z dawnych czasów badania genetyczne. Do dzisiaj jest na wolno¶ci. Wy jeste¶cie na pewno z XIX wieku s±dz±c po stroju, czyli wyruszy³y¶cie w przysz³o¶æ o 300 lat!- Twarze dziewczyn nie kry³y zdziwienia. Wiktorii zakrêci³o siê w g³owie. 300 Lat! Zemdla³a. ################################################## # „Utta raae wsopiuer” „Utta raae wsopiuer” „Utta raae wsopiuer” ![]() -Wiktoria! Halo! – Kto¶ krzycza³. Dziewczyna nie chcia³a otworzyæ oczu. To na pewno Betsi wo³a na ¶niadanie, zaraz muszê wstaæ z mojego wspania³ego ³ó¿ka i pój¶æ z Sassy na spacer. Otworzy³a jej zielone oczy, le¿a³a na zimnej posadzce,otoczona dziwnymi przedmiotami. – Gdzie ja jestem??? - powiedzia³a -U mnie.- Jennifer u¶miechnê³a siê – Oki Laski. Trzeba zmieniæ wam ciuchy, bo wygl±dacie trochê staromodnie. – Wiktoria i Edna wesz³y do przymierzalni. Przerazi³y je te stroje. Odwa¿ne, nowoczesne. ![]() Usiad³y wszystkie 3 na kanapie. Wiktoria wziê³a d³ug± niebiesk± sukienkê, za¶ Edna ró¿ow± spódniczkê i top na rami±czkach. Jennifer równie¿ przebra³a siê w ekscentryczny komplecik. Muszê was nauczyæ wielu rzeczy, ¿eby¶cie nie rzuca³y siê w oczy. Zagrajmy w pytania i odpowiedzi. Wy pytacie, ja odpowiadam. Usiad³y na niebieskiej kanapie. -Jeste¶my nadal w Stanach Zjednoczonych? -Tak. -Kto jest prezydentem i czy on wie, ¿e podró¿ujecie w czasie? -Gregory McFerson nie wie nic o tym. Trzymamy to w tajemnicy przed ca³ym rz±dem. -A co to jest? -Komputer. Dziêki niemu grasz, wysy³asz e-maila, czatujesz, piszesz, itp.- Edna zafascynowa³a siê innym wynalazkiem. -A to? -Telewizor.- Jennifer w³±czy³a TV. Wiktoria i Edna podskoczy³y.- Ogl±dasz dziêki niemu filmy. Edna zapatrzona zosta³a w salonie, natomiast ![]() Wiktoria i Jenny posz³y przygotowaæ posi³ek. • Gdzie pójd± Wiktoria, Edna i Jennifer? • Kogo pozna Edna? • Jakie przygody czekaj± nasze bohaterki? Tego dowiecie w nastêpnym odcinku- III B£AGAM KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!! Ostatnio edytowane przez Orzech : 28.08.2005 - 17:58 |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No dobra daje 3 odcinek, ale b³agam piszcie komentarze!!!
Dobra zaczynam. ![]() Odcinek III Oczarowanie ![]() -Zjad³y¶my najsmaczniejsze ¶niadanie jakie mog³y¶my sobie wymarzyæ. – powiedzia³a Edna. Dziewczyny poczu³y, ¿e staj± siê przyjació³kami. Tylko Wiktoria wydawa³a siê zatopiona we w³asnych my¶lach. I rzeczywi¶cie niepokoi³y j± coraz bardziej dziwne g³osy. Czu³a, jakby rodzi³y siê w jej umy¶le. S³owa, które do niej dociera³y, nie przypomina³y ¿adnych znanych jej wyrazów. Dlatego postanowi³a koniecznie sprawdziæ ich znaczenie. Poniewa¿ nie umia³a sobie sama z tym poradziæ, zwróci³a siê do Jennifer. -Jennifer. Czy mog³aby¶ mi pomóc? -W czym problem, z³otko? -Gdzie mog³abym znale¼æ wyt³umaczenie s³ów, których nie ma w ¿adnym ze znanych mi jêzyków? ![]() -Hmmm...- Jennifer zaczê³a intensywnie my¶leæ.- Mo¿e znajdziemy co¶ w zbiorze KL. -W czym??? -W Kosmicznych Legendach. -A gdzie je odszukamy? -Chod¼cie, poka¿ê wam obu. ![]() Dziewczyny usiad³y przed komputerem. Jennifer ku zdziwieniu Wiktorii i Edny zaczê³a wystukiwaæ co¶ na dziwnej „maszynie do pisania”. -Jakich s³ów szukasz?- zapyta³a Jenn. - Utta... raae... wsopiuer... Na ekranie komputera po chwili wy¶wietli³o siê t³umaczenie. Wszystkie zbli¿y³y twarze do monitora. Na ekranie by³y napisane s³owa: ![]() Jeste¶... Nasz±... Wybrank±... -Sk±d znasz te... S³owa?- zapyta³a Edna. Wiktoria lekko siê zmiesza³a. Po chwili jednak odpowiedzia³a zacinaj±c siê. -Eee... Tak mi jako¶ same przysz³y do g³owy.- U¶miechnê³a siê. Chcia³a jak najszybciej skoñczyæ ten temat.- Bzdura i tyle. Chod¼my lepiej na spacer. Do koñca dnia nie wraca³y ju¿ do tego tematu. Wiele godzin spêdzi³y na wspólnych zakupach. ![]() Wiktoria kupi³a zielon± bluzkê oraz pomarañczow± spódniczkê, natomiast Edna bia³y top i czerwon± spódnicê. Jennifer, nieopamiêtana zakupocholiczka, wybra³a sobie trzy pary spodni, w tym d¿insy oraz sza³owe bluzki. Potem pojecha³y do fryzjera i kosmetyczki, gdzie Edna przed³u¿y³a sobie w³osy, Wiktoria za¶ ¶ciê³a je. Jennifer przefarbowa³a swoje k³aki na z³ocisty br±z i wybra³a uczesanie z grzywk±. Wiktoria po wyczerpuj±cym dniu od razu zasnê³a. ![]() -Ju¿ wiesz, co oznaczaj± te s³owa. Chod¼ do nas. Jeste¶ królow± naszego ¶wiata! -Kim jeste¶? Dlaczego ja jestem wybrana? -Chod¼ do nas! Nie jeste¶ zwyk³± Tau’ri. Jennifer obudzi³a siê oblana potem. To by³ sen. Nie rozumia³a prawie nic. Co oznacza to wszystko? Nie jeste¶ zwyk³± Tau’ri. ![]() Nastêpnego dnia po ¶niadaniu Edna i Wiktoria ogl±da³y ³zawe romansid³o. Wtedy podesz³a do nich Jennifer nios±c szczê¶liw± nowinê. -Dzisiaj muszê wyjechaæ do bazy i zabiorê Wiktoriê ze sob±, a Edna zostanie z moim mê¿em. Ma na imiê Marc, jest mi³y, na pewno was polubi. Wtem zabrzêcza³ DZWONEK. -To pewnie on- Jennifer pobieg³a. Marc i Jennifer przytulili siê. Mê¿czyzna by³ wysokim blondynem o tajemniczym u¶miechu. Ednê zatka³o. By³ tak podobny do Charlesa. Jenn i Marc podeszli do dziewczyn. Wiktoria wsta³a. -Jestem Wiktoria Moser – powiedzia³a. Edna równie¿ wsta³a. -Ja... Moser... Znaczy... Edna...- Edna zaciê³a siê ![]() Spojrzeli sobie w oczy. To by³o niezwyk³e. Jak gdyby niebo i ziemia zniknê³y i zostali tylko oni sami. • Czego dowie siê Wiktoria w bazie? • Co siê stanie w domu? • Czy Wiktoria dowie siê o swym przeznaczeniu? Tego i nie tylko dowiecie siê w IV odcinku zatytu³owanym „Tau’ri” Przepraszam za ewentualne b³êdy. Zapraszam do czytania nastêpnych odcinków. Ostatnio edytowane przez Orzech : 28.07.2005 - 16:44 |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Oki paczkê dosta³em dzisiaj z rañca i zrobi³em zdjêcia. Moja karta graficzna szwankuje wiêc za zdjêcia przepraszam. Zgodnie z pro¶b± fotografie powiêkszone. Zapraszam do czytania, g³osowania w sondzie i komentowania. Plakacik (Plakacik te¿ oceniajcie
![]() ![]() Odcinek IV Tau’ri Z g³êbokiego zamy¶lania Ednê wyrwa³ g³os Jennifer. -No to my bêdziemy znikaæ. – powiedzia³a. Wiktoria i Jennifer wsiad³y do czarnego samochodu marki Opel i wyjecha³y. Zapanowa³o k³opotliwe milczenie, które po chwili przerwa³ Marc. ![]() -A my bêdziemy tak siedzieæ w domu czy mo¿e podskoczymy na jak±¶ kawkê? -Czemu nie.- powiedzia³a z nie¶mia³ym u¶miechem Edna. W drodze Marc usi³owa³ podtrzymywaæ rozmowê, natomiast dziewczyna odpowiada³a „Tak” lub „Nie”. Rozmowa co chwilê siê rwa³a. „Co siê ze mn± dzieje?”- pomy¶la³a – „Nigdy siê tak g³upio nie zachowywa³am w obecno¶ci mê¿czyzny. Idiotka ze mnie!” – Edna znacz±co popuka³a siê w czo³o. Marc coraz bardziej rozbawiony k±tem oka obserwowa³ dziewczynê, która teraz gwa³townie odwróci³a siê do okna. Tak gwa³townie, ¿e stuknê³a czo³em o szybê. -Au – jêknê³a Edna. -Wszystko w porz±dku? – zapyta³ Marc z trosk± w g³osie, z trudem powstrzymuj±c ¶miech. Edna zaczerwieni³a siê jak burak. -Tak, ale zachowujê siê jak nienormalna. -Nie martw siê i tak jeste¶ ³adna.- Zaczêli siê ¶miaæ. Dziewczyna poczu³a, ¿e Marc to kto¶ sympatyczny, choæ zna³a go bardzo krótko. `````````````````````````````````````````````````` ```` Tymczasem Wiktoria i Jennifer stanê³y przed baz±, która okaza³a siê zwyk³ym domkiem. Nie by³o tam ¿adnych drzwi. Wiktoria w³a¶nie mia³a zapytaæ Jenny, jak tam wejd±, gdy nagle odezwa³ siê kobiecy g³os: -Podaj has³o. -My Przesz³o¶ciowcy, pragniemy dobra i pokoju, badania wspania³ej i niewiarygodnej przesz³o¶ci oraz przekonania, ¿e nasze tajemnice nie wydostan± siê poza dom ten. – wyrecytowa³a Jennifer. -Has³o prawid³owe. Witamy w siedzibie Przesz³o¶æ Przysz³o¶ci. ¯yczymy tobie mi³ego dnia. -To ju¿ znamy. Pani dziêkujemy. – mrucza³a pod nosem. -Od lat ta sama gadka. Michael móg³by zmieniæ to powitanie. Idziemy. Sz³y d³ugim tunelem w dó³, a¿ znalaz³y siê, w jak siê Wiktorii wydawa³o, g³ównej siedzibie. By³ to ca³y podziemny kompleks. Jennifer gna³a do przodu. Stanê³y przed szklanymi drzwiami. Wesz³y do ¶rodka. ![]() Znajdowa³ siê tam drewniany stó³, przy którym siedzia³a trójka osób. -Cze¶æ wam! – powiedzia³a Jennifer. Zgromadzeni u¶miechnêli siê. -Witaj Jenn. – odezwa³ siê siwy, czarnoskóry mê¿czyzna. A po chwili doda³: -Ty musisz byæ Wiktoria Woser, prawda? -Wiktoria Moser. – odpowiedzia³a cicho dziewczyna. Czu³a siê dosyæ dziwnie. Nie lubi³a gdy kto¶ myli³ jej imiê. Ale ten starszy pan zdawa³ siê byæ sympatyczny. -No, tak Moser. Przepraszam, ja mam sklerozê. – za¶mia³ siê – Jestem Michael Malicki. Po mojej lewej – wskaza³ na mê¿czyznê w okularach i kapeluszu – Sebastian Orlindo, a ta m³oda kobieta to nasz mózg Marpha Aaron. -Mi³o mi. -Tak to mo¿e zaczniemy... ![]() Tymczasem Edna i Marc siedzieli przed kawiarni± i rozmawiali. Okaza³o siê, ¿e nadaj± na tych samych falach. Edna opowiada³a o XIX wieku, a potem Marc o nowoczesno¶ci. Po kawie poszli na spacer. -Od ilu lat jeste¶cie z Jennifer ma³¿eñstwem? – zapyta³a Edna -Od roku. A znamy siê od 13 miesiêcy. -Niemo¿liwe. Miesi±c po poznaniu wziêli¶cie ¶lub? -Tak. – Marc nie lubi³ tego tematu wiêc zaproponowa³. – Pojedziemy nad morze?- Edna kocha³a morskie fale, szum i tê specyficzn± atmosferê jaka panowa³a nad wielk± wod±. -Czemu nie. Bardzo chêtnie, kocham morze i od dawna tam nie by³am. -No tak. Od trzystu lat. – Za¶miali siê oboje. – Pójdziemy pieszo, to wcale nie jest tak daleko. Po d³u¿szym spacerze doszli do wspania³ego morza. Fale obmywa³y brzegi, mewy ¶piewa³y swoj± pie¶ñ. Edna podbieg³a do wody i uklêk³a, nie zwa¿aj±c na swoje nowe ciuchy. -Tu jest tak... piêknie – powiedzia³a Edna z szerokim u¶miechem. -Tak. – Marc przycupn±³ obok niej. Przez chwilê patrzyli na siebie bez s³owa. Nieoczekiwanie nachyli³ siê nad dziewczyn± i delikatnie musn±³ j± w policzek. Edna czu³a siê coraz lepiej. Zarumieni³a siê lekko i pochyli³a g³owê. ![]() Marc uniós³ jej g³owê i poca³owa³ w usta. Dziewczyna przymknê³a oczy. Przez g³owê przelatywa³y jej niespokojne my¶li. Przecie¿ Marc ma ¿onê! Jennifer! Co ja tu z nim robiê? -Chwila! – Edna wyrwa³a siê z namiêtnego poca³unku. –Co ty robisz? - Marc popatrzy³ przez chwilê w oczy dziewczyny. -Tylko nie mów mi, ¿e ten poca³unek nie by³ dla ciebie mi³y? -Ale ty masz ¿onê! – Edna usi³owa³a zachowaæ surow± powagê lecz w g³êbi duszy by³a zadowolona z tego co zasz³o i jednocze¶nie czu³a, ¿e nie powinno siê to zdarzyæ. Marc milcza³ d³ugo, a potem wyszepta³. –Taaak, no to wracajmy do domu. ![]() Michael wypytywa³ Wiktoriê o jej pochodzenie. Zaczyna³y mêczyæ j± te ci±g³e pytania. Wreszcie skoñczy³. Zauwa¿y³a, ¿e Marpha wszystko notowa³a na komputerze. Michael znowu przemówi³: -No to skoro skoñczyli¶my sprawê z Wiolett±... -Wiktori±! -Tak, tak... Z Wiktori±, mo¿emy przej¶æ do bardzo pilnej sprawy. Ale o tym Marpha. -Dziêkujê Michael.- Marpha z u¶miechem wysz³a na ¶rodek. W³±czy³a telewizor. ![]() Pokaza³o siê zdjêcie Azjatki. – To jest ksiê¿niczka Chiñska Nui-Ho. Panowa³a nad Cesarstwem Chiñskim w latach 267 n.e. do 290 n.e. Ona ustanowi³a pokój z Mongo³ami w 278 r. n.e. Zosta³a porwana przez Eryniê w 277 roku. Naszym zadaniem jest znalezienie Nui ¿ywej i wykasowanie jej pamiêci z okresu porwania. ![]() Wyruszamy ju¿ za 2 dni. Przygotujcie siê na najgorsze. Na razie mo¿emy siê zbieraæ do domów i wszcz±æ przygotowania. – -Dobrze. Dziêkujê wam za przybycie. – Powiedzia³ ponuro Michael. – Szczególnie Tobie panno Weroniko... -Wiktorio! `````````````````````````````````````` W czasie jazdy Wiktoria nie by³a zbyt rozmowna. Przerazi³o j± to porwanie. Jak mo¿na byæ tak okrutnym? Zmêczona nat³okiem my¶li zasnê³a. ![]() Sz³a ³±k± pe³n± kwiatów. Nic nie by³o woko³o. Nagle przed ni± pojawi³a siê tajemnicza kobieta. Mia³a na sobie bia³± sukniê, a z pleców wyrasta³y jej postrzêpione skrzyd³a. D³ugie, jasne, krêcone w³osy opada³y jej na ramiona. A jej oczy by³y tak zielone jak szmaragdy. Wiktoria bardzo siê zdziwi³a nag³ym pojawieniem siê tej niezwyk³ej postaci. -Kim jeste¶? – zapyta³a. -Jestem Raunt’lak Searp’el. Wys³anniczka ze ¶wiata Ederem Nakey. Przyby³am po ciebie. -Dlaczego akurat po mnie?! – prawie krzycza³a Wiktoria. Niesamowita postaæ zamy¶li³a siê. -Nasza planeta Was’sdrah prowadzi³a wojnê z s±siadem Je’ak. Przegrywali¶my. By zapewniæ córce naszego króla schronienie wys³ali¶my j± do innego ¶wiata. Na Tau’ri. -Gdzie jest Tau’ri? -Tutaj! Tau’ri to Ziemia! Znalaz³a j± tam Ziemska kobieta i przygarnê³a. -Czy to oznacza... -Jeste¶ królow± Was’sdrah! Twoje imiê to Samea. Wróæ do nas! ```````````````````````` Jennifer gwa³townie zahamowa³a przed domem. To wyrwa³o Wiktoriê ze snu. By³a w szoku. Le¿a³a d³ugo bez ruchu i przypomina³a sobie sen. To nie by³ jednak zwyk³y sen. Dziewczyna czu³a siê tak jakby prze¿y³a to wszystko na jawie. Wszystko w co wierzy³a okaza³o siê nieprawd±. Adoptowana? Ona? -No dobra.. idziemy do domu – powiedzia³a Jennifer. Dziewczyny posz³y w stronê mieszkania. Jennifer us³ysza³a d¼wiêk suszarki do w³osów. Wesz³y do domu. Edna sta³a na ¶rodku pokoju, a Marc suszy³ rzeczy, które niewiadomo dlaczego by³y mokre? -Co wy robicie? – ¶mia³a siê Jennifer. Marc wzruszy³ ramionami. Za¶ Jennifer ¶mia³a siê do rozpuku. • Jak wyniknie akcja <Na ratunek Nui>? • Czy Wiktoria spotka siê jeszcze z Raunt’lak? • Czy Edna i Marc powiedz± Jennifer o poca³unku? Tego dowiecie siê w nastêpnym odcinku – V <Reakcja Zwrotna> D³uuuuuuuuuuuugi odcinek. Najd³u¿szy z dotychczasowych. Za wszystkie b³êdy przepraszam oczywi¶cie ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Nastêpny odcinek.
![]() Odcinek V Reakcja Zwrotna 23 kwiecieñ. 11.00 rano. Jenny is me, Oh can’t you see, Can’t you see, Jenny is me! ![]() -Tak! Yeah! – Jennifer tañczy³a energicznie przy g³o¶nej muzyce. Do pokoju wesz³a Edna. By³a spiêta i smutna. Ca³y czas odtwarza³a w my¶lach poca³unek z Marc’iem. Mia³a w g³owie mêtlik. Skrzywdzi³a Jennifer. Ona kiedy¶ siê o tym dowie. Nie umiem ukrywaæ prawdy, oszukiwaæ. Jak mog³am byæ a¿ tak g³upia? – pomy¶la³a. Srebrna ³za sp³ynê³a jej po policzku, jednak natychmiast j± star³a. Usiad³a na kanapie wpatruj±c siê w Jennifer. -Tañcz ze mn±! – Jennifer zaci±gnê³a dziewczynê na ¶rodek pokoju. Edna u¶miechnê³a siê ironicznie. -Ja nie umiem tañczyæ waszych... utworów. –powiedzia³a. Jenny zaczê³a siê ¶miaæ. -To nic trudnego! – powiedzia³a, Edna podda³a siê rytmowi muzyki, zapominaj±c na chwilê o w³asnych problemach. My heart is broken And i feel my life, Give it to me baby I’m your angel! ![]() Tymczasem Wiktoria, Marc i Marpha jedli ¶niadanie w s±siednim pokoju. Marpha opowiada³a o misjach, o podrózach w czasie, obserwowaniu jab³ka spadaj±cego na g³owê Isaaca Newtona. Wiktoria mia³a du¿o pytañ. Ciekawi³y j± opowie¶ci Marphy. -A czy my pojedziemy z wami? – zapyta³a z ciekawo¶ci±. -Tak, raczej tak. Nie bêdziecie siê jednak zbytnio anga¿owaæ. Nie mo¿emy was zostawiæ samych w XXI wieku. – Marpha wywróci³a oczami. – Nie rozmawiajmy o misji. Wszystko jak zwykle bêdzie dobrze. Nie ma siê czym przejmowaæ. – Wiktoria u¶miechnê³a siê. Oby by³o tak jak mówi. – pomy¶la³a. Spojrza³a na Marca, który ponuro wcina³ swoje p³atki. -Co siê sta³o? – Wiktoria zapyta³a odgarniaj±c z oczu z³o¶liwe kosmyki w³osów. Marc spojrza³ na nie spode ³ba. By³o widaæ, ¿e co¶ go gnêbi. Jednak nie chcia³, by jego „wpadka” siê wyda³a. -Nie, nic. Ja po prostu... – My¶la³ chwilê nad odpowiedzi±- ...nie wyspa³em siê. Tak! Nie wyspa³em. Nie zwracajcie na mnie uwagi. ![]() Wiktoria i Marpha spojrza³y po sobie z u¶miechem. Do koñca ¶niadania nic ju¿ do siebie nie mówili. Marpha wraz z Wiktori± umy³y naczynia, za¶ Marc wyszed³ zas³aniaj±c siê wa¿nym spotkaniem w pracy. `````````````````````````````````````````````````` ```````````` ![]() Oko³o po³udnia doszli do nich Michael i Sebastian. Ten drugi nic nawet nie powiedzia³, tylko usiad³ i zza czarnych okularów obserwowa³ zgromadzonych. Wiktoria by³a trochê zdziwiona, gdy Sebastian nie zdj±³ w domu kapelusza i okularów. Choæ na dworze by³o ciep³o, mia³ na sobie garnitur. Ciekawi³a j± jego postaæ. Prawie w ogóle siê nie odzywa³. Taki tajemniczy, zamkniêty. Zgromadzeni d³ugo rozmawiali, ¶miali siê. Jednak da³o siê czuæ nerwow± atmosferê, panuj±c± z powodu zbli¿aj±cej siê misji. 24 kwiecieñ. 6.00 rano ![]() Edna ju¿ nie spa³a. -Jennifer! – rzuci³a smêtnie. Po chwili ciszy wznowi³a zawo³anie, lecz trochê g³o¶niej. -Jennifer! Jenny zerwa³a siê patrz±c nieprzytomnie na swoje rêce. –Co? Jak? Gdzie? – Opad³a z powrotem na poduszkê z cichym westchnieniem. Edna rozgl±dnê³a siê po pokoju. By³o to przestronne pomieszczenie z trzema ³ó¿kami. W domu zosta³y tylko one. Michael, Sebastian i Marpha pojechali do swoich domów, za¶ Marca wywia³o z niewiadomych powodów. Edna nie chcia³a wiedzieæ dlaczego. Chcia³aby byæ w domu i ¿eby nic siê nie wydarzy³o. To ma byæ tylko sen![/I] Nie zd±¿y³a jednak skoñczyæ toku my¶lowego, gdy¿ us³ysza³a wo³anie Wiktorii. Wo³a³a kogo¶ w dziwnym, nieznanym Ednie jêzyku. Pot sp³ywa³ obficie Wiktorii z czo³a. Zaczê³a kaszleæ tak gwa³townie, ¿e Jennifer znowu wykona³a swoje „przedstawienie”, po czym zapad³a znowu w sen. Edna wsta³a energicznie i podbieg³a do siostry. Przestraszy³a siê. Wiktoria nigdy tak siê nie zachowywa³a. Wiktoria nagle otworzy³a oczy i jak zahipnotyzowana wypowiedzia³a s³owca chrypliwym g³osem: - Utta... raae... wsopiuer... – Nastêpnie jej oczy siê zamgli³y i opad³a na poduszkê. Edna stara³a siê zrobiæ co¶i, cokolwiek. Jednak po chwili intensywnego my¶lenia stwierdzi³a, ¿e nic ciekawego nie przysz³o jej do g³owy. Edna po³o¿y³a siê wygodnie i z szeroko otwartymi oczami patrzy³a na swoj± siostrê. ![]() Wiktoria rozmawia³a z Raunt’lak we ¶nie. Opowiada³a o Was’sdrah, by³a taka przekonywuj±ca. Wiktoria wierzy³a w ka¿de jej s³owo. Czu³a w sobie wewnêtrzn± si³ê. Raunt’lak patrzy³a na ni± swymi czerwonymi oczami. Rozmawia³y d³ugo siedz±c miêdzy drzewami. Nasza g³ówna bohaterka wiedzia³a, ¿e jej cia³o ¶pi w domu Jennifer, lecz jej dusza by³a na Was’sdrah. Wiktoriê tylko irytowa³o ci±g³e spojrzenie kobiety. Jak gdyby przegl±da³a jej wszystkie my¶li, obawy, pragnienia. ![]() Raunt’lak nagle wsta³a i z przera¿eniem w oczach rozgl±dnê³a siê woko³o. -Co siê sta³o? – zapyta³a Wiktoria ze zdziwieniem. -Je’ak! Znowu nas zaatakowali! Tracimy kontrolê nad planet±! Wybacz mi królowo Sameo, ale muszê ciê tam zabraæ. Nie mamy do¶æ energii, aby wys³aæ twoj± duszê na Tau’ri. -A moje cia³o? -Zostanie zdematerializowane. Utworzymy ci jego idealn± kopiê. -Dobrze Searp’el. ![]() Jennifer siedzia³a wraz z Edn± nad Wiktori±, któr± trawi³a gor±czka. Zastanawia³y siê, dlaczego nie mog± jej dobudziæ, gdy nagle cia³o Wiktorii zaczê³o siê rozp³ywaæ. Edna wrzasnê³a. Gdzie¶ ze ¶rodka g³owy dobieg³ do dziewczyn g³os Wiktorii. Nic mi nie jest. Wrócê za tydzieñ. To d³uga historia. Nie mogê d³u¿ej rozmawiaæ. Nie martwcie siê, jestem ca³a. • Czy Wiktoria wróci na Ziemiê? • Co siê stanie na misji? • Gdzie podziewa siê Erynia? Tego dowiecie siê w szóstym odcinku pt. „Strata Przyjaciela” Ostatnio edytowane przez Orzech : 26.08.2005 - 19:09 |
![]() |
![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
A oto d³ugo wyczekiwany Odcinek VI. Mam nowy komputer, wiêc ciuski s± trochê pozmieniane, ale za to jest lepsza grafika. Zapraszam do czytania i komentowania!
Plakat ![]() Odcinek VI Strata Przyjaciela S³owa te, choæ niewypowiedziane g³o¶no, mocno zabrzmia³y w ich umys³ach. Jennifer i Edna osunê³y siê nieprzytomne na ziemiê. Obudzi³y siê oko³o dwunastej w po³udnie. Obie by³y dziwnie spokojne o Wiktoriê. D³ugo o tym rozmawia³y. Uspokajaj±ce sygna³y wys³ane przez czarnow³os±, dzia³a³y. Edna ufa³a, ¿e jej siostra wróci. Potem posz³y na zakupy i do fryzjera. ![]() Dwie godziny pó¼niej do³±czy³ do nich Marc, który jak siê okaza³o, dosta³ tak± sam± informacjê. Nie mieli ochoty rozmawiaæ o tym wydarzeniu. Zbli¿a³ siê termin misji. Jennifer po raz pi±ty czyta³a, na czym ona ma polegaæ. Mo¿na by³o rzec, ¿e zna ju¿ j± na pamiêæ. Edna, ca³a spiêta, czyta³a ksi±¿kê. Marc siedzia³ ko³o niej. Kiedy Jennifer wysz³a z pokoju, szepn±³: -Co my zrobimy? Ja nie mogê spaæ! Muszê zdecydowaæ! Czy ¿yæ dalej w k³amstwie, czy powiedzieæ o naszym poca³unku. -Nie wiem... -Jak to nie wiesz? Uwa¿asz mnie za durnia? -Oczywi¶cie, ¿e tak! – prawie krzycza³a dziewczyna. Obydwoje nie zauwa¿yli, ¿e Jennifer wesz³a do pokoju i przygl±da im siê. Edna wrzasnê³a: -Poca³owa³e¶ mnie! W usta! Masz ¿onê! -Owszem, ja ni± jestem. – powiedzia³a nagle Jennifer. Marc i Edna spojrzeli na ni±. Edna dziewczyna my¶la³a, ¿e zaraz zwymiotuje, z oczu pop³ynê³y jej ³zy. Us³yszawszy dzwonek Jennifer bez s³owa podesz³a do drzwi. Zobaczy³a za nimi przera¿on± i zap³akan± Marphê. -Co siê sta³o? *** Wiktoria obudzi³a siê w ³ó¿ku z kolumnami. By³a w wielkim pokoju o kamiennych ¶cianach i bia³ej marmurowej posadzce. ![]() Usiad³a na ³o¿u. By³a ubrana w sukniê, a w³osy, by³y d³u¿sze i inaczej zaczesane. Gdzie ja jestem? Pomy¶la³a. Zaczê³a sobie przypominaæ ostatnie wydarzenia. Raun’lak, wojna, teleportacja. A wiêc to musi byæ Was’sdrah Podesz³a do kwadratowego okna. By³a w jednej z najwy¿szych wie¿ kamiennego zamku. Zobaczy³a przed sob± wielkie miasto sk³adaj±ce siê z kilku tysiêcy ma³ych domków, wygl±dem przypominaj±cych ziemskie domostwa. Ujrza³a te¿ mieszkañców, którzy biegali za³atwiaj±c swoje sprawy. To nie wygl±da jak miasto poch³oniête wojn±. Wiktoria spojrza³a w górê. Zobaczy³a wielk± kopu³ê. -To kopu³a, która chroni nas przed Je’ak, królowo. – Dziewczyna us³ysza³a za sob± g³os. W drzwiach sta³a starsza kobieta o dobrotliwym u¶miechu. By³a ubrana w sukniê, a w³osy mia³a upiête w kok. Po chwili doda³a: -A to jest ostatnie miasto, które nie zosta³o zniszczone przez wroga. -Kim jeste¶? – zapyta³a Wiktoria. By³a coraz bardziej zdziwiona. Czu³a siê tu jednak jak gdyby wróci³a do domu. -Jestem Grot’oia, królowo. Rada Starszych ciê oczekujê. – Powiedzia³a z trwog± w g³osie, a nastêpnie zesz³a z kamiennych schodów. Wiktoria posz³a w ¶lad za ni±. *** ![]() Schodzi³y piêtna¶cie minut a¿ dosz³y do du¿ych drzwi wykonanych z materia³u przypominaj±cego drewno. Wiktoria dotknê³a je, lecz jej palce zamiast poczuæ tward±, zimn± powierzchniê, przeniknê³y przez wrota. Zauwa¿ywszy, ¿e Grot’oia bez wahania wesz³a w nie, dziewczyna zrobi³a krok do przodu. Poczu³a siê, jakby sta³a na wysokiej górze. Czu³a jak zimno ogarnia jej cia³o, ka¿da komórka jaj cia³a wo³a o pomoc. Zmarzniêta i przestraszona znalaz³a siê w du¿ej Sali bez okien. Wiktoria spodziewa³a siê kamiennych ¶cian i ¶wiec zamiast ¿arówek. Zobaczy³a jednak nowoczesne pomieszczenie wy³o¿one kafelkami. Znajdowa³ siê tam szklany stó³ oraz piêæ krzese³. ![]() Trzy by³ ju¿ zajête. Siedzieli na nich, jak siê dziewczyna domy¶li³a, cz³onkowie rady starszych. Na ¶rodku siedzia³ siwy mê¿czyzna. Jego oczy wpatrywa³y siê w Wiktoriê, przeszywaj±c j±. Po jego lewej stronie siedzia³a kobieta o czarnych w³osach, ubrana w czarn± suknie. Spokojnie obserwowa³a portret jakiego¶ brodacza. Po prawej stronie siedzia³ mê¿czyzna o czerwonych oczach i blond w³osach. By³ ubrany w czarn± bluzê i spodnie, na któr± za³o¿y³ p³aszcz. ¦rodkowy odezwa³ siê a jego g³os potoczy³ siê echem: -Witaj, Sameo! ![]() -Co siê sta³o? – zapyta³a Jennifer patrz±c na ³kaj±c± Marphê. Ta odpowiedzia³a rzewnym p³aczem. Po chwili wykrztusi³a trzy s³owa: -Michael nie ¿yje! -Co? – Jennifer mia³a ³zy w oczach. Marc patrzy³ na Marphê z niedowierzaniem, a Edna zemdla³a. Obudzi³a siê trzy godziny pó¼niej. -Nie wierzê. – szepnê³a cicho. By³a zwi±zana, w dziwnym, bia³ym pomieszczeniu. -Obudzi³a¶ siê. – kto¶ wypowiedzia³ ironicznie te s³owa, a potem wszed³ w jej pole widzenia. To by³ Sebastian, tyle ¿e bez okularów i kapelusza. W jego oczach mo¿na by³o dostrzec szaleñstwo, którego jednak Edna nie zauwa¿y³a. -Sebastian! – powiedzia³a ze spokojem. – Rozwi±¿ mnie! Michael nie ¿yje a ja nie mam pojêcia co siê sta³o, zemdla³am. -Ha ha! Nic nie rozumiesz idiotko! Jestem Erynia! Ostatnia podró¿ w czasie zmieni³a mój wygl±d, a ja u¿y³am tego przeciwko wam! To ja zabi³am Michaela! *Co siê stanie z Edn±? *Czego dowie siê Wiktoria? *Czy Wiktoria wróci na Ziemiê? Tego dowiecie siê w kolejnym, siódmym odcinku! |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Odcinek VII Wojna czy ¦mieræ?
Groto’ia i Wiktoria zajê³y dwa pozosta³e siedzenia. Przez chwilê panowa³a przenikliwa cisza. -Witaj Sameo! – powiedzia³a chórem Rada Starszych. – Te drzwi, a raczej portal by³ ostatni± prób±. Teraz jeste¶my pewni, ¿e jeste¶ jedn± z nas! Czy Raunt’lak przybli¿y³a Tobie sprawy ogólne? -Tak. Co siê sta³o? Dlaczego Je’ak nas znów zaatakowa³o? – Wiktoria nie by³a zmieszana, czy zawstydzona. Ona ju¿ czu³a siê królow±. Po chwili odezwa³a siê kobieta o kruczoczarnych w³osach: ![]() -Otó¿, Sameo. Jestem Hayler i ja prowadzi³am ostatnie negocjacje z Je’ak. Odk±d poczuli, ¿e maj± nad nami przewagê, by³o coraz trudniej utrzymaæ pokój. Minê³y dwa wschody s³oñca od kiedy wybuch³a wojna. Nie mieli¶my szans, ¿eby os³oniæ resztê miast. Zosta³o tylko to jedno najlepiej chronione miejsce w ca³ej galaktyce. Nikt nie mo¿e przedostaæ siê przez tê kopu³ê ani nikt nie mo¿e wyj¶æ. Nasi wrogowie wiedz± o tym, ¿e s± nik³e szanse na przedostanie siê przez kopu³ê. Wielki Sêdzia – senator Koalicji, która prowadzi politykê ca³ej galaktyki rzek³, ¿e stanie po naszej stronie. Dlatego Je’ak wys³a³o ten list. – Hayler poda³a Wiktorii zwój. Wiktoria rozwinê³a go i zaczê³a czytaæ: Królowo Sameo IV! Wiktoria od³o¿y³a list. Mia³a mêtlik w g³owie. To wszystko dzia³o siê za szybko. By³a przera¿ona obarczaj±cymi j± obowi±zkami. Co ja mam robiæ? – pomy¶la³a.Pragnê z³o¿yæ uk³ony i cieszê siê z Twojego powrotu. Zapewne wiadomo Tobie o zaistnia³ych niesprzyjaj±cych dla nas okoliczno¶ciach. Nasz rz±d nie ma pojêcia co robiæ, Planetê ogarnê³a panika. Dlatego mamy dla Waszej Wysoko¶ci propozycjê. O dalszym porozumieniu zadecyduje ostateczna bitwa. Dziesiêæ tysiêcy wojowników Je’ak przeciwko Dziesiêciu Tysi±com Was’sdrachowskich piechurów. Warunkiem jest Twoje dowództwo. Je¶li wygracie, oddamy wam ca³± Wasz± planetê oraz podpiszemy pakt o nieagresji. Je¶li za¶ my wygramy, oficjalnie og³osicie upadek imperium i przysiêgniecie wierno¶æ i oddanie Je’ak. Masz czas do Wschodniego Zachodu. Z Wyrazami Szacunku Darius Konsul Federacji Je’ak -Kiedy bêdzie czas Wschodniego Zachodu i co to w ogóle jest? – zapyta³a. Tym razem odezwa³ siê mê¿czyzna o blond w³osach. -Czas Wschodniego Zachodu jest to czas, kiedy nasze s³oñce zas³aniaj± równocze¶nie dwa ksiê¿yce. Odbêdzie siê za dwa miesi±ce. W tym czasie nauczymy ciê wszystkiego co potrzebujesz, dowiesz siê wielu przydatnych rzeczy oraz zapoznasz z obywatelami. ![]() Wiktoria zamknê³a oczy i d³ugo my¶la³a. -Gdzie jest Raunt’lak? Chcia³abym zasiêgn±æ jej rady! – o¶wiadczy³a. Rada Starszych wymieni³a spojrzenia. -Przykro nam – odpowiedzieli chórem – ale niestety Raunt’lak zaginê³a podczas misji ratowniczej. Uznano j± za zmar³±. Za osiem wschodów s³oñca odbêdzie siê ceremonia spalenia cia³a. *** Erynia podesz³a do Edny i rozwi±za³a j±. Gdy dziewczyna zosta³a oswobodzona, podbieg³a do jasnych drzwi i próbowa³a je otworzyæ.-Nie³adnie, nie³adnie. – za¶mia³a siê staruszka. ![]() Edna zauwa¿y³a, ¿e skóra, a raczej kamufla¿, zaczyna rozsypywaæ siê. Gdy zszed³ ju¿ do koñca, dziewczyna zobaczy³a star±, wyniszczon± twarz o niebieskich oczach, w których dostrzec mo¿na by³o szaleñstwo. W³osy zaczesane by³y w maleñki, ciasny kok. Zadzwoni³a kluczykami. – Biedna, ma³a, trzystuletnia dziewczynka chcia³a uciec? Przecie¿ jeszcze nie skoñczy³am! -Zostaw mnie! Zostaw mnie! Ty ³ajzo g³upia! – Krzycza³a zap³akana Edna. – Pomocy! -Nikt ciê tutaj nie us³yszy. Lepiej b±d¼ cicho to skoñczê z tob± bezbole¶nie. – Erynia wyjê³a d³ugi kuchenny nó¿. Podesz³a do wystraszonej Edny i uderzy³a j±. Tamta upad³a na pod³ogê z jêkiem. Morderczyni stanê³a nad ni± i szybkim ruchem zatopi³a broñ w brzuch dziewczyny. Edna drgnê³a i znieruchomia³a... *** Was’sdrah, osiem wschodów s³oñca pó¼niejPanowa³ ju¿ pó³mrok, gdy ca³e miasto zebra³o siê na Wielkiej Uroczysto¶ci Spalenia Cia³a. Na samym ¶rodku sta³a trumna. ![]() Najbli¿ej niej stanê³a Wiktora, a raczej Samea ubrana w czarn± sukniê. Wiedzia³a, co ma zrobiæ i co powiedzieæ. -Dzisiaj moi drodzy ¿egnamy Wys³anniczkê, Raunt’lak. Dusza jej powêdrowa³a do Kak’Amey, gdzie zaczyna nowe ¿ycie! Lepsze ¿ycie! – G³os królowej potoczy³ siê echem po dziedziñcu. Samea kontynuowa³a: -Hett as daq. Ira deres opium! – Po tych s³owach podesz³a czarownica. Wypowiedzia³a kilka rytualnych s³ów i trumn stanê³a w p³omieniach. Wszyscy zgromadzeni w ciszy obserwowali, jak ogieñ trawi swoj± zdobycz. D³uga przeci±g³a cisza i tylko dos³yszeæ mo¿na by³o kapanie ³ez dwojga dzieci. Samea wiedzia³a, kim one s±. Laura i Selfia, ca³a rodzina Raunt’lak, p³aka³y bezd¼wiêcznie. Królowa podesz³a do trzódki i po³o¿y³a rêkê na ramieniu Laury. Malutka ³za sp³ynê³a po policzku kobiety i spad³a na zimn± posadzkê. Przeddzieñ Wschodniego Zachodu ![]() Samea le¿a³a na ³ó¿ku i koñczy³a ksi±¿kê „Dziedzictwo Was’sdrah”, gdy nagle kto¶ zapuka³ do drzwi. -Proszê wej¶æ! – Zakrzyknê³a. Zobaczy³a przed sob± Hayler, jak zwykle w przepisowej czerni, lecz tym razem u¶miechniêt±. -Witaj, wasza wysoko¶æ! Zapewne ucieszy Ciê wiadomo¶æ o tym, ¿e zosta³am przewodnicz±c± Rady Starszych! Maop osi±gn±³ wiek Fes, czyli nie jest ju¿ zdolny do prowadzenia tego typu spotkañ. Trwaj± poszukiwania trzeciego towarzysza. -Gratulujê Hayler! – Powiedzia³a Samea. Hayler usiad³a przy niej, w fotelu. -Cieszê siê, ¿e Wasza Wysoko¶æ we¼mie udzia³ w ostatecznej bitwie. Tego nie mo¿na ci±gn±æ bez koñca. -Tak, masz racjê Hayler! – odpar³a królowa. -Widzi Wasza Wysoko¶æ, jeszcze co¶! Oonagh pani± wzywa! -Oonagh? Kim¿e ona jest? • Kim jest Oonagh? • Jak powiedzie siê ostateczna bitwa? Tego dowiecie siê w ósmym , przedostatnim, odcinku "Ostateczna Bitwa" Komentujcie!!!!! PJOSIE! |
![]() |
![]() |
#8 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dajê oto odcinek VIII
![]() Odcinek VIII Ostateczna Bitwa ![]() Samea stanê³a przed pagórkiem. Znajdowa³a siê w lesie. Iglaki pochyla³y siê pod wp³ywem wiatru a s³oñce przebija³y siê przez naturaln± kopu³ê. Wysoko nad nimi Wiktoria s³ysza³a statki szykuj±ce ludzi do ewakuacji, w razie przegranej. Hayler kaza³a je przyj¶æ bez nikogo, bez ochrony ani ¿adnych towarzyszy. Stanê³a wiêc miêdzy purpurowymi drzewami, tak jak jej powiedziano. -Ja, królowa Samea IV przybywam dzi¶ do ciebie! - krzyknê³a, lecz nikt jej nie odpowiedzia³. Po chwili doda³a: -Ed Fera Samea net turyhh Oonagh! - Na te s³owa odpowiedzia³ mocny wiatr. Purpurowe drzewa nachyli³y siê nad ni±, prawie jej dotykaj±c. Po chwili wycelowa³y w jej stronê wi±zkê promieni, które rozpryskiwa³y siê przy kontakcie z jej cia³em. Jej suknia zaczê³a falowaæ, za¶ w³osy le¿a³y spokojnie. Nagle promieñ zwiêkszy³ siê a¿ zakry³ Samei ca³y las, ³±cznie z pagórkiem. Zamknê³a oczy, lecz gdy je otworzy³a nie widzia³a ju¿ drzew, tylko ma³e przytulne pomieszczenie. ¦wiat³o rozproszy³o siê ju¿ ca³kowicie i Samea ujrza³a dziecinny pokoik pe³ny skrzynek z zabawkami. ¦ciany zakryte by³y zabawn± tapet± a ma³e ³ó¿ko, mia³o na po¶cieli samoloty. Wszystko to strasznie przypomina³o jej pokój z dzieciñstwa na ziemi. ![]() Na ¶rodku siedzia³a dziewczynka, mniej wiêcej o¶mioletnia, która ¶piewa³a jak±¶ dziwn± piosenkê. By³a ubrana w d³ug±, czerwon± sukniê a w³osy mia³a spiête w dwa kucyki -Oonagh caks het het caks! Oonagh, Oonagh! - nuci³a. Samea u¶miechnê³a siê do niej i usiad³a obok. -Malutka! - zaczê³a przymilnie królowa.- Gdzie mogê znale¼æ pewn± kobietê... -Oonagh! - przerwa³a jej dziewczynka i zaczê³a biec. Królowa pod±¿y³a za ni±. ![]() Dziewczynka bieg³a krêtymi kamiennymi korytarzami o marmurowej pod³odze, jakby zna³a je na pamiêæ. Ca³y czas ¶piewa³a swoj± piosenkê pod nosem. Samea mia³a wra¿enie, ¿e bieg³y przez godzinê a ma³a zna labirynt, jak w³asn± kieszeñ. Ku zdziwieniu królowej dotar³y do du¿ego ogrodu, pe³nego purpurowych drzew. Na ¶rodku sta³o krzes³o, które dziewczynka w podskokach zajê³a. -Witaj Sameo, oczekiwa³am siê. - powiedzia³a ma³a, g³osem doros³ej kobiety. -Ale jak to... - królowa nie wiedzia³a, co o tym my¶leæ. Ta ma³a, wielkim prorokiem Oonagh? -Tak to ja jestem wielkim prorokiem Oonagh. - odpowiedzia³a jej s³owami, jakby na jej pytanie. - Prosi³am o przybycie. Zapewne wiesz o zaistnia³ym sporze. -Tak, tylko o tym siê rozmawia w królestwie. Je'ak s± silni, za silni, lecz my... -Nie o tym mówiê. - przerwa³a ma³a. Samea by³a zaskoczona, ale nie dawa³a tego po sobie poznaæ. Zawsze umia³a ukrywaæ swoje uczucia, wiedzia³a jednak, ¿e przed Oonagh nic nie ukryje. - Mam na my¶li konflikt w Twoim umy¶le. Wci±¿ ¿yjesz Tau'ri, nie mo¿esz przestaæ my¶leæ o swojej rodzinie. Zapewne jest to dla ciebie trudne. - królowa nie zauwa¿y³a jak ³za sp³ynê³a po jej policzku a nastêpnie z cichym jêkiem zlecia³a na naszyjnik Samei. Bêdê opanowana... ![]() -A jak mam siê czuæ? - powiedzia³a cichym g³osem. - Ca³e moje dotychczasowe ¿ycie postawiono pod znakiem zapytania. Wszystko, w co wierzy³am zniszczy³a ta beznadziejna, mam na my¶li podró¿ w czasie. Jestem pewna, ¿e gdyby nie ona nigdy bym siê tutaj nie znalaz³a, prawda? - Oonagh milcza³a przez chwilê. Podesz³a do jednego z purpurowych drzew i zerwa³a li¶æ. Po³o¿y³a go pomiêdzy dwoma kamieniami i wyszepta³a s³owa Pradawnych. Nie minê³a chwila, gdy nagle li¶æ zacz±³ siê rozja¶niaæ, a¿ w koñcu sta³ siê ca³kowicie, nieskazitelnie bia³y. Samea zosta³a t± biel± o¶lepiona, wiêc zas³oni³a oczy rêk±. To wszystko jest jakie¶ chore! - krzyknê³a w duchu. Biel przesta³a siê nasilaæ a¿ w koñcu nie stanowi³a ju¿ potencjalnego zagro¿enia dla oczu. Gdy Samea otworzy³a oczy, ku jej zdziwieni, zamiast delikatnego listka pojawi³ siê ¶nie¿nobia³y kot, który sp³oszony uciek³. -Masz racje. - powiedzia³a Oonagh i powróci³a do królowej. - Tak jak teraz ten li¶æ nie sta³by siê kotem gdyby nie moja interwencja, tak ciebie by¶my nie zobaczyli w wizjach, gdyby nie twoja niefortunna podró¿ w czasie. Nasi znawcy nie wziêli pod uwagê, ¿e tak prymitywni Ziemianie mog± ¿yæ wiêcej ni¿ dziesiêæ lat. My¶leli¶my, ¿e dostosujesz siê do tego i umrzesz w spokoju a nie tutaj, na wojnie. ![]() -Czy to dlatego mnie wezwa³a¶, ¿eby to powiedzieæ? - Samea stawa³a siê coraz bardziej zniecierpliwiona. -Tak, ale nie tylko. Wiem, ¿e twoje ziemskie przygotowanie nie jest wystarczaj±ce, jak na tak wielk± bitwê. Mam zamiar obdarowaæ ciê cechami i umiejêtno¶ciami. Takimi, jakimi powinna dysponowaæ królowa Was'sdrah! Podejd¼ bli¿ej - Oonagh wskaza³a miejsce, gdzie kobieta ma stan±æ a nastêpnie posypa³a jej g³owê dziwnym proszkiem. Samea kichnê³a, poniewa¿ nieprzyjemny py³ niezno¶nie dosta³ siê do nosa. Nagle pojawi³y siê jeszcze dwie dziewczynki, ubrane w czarne suknie, z wygl±du bardzo przypominaj±ce tê, któr± nosi Oonagh. Wszystkie trzy zaczê³y tañczyæ wokó³ królowej. Po chwili zatrzyma³y siê. Najpierw przemówi³a dziewczynka o krêconych, blond w³osach: -Ja tobie Sameo ofiarujê szybko¶æ i zrêczno¶æ, a¿eby¶ zawsze umia³a obroniæ siê przed wrogiem. - blondynka rzuci³a z³oty py³. Nastêpnie przemówi³a druga dziewczynka, o wielkich oczach: -Ja ciebie obdarzam umiejêtno¶ciami dowódczymi, a¿eby¶ zaprowadzi³a nasz± armiê do wygranej. - Tak jak poprzedniczka, i ona rzuci³a proszek. W koñcu do ceremonii w³±czy³a siê Oonagh. Samea nie podejrzewa³a, czym wielki prorok mo¿e j± obdarzyæ. Ku jej zdziwieniu ona, zamiast najpierw mówiæ, od razu rzuci³a py³: -Ja tobie królowo, dajê magiê At-Sath, która pozwala komunikowaæ siê my¶lami z istotami, które znajduj± siê bardzo daleko. Ta umiejêtno¶æ przyda ci siê niezmiernie! - po tych s³owach Oonagh na³o¿y³a Samei srebrn± koronê z diamentem na ¶rodku. Wszystkie trzy odesz³y od niej i pok³oni³y siê. -Chwa³a dla Samei IV, królowej Was'sdrah! *** ![]() Darius otworzy³ oczy. By³ w du¿ej ciemnej, ponurej sali, gdzie ostatkami si³ delikatny p³omieñ tli³ siê w kominku. Zerkn±³ ukradkiem na swoj± partnerkê, która spa³a mocnym snem. Ten oto mê¿czyzna by³ najwa¿niejsz± osob± na Je?ak. To w³a¶nie on spowodowa³ konflikt miêdzy nimi a Was?sdrah. Z wygl±du, Darius, podobnie jak inni z Je'ak bardzo ró¿ni³ siê od mieszkañców wrogiej planety. Jego skóra by³a szkaradna a w³osy wraz z oczami ciemne, niczym pustka, jaka ogarnia³a serce mê¿czyzny. Jeszcze raz zerkn±³ na kobietê, która poch³oniêta snem roz³o¿y³a siê na miejscu Dariusa. Wsta³ z ³ó¿ka i poszed³ siê wyk±paæ w wannie ze z³ota. Nie minê³o dwadzie¶cia minut a w ³azience zasta³a go partnerkê. -Ju¿ nie ¶pisz? - zapyta³ ironicznie -Nie, nie ¶piê. Przysz³am porozmawiaæ. - Czarnow³osa usiad³a na rogu wanny. Jej czarne oczy, które zape³nia³y ca³e oczodo³y uwa¿nie obserwowa³y Dariusa. -Tetha, nawet nie próbuj mnie odwie¼æ od tej bitwy. -No, ale powiedz, po co ci to? Po co chcesz pogr±¿aæ tych biednych ludzi? Przecie¿ doskonale wiesz, ¿e oni przegraj±! -Nie rozumiesz? Nie rozumiesz tego?! - mê¿czyzna, coraz bardziej zdenerwowany, wydar³ siê na kobietê. - To przez nich ca³y wszech¶wiat uwa¿a nas za oszustów. Mo¿e nie pamiêtasz, jak Samea II oskar¿y³a nas o kradzie¿ trzech milionów ton trytonii? Tu chodzi o dumê, która ucierpia³a z powodu tej g³upiej królowej! -To siê ci±gnie ju¿ przez trzy pokolenia! -I bêdzie siê ci±gn±æ do tego momentu a¿ Was?sdrah nie upadnie. -Ale senat... -Zrozum to! Senat nie istnieje! Dziêki naszym szpiegom i terroryst± ta instytucja zjada siê nawzajem! Miêdzy krajami Paktu jest coraz wiêcej wojen i k³amstw. Wygrana nad t± pod³a ras± i nasz triumf, doprowadz± do ca³kowitego zniszczenia imperium Galaktycznego! ![]() -Wy wszyscy jeste¶cie szaleni! Ca³a ta wasza federacja to idiotyzm! - podirytowana kobieta wybieg³a w bieli¼nie z ³azienki. Darius u¶miechn±³ siê. -Stra¿e! - wrzasn±³. Nie minê³y dwie minuty a ju¿ s³ychaæ by³o damski krzyk i odg³os upadaj±cego cia³a na pod³ogê. -To tylko g³upia dziewka, bez krzty wyobra¼ni. Wszyscy tacy jak oni zgin±, je¶li nie pok³oni± siê przed potêg± Je'ak! *** Samea przechadza³a siê pomiêdzy ha³a¶liwym t³umem mieszkañców twierdzy. Matki, córki i ¿ony ¿egna³y swoich mê¿czyzn, którzy szli na Bitwê. Nigdy nie widzia³a tylu ³ez. ![]() Zdziwiona podesz³a do jednej kobiety, która ¿egna³a swojego syna. Nie mia³ on mo¿e wiêcej ni¿ trzyna¶cie lat. Zwyk³e kobiety na Was'sdrah nie chodzi³y w d³ugich sukniach i ozdobach. Ich szaty, ku zdziwieniu Samei bardzo przypomina³y ziemskie. Ta osóbka nosi³a czerwon± bluzê z ko³nerzykiem i spodnie, z materia³u przypominaj±cego jeansy, obwi±zane ró¿ow± chustk±. Ch³opiec za¶ nosi³ krótkie spodenki a brzuch mia³ owiniêty banda¿em. Stali przed ma³ym domem, który wygl±da³ do¶æ nowocze¶nie. -O co tutaj chodzi kobieto? - zapyta³a mi³o Samea, choæ jej g³os brzmia³ trochê zbyt majestatycznie. - Czy¿by wojsko powo³a³a ciebie do s³u¿by? - kobieta upad³a na kolana i zaczê³a biæ pok³ony. -Chwa³a niech bêdzie Was'sdrah! - krzyknê³a, lecz Samea ju¿ podnosi³a j± z kolan. -Uspokój siê! Jeste¶ tak samo zwyk³± kobiet± jak ja! -Wybacz mi królowo, nie chcia³am ciê uraziæ. To nie mnie wybrali do s³u¿by, ale mojego syna. -Ale przecie¿ on jest rany! -Owszem, wasza wysoko¶æ, ale... -Królowo! Królowo! - prze'z miasto bieg³a zdyszana Hayler. Co chwile potyka³a siê o wystaj±ce kamienie, a w dodatku wysokie, czarne szpilki, prawie ca³kowicie uniemo¿liwia³y jej poruszanie. -Sameo! - wrzasnê³a jeszcze raz. Widok pêdz±cej przewodnicz±cej Rady Starszych bardzo rozbawi³ królow±. -S³ucham? - odpowiedzia³a. - Czy mo¿esz mi wyt³umaczyæ, dlaczego nasz kraj wystawia dzieci na wojnê? ![]() -No w³a¶nie o tym chcia³am z tob± porozmawiaæ! - irytowa³a siê Hayler. - Nie uda nam siê uzbieraæ dziesiêciu tysiêcy wojowników. Tak jak w umowie: Dziesiêæ tysiêcy wojowników Jeak przeciwko Dziesiêciu Tysi±com Was'sdrachowskich. -Ale jak to mo¿liwe? -No w³a¶nie to jest najgorsze. Statek, przewo¿±cy dwa tysi±ce ¿o³nierzy zosta³ zestrzelony. -Co?! - Samea nie wierzy³a w³asnym uszom, by³a tak zaskoczona, ¿e a¿ korona spad³a jej z g³owy i z hukiem upad³a na chodnik. Co dziwniejsze, choæ by³a w dotyku tak delikatna, nawet siê zarysowa³a. - Jak to mo¿liwe, ¿e nas zestrzelono i kto to zrobi³? -Je'ak! - wycedzi³a przez zêby Hayler. - Dlatego musimy braæ wszystkich, którzy potrafi± utrzymaæ broñ! -Nigdy! - wrzasnê³a Samea. Zrobi³a krok w stronê matki i nastolatka a potem szepnê³a im co¶, czego Hayler ju¿ nie dos³ysza³a. Po chwili wróci³a do kobiety. - Nie mogê patrzeæ na to! Chcia³aby¶ ¿eby taki los spotka³ twoje dzieci?! -Ale... -¯adnych ale! - po tych s³owach przybli¿y³a siê do Hayler i szepnê³a: -Je¶li mamy zgin±æ to zginiemy, ale bez udzia³u dzieci i starszych. Taka jest moja wola. - Samea odwróci³a siê i uda³a do zamku, aby przygotowaæ siê do bitwy, która mia³a siê obyæ ju¿ za dwie godziny, pozostawiaj±c ³kaj±c± Hayler z w³asnymi przemy¶leniami. *** -Czy wszystko gotowe? - pyta³a podirytowana kobieta. By³a ona dowódc± po³udniowego garnizonu. Poniewa¿ bitwa miêdzyplanetarna nakazujê zasady fair play, wszystkie oddzia³y, zarówno z Was'sdrah jaki i Je'ak, nie mog³y wykorzystywaæ ¿adnego typu bomb lub broñ typu strzelba do bitew naziemnych. Kobieta nosi³a wdziêczne imiê Ramua i pyta³a swojego zastêpcê.-Tak! Broñ zosta³a wrêczona ka¿demu wojownikowi. - odpowiedzia³ niezdarny zastêpca, na którego wszyscy mówili Ago. -Ago! A ³uki? -£uki? Jakie ³uki? ![]() -Nie masz naszej jedynej broni dalekiego zasiêgu? - Ramua wydar³a siê na ca³y g³os, a¿ techniczny wynalazek zwany komputerem prawie podskoczy³. Zaniepokojona krzykami Samea wesz³a do kamiennego bunkra. -Królowo! - wrzasn±³ Ago i pok³oni³ siê! - Chwa³a niech bêdzie Was'sdrah! -Chwa³a niech bêdzie Was'sdrah! - powtórzy³a reszta za nim. -O co tutaj chodzi? - zapyta³a Samea, nie wzruszona ho³dem. -Mój g³upi zastêpca, nie ma ³uków! - powiedzia³a zamroczona Ramua, która w³a¶nie zosta³a delikatnie kopniêta pr±dem przez komputer. -Cholera - zaklê³a Samea. Usiad³a na krze¶le i ukry³a d³onie w twarzy. Nagle drzwi otworzy³y siê z hukiem a w drzwiach stanê³y dziwne istoty. Zaskoczony lud stan±³ w pozycjach bojowych. Dziwne istoty pok³oni³y siê. ![]() -Witamy! Ostatnio edytowane przez Orzech : 28.11.2005 - 18:35 |
![]() |
![]() |
U¿ytkownicy aktualnie czytaj±cy ten temat: 1 (0 u¿ytkownik(ów) i 1 go¶ci) | |
|
|