Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz "Łowców Skór"?
Pięć Gwiazdek: Odlot! 11 47.83%
Cztery Gwiazdki: Niezłe. 8 34.78%
Trzy Gwiazdki: Przeciętne. 1 4.35%
Dwie Gwiazdki: Niezbyt... 2 8.70%
Jedna Gwiazdka: Tragedia! 1 4.35%
Głosujących: 23. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 12.12.2005, 18:45   #1
Moriquendë
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Łowcy Skór

***
***
***
***


Odcinek Pierwszy: Steward Bullet
-Część Pierwsza - poniżej
-Część Druga - tutaj
-Część Trzecia - tutaj
-Część Czwarta - tutaj

***
***
***

W centrum Valley Village, pośród wiekowego parku, znajduje się sławny Mikado Hotel, prowadzony przez równie sławnego Japończyka. Pokoje "na godzinkę" wynajmowane są przez gwiazdy wielkiego ekranu, znanych biznesmenów i skorumpowanych polityków. A wszystko to na północ od Hollywood.


"Czy obejrzeliście już poranne wiadomości? Nie wątpię. Na pewno wprowadziły Was one w stan szoku, tudzież odrętwienia. Czy tak wygląda życie przykładnego polityka, wspaniałego męża i świetnego ojca? Nikt nigdy tego nie podejrzewał. Ale każdy ma swoje tajemnice, każdy chce coś ukryć, każdy kiedyś trafi do Mikado Hotel. Ach, ta generalizacja! Ale taka jest, niestety, prawda."


"Jak w każdą sobotę wysiadłem z samolotu po kilkugodzinnym locie z Waszyngtonu. W limuzynie już czekały kwiaty zakupione dla mojej żony, flakonik perfum Chanel i kilka prezentów dla synów, niecierpliwie oczekujących powrotu ojca z pracy. Całe moje życie pozostawione w Pasadenie musiało jednak poczekać. Odstawiłem je na chwilę na bok, ponieważ z lotniska w Burbank jest przecież całkiem blisko do Valley Village, do Mikado Hotel. I do prywatnego apartamentu na ostatnim piętrze."


"Sypialnia była pusta. Zbiło mnie to nieco z tropu, ponieważ zwykle już na mnie czekała. Przykuta kajdankami do łóżka lub czająca się w kącie, gotowa w każdej chwili rzucić się na mnie. Tym razem jej nie było. Czekając na nią podszedłem do barku i wyciągnąłem z niego Cristala, mój ulubiony napój. Pociągnąłem kilka łyków i nieprzytomny upadłem na podłogę. Już nie wstałem."


***

Mia Vincent, dla znajomych Pepper, była bardzo zdenerwowana. W pośpiechu zmierzała do apartamentu prezydenckiego, ponieważ spotkanie z jej ostatnim klientem nieco się przedłużyło. Biedaczek cierpi na zaburzenia potencji. Spóźni się przez niego do następnego mężczyzny, który był zdecydowanie jej najlepszym "interesantem". I nie tylko dlatego, że płacił więcej niż inni. Chociaż był to najważniejszy powód jej pośpiechu, nie można nie wspomnieć, że facet ten nie miał grzybicy i miał mniej niż pięćdziesiąt lat. Mia nie dopatrzyła się również żadnej choroby wenerycznej.


W sypialni nie było nikogo. Pepper wiedziała jednak, że Steward Bullet na pewno nie opuścił apartamentu. Jak na prostytutkę była dosyć sprytna i dociekliwa, więc widząc stojące na toaletce perfumy Chanel, domyśliła się, że jest to prezent dla jego żony. Czy jakikolwiek w miarę mądry mężczyzna zostawiłby go w hotelu? Nie. Przed poszukiwaniami Stewarda, Mia dyskretnie popsikała się niezwykle drogim Numerem Piątym. Była już spokojna.


Nie było go w łazience, w salonie, ani na tarasie. W kuchni i gabinecie również nikogo i niczego nie znalazła. Tak więc musiał być w jadalni, przy barze.

"Pepper przestąpiła próg pokoju i ujrzała butelkę Cristala leżącą na podłodze. Schylając się aby ją podnieść, zobaczyła coś znacznie bardziej interesującego. Mnie. Moje ciało. Zaczęła krzyczeć. Przeraźliwie."


"Po kilku minutach, w jadalni znajdował się już cały personel hotelowy. Nie wyłączając pana Mikado, który wypluwał z siebie przekleństwa w swoim narodowym języku. Japończyk oczywiście nie przejmował się mną. A czego się spodziewaliście? Pan Mikado zamartwiał się swoim hotelem. Taki skandal na pewno wpłynie na ilość klientów. Kto w końcu będzie chciał się tutaj zatrzymać, jeżeli w apartamencie prezydenckim zabito człowieka?"


Gdy w hotelu zaczęli się już gromadzić dziennikarze, Mia otrząsnęła się z szoku. Jako, że nikt nie zwracał na nią większej uwagi, poszła do sypialni. Jej łakome spojrzenie padło na Numer Piąty. Podeszła do toaletki i wyciągnęła rękę ku flakonikowi perfum.
-To nie będzie Ci już potrzebne- powiedziała jakby do siebie, a potem wyszła.


***

Większość mieszkańców Los Angeles i okolic spędziła następny dzień na plotkowaniu o Stewardzie Bullet'cie. Trzy panie z Pasadeny nie były pod tym względem wyjątkiem. Wyjątkowo przejęte rozmawiały o wczorajszym zabójstwie w Valley Village.


Pierwsza z kobiet była bardzo zdenerwowana. Wręcz cała się trzęsła. Można powiedzieć, że każde nowe wydarzenie wywołuje w niej strach. Obojętnie, czy jest ono dobre czy złe. Teraz nerwowo rozglądała się na boki, jakby zaraz zza oranżerii miał wyskoczyć szaleniec z siekierą.


"Desiree Alvarez od niepamiętnych czasów uchodziła za wrażliwą i strachliwą kobietę. Nie bez powodu. Bała się swojego pierwszego psa, pierwszego pocałunku, pierwszego i drugiego ślubu... Rodzić też się bała, chociaż to akurat wydaje się być zrozumiałe. Największy lęk wzbudza w niej jednak praca męża. Otóż jest on współwłaścicielem zakładu pogrzebowego. Gdy pewnego słonecznego dnia zaczął mówić o swoim nowym zleceniu, postawiła mu ultimatum. Nie do odrzucenia. Musiał wybrać między rodziną a pracą. Gdy poprosił o czas do namysłu, dała mu spokój. Cóż może poradzić? Pracoholik zawsze będzie pracoholikiem."


Kobieta siedząca pośrodku również była niespokojna. Jednak nie aż tak jak Desiree. Po prostu interesował ją domniemany romans polityka z jakąś hotelową *****ą.


"Cynthia Falcon jest typową snobką. Najlepsze ubrania, najlepsze samochody, najdroższa biżuteria. Wszystko to jest w posiadaniu tejże właśnie kobiety. Ona i Henry tworzą w mniemaniu sąsiadów idealne, wręcz przesłodzone małżeństwo. On jest jednym z właścicieli znanego wszędzie zakładu pogrzebowego, ona robi mu za reklamę. Od czasu do czasu po prostu zaszczyca swoją obecnością przyjęcia biznesowe. I to wystarcza."


***

Przy stole siedziała jeszcze jedna kobieta. Poważna i opanowana, niczym nie zdradzała objawów zdenerwowania. No tak, ale czego spodziewać się można po twardej bizneswoman?


"Rachel Black ma bardzo mocne nerwy. No i oczywiście, co w obecnych czasach jest rzadkością, ma zdolność racjonalnego myślenia. Wczorajsze wydarzenie uważa za towarzyski smaczek i świetny powód do plotek. Zupełnie się tym nie przejmowała. A powinna! Jej mąż, jako znany polityk, był bliskim znajomym Stewarda Bulleta. W takiej sytuacji za kilka godzin powinno pojawić się przy niej stado dziennikarzy. Ich jednak bała się najmniej. A po pewnym incydencie mającym miejsce kilka lat temu, ta "banda niewyżytych krwiopijców", jak nazywała ich Rachel, przestała się do niej zbliżać. O tym jednak opowiem później. W każdym razie kobieta słynęła z niebywale silnego charakteru i serca z kamienia. Dzięki temu jest teraz współwłaścicielką zakładu pogrzebowego, organizującego pogrzeby gwiazd i polityków."


"Droga do bogactwa i sławy nie była oczywiscie łatwa! Zaczęła się w biurze Falixa Blacka w Waszyngtonie. Wtedy, jako nieznana jeszcze nikomu sekretarka z niebywałymi kwalifikacjami i sprytem, zaczęła realizować swój chytry plan. Po miesiącu spędzonym nad urabianiem przyszłego męża, została jego kochanką. Wiadomo jednak, że skoro jest kochanka, to musi być też żona. Lub przynajmniej narzeczona. Na całe szczęście Rachel trafiła się ta druga. Zlikwidowała ją w bardzo prosty sposób. Dosypała proszku z guana do kawy konkurentki. Niedoszłej pani Black wyskoczyły piękne pryszcze i piegi, a jej szansa na stanie się żoną wielkiego polityka zmarnowała się. Rachel i Felixowi nic już nie stało na drodze do wiecznego szczęścia. Potem, dzięki pieniądzom męża, założyła spółkę z dwoma facetami i jest już bizneswoman. Proste, prawda?


***

Chociaż każda z kobiet traktowała wczorajsze zabójstwo inaczej, to wszystkie trzy tak samo się nim interesowały. Mniej lub bardziej przejęte swoją rozmowę skierowały na prostytutkę, która znalazła ciało pechowego polityka.

"Żadna z nich nie wiedziała praktycznie nic o okolicznościach mojej śmierci. Mimo to spędziły kilka dłuższych chwil na plotkach. Gadały o mnie, o Pepper, o Mikado Hotel, o Pepper... Temat wyczerpał się jednak zaskakująco szybko, więc przyjaciółki zeszły na tematy nieco im bliższe."


-Och Cynthio, nawet nie wiesz jak ja ci zazdroszczę!- westchnęła Desiree głosem przepełnionym żalem- Twój mąż jest naprawdę idealny, wiesz?
-Żebyś mi go nie podkradła!- odpowiedziała rozpromieniona kobieta
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. Po prostu nie musisz w każde popołudnie zamartwiać się o niego. Czy nie poczujesz na jego koszuli zapachu damskich perfum, czy nie spostrzeżesz śladów szminki na policzku...
-W jaki to sposób na to wpadłaś?- Cynthia wciąż się uśmiechała
-No... och! No po prostu jesteście idealni! Kochacie się, a poza tym jesteś naprawdę piękna. Nie musisz bać się, że nagle przestaniesz mu się podobać.
-No wiesz? Nie zdziwiłabym się, gdyby Graham zrobił mały skok w bok...
-A ja tak. I to bardzo.- do rozmowy włączyła się Rachel, od kilku minut z ciekawością przysłuchująca się obu kobietom- Twój facet jest wyjątkowy. Nigdy by Cię nie zdradził. Ciekawi mnie jednak, czy takie życie Cię nie nudzi...
-No wiesz? Moje małżeństwo mi odpowiada, jest takie...
-Przesłodzone.- wtrąciła się pani Black- Tak, wiemy o tym wszyscy. Ja jednak nie potrafiłabym żyć bez zazdrości, bez tego dreszczyku emocji. Bez...- gdy oczy Rachel zaczęły płonąć szaleńczym blaskiem, przestraszona Desiree powiedziała:
-W każdym razie to na pewno nie jest temat do kłótni. Z tego co wiem, przyjaźnimy się, prawda? Nie będziemy denerwować się o byle gówno!

"Tym oto pojednawczym akcentem konflikt został zażegnany, a kobiety znowu zajęły się mną. Kto by pomyślał, że życie zwykłego polityka może kogokolwiek aż tak interesować?"


-Bullet miał kochankę, tak?- wypaliła Cynthia
-Ehe. Dopiero teraz to zauważyłaś? Rozmawiamy o tym od ponad godziny!- odpowiedziała Rachel. Śmiała się.
-Och, to było pytanie retoryczne. Chodzi o to, hmm... No przecież znamy Laurę Bullet!
-Hmm, już chyba wiem o co ci chodzi... Rzeczywiście, dziewczyna ma mocne nerwy! Charakter też... Ale sądzicie, że ona mogła? Czy mogła zabić męża?- zapytała Cynthia
-Znam bardzo prosty sposób, żeby się tego dowiedzieć. Rachel ma identyczny charakter jak Laura. No więc? Co byś zrobiła?- Desiree zapytała swoją rudą przyjaciółkę

Pani Black nie odpowiedziała


"Rachel dobrze wiedziała, co zrobiłaby mężowi, jeśli ten by ją zdradzał. Zabiłaby go. Felix ma alergię na pszczoły, więc zabójstwo nie należałoby do zbytnio skomplikowanych. Kobieta jednak szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Nie, nie zrobiłaby krzywdy mężczyźnie, którego kocha. Nigdy. Otrząsnęła się i przywołała swój piękny, sztuczny uśmiech na usta."

-Na pewno bym go nie zabiła.- odpowiedziała Rachel i wyciągnęła twarz w stronę słońca.


***
***


***
***



***
***

Ostatnio edytowane przez Moriquendë : 09.01.2006 - 21:14
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 27.12.2005, 19:42   #2
Moriquendë
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Dzisiaj kolejna czesc fs To jest nadal pierwszy odcinek! Nastepne czesci beda krotsze, ale za to ukazywaly sie beda co trzy, dwa dni, a nawet codziennie. milej lektury

***
***


***
***


***
***

W Pasadenie od wielu lat stał piękny, opuszczony dom. Z niewiadomych przyczyn nikt jakoś nie chciał go kupić, ale jego złe dni najwyraźniej już się skończyły. Późnym popołudniem podjechała pod niego czarna limuzyna konwojowana przez kilka policyjnych radiowozów. Najwyraźniej wprowadziła się tutaj kolejna ważna persona!


"Xavier Meadow dysponował olbrzymim majątkiem. Oficjalnie nie pracował, więc pozostaje nam się tylko domyślać jak go zdobył. W każdym razie czuł się bezpiecznie, bo jako bliski przyjaciel wielu znanych kongresmenów i samego prezydenta Clintona, był praktycznie nietykalny. Nic mu nie groziło. Ani ze strony organów sprawiedliwości, ani ze strony mafii. W końcu polityka ma wpływ na wszystko, prawda?"


"Nowy właściciel rezydencji White Rose od razu wzbudził zainteresowanie wśród wszystkich mieszkańców Pasadeny. I u wszystkich wywołał pozytywne odczucia. Kobiety podziwiały jego świetny gust i niezwykłe maniery. Mężczyźni traktowali go z szacunkiem, chcąc uzyskać wpływy wśród najważniejszych osób w państwie. Nawet nastolatki miały o nim swoje zdanie. Skrycie się w nim podkochiwały i z wypiekami na twarzach podglądały jego wspaniałą muskulaturę. Ideał?"


"Pani Black miała o nim podobne zdanie. Do czasu... Gdy Xavier przybył do swojego nowego domu, Rachel właśnie spacerowała ze swym pudlem. Swoją drogą niesamowicie wręcz drogim. Tak więc widząc nowego, jakże przystojnego sąsiada, przystąpiła do ataku. Z płonącymi żądzą prokreacji oczami, szła w stronę nowego łupu. Była blisko, coraz bliżej. Bardzo blisko."
-Witaj Rachel - mężczyna przywitał się pierwszy. Pięknie się uśmiechał.
-Dzień dobry - odpowiedziała zaciekawiona. - Czy my się znamy?
-Oczywiście, że tak. Nie pamiętasz?
Rachel gwałtownie się cofnęła. Pamiętała. Pamiętała ten uśmiech. Ten cholerny, piękny uśmiech.
-To... to ty! - krzyknęła przerażona. Nikt nigdy jej takiej nie widział. W końcu Rachel niczego się nie boi, prawda?
-Tak, to ja. Cóż za niespodzianka, kto by się mnie tu spodziewał?
-Bardzo zabawne - Rachel zapanowała nad strachem i przywdziała swój zwykły, nieco arogancki styl bycia. - Naprawdę bardzo zabawne. Zapewne to zwykły przypadek, że mieszkam pięć domów dalej. Jakiż ten świat mały!
-Prawda? Niesamowite. Miałem szczęście trafiając na ten dom!
-No popatrz! - Rachel zaśmiała się sztucznie. - Wybacz, ale muszę wracać do domu. Muszę zrobić obiad...
-To u ciebie aż tak źle z forsą? Nie masz nawet kucharki?
-Oczywiście, że mam! - odpowiedziała zdenerwowana. - Po prostu potrzebny był mi powód, żeby móc stąd odejść!
-To po co przychodziłaś?
Pani Black nie odpowiedziała. Odeszła zadzierając nosa.


***

Następnego dnia do zakładu pogrzebowego leżącego przy South Colorado Avenue, przywieziono ciało Stewarda Bulleta. Jego rodzina od wiek wieków jest katolicka, tak więc pogrzeb musiał być zorganizowany z rozmachem i przepychem. Tak zarządziła pani Laura, żona nieboszczyka. Henry Falcon i Graham Alvarez właśnie wybierali z katologu jedną z sekwojowych trumien, kiedy do gabinetu weszła sekretarka, Valerie Hump. Seksowna, namiętna blondynka. Rachel od dawna upierała się, żeby ją zwolnić.
-Przepraszam, ale muszę panom przerwać - wtrąciła swoim pięknym, nieco ochrypłym od papierosów głosem. - Wiem, że miałam nie przeszkadzać, ale... - kobieta nie dokończyła, ponieważ do gabinetu wszedł mężczyzna. A raczej wtargnął do środka.
-Proszę wyjść bo wezwę och... - zaczął zdenerwowany Henry, ale prawie od razu przerwał. - Och! To pan! Jakże miło nam pana gościć, prawda Graham?
-Co? - pan Alvarez zachowywał się nieco nieprzytomnie. - Ależ tak, bardzo nam miło. A pan nazywa się...
-Xavier Meadow. Cieszę się, że mogę pana poznać - facet podszedł to Grahama z wyciągniętą ręką.
-Nawzajem. O co panu chodzi?
-Hmm... a może napijemy się kawy? - zaproponował niespodziewany gość
-Przykro mi, ale nie. Niestety mamy mnóstwo pracy. No więc dowiemy się czemu zawdzięczamy tę wizytę? - pan Alvarez wciąż był niemiły, co nie uszło uwadze Henry'ego.
-No tak, naprawdę nam przykro. Planujemy pogrzeb, a czas nagli. Sam pan rozumie - wtrącił aby nieco załagodzić powstający właśnie spór.
-Oczywiście. Szukam Rachel Black, podobno jest właścicielką tej firmy...
-Jest współwłaścicielką. Nie ma jej, nie wiemy kiedy będzie. Przekazać coś? - zapytał Graham, a na jego twarzy pojawił się rozbrajający uśmiech.
-Proszę powiedzieć jej, że tutaj byłem. Do widzenia - Xavier zakończył tę niezbyt miłą rozmowę i wyszedł.


"Gdy drzwi do gabinetu się zamknęły, Henry odwrócił się w stronę Grahama. Jego oczy płonęły, a usta wykrzywiły się w grymasie wściekłości. Nie mógł zrozumieć, jak jego wspólnik mógł potraktować pana Meadow w taki sposób. Po prostu nie mieściło mu się to w głowie."
-O co ci chodzi? Dlaczego byłeś taki niemiły?!
-Ja? No co ty...
-Przecież nie ja! Czemu go tak potraktowałeś?! Przecież to był Xa...
-Mam w dupie kto to był! - Graham przerwał koledze. - Słyszysz?! W dupie! Po prostu nie spodobała mi się jego krzywa facjata!
-Ale ty jesteś beznadziejny! - wydarł się Henry. - I wiesz co ci powiem?!
-Co?! No co?!


Valerie stała przy swoim biurku, tuż obok Xaviera. Nie mogła mu się oprzeć. On, jakby wyczuwając sytuację, przybliżył się. Jego usta były coraz bliżej...
-Gówno! - zza drewnianych drzwi dobiegł ich głos pana Falcona.
-Ech... to może wyjdziemy gdzieś jutro wieczorem? Znam fajną knajpkę w centrum... - zaproponował pan Meadow
-Oczywiście. Coś jeszcze?- zapytała sekretarka. Chwiała się na nogach, oczy miała zamglone.
-Jeśli do biura przyjdzie Rachel, powiadom mnie o tym, dobrze?
-Jasne - wyszeptała i padła na krzesło.


"Xavierowi nie zależało na Valerie. Zależało mu na Rachel. I nie chodziło tu o seks, miłość czy zauroczenie. Pani Black była mu po prostu niezbędna. Interesy bez niej nie szły już tak dobrze jak kiedyś..."

"Po kilku minutach do biura weszła Rachel. Widząc nieprzytomną sekretarkę leżącą na biurku spodziewała się najgorszego. Na szczęście się myliła."
-Valerie? Valerie obudź się! - pani Black, nie widząc efektów swojego krzyku, zaczęła potrząsać pracownicą. Poskutkowało.
-Tak? - wyszeptała sekretarka.
-Valerie nic ci nie jest?
-Och... och nie! Bardzo dobrze się czuję, naprawdę! - odpowiedziała zdenerwowana.
-Spokojnie, dziewczyno. Może chcesz pójść do... co to było? - zapytała Rachel słysząc łomot zza drzwi- Co oni tam wyprawiają?


"Pani Black była bardzo zaciekawiona. I zdenerwowana jednocześnie. Spodziewała się gigantycznej bijatyki z udziałem jej dwóch wspólników. Dźwięki zza drzwi utwierdzały ją w tym przekonaniu. No i tym razem przypuszczenia jej nie zawiodły..."
-Co tu się dzieje?! - krzyknęła, jednak Graham i Henry jej nie usłyszeli. Byli zbyt zajęci walką. Rachel spróbowała jeszcze raz. - Co wy tutaj wyprawiacie?!


"Znowu nic. Widząc, że krzyk w niczym nie pomoże, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie. Rzuciła się między walczących i ich rozdzieliła. Skąd w takiej, wydawałoby się słabej kobiecie, tyle siły? Cóż, tajemnica tkwi w jej przeszłości, co zapewne jest zrozumiałe. Więcej nie powiem, czekam na odpowiedni moment. W każdym razie bijatyka już się skończyła, a Henry i Graham byli wymęczeni, spoceni i obolali. Nie mieli już na nic siły. A na rozmowę o tym na pewno już nie. Ona nie nalegała, jako mądra kobieta wiedziała, że w końcu jej powiedzą. Miała na nich swoje sposoby..."
-To jak, którą trumnę wybraliście? - zapytała jakby nigdy nic.


***
***



***
***



***
***

Ostatnio edytowane przez Moriquendë : 01.01.2006 - 15:22
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.01.2006, 15:13   #3
Moriquendë
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

No wiec dzisiaj trzecia czesc pierwszego odcinka. Mam kilka uwag:
-styl fs troche sie zmienil. Bedzie to raczej kryminal z lekka dawka horroru Odstapilem od watkow obyczajowych, beda pojawialy sie bardzo rzadko. Za to w kazdej czesci bedzie mnostwo akcji, wierzcie mi.
-Styl pisania rowniez nieco ulegl zmianie. Jest bardziej tajemniczo i nastrojowo. Przynajmniej taka mam nadzieje Okazje do smiania rowniez beda, ale dosyc rzadko.
-Kwestie mowione przez trupy nie beda juz pisane kursywa. Podobno wtedy sa nieczytelne.
-Zdjecia maja teraz cos w rodzaju ramek. Sadze, ze nie najgorzej to wyglada
-Na wszystkie pytania odpowiadal bede pod kazdym odcinkiem, zeby sobie tematu nie zasmiecac.

***
***


***
***



***
***

Rachel Black siedziała skulona w fotelu, otaczało ją wnętrze wielkiej, domowej biblioteki. Półki na książki pięły się do samego sufitu, ozdobionego niezwykłymi freskami a świetlik w dachu wpuszczał do pomieszczenia chłód nocnego powietrza. We wspaniałym kominku lekko tliły się drwa, powoli dogasając. Światło księżyca przeświecało spomiędzy drzew, padając wprost na drewnianą, misterną etażerkę. Stał na niej staroświecki, szczerozłoty telefon. Panowała absolutna cisza, jedynie liście drzew szeleściły lekko, poruszane przez delikatne podmuchy wiatru.


"Rachel po raz pierwszy od wielu miesięcy nie wiedziała jak postąpić. Jej zaciśnięte pięści i poobgryzane paznokcie zdradzały niezwykłe jak dla tej kobiety zdenerwowanie. Istotnie, miała się czym martwić. Xavier wciąż ją nachodził. Na jawie, w snach... Rachel wciąż spoglądała na bezcenny, zabytkowy telefon. Czy zadzwoni?
Kobieta przesiedziała tak godzinę, może dwie lub trzy. Sama nie wiedziała. Szczęśliwi czasu nie liczą. No tak, czy Rachel jest szczęśliwa? Tego również nie była pewna. Nagle zrozumiała, że pieniądze to nie wszystko. Odkrywcze, prawda? Nawet na swojego ukochanego pudla patrzyła jakoś inaczej. Cóż to takiego? Czy to wciąż przyjaciel, który rozumie wszystko bez słów? A może jest to już tylko droga zabawka, nikomu niepotrzebna?"


Tak rozmyślając, przysnęła. Pies wskoczył jej na kolana. Przyjemnie wypełniał ciepłem. Blask bijący od kominka uspokajał. Szelest liści usypiał. Nagle płomienie przygasły. Pogrążona w ciemności Rachel otworzyła oczy. Wstała. Drzwi prowadzące do gabinetu były uchylone. Zauważyła małą chybotliwą linię światła wydobywającą się zza nich. Wyciągnęła rękę ku mosiężnej, ciężkiej klamce, zafascynowana. Blask świecy odbił się w jej okularach. Położyła rękę na klamce...
Blask księżyca wypełniał ogród srebrną, lekką poświatą. Zza wysokiego ceglanego muru dobiegał szum wielkiego miasta, setek tysięcy samochodów, milionów ludzi. Bardzo nikły szum. Jakiś nocny ptak wydał z siebie groźny dźwięk. Zdawałoby się, że wyczekuje on jakiegoś niezwykłego wydarzenia, ale dlaczego akurat tutaj? Co mogłoby się zdarzyć w tym zwykłym, podmiejskim ogrodzie?


Gdzieś w głębi posiadłości rozległ się wrzask. Rachel odstąpiła od drzwi. Jej brązowe oczy powiększyły się nagle do niezwykłych rozmiarów a cień strachu przemknął jej przez twarz. Kropla potu spadła na wspaniały, perski dywan. Świeca w gabinecie zgasła. Kobieta jednak tego nie zauważyła. Podeszła do wielkich drzwi tarasowych. W świetle księżyca jej twarz wydała się niezwykle blada. Od zaciskania pięści aż zbielały jej knykcie. Przygryzła dolną wargę. Delikatnie pchnęła przeszklone, poprzecinane szprosami drzwi. Cichym, ostrożnym krokiem szła po kamiennych płytach prowadzących do oranżerii. Pergola obsypana różnorodnym kwieciem dawała schronienie nieprzeniknionej ciemności...


"Rachel serce cisnęło się do gardła. Słyszała jego bicie, zdenerwowanie powoli pozbawiało ją oddechu. Zdobyła się na odwagę i wkroczyła w ciemność. Szła dłuższą chwilę, stawiając ostrożnie kroki. Nagle natknęła się na coś miękkiego. Nie miała pojęcia na co. Schyliła się, przykucnęła. Wolno i delikatnie wybadała dotykiem ową miekką rzecz. Wyczuła dżinsowe spodnie ubrudzone zeschniętym błotem, długie włosy, zimną skórę. I sekator w dłoni. Nie wyczuła pulsu.
Szybkim krokiem zmierzała do biblioteki. Łzy cisnęły jej się do oczu. Wiedziała, kto leżał tam, na ziemi. Helen, nowa ogrodniczka. Wolała ona określenie "architekt krajobrazu", ale to nie zmienia stanu rzeczy. W ogrodzie leżał trup."


Rachel podbiegła do telefonu. Wyciągnęła ku niemu rękę. Nie zdążyła podnieść słuchawki. Telefon zadzwonił.

"Kobieta prawie zemdlała. W porę się jednak opanowała. Bolała ją głowa, krew puściła się z nosa. Mimo to, przepełniona strachem, Rachel odebrała:"
-Słucham? - odezwała się po chwili. Chyba nigdy w życiu się tak nie bała... - Rachel Black przy telefonie.
-Dzień dobry Rachel - kobieta znała ten głos, powoli powracały jej siły.
-Graham?! - wydarła się na cały głos, szybko jednak się uspokoiła i przemówiła spokojnym głosem pełnym ulgi. - Jak się cieszę, że dzwonisz!
-Tak, zauważyłem... - odpowiedział mężczyzna tonem pełnym zwątpienia - Czemu nie byłaś na pogrzebie? Czekaliśmy na ciebie.
-Nie miałam ochoty.
-Aha - powiedział Graham dziwnym, niejednoznacznym głosem.
-Co "aha"?- zapytała lekko zdenerwowana Rachel. - To przez was mnie nie było! Nie powiedzieliście, że Xavier był u nas w firmie!
-I co w związku?
-To w związku, że mnie teraz dręczy! - odpowiedziała rozgoryczona.
-Wyobraź sobie, że mnie też dręczy! - wykrzyknął mężczyzna. - Do tego obściskuje moją żonę! I kto tu ma większy problem?!
-A ja mam trupa w ogrodzie! - wydarła się Rachel. - Cienias jesteś! - powiedziała na pożegnanie i odłożyła słuchawkę. Rozpłakała się. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat...



***
***



***
***



***
***

Odpowiedzi na pytania:

Haha Prawie trafilas girl nr 6 z ta toaleta Akurat chcialo jej sie siku. Poczatkowo Rachel miala przechodzic przez drzwi, ale byla w potrzebie i sie wypiela

E tam Issa Jak na razie sie podoba... Zobaczymy co inni jeszcze powiedza Nie wiem, po prostu mialem ochote zmienic styl, bo tamten mnie juz znudzil... Chociaz w sumie masz troche racji! To "cienias jestes" faktycznie niezbyt pasuje. Nie zmienie za bardzo stylu na poprzedni, ale nie bedzie juz wiecej takich "zenujacych przesad". Na pewno bedzie mniej opisow a wiecej akcji w odcinku. A w tym, ze wyciagnela reke do telefonu nie widze niczego zlego Ale jak wiadomo, krytyka czyni mistrza Na pewno wezme twoj komentarz pod uwage

A co do tego, ze podobne do FS falcona. No coz, ArtWeroo. Nigdy go nie czytalem, wiec nie wiem

Haha Pewnie, ze godnie przyjalem krytyke gdybym cos powiedzial na swoja obrone wszyscy od razu by gadali ze jestem zarozumialy, jak to maja w zwyczaju Szczerze Issa, to faktycznie sie twoim postem za bardzo nie przejalem Ale faktycznie masz sporo racji.

Jesli jest chociaz jedna osoba, ktora niecierpliwie wypatruje nastepnego odcinka, to dlugo nie poczeka. Ukaze sie jutro, a moze nawet dzisiaj W najgorszym przypadku we wtorek. Byl dlugi przestoj, to fakt, ale nie mialem weny :/

Ostatnio edytowane przez Moriquendë : 09.01.2006 - 21:17
  Odpowiedź z Cytatem
stare 09.01.2006, 20:50   #4
Moriquendë
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Tak wiec dzisiaj kolejny odcinek mojego fotostory Oto lista zmian, które wprowadzilem:
-po pierwsze: zdjecia. Sa czarno-biale, a do tego lekko ziarniste. To specjalnie jakby co Powiedzcie co o nich sadzicie!
-wrocilem do swojego dawnego stylu pisania. Nie calkiem, ale mniej wiecej. Dzieki Issa
-kwestie trupow znow sa pisane kursywa. lol

***
***



***
***



***
***

"Ostatnia noc nie była zbyt udana. Nie tylko dla świętej pamięci Helen, ale również dla Rachel Black. Kilka godzin leżała w wielkim łożu, nie było przy niej męża. Nawet w tak trudnej chwili! Z każdym przymknięciem powiek stawała jej przed oczami martwa ogrodniczka, każdy oddech przypominał zapach mieszaniny błota i krwi. Przez długie lata zdążyła odzwyczaić się od tego typu odczuć. Teraz wracały... W niezwykłej, a jednak tak bardzo znajomej atmosferze niepokoju, pogrążyła się w niespokojnym śnie. Po to tylko, aby następnego ranka wszystko zaczęło się od nowa."

"Rachel siedziała w pięknym, rzeźbionym fotelu. Jej wzrok wędrował po naściennych stiukach, kamiennej podłodze, kryształowych lampach. W końcu dotarł do mosiężnej tabliczki z napisem "Komisariat Policji w Pasadenie". Nigdy wcześniej tutaj nie była. I zawsze miała szczerą nadzieję, że nigdy tutaj nie trafi. Ale cóż, stało się! Powoli wzmagało się w niej zdenerwowanie, na jej czole pojawiły się maleńkie kropelki potu. Siedziała tak dłuższą chwilę, Bóg wie na co czekając. Nagle poczuła dziwny zapach, coś jak mieszanka woni dobrych perfum, malinowej gumy do żucia i smrodu moczu..."


Rachel odwróciła głowę w lewo i ujrzała chudą, brudną nastolatkę. Tłuste, czarne włosy opadały jej na twarz, a połamane paznokcie nosiły ślady czerwonego lakieru...
-I co się gapisz? - dziewczyna zapytała bezczelnie, namiętnie kręcąc żuchwą. - Chcesz fajkę?
-Słucham? - Rachel nie wiedziała co powiedzieć. Pierwszy raz od wielu lat spotkała się z tak jawnym brakiem szacunku. - Nie palę. Ty również nie powinnaś. Jesteś za młoda.
-Już ja, kurde, wiem co powinnam a czego nie powinnam, jasne? - odpowiedziała nastolatka i szeroko otworzyła usta. - A tak w ogóle to za co cię zamknęli?
-Nie życzę sobie, żebyś mówiła... - zaczęła pani Black, ale dziewczyna jej przerwała.
-Też sobie nie życzyłam! - krzyknęła jakimś innym niż wcześniej, ochrypłym głosem. W kącikach jej oczu zalśniły łzy. - Też sobie nie życzyłam, a on co?! Rzucił się na mnie i zgwałcił! Nawet nie użył kond... kond... - nastolatce głos się załamał i gwałtownie się rozpłakała. - Nawet się, kurde, nie zabezpieczył!
Rachel nie odpowiedziała. Przed oczami stanął jej mętny obraz z przeszłości, jakby zimny i mokry... Po chwili jednak się ocknęła i zdumiona popatrzyła na dziewczynę. Miała ona teraz całkiem inny, rozmarzony wyraz twarzy. Uśmiechnięta zagadała:
-Ale wiesz co? - zapytała trącając panią Black łokciem. - Wiesz co? Fajnie było! Fajnie jak... jak... - nastolatka zachichotała - A mówię ci, jak mnie wziął, to ja od razu... - tym razem, ku zadowoleniu Rachel, dziewczynie przerwano. W sam raz przed ujawnieniem szczegółów z życia intymnego.
-Pani Rachel Black proszona do środka - głębokim basem zadudnił policjant stojący w otwartych drzwiach.



***

Kobieta siedziała naprzeciw rosłego, czarnoskórego policjanta. Obszerny gabinet wypełniało światło, jedynie w kątach pomieszczenia panował półmrok. Na ścianach wisiało wiele portretów, najwspanialszą ozdobą był jednak pejzaż za oknem. Przedstawiał on błękitne, bezchmurne niebo, w połowie zasłoniete przez wysoki masyw górski. Luksus i przepych dziwnie kontrastowały z brzydką, niesympatyczną twarzą funkcjonariusza...

"Rachel była niezmiernie zdziwiona i zaintrygowana. Po pierwsze, poczęstowano ją kawą i ciasteczkami. Kawa i ciasteczka na policji? Do tego wszystkiego nikt nie chciał słuchać jej zeznań. Kobieta wręcz zastanawiała się, czy nikt przypadkiem nie chce uśpić jej czujności, ba! Czy aby nikt nie chce jej przekupić! W każdym razie kawa i ciasteczka by nie wystarczyły. Po kilkunastu minutach "pogawędki", Rachel była już pewna, że coś jest nie tak. Tylko co?"

-Zawał? - zapytała zdziwiona. Jej otwarte usta i uniesione brwi wyrażały niedowierzanie, wręcz politowanie. - Zawał? Nie chcę nic mówić, ale Helen miała nie więcej niż trzydzieści lat!
-Doskonale rozumiem pani zdziwienie! No ale niestety to się zdarza w każdym wieku.
-Jasne - Rachel uśmiechnęła się. No tak, tylko policjanci mogli wymyśleć podobne głupstwo... - A nie wie pan, czy moja pracownica nie miała przypadkiem raka prostaty?
-Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiedział gliniarz, całkowicie poważny. - Ale mogę zadzwonić do jej lekarza, jeśli pani sobie życzy.
-Boże! - krzyknęła kobieta, całkowicie już wyprowadzona z równowagi. - I dziwić się, że nasz kraj schodzi na psy! A ja myślałam, że tylko Bush jest debilem!
-Nie rozumiem o co pani chodzi. - policjant wstał i z góry popatrzył na Rachel. Dopiero teraz dostrzegła, jaki jest wysoki. - Proszę się uspokoić.
-Dobrze - odparła nieco wystraszona pani Black. Potem, z chytrym uśmieszkiem na ustach, zadała niewinne z pozoru pytanie: - Czy podczas zawału człowiek krwawi?
-Proszę?
-Ekhm...- Rachel odkaszlnęła i ciagnęła dalej: - No bo zastanawiałam się, skąd wzięła się ta mokra, ciemnoczerwona plama o zapachu krwi...
-Jaka plama?- zapytał gliniarz. Wydawał się zaniepokojony.
-Ta na moim dywanie... - kobieta nie miała pojęcia, skąd na świecie wzięli się tacy idioci... - Jak to jaka plama? Pan naprawdę jest taki głupi? Mówię o krwi, której ślad pozostał na moim chodniku!
-Proszę nie obrażać organów!
-Słucham? - zapytała Rachel, całkowicie zbita z tropu.
-To znaczy... ee... proszę nie obrażać organów władzy!
-Organ władzy, a to dobre! - kobieta nie wytrzymała i zaśmiała się. Głośno, szyderczo, strasznie.
-Przepraszam, muszę na chwilę wyjść - wykrztusił zawstydzony policjant, a potem zniknął w bocznych drzwiach. Wrócił po kilku minutach: - Krew, oczywiście! Przed śmiercią nastąpił również krwotok wewnętrzny.
-Ha! - Rachel odpowiedziała lekceważącym tonem i wyszła.



***

"Pani Black siedziała w śnieżnobiałym fotelu. W bibliotece. Nie była wystraszona, nie była zdenerwowana. Raczej podniecona; adrenalina aż pulsowała jej w uszach. Jak jej tego brakowało! Nawet sama o tym nie wiedziała... W każdym razie czuła, że trzeba działać, ponieważ ktoś wyraźnie coś ukrywał. Ale od czego zacząć? Na miejscu zgonu został tylko nikły ślad krwi, na pewno nie było żadnych innych tropów. Co robić?"

-Domek Helen! - krzyknęła Rachel i wybiegła do ogrodu.

W rogu posesji, pod samym murem, stał malutki, śliczny domek. Nad czerwonym dachem swoje gałęzie zwieszało jakieś wielkie drzewo, a księżyc odbijał się w ciemnych, małych oknach. Wewnątrz strome schody prowadziły na piętro, a malutki salonik zajmowała olbrzymia, puchata sofa. Było tutaj idealnie czysto, jedynie w kuchni na blacie stała butelka, a na podłodze leżał...

-Rozbity kieliszek? - Rachel spytała się samej siebie. - Hmm... I Cristal na blacie?! Skąd ona miała na to pieniądze?! Jak dorabiała gdzieś na boku, to ją po prostu...

"Nagle pani Black sobie coś przypomniała... I to nie tylko to, że Helen nie żyje, bo chyba zapomniała, ale również coś z pozoru nieważnego, coś co jej umknęło."

-Bullet otruł się Cristalem... - powiedziała zaintrygowana - Boże... nie wierzę! Zbieg okoliczności? - nieoczekiwanie Rachel poderwała głowę, jakby budząc się z głębokiego snu. - Ech... Zaczęłam gadać do siebie, niedobrze!



***

"Było zimno. Bardzo zimno. Białe ściany, białe podłogi. Białe światło z halogenówki. Biały stół... Wszystko było białe. Rachel kochała ten kolor, ale w przyzwoitych ilościach. Tak więc pośród tej jakże dziewiczej bieli stała pani Black w swojej nieśmiertelnej koszulinie. Białej, a jakże. Schylała się nad trupem Helen. Znajdowała się w policyjnej kostnicy."

Rachel dokładnie wybadała ciało swojej dawnej pracownicy. Nie dopatrzyła się niczego niezwykłego. Ogrodniczka nie miała żadnych świeżych ran, tak więc rzeczywiście musiał nastąpić krwotok wewnętrzny. Dokładnie tak, jak mówił policjant. "Ciekawa jestem, czy ten idiota wie chociaż co to znaczy" - pomyślała kobieta i podeszła do białego(!) biurka zawalonego mnóstwem papierów.

"Pani Black sama nie wiedziała czego szuka. Może jakiejś karty zgonu lub czegoś w tym stylu? Coś jednak w końcu znalazła. Nie był to moze jakiś oficjalny dokument, ale wyraźnie mówił, że kobieta zmarła w skutek zatrucia. A to niespodzianka, prawda? Ale teraz Rachel miała w ręku dowód zbrodni. Była już pewna, że dwa zabójstwa, moje i Helen, są ze sobą powiązane. Nie miała jednak pojęcia, co jej przyjdzie z tej wiedzy. Nie wiedziała również, że jest obserwowana."



***

"Kobieta stała przy biurku, w skupieniu i podnieceniu czytając ową niezwykle ważną notatkę. Gdy wreszcie zbierała się do wyjścia, usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Odgłos przekręcania klucza. Była w pułapce."

"Znalazła się w rozpaczliwej sytuacji. Próbowała wszystkiego. Kopała, pchała, podważała. Mimo to drzwi się nie otworzyły, nie wiedziała co robić. Nie było okna, przez które zawsze przecież można wyskoczyć, nie było szybu wentylacyjnego... Do tego wszystkiego było jej coraz zimniej, tak więc, ryzykując kilkuletnią odsiadką, zaczęła krzyczeć, wołać o pomoc."

"Nikt nie odpowiadał. Gdy już zaczęła tracić nadzieję na ratunek, nadzieję na przeżycie w tym mrozie, nadeszła pomoc. Od całkowicie nieoczekiwanej strony. Od całkowicie nieoczekiwanej osoby."


Zza uchylonych drzwi błysnęło światło odbite w przyciemnianych okularach, pojawiła się brązowa czupryna. Do kostnicy wszedł mężczyzna w nienagannie dobranych ubraniach, w niezwykłych, pięknych butach. Rachel ujrzała Xaviera Meadow.



***
***



***
***


Odpowiedzi na pytania:

Haha dzieki za komenty Chociaz cos ich malo! Wezcie ludzie cos piszcie bo mi sie odechce

Nie wiem co z tymi zdjeciami... Problem w tym, ze jesli nie sa zrobione tak jak je teraz zrobilem, wygladaja pusto i przecietnie. A co sadzicie o czarnej ramce?? Takiej jak jest teraz, tylko ze czarnej...

Dzieki Issa kocham Cie lol dobra, powracam do kolorwych zdjec. Niech wam bedzie

Widze, ze moje fs ma az czworo stalych czytalnikow! Co za sukces :/

Nie Hessa! Sa ladne zdjecia jak sa nieobrobione i w ogole... Chwila, ale mowisz o moich zdjeciach, czy o twoich, ktore ocenilem? Bo nie jestem pewien W kazdym razie jesli chodzi o moje to nie wiem. Po prostu jak sa nieobrobione to wygladaja nieciekawie, jak to zdjecia z simsow

haha jestescie niesamowici Moja elita Lol Dzieki za komenty, podbudowaly mnie bardzo mocno, jutro sie biore za nastepna (ostatnia juz) czesc pierwszego odcinka. No i wroce do starych zdjec!

Ostatnio edytowane przez Moriquendë : 12.01.2006 - 16:34
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 06:00.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023