Wiadomości odwiedzających od 1451 do 1460 z 2303
-
No właśnie. Zwykle kończymy nie tam, gdzie byśmy chcieli - chyba dlatego, że widocznie tajemnicze, potężniejsze od nas moce chcą inaczej.
To o testach trafnie ujęłaś. Ludzie do pewnego stopnia lubią formy, ale zwykle mają do nich dystans. Przede wszystkim ciekawość nimi powoduje przy tego typu zabawach.
Wyszedł mi "typ społeczny"/"typ artystyczny" (równa liczba punktów albo minimalna przewaga pierwszego). Jest to jakieś tam odbicie rzeczywistości - 30-40% prawdy.
A Tobie co wyszło?
Co zaplanowałem? Pieszo-rowerową przejażdżkę na wieś - musiałem koledze coś oddać. Niestety jednak ze względu na zamknięcie głównej drogi eskapada ta trwała nie 45 minut (jak przypuszczałem), ale blisko trzy godziny. I to nie po utwardzonej drodze (jak planowałem), lecz przez błota i pola. Jestem po tym najzwyczajniej w świecie zmęczony.
-
Żadnej okazji nie mieliśmy. Po prostu kolega rzucił propozycję, aby wypić coś po zajęciach. Proponował mi dwusetkę, ale ja mu odrzekłem, że lepiej byłoby połówkę obrócić. No i wypiliśmy.
Jak mam z kim i nie mam jakichś zobowiązań (w liceum były to na przykład prace domowe czy nauka na sprawdzian), to tak.
-
Bynajmniej nie to pierwsze. Szantażowanie Ciebie byłoby bez sensu. Po prostu boję się, że zapomnisz o tym, co poprzednio chciałaś napisać.
Ale już odpowiem - tak szybko i na pusty żołądek to nie.
-
Czekam na ciąg dalszy tamtej wypowiedzi. :->
-
Będę szczery: wypiliśmy z kolegą pół litra wódki w szybkim tempie, a do tego na pusty żołądek.
-
Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem. Wczoraj byłem mocno niedysponowany, więc po prostu nie mogłem.
Wiesz, ja też nic nie mam do autentycznych społeczników. Wnerwiają mnie po prostu ludzie, którzy głoszą szczytne hasła, a zachowują się podle - na przykład Al Gore, który zachęca do oszczędzania energii w imię ochrony klimatu, a jego dom zużywa 15 razy więcej prądu niż przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe (a 45 razy więcej niż polskie). Nie jest to chyba przypadek odosobniony. Nienawidzę takiej obłudy, a jest ona niestety wszechobecna.
Cyt.: "Myślę, że połowa życiowego sukcesu, to umiejętność znalezienia się w życiu na właściwym dla siebie miejscu."
Problem w tym, że niektórzy nie znoszą swojego "właściwego miejsca" i pragną za wszelką cenę być gdzie indziej.
Co do testów - fakt, ludzie lubią się czasem zaszufladkować. Poza tym w gruncie rzeczy lubimy znajdować uczone teorie dla nawet najprostszych rzeczy. A już zwłaszcza gdy dotyczą one nas samych.
Tak, robiłem.
-
Ależ to bardzo dobrze, że nie idziesz za tymi hasłami! I wcale nie posądzam Ciebie o obojętność. To ci idioci od pięknych sloganów twierdzą, że ludzie nie angażujący się ostentacyjnie w prace społeczne są tępymi, konsumpcyjnymi świniami, zupełnie niewrażliwymi na krzywdę innych. Myślę, że zgodzisz się ze mną w kwestii, że poglądy tych frazesotwórców mają tyle wspólnego z prawdą, co radziecka gazeta o takim właśnie tytule.
Robiłaś sobie kiedyś test na osobowość (typ artystyczny, społeczny, itd.)?
-
Żółty to kolor nadziei. Też dobry. Bardzo optymistyczny.
Zwróć uwagę, że ciągle się nam mówi, że panuje znieczulica społeczna, że mamy robić coś dla innych, a przy indywidualnych problemach są gadki w stylu "Pomyśl o dzieciach w Afryce!" Nie myśl tylko o sobie! Rób coś dla ludzkości! Naprzód kolektyw! Jednostka i jej kłopoty schodzą na drugi plan.
(Że tak naprawdę wychowuje się w szkołach i innych instytucjach chamów i egoistów, to już nie wspomnę.)
-
Nie dziwię się. Myślisz, że ja zawsze byłem niezłomnym ideowcem, gardzącym tak "przyziemnymi" problemami? Gdzie tam - świat, w którym moją jedyną miłością była idea, runął już w II klasie gimnazjum.
Uwielbiasz babrać się w uczuciach? Hmmm... Widzę, że nie idziesz za powszechnie lansowanymi hasłami kolektywizmu. I bardzo dobrze! Na dobrą sprawę to nie ma czegoś takiego jak "ludzkość" - są jeno konkretni ludzie.
Myślę, że byłby to kolor czarny lub czerwony.
-
Jak już wspomniałem - zostało mi to z gimnazjum. Wtedy sądziłem, że politykierstwo to doskonała alternatywa dla rodzących się w tym czasie problemów sercowych. I zawsze będę twierdził, że oddanie się jakiejś ideologii albo kolektywowi powoduje zepchnięcie problemów osobistych na drugi plan.
Oczywiście, że tak. Wszak dyskutujemy o zadowoleniu, a nie o szczęściu. A to pierwsze nie musi być jakieś super-kolorowe. Wystarczy, że człowiek mimo wszystko woli żyć niż umrzeć, bo widzi jakieś małe przyjemności dnia codziennego; dostrzega, że szarość to też kolor.