Wiadomości odwiedzających od 1491 do 1500 z 2303
-
Bo czy rzeczywiście tak wielu ludzi przygotowuje 12 potraw na wigilijny stół? Czy rzeczywiście takie tłumy chodzą na rezurekcję?
Nie wiem, o co mnie podejrzewasz. Skądże tu dwulicowość? Myślisz, że za zasłoną dymną tolerancji i otwartości szykuję dla Ciebie stos albo jakąś reedukację w komuszym stylu? Nie, naprawdę nie zamierzam wpływać na Twoje poglądy.
W ogóle wybacz to określenie, ale rozmowa z Tobą powoli zaczyna mi przypominać stąpanie po polu minowym. Nie wiadomo, co robić i gdzie pójść, by nie nastąpił wybuch. A zrozum, że ja naprawdę teraz nie mam złych intencji. Sam już nie wiem, jak to okazać.
Dobranoc.
-
A niby jak miałem podkreślić kluczowe słowa? "U" w kwadratowym nawiasie chyba nie działa w prywatnych wiadomościach. Zrozum, nie miałem innej opcji.
A jeśli coś jest w moich słowach niezrozumiałe, to najzwyczajniej w świecie rozkładam to na czynniki pierwsze. I wcale nie wynika to z braku szacunku dla rozmówcy. Po prostu nie ma co popisywać się krasomówstwem, gdy mąci to przejrzystość wypowiedzi.
Dziękuję, na razie czuję się dobrze. (Stany półagonalne były parę godzin temu.) Władowałem w siebie tyle prochów, że póki co mogę nawet złamać raz dane słowo i ponownie pojawić się przed komputerem.
Hmmm... Tradycja? No niby tak, w Polsce jeszcze jest za mała tolerancja dla różnego rodzaju odmienności. Zwłaszcza że niektórzy (prawdopodobnie całkiem spora grupa) traktują nieposzanowanie tradycji jak zamach na świętość narodową. Niestety. Wcale Cię zresztą za tę mimikrę nie potępiam.
-
P.S. Mój podpis Ciebie nie dotyczy - cały czas możesz do mnie pisać, tylko musisz być cierpliwa. Wszak siedzenie przed komputerem nie jest wskazane, gdy się ma gorączkę - dlatego też będę się teraz zjawiał najwyżej raz dziennie, i to na krótko.
-
ZACZĄŁEM pisać POWIEŚĆ w zeszłym roku - i to pisanie trwało do niedawna (na razie łapię wenę i oddech). Ale siłą rzeczy nie napisałem stu stron w jeden dzień. Zanim w pisaniu doszedłem do fragmentu wykorzystanego jako opowiadanie, minęło trochę czasu (wydaje mi się, że jakieś pół roku). Myślę, że wyraziłem się w miarę jasno.
Możliwe, że od brata się zaraziłem. On parę dni wcześniej się przeziębił i miał takie tam stany agonalne. Ale możliwe, że łaziłem po dworze nieodpowiednio ubrany.
Ale wracając do Twojego stosunku do tradycji - nie uważasz, że ta mimikra to jednak trochę dwulicowość, coś podobnego mojej "uprzejmości"?
-
Nie, naprawdę wcale nie zamierzam Ciebie przekonywać do moich poglądów. Nie jestem już nachalnym politykierem. Wyrosłem z tego.
Hmmm... Nie, nie tak dawno, może z pół roku temu. Całą powieść zacząłem pisać w zeszłym roku, pod koniec wakacji bodajże.
-
Oczywiście nie wolno przesadzać z tą tradycją. Podam taki przykład: jeden mój kolega, zatwardziały ateista, związał się z dziewczyną-ateistką, ale ku memu zaskoczeniu stwierdził, że oboje wezmą ślub kościelny. Spytany, dlaczego, odrzekł: "bo taka jest polska tradycja". Mnie wydało się to potwornie obłudne, bo chyba najważniejsze są nasze prywatne przekonania.
Zresztą wcale nie zamierzam robić z Ciebie "dobrej", bogoojczyźnianej patriotki. (Sam zresztą preferuję francuski, świecki model patriotyzmu; irytują mnie te Msze Święte na 3 Maja czy Święto Niepodległości.) Po prostu mam inne zdanie w tej kwestii, ale szanuję odmienność postawy.
-
Właśnie nie mam pojęcia, co to mogło być. Nawet nie oglądałem tego odcinka (tylko zapowiedź), więc nie miałem okazji zapoznać się z tematem. No ja bym przede wszystkim obstawiał, że duchy. A krzyżowanie czasoprzestrzeni to też w sumie prawdopodobne. Jestem prawie pewien, że istnieją jakieś światy (prawie) równoległe, które się w jakiś sposób krzyżują z naszym.
A co masz na myśli, pisząc "przenikanie materii"?
Dlaczego warto podtrzymywać tradycję? Żeby zachować różnorodność. Nie możemy dopuścić do realizacji obaw Witkacego - totalnej unifikacji ludzkości, jej zamiany w jednorodną masę. Jakże nudny byłby bowiem świat, w którym wszyscy mówili by tym samym językiem, mieli te same zwyczaje, jedli to samo... Owszem, popkultura i język międzynarodowy potrzebne są jako pewien globalny kod porozumienia, ale nie mogą one niszczyć pierwiastków narodowych.
(c.d.n.)
-
Hmmm... Czuję się... może nie wyróżniony, ale na pewno miło mi. Dziękuję.
-
Właśnie że niekoniecznie. Kiedy w XVIII wieku do zalewu makaronizmów dołączyła francuszczyzna, pojawili się ludzie pokroju Konarskiego i względnie odsyfili nasz język.
Myślę, że gdyby teraz tak zwane autorytety podobnie zadziałały, to można byłoby oczyścić nie tylko nasz język, ale i kulturę. Mam tu na myśli oczyszczenie w tych miejscach, gdzie są polskie odpowiedniki - bo ogólnie zapożyczeniom nie jestem do końca wrogi.
No to faktycznie całkiem ciekawie. Bo z tego, co wiem, taki jest stereotyp: za dnia zwykły dom, w nocy nawiedzony. A tu proszę! Dziwactwa 24 godziny na dobę!
Przy okazji - oglądałaś może "Nie do wiary"? To było kiedyś chyba na "TVN"... Pytam, bo jeden z odcinków traktował o takim ciekawym, niedokończonym domu (gdzieś na Podkarpaciu bodajże), w którym słychać było w ciemnościach płacz dziecka.
Tu się mogę z Tobą zgodzić - prawdopodobnie ze względu na swój pionierski (pod względem efektów) charakter oba te filmy są tak "namaszczone".
-
A zdjęcie kasztana to autentyk. Brat dzisiaj je robił na parapecie (bo ja nie wiem, jak ten jego aparat obsługiwać - gdzież te piękne czasy prostych analogów z jednym guzikiem :-) ).