Wiadomości odwiedzających od 1541 do 1550 z 2303
-
Może inaczej to ujmę: lubię słuchać kogoś, kto może nie tyle mówi o czymś ciekawym, co mówi ciekawie (na przykład jedna znajoma zainteresowała mnie opowiadaniem o zmyśle smaku, pomimo że biologii po prostu nie znoszę).
Tak analizujesz te rozmowy i analizujesz, a czy później próbujesz jakoś cofnąć (a może raczej odkręcić) wypowiedziane słowa? Oczywiście w granicach prawdy - na przykład coś sprostować, coś dodać, żeby nieco zmienić obraz sytuacji.
Widzisz, tylko problem tkwi w tym, że z inicjatywą spotkania to zwykle nie ja występuję. Nie umiem odmawiać, a nie lubię się wykręcać, zwłaszcza kłamstwami. Co więc mi pozostaje? Spotkać się.
Co do tego zamku - jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa.
-
Ooo, to podwójne pudło. :-) Może chociaż to średniowiecze pasuje?
Wydaje mi się, że kurtuazja to coś bardziej na pokaz i bez znaczenia.
Tak, zdarza mi się wysłuchiwać ludzi tylko przez uprzejmość. Wiele rzeczy robię tak właśnie, ponieważ - nie oszukujmy się - nie jestem asertywny. Na przykład z jednym kolegą spotykam się tylko dlatego, że znamy się od podstawówki, "no i wypada od czasu do czasu się widzieć". Poza tym nie mam z nim wspólnego języka, nie przyjaźnię się jakoś specjalnie - po prostu nie mogę odmówić.
A, i żeby nie było - konwersacja z Tobą bynajmniej nie jest przejawem tej "uprzejmości mimo woli". Ciekawi mnie to, co piszesz. Pamiętaj o tym.
Czy odpowiada mi rola słuchacza? Niezbyt, chyba że ktoś mówi o czymś bardzo ciekawym. No i oczywiście po paru głębszych można ze mną rozmawiać prawie o wszystkim, bo wtedy naprawdę przełączam się na tryb słuchania. Co prawda mam osłabioną koncentrację, ale i tak staram się nadążać za wątkiem.
-
Niestety na razie nie jestem w stanie tego rozszyfrować, ale daj mi jeszcze trochę czasu. Wydaje mi się, że to budynek średniowieczny - ten taki obelisk (?) jakoś mi do innej epoki nie pasuje. No i mam wrażenie, że to znów gdzieś na pograniczu województw świętokrzyskiego i podkarpackiego.
Nie, nigdy nie byłem w Baranowie Sandomierskim. Tylko widziałem parę zdjęć. Ten pałac jest dość charakterystyczny.
To może nie uprzejmość, lecz kurtuazja? Może to będzie dobre określenie?
-
Nie, nie łączyłem przemijania z obrażaniem. To dwa zupełnie różne i oddzielne tematy.
Oczywiście, że ludzie się poznają poprzez opowiadanie o sobie. Tylko że zależy, z której strony się poznają. Zresztą ja, choć bardzo lubię o sobie mówić i pisać, to przywykłem do tego, że jeśli ludzie słuchają moich zwierzeń lub je czytają, to tylko przez uprzejmość. Ponadto raz usłyszałem (a właściwie przeczytałem) coś niezbyt miłego na temat gadania o sobie i to mnie skutecznie zniechęciło. Do dzisiaj sądzę, że lepiej przebijać piłkę na drugą stronę boiska.
Czy zdjęcie podpisane "Obraz 001" (w albumie obrazek 3 z 10) to Baranów Sandomierski?
Dobranoc.
-
Ewentualnie zaczną się gadki w stylu: "On myśli, że weźmie nas na litość? Że będzie specjalnie traktowany ze względu na przeszłość? Wielu innych miało gorzej, niech nie marudzi!"
A wiesz, że staram się uniknąć opinii gawędziarza zanudzającego ludzi "wzruszającymi" historyjkami rodem z "Przyjaciółki".
-
Rozumiem Twoją sytuację. Człowiek nie lubi wracać do traumatycznych przeżyć. Ale zgodzę się z Tobą co do tego "ukołysania myśli" - umysł staje się jakby czystszy; wiele spraw zostaje za murami cmentarza.
W moim rodzinnym mieście nie spoczywa nikt z mojej rodziny ani z bliskich znajomych, dlatego też jestem raczej neutralnie nastawiony do tutejszych nekropolii.
Nie wiem, co miałem zrobić z obrażaniem. Wiem, że nie czynię dobrze, ale jaka jest alternatywa? I tak już spuściłem z tonu (a przynajmniej tak mi się wydaje) i zacząłem się przed Tobą psychicznie obnażać. Powoli się dowiadujesz, co się kryje po drugiej stronie mojej ironii. Jak tak dalej pójdzie, to będą gadać po forum: "A Hnat to co sobie myśli? Że to jakiś wirtualny konfesjonał? Grupa wsparcia dla emo i niedoszłych samobójców?"
P.S. Przepisuję właśnie II część "WK", również raczej dialogową.
-
Jeden z tych grobów "małżeńskich" był jakże wymownie podpisany: "Zygmunt Wasilewski" po jednej stronie, a po drugiej... "Wanda Wasilewska".
A owszem, spacery po cmentarzu robią mi dobrze, pozwalają przemyśleć wiele spraw. Nie ma tam zgiełku, zamieszania...
-
Możliwe, że reagują z mniejszym entuzjazmem. Tak czy inaczej, poczułem się tak, jakby moje działanie nie miało żadnego znaczenia. Zresztą nie będę tego roztrząsał, bo i po co?
Tak, w dużej mierze się utożsamiam z Władkiem. Jego historia posiada wiele elementów autobiograficznych (zwykle celowo ubarwionych i poprzekręcanych - żeby tylko znajomi mogli się domyśleć). Nawet imię zostało wybrane nieprzypadkowo (moje z bierzmowania).
Na cmentarzu przede wszystkim układałem sobie w głowie fikcyjne życiorysy zmarłych dzieci - na zasadzie "co by było, gdyby żyły". Poza tym myślałem trochę o przemijaniu i... obrażaniu. :-) (Buźka oczywiście tylko do obrażania się odnosi, bo przemijanie to bynajmniej nie najweselszy temat.) No i szukałem grobów bez krzyży - znalazłem 4. Jeden należał do jakiegoś "zasłużonego działacza robotniczego", drugi do "towarzysza kapitana (...), długoletniego pracownika MSW, a dwa do jakichś małżeństw.
-
No, spacerek po cmentarzu dobrze mi zrobił. :-) Ale dopiero pod wieczór wezmę się za przepisywanie.
-
Może nawiążę do "powieści", albo nawet zapisanego tu jej fragmentu. Władek-nastolatek chyba pragnie dobrze, ale jest w tym pragnieniu osamotniony. Nikogo (no, może poza Ewą Kuńską) nie obchodzi jego "walka o człowieczeństwo" (celowo używam tak patetycznych słów, aby ujawnić głupotę i absurd działań głównego bohatera) - wszak w dyskusji z etykiem klasa widzi tylko taką korzyść, że lekcja się wcześniej kończy.
W tym bzdurnym tekście chciałem właśnie postawić pytanie: czy warto być porządnym, jeśli innym jest to całkowicie obojętne?