Wiadomości odwiedzających od 1561 do 1570 z 2303
-
Wówczas zresztą BARDZO interesowały mnie spory polityczne. Byłem wówczas lewicujący i krytykowałem naszą prawicę przy niemal każdej okazji.
A potem co? W szkole średniej mówili mi: "Dziecko, zapominasz się", "Martw się o siebie", "Dostałeś ocenę? No, to zajmij się sobą, a nie innymi", "Czemu się wtrącasz?" Rodzina manifestowała "poparcie" słowami "Po co ty się wykłócasz z tą [tu pseudonim mojej wychowawczyni]?", "Ja nie lubię nauczycieli, ale współczuję tej [pseud. wych.]. Co ona z tobą ma!" Pomyślałem sobie wtedy: "A w dupie (za przeproszeniem) mam to wszystko! Po co robić coś dla innych? Tylko niech nikt potem nie narzeka, że mamy w kraju taką znieczulicę społeczną, skoro dbałość o interes grupy tłumi się już w zalążku!" (Kiedyś to ostatnie zdanie wypowiedziałem przed wychowawczynią, to się chyba obraziła - zupełnie jakbym zaprzeczył temu, że Słowacki wielkim poetą był.)
(c.d.n.)
-
Nie chcę się tu jakoś chwalić ani prosić o ordery i zaszczyty, ale kiedyś byłem wręcz politykierem - gdy koledzy podrywali dziewczyny albo robili sobie żarty, ja próbowałem walczyć z nauczycielami o przełożenie klasówki albo zmianę czyjejś oceny. Wtedy wierzyłem bowiem, że każdy powinien się angażować w sprawy swojej społeczności (tu: klasy), a "obywatelskiego ducha" i wrażliwość na los innych trzeba kształtować już w takich drobnostkach, zgodnie z ewangeliczną zasadą, że kto w małej sprawie nie zawiedzie, ten ma większe szanse, by nie zawieść w wielkiej sprawie.
(c.d.n.)
-
Oczywiście, była i druga strona medalu - przemysł był przestarzały i dlatego bardzo zanieczyszczał środowisko, ziemię oddaną chłopom szybko przydzielono PGR-om (z których jednak po Październiku 1956 r. upadło 85%, tym samym robiąc z Polski ewenement w bloku wschodnim, mianowicie kraj o przeważnie indywidualnym rolnictwie), ankiety odnośnie pochodzenia uniemożliwiały studia zdolnej młodzieży z dawnych rodzin ziemiańskich i burżuazyjnych, a niskie bezrobocie wynikało z przesadnego zatrudnienia.
Nie, w sprawy kraju nie jestem zbyt zaangażowany. Nie popieram żadnej z istniejących partii politycznych ("nie dać się wgnieść w Formę" - to moja dewiza). Chodzę na wybory, ale zbytnio nie wierzę w to, że może być dużo lepiej.
(c.d.n.)
-
Sedno sprawy - pewne osiągnięcia społeczno-gospodarcze PRL są dość istotne. Szybka industrializacja (nie zapominajmy, że do lat 70. minionego stulecia był to główny czynnik rozwoju cywilizacyjnego!), reforma rolna (przeprowadzona co prawda bardzo brutalnie, ale sprawnie), z którą żaden przedwojenny rząd nie mógł się uporać (do 1938 roku rozparcelowano zaledwie 15% wielkiej własności!) i likwidacja innych feudalnych przeżytków II RP, niskie bezrobocie, większe możliwości awansu społecznego (przed wojną to się nawet nie śniło, by robotnicze bądź chłopskie dziecko poszło na studia!)...
(c.d.n.)
-
Ponadto właśnie - wolna edukacja wolnej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej uznała, że szkoła powinna tylko i wyłącznie uczyć. Dlatego zlikwidowano wszelkie wychowanie obywatelskie, prace społeczne, itp. Rozumiem, że za komuny to była indoktrynacja, ale teraz to mogłaby być próba wszczepienia ludziom choćby odrobiny obywatelskiego ducha i poczucia odpowiedzialności za Polskę. Wychowanie propaństwowe - wynalazek przedwojenny. A tak to co? O tym, że jest się obywatelem polskim przypomina tylko ten biały orzeł w koronie zawieszony na ścianie każdej klasy, Mazurek Dąbrowskiego na rozpoczęcie i zakończenie roku, no i akademie rocznicowe. Potem wielu ludzi ma w głębokim poważaniu Ojczyznę i to, co z Nią związane.
(c.d.n.)
-
Kierując się znowu od końca do początku, pozwolę się odnieść do PRL. Oczywiście, demokracja jest całkiem fajnym wynalazkiem; szkoda tylko, że w Polsce zawsze szwankuje (vide awantury sejmowe z lat 1921-1926 i obecne spory polityczne), pchając zwykłych ludzi - teoretycznie beneficjentów tego ustroju - w obojętność albo w łapy demagogów (Leppery i elpeery) i dyktatorów (Piłsudski, Dmowski - nie zapominajmy o jego dyktatorskich ciągotach).
(c.d.n.)
-
Po drugie, słyszałem kiedyś taką opinię: "Co to za facet, który nie był w wojsku?" A w armii panują przecież twarde zasady; nie ma tam miejsca dla nikogo pokroju Wertera. Jest to swoisty męski zakon, w którym hartuje się charakter. Kto się załamie, widocznie nie jest prawdziwym mężczyzną. "Za mundurem panny sznurem" - mówi przysłowie. I sądzę, że nie chodzi tu jedynie o piękno wojskowych strojów (tak nawiasem, to Remarque stwierdził, że wojsko to swoisty teatrzyk, który po zabraniu pięknych ubrań, gestów i rekwizytów nie byłby taki atrakcyjny), lecz o ten mit żołnierza-twardziela, cyborga, który nigdy się nie rozklei, emanację męskości jako typu osobowościowego.
(c.d.n.)
-
Zwróć uwagę, że takie popkulturowe archetypy męskości jak John Rambo czy Franz Maurer wciąż są w gruncie rzeczy aktualne (przynajmniej moim zdaniem). Czy któryś z nich uronił kiedyś łzę? Czy ktoś z nich kiedykolwiek czynił rozległe monologi na temat stanu swej duszy? A o tych ludziach można śmiało powiedzieć "prawdziwi mężczyźni". Niejeden chłopak marzy, by być takim jak oni - zdecydowanym, odważnym, a przede wszystkim twardym.
(c.d.n.)
-
Sugerujesz, że kwalifikuję się do którejś z ww. kategorii? Zwłaszcza to ostatnie jakoś dziwnie pasuje, no nie? Wrażliwiec (???), kudłaty... Tylko nie ma farbowanych włosów i paznokci.
Nawet jeśli mam głębokie życie emocjonalne, to wolę je skrywać pod pewną skorupą. To, co emo zrobili z wewnętrznymi przeżyciami, to kiczowate reality show w postaci myśli samobójczych na blogu i w opisach na "GG" ("żYciE jeSt do dOoPy - idE Na m0$ciQ / JoOtRo imPr@ u An0osI"), sprawia, że wolę się kryć z tym, co naprawdę myślę i czuję, by nie być posądzonym o podobne efekciarstwo.
Nie sądzisz, że to bardzo niemęskie, tak obnażać swoje bolączki?
-
Tak, oczywiście, uwielbiam historię od strony politycznej. Kultura może być, zwłaszcza gdy się łączy z polityką. Natomiast gospodarka to zagadnienie, którego po prostu nienawidziłem, nienawidzę i nienawidzić będę.
Jaki "białogwardyjski gen"? W liceum byłem uważany za komucha, bo próbowałem bronić osiągnięć PRL (a trochę takich było - nie oszukujmy się), krytykowałem sanację i wylewałem kubły pomyj na "nowy wspaniały świat" kapitalistycznej Polski. Ale przecież z drugiej strony wierzę w Boga, nienawidzę lewaków i jestem zagorzałym antykomunistą.
Myślisz, że egzystuję tylko wirtualnie? Odpowiedź brzmi: nie. Po prostu dość często wchodzę na forum i tyle.
Hmmm... Wiesz, pojęcie "wrażliwy mężczyzna" (przypominam, że w tej chwili pod słowem "mężczyzna" mam na myśli tylko płeć biologiczną!) nasuwa mi kilka prostych skojarzeń:
a) gej,
b) metroseksualista,
c) emo/typ Wertera.