Cytat:
Napisał Diana
No i poza tym to muszę cię pochwalić, już prawie wcale nie robisz błędów i ciekawiej opisujesz, aż chce się czytać 
|
Cytat:
Napisał Sheretane
Ciekawie to rozkręciłeś.. Da się rozczytać mimo braku przecinków
|
Jeśli widzicie jakiś błąd to nie obrażę się o napisanie w komentarzu.
Cytat:
Napisał Altair
Thafuck? Jak? To dziwnee... No, ale to są simsy  !
|
Staram się prowadzić coś realistycznego, ale jednak nie. Coś w stylu, nadnaturalni wiedzą o ludziach, a ludzie nie mają świadomości z kim mają do czynienia. Mam nadzieje, że mi wychodzi. A Beck... On jest człowiekiem, ale wie o nadnaturalnych, ponieważ miał kiedyś do czynienia z bractwem. Co raczej na pewno było napisane. (to zrozumiałe O.o?)
Cytat:
Napisał ginsei
(Ciekawe jak zrobiłeś to przebijanie się przez ścianę  moveobjects on?  )
|
Zostałem zdemaskowany XD
Dziękuje za komentarze i zapraszam do czytania
Rodzina Johnson, Odcinek 24
Mrugając otworzyłam oczy. Leżałam na ziemi czując kogoś dotyk. Pamiętam wszystko co się stało przed moim upadkiem. Co to była za kobieta? Otoczona byłam skamieniałymi ścianami, regałami, a naprzeciwko mnie było biurko na, którym szukałam czegoś w złomie. W końcu odwróciłam się. To była ona! Ta kobieta! Czego ona chce?! Pewnie ma coś wspólnego z bractwem. No przecież tu jest, to jakby mogła nie mieć. Intryguje mnie to, że jest podobna do Charlie. To pewnie jakaś iluzja, żebym jej uwierzyła. Już raz dałam się nabrać i źle na tym skończyłam, gdyby nie Beck… to wole nie myśleć co by się stało… Właśnie Beck! Joanna go gdzieś zapuszkowała tylko, gdzie?
- Już się obudziłaś?- wyszeptała mi do ucha.
- Nie!- syknęłam i szybko wstałam.
- Jesteś w niebezpieczeństwie.
- Wow! Nie wiedziałam naprawdę!
- Nie denerwuj się tak.
- Jak się mam nie denerwować?!- po tych słowach wzięłam książkę i rzuciłam w nią. Nienaturalnie wszystko co rzuciłam przeniknęło przez nią. Zaczęłam uciekać, jednak ona złapała mnie za ramię.
- Musisz uciekać.
- Jeśli jesteś ślepa to wiedz, że próbuje.
- Jestem matką Charlie! Zaufaj mi. Proszę…
- Jej mama nie żyje.- wiedziałam, że ma coś wspólnego z Charlie, ale to niemożliwe. Charlie nie ma zbyt wiele przyjaciół.
- A ja co robię! Jestem duchem.
- Charlie jest od ciebie starsza!
- Duchy się nie starzeją. Myślałam, że trochę się na tym znasz.
- Powiedzmy, że ci wierzę, ale co mi z tego?- zaczynałam jej ufać co mi bardzo martwiło. Od, kiedy nie słucham sama siebie? To dziwne…
- Będziesz bezpieczna!- zaczęła się denerwować. Czułam, że jest dobra. Ostatnio zmysły mi się wyostrzają. To wampirstwo źle na mnie działa lub dobrze? Sama nie wiem.
- Pierw poszukajmy Becka, wiesz kim on jest prawda?
- Jak na razie wiem wszystko o was. Wiem kim jesteś. Wiem kim jest ten twój chłoptaś. Wszystko wiem.
- A wiesz, gdzie jest?- spytałam szybko.
- Nie. Wiem tylko, że te książki opisują całe wasze życie. Tam ta informacja zapewne by była, ale nie mamy czasu na to.- była coraz bardziej poważna. W sumie to jaka powinna być?
- Poszukam i ucieknę. Najpierw on. Ja go w to wpakowałam i ja go z tego wyciągnę. Błagam.
- Dobrze, ale masz parę minut. Ja ci pomogę.
- Ok.
Zaczęłyśmy szukać w dziale z moją rodziną. Jeden tytuł rzucił mi się w oczy „Kombinowanie z włosami Sam. Z czarnego na czarno-fioletowe”. Więc kolor moich włosków nie jest naturalny. Nie próbowałam nawet tego czytać. Chciałam tylko go uwolnić i uciec.
Przeczytałyśmy stosy książek, ale na nic. Oczy zaczęły mnie nawet boleć. Wiedziałam, że muszę się streszczać, przecież w każdej chwili ktoś może tu wejść. Kolejny tytuł rzucił mi się w oczy „Śmierć Sam”, więc są już pewni, że zginę. Miałam nadzieję, że mnie nie zamordują, ale to tylko marzenia. Wierzyłam, że marzenia się spełniają, ale co mi z tego. To czy umrę, zależy ode mnie lub od osób, które może mi pomogą.
- Znalazłam!- uradowana poszła pod obraz naprzeciwko niej. Ściągnęła i ujrzałyśmy cegły.- Rozwal to.
- Co?!- nie wiem czy mi to wyjdzie. Przecież to takie grube, zrobi wielki huk, a wtedy mam zapewniony powrót do celi.
- Wiem, że możesz…- jej głos stał się taki… opiekuńczy?- Chciałaś przecież go uwolnić.
- Chciałam.- przymierzyłam się do cegieł i uderzyłam tworząc dziurę. Potem kopnęłam powiększając ją, a na koniec powtórzyłam to co zrobiłam.
Wyszedł stamtąd Beck i Rocki. Tak dawno ich nie widziałam. Miałam wrażenie, że Rocka nie widziałam od wieków za Beckiem też się stęskniłam. Pojawiła się też moja matka za nami.
Rocki od razu zmienił się w wilkołaka. Nie lubię, gdy to robi. Wydaje się to takie okropne i obrzydliwe.
Podbiegł do niej i zaczął na nią warczeć. Przymierzył się nawet do ugryzienia, ale na nic. Ona była przygotowana.
Zniknęła. Pojawiła się tylko na chwilę… tylko po co? Może już chciała mnie zabić? Zobaczyłam, że mama Charlie podpaliła wszystkie ragały, a stąd nie było wyjścia. Po co ona to zrobiła?! Przecież stąd nie ma wyjścia. Wiedziałam, że jest z nią coś nie tak.
Zniknęliśmy tak jak kiedyś Beck, Joanna, Alex (o ile dobrze wyczytałam w jednej z książek). Alex to moja mama. Nie będę jej już nazywała mamą. Ona tylko mnie urodziła i to tyle.
Czułam jakbym miotała się w nicości. Latałam pośród światła. W końcu się pojawiłam w dobrze znanej mi Sali. Pośród kominów wypełnionych ogniem, wśród ciemnych ścian i świec. Naprzeciwko mnie była huśtawka. Jedyne co się zmieniło to, to, że tym razem nie byłam w tym pomieszczeniu sama.
C.D.N
_______________________________________________
Dziękuje za przeczytanie i zapraszam do komentowania.
Przepraszam za "dziwną" jakość odcinka. Jestem chory i zmęczony, a uwziąłem się, aby to napisać. Postaram się, aby kolejny był lepszy.