Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > Opowiadamy jak sobie gramy

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 17.10.2015, 14:08   #1
Annetti
 
Avatar Annetti
 
Zarejestrowany: 09.05.2013
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 218
Reputacja: 33
Domyślnie Odp: Miasteczko

Przeczytałam już dzisiaj rano, ale nie bardzo miałam możliwość skomentować No, ale już jestem!
Kris jest cudowny I w dalszym ciągu kogoś mi przypomina, ale nie wiem kogo I nieee, nie że innego sima. Jestem pewna, że widziałam kogoś podobnego w prawdziwym świecie xd Ojcostwo mu służy I w sumie całkiem fajnie, że razem z żoną i córeczką wprowadzi się do Kiry Na pewno w domu od razu zrobi się weselej!

Cytat:
Napisał Liv
Te zwierzaki dostają do picia jakiś eliksir młodości, serio.
Zawsze możesz zdobyć mod skracający długość życia Twoich pupili

http://s20.postimg.org/fospo1265/sna...0_623462bd.jpg <-- tu Koryna strasznie przypomina mi Andreę

Co ten Iwo? Chce iść na łatwiznę? Może jakby nie wiedział, że Kora może zostać zmuszona do związku z nim, to starałby się bardziej i panna Jagódek spojrzałaby na niego bardziej przychylnym okiem?
Biedna Kora Szczęście w nieszczęściu, że chociaż nie kocha się w nikim innym. Bo jakby darzyła jakiegoś sima głębszym uczuciem, to by była już kompletna apokalipsa.

No i dlaczego Kira przyjmuje Kastora? No dobra, ma on na nią ogromny wpływ, ale chyba nie zapomniała o tym co jej zrobił? I co z Kostkiem? Młody nie wpada do matki? (chociaż jestem w stanie zrozumieć, że to Kastor mógł mu nagadać różnych głupot)

Cytat:
- Koryna, możesz mi wyjaśnić, co miały znaczyć te odzywki do młodego Ewerkina?
Sorry, ale jakoś tak mnie to rozbawiło. Wyobrażam sobie Iwa, który pyskuje ile w lezie, a jak przychodzi co do czego to biegnie na skargę do tatusia xD

Biedna Kora, Kastor jest jakiś nienormalny. A tak na marginesie, ślicznotka z niej Ciekawa jestem co by było gdyby Iwo wcale nie chciał się wiązać z Korą... Zmusiliby wtedy ich oboje? Nie wiem czy bardziej rozumiem czy nie rozumiem Kiry :< No bo z jednej strony powinna wspierać córkę w tym jej "buncie", ale z drugiej ona doskonale wie, że z Jagódkiem się nie zadziera. Zwłaszcza jeżeli sprzymierzy się z Ewerkinem.

http://s20.postimg.org/vqzu85r99/sna...0_c23c3a6c.jpg <-- Iwo wygląda na tym ujęciu jakby przytył xD

No... Chociaż strasznie żal mi Kory, to chyba jednak Iwowi przynajmniej na razie dość na niej zależy. Próbuje się do niej jakoś zbliżyć, poznać, co prawda nie bardzo mu to wychodzi, ale widać, że jednak coś tam próbuje...

Cytat:
Ojciec nie kazał długo na siebie czekać.
Ale mazgaj z tego Iwa Jak jest taki mądry i wspaniały, to po co się przyznawał, że nie umie przekonać do siebie dziewczyny?

Nooo, Kastoooor! Przecież dał jej kilka lat na zakochanie się Kris, mój ty bohaterze! Dobry z niego starszy brat
Kastor znowu w akcji :/ Coś czuję, że teraz Kora zgodzi się na wszystko byleby tylko bronić matki...

Staaaaaaaaś! Ale z niego słodziak! Nie mogę się napatrzyć na tę radosną twarzyczkę Wojtek i Ania też fajnie wyglądają A panna Nikoniecka znalazła jak widać w Karolinie mamę Haha, Stasiu pilnujący rodzeństwo żeby odrobili lekcje To takie urocze
Ej, ej, nie masz czasem pliku z tymi szachami albo coś? Bo jak próbowałam je ściągnąć kiedyś, to chyba wtedy link nie działał, albo wygasł, o ile dobrze pamiętam
Klementyna wygląda wręcz kwitnąco!
Jesika[*]
Marcelina z Wojtkiem tworzą razem taką sympatyczną i wesołą parę Haha, ich początek związku jest strasznie słodki! Mega pozytywne zakończenie odcinka

Teraz to już w ogóle nie mogę się doczekać na ciąg dalszy, zwłaszcza, że o przyszłości Twoich niektórych simów wiem już to i owo
Annetti jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 18.10.2015, 20:54   #2
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,864
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Miasteczko

Nie ogarniam, za kogo się ten prostak uważa? Nie meszka z nimi ani nic a będzie córce rozkazywał z kim ma się związać. Kompletny brak szacunku do Kory. Nawet nie napiszę, co bym mu najchętniej zrobiła... Dobrze, że Kris w porę się pojawił. Fajnie, że się wprowadzają
A Iwo to kompletne nieporozumienie. W taki sposób to na pewno dziewczyny nie zdobędzie. No i która chciałaby takiego konfidenta? Nawet dziewczynę mu ojciec załatwia... No, trzymajcie mnie... Weź go wrzuć pod jakiś samochód xD
O Kastorze więcej nie napiszę, bo mnie telepie na samą myśl o nim
Jesika...
O Nikonieckich strasznie krótko... Ale fajnie, że im się układa i że Marcelina z Wojtkiem się zeszli
__________________

Ostatnio edytowane przez Libby : 18.10.2015 - 20:56
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.10.2015, 18:39   #3
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Cytat:
Napisał tut
A właśnie dzisiaj myślałam kiedy będzie następna część miasteczka
Czyżbym zdobyła umiejętność czytania w myślach? xD
Cytat:
Dexter taki fajny, kurcze mi się nigdy nie chce dbać o te zwierzaki...
Uwierz, mi też nie.
Cytat:
I ta fryzura. (Ma ładniejsze włosy ode mnie.)
Noo, też chciałabym mieć takie puszyste :>
Cytat:
Czy Jesika i Miron, znaczy się czy Miron budował dla niej dom?
Cytat:
- Zostanie po staremu - oznajmił jej któregoś dnia Miron. - Jeśli uda mi się odłożyć odpowiednio dużo pieniędzy, wtedy zrobię to tak, że wszyscy będziemy razem.
- Co masz na myśli? - zapytała jego żona.
- Wyremontuję stary dom. Mam już jeden na oku. Jest na tyle duży, że wszyscy się w nim zmieścimy.
- Ale...
- Kwestię finansową zostaw mnie. Wiem, że nie obejdzie się bez kredytu, ale nie ma innego wyjścia. Czas nagli, Jesi. Chciałbym wreszcie mieć was przy sobie.
- Wiem... Pomożemy ci, jak tylko się będzie dało.
Cytat:
A tak nawiasem mówiąc zapamiętujesz te wszystkie historie? Jak robisz na forum kontynuację, to pamiętasz o co chodziło w poprzedniej części?
Nie no, oczywiście, że sprawdzam, na czym dokładnie skończyłam ostatnio
Cytat:
Jak mam być szczera, to Marceliny nie pamiętam...
Od następnego odcinka nie powinnaś mieć z tym problemów xD
Cytat:
jednak dużo masz tych rodzin.
Jeden z moich najnowszych nabytków - mod Census Tool naliczył mi w otoczeniu prawie 350 moich simów :>
Cytat:
Napisał Irbis
Dawno nic tu nie komentowałam i wydawać by się mogło, że przestały interesować mnie losy mieszkańców Miasteczka, więc spieszę poinformować, że to nie prawda Po prostu ostatnio mój internet działał tak opornie, że nie dawał rady wczytywać zdjęć z Twoich dłuuugich odcinków i ogólnie, z tego samego względu, moja aktywność na forum chwilowo osłabła
W takim razie witam po przerwie Teraz, rozumiem, internet w końcu śmiga?
Cytat:
Tatuś i mamusia tacy ładni, a mała Eryka ma jakąś taką dziwną urodę, no przynajmniej dla mnie.
E tam! Z Erci też rośnie ślicznotka
http://s20.postimg.org/yh0hks2m5/sna...0_03119fce.jpg
http://s20.postimg.org/6uxq03j99/sna...0_c3119eac.jpg
Jej przyjaciółka to nikt inny, jak Agatka - córka Larysy Czerwińskiej, głównej bohaterki innej historyjki z tego OJSG :>
Cytat:
Uwielbiam zwierzaki w TS2
Ja też
Cytat:
Stary łysol ewidentnie ma jakieś problemy emocjonalne
Normalny to on z całą pewnością nie jest ;]
Cytat:
Tak mi brakuje małych dzieci w TS4
W sumie trochę Ci się dziwię, jak Ty wytrzymujesz bez nich - uwielbiałam Twoje duże rodzinki z Kwitnących Wzgórz - było tam tyle dzieci, że normalnie sama radość!
Moja gra jest zdecydowanie nastawiona na tworzenie nowych pokoleń simów, dlatego TS4 nie ma u mnie szans.
Cytat:
Napisał Annetti
Zawsze możesz zdobyć mod skracający długość życia Twoich pupili
No właśnie ściągnęłam, ale chyba nie działa, bo piesek młodych Marksów (Bruna i Oliwki) stworozny w CAS ma 14 dni do stania się emerytem :/
Cytat:
tu Koryna strasznie przypomina mi Andreę
Wiedziałam, że z tym zdjęciem jest coś na rzeczy xD
Cytat:
No i dlaczego Kira przyjmuje Kastora?
Bo musi
Cytat:
I co z Kostkiem? Młody nie wpada do matki? (chociaż jestem w stanie zrozumieć, że to Kastor mógł mu nagadać różnych głupot)
Tak właśnie było.
Cytat:
Wyobrażam sobie Iwa, który pyskuje ile w lezie, a jak przychodzi co do czego to biegnie na skargę do tatusia xD
To spostrzeżenie kazało mi się zastanowić, jak bardzo Iwo zmienił się w mojej grze ;]
Cytat:
Zmusiliby wtedy ich oboje?
Tak.
Cytat:
Jak jest taki mądry i wspaniały, to po co się przyznawał, że nie umie przekonać do siebie dziewczyny?
Bo cała ta trójka uważa, że Kora powinna mu się bezwarunkowo oddać ;]
Cytat:
Klementyna wygląda wręcz kwitnąco!
U niej bywało tak słodko-gorzko...
Cytat:
Napisał Libby
Nawet nie napiszę, co bym mu najchętniej zrobiła...
Zdradzę Ci, że ktoś już się z nim rozprawił na dobre
Cytat:
Weź go wrzuć pod jakiś samochód xD
Niee, w sam raz on musi sobie jeszcze pożyć xD

Dziękuję!
Hah, a ja myślałam, że w jeden dzień będzie te 5 komentarzy i na dniach wstawi się tu coś nowego... Nieznany mi Autorze 5. komentarza - dlaczego to zrobiłeś?
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.11.2015, 12:34   #4
Plissken
 
Avatar Plissken
 
Zarejestrowany: 26.08.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 16
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Miasteczko

Liv, jestem pełna podziwu dla Twojej pracy. Miasteczko to dla mnie poniekąd znak rozpoznawczy tego forum (rzecz jasna, w żaden sposób nie bagatelizuję tutaj zasług innych użytkowników), pierwsze, co sprawdzam po zalogowaniu się Jestem pod wrażeniem, jak starannie przemyślane i dopracowane jest Nieznanowo - począwszy od ogólnego wyglądu miasta, poprzez własne parcele, Simów, budowanie relacji między nimi... Udało Ci się stworzyć miasteczko, które tętni własnym życiem Po prostu brak mi słów, by opisać, jak bardzo mi się to podoba!
Nie jestem, niestety, w stanie skomentować ostatniego odcinka, gdyż śledząc losy Miasteczka od strony pierwszej, pogubiłam się więcej, niż raz i nadal wszystko nadrabiam i przyswajam, ale melduję swoją obecność tutaj i gwarantuję, iż zyskałaś stałą czytelniczkę :3

Btw, przeglądając temat od początku, zauważyłam, że Twoje Simy są bardzo naleśnikożerne
Plissken jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 10.11.2015, 15:11   #5
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Cytat:
Napisał Shelly
Liv, jestem pełna podziwu dla Twojej pracy.
Pracy? Nie dostałam jeszcze za to ani złotówki!
Simsy to moje hobby ;]
Dzięki za słowa uznania i witam w tej części SimPaństwa
Czy koleżanka doczytała, że ten temat się przegląda wątkami (historiami), a nie - tradycyjnie - stronami?
Cytat:
Btw, przeglądając temat od początku, zauważyłam, że Twoje Simy są bardzo naleśnikożerne
Naleśniki ?!

Po prawie miesiącu () przybywam z nowościami - dalszymi losami bohaterów ostatniej częsci. Dzisiaj dużo dramy.
W 1. poście zaś update Indeksu.

...

Jagódkowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

W porę się powstrzymał i spojrzał na córkę.
- Koryna? - zapytał, zdenerwowany.



- Zrobię wszystko, co mi każesz, tylko zostaw mamę! - powiedziała błagalnie dziewczyna.
- Kora, nie! - zawołała Kira.



- Jeśli chcesz, żeby Iwo Ewerkin został moim mężem, to tak będzie - dodała pokornie.



- Zuch dziewczyna! - ucieszył się jej ojciec. - A tak niewiele trzeba było, żebyś zmądrzała. To się Młody ucieszy!

- Bogowie, Kora, coś ty narobiła! - rozpaczała Kira, gdy zostały same. - Nie potrzebowałam tego poświęcenia! Mi już niewiele zostało na tym świecie, a ty masz przed sobą całą młodość... Tyle się już nacierpiałam przez twojego ojca, że i to bym zniosła. Ale ty? Będziesz do końca życia nieszczęśliwa przeze mnie...
- Jak mogłam patrzeć na to, że on cię bije za coś, czego nie zrobiłaś?! Wiem, że na moim miejscu zrobiłabyś to samo.
- Ale ty poświęciłaś zbyt wiele, a przecież wiesz, że nie możesz się wycofać.
- Mamo, nie martw się o mnie. Ty będziesz bezpieczna, a ja dam sobie radę. To nie jest niesprawiedliwa wymiana.
- Jesteś jeszcze za młoda żeby wiedzieć, co oznacza życie z człowiekiem, którego się nienawidzi. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że ci na to pozwoliłam.
Może nie będzie tak źle?, pocieszała się dziewczyna.

Iwo Ewerkin w wersji pryszczatej był jeszcze bardziej odrażający niż zwykle, ale starała się nie dać po sobie poznać, jak bardzo się nim brzydzi.



- Nie wierzę w swoje szczęście - mówił. - Nareszcie jesteś moja. Tylko moja.
Mimo chęci nie odepchnęła go, gdy ją przytulił.



Ani gdy pocałował ją prosto w usta.



Za każdym razem czuł, że dziewczyna robi to niechętnie i nigdy nie patrzy mu w oczy.
- Ej no, rozluźnij się - poprosił ją któregoś razu. - Przecież nic złego ci nie robię.
Zamiast odpowiedzieć, tylko smutno spuściła głowę. Wtedy chłopak zrozumiał, że - mimo zapewnień jej ojca - ona nadal nic do niego nie czuje.
Postanowił dać jej więcej czasu.

Rzeczywiście - ten działał na korzyść ich związku. Koryna nie czuła się już taka skrępowana w jego obecności, ale nadal nie pozwalała mu na wszystko.
Ojcowie coraz częściej pytali Iwa, kiedy zamierza się oświadczyć. On czuł, że właściwy moment jeszcze nie nadszedł, ale oni z czasem coraz bardziej dawali mu do zrozumienia, że denerwuje ich ta zwłoka.
Chcąc nie chcąc musiał im ulec.

On i Koryna mieli wówczas po 22 lata.





Zaprosił ją do nowo otwartej restauracji w Zakątku.



Gdy postawił przed nią pudełko, przeraziła się.



- Koryno Jagódek, czy zostaniesz moją żoną?
Nie odpowiedziała od razu. Wzięła do ręki pierścionek i przyglądała mu się przez chwilę.



Chciało jej się płakać. Gdyby mogła, wybiegłaby z restauracji prosto na jakiś statek, który wywiózłby ją na jakąś bezludną wyspę na środku oceanu, gdzie nikt by jej nie znalazł i gdzie umarłaby szczęśliwa, że nie zmarnowała życia u boku człowieka, którego nigdy by nie pokochała.
Nie mogła też powiedzieć "nie" - dała swojemu ojcu słowo, że wyjdzie za tego chłopaka.
Ostatecznie wsunęła pierścionek na palec i powiedziała cichutko i bez przekonania "tak".
Uradowany narzeczony uznał, że to będzie idealny moment na to, żeby soczyście podziękować jej za zgodę.
Jej reakcja?







- To, że właśnie przyjęłam twoje oświadczyny, wcale nie oznacza, że zrobiłam to z miłości - powiedziała ostro.



- Obiecałam mojemu ojcu, że za ciebie wyjdę, ale nie obiecałam, że będę cię kochać - dodała.

Wkrótce jedzenie zniknęło z ich talerzy, a rachunek został uregulowany. Iwo zaproponował przechadzkę na pobliską plażę.
- Na plażę? - zdziwiła się ona. - Nie mamy ręczników ani strojów kąpielowych, po co tam mamy iść?



- No tak - odparł Iwo smutno. Powinienem wiedzieć, że dla ciebie spacery po plaży ze mną nie są ani romantyczne, ani nawet przyjemne, dopowiedział bez użycia słów.

Półtora roku później narzeczeni stanęli pod łukiem.

Iwo Ewerkin + Koryna Jagódek
18 IV 2015

Goście:



1. rząd - rodzice i siostra pana młodego - Iwan, Eugenia i Dunia Ewerkinowie,
2. - starsza siostra z mężem - Ludmiła i Jarek Wiosnowie (odmiana nazwisk to zło),
3. - kolejna starsza siostra z mężem - Ina i Zdzisław Lessnerowie;



1. - rodzice panny młodej - Kira i Kastor Jagódkowie,
2. - przyjaciółka Koryny (i siostra Olimpii, żony Krisa) z narzeczonym (pobrali się niedługo później) - Emma Ramonow i Augustyn Wikarewicz.
Kris, brat Koryny, nie przyszedł na ślub, bo nie zniósłby widoku smutnej siostry w takim dniu i nie chciał udawać, że wszystko jest w porządku.





Niech bogowie mają cię w swojej opiece, córeczko. Niech ci to jakoś wynagrodzą...



Iwo też próbował się cieszyć. Może gdy zaczną swoje wspólne życie uda mu się udowodnić, że zależy mu na niej?


















Młodzi zamieszkali w maleńkim, trzypokojowym mieszkaniu.
Bycie jego żoną nie było wcale łatwe. Doceniała to, że Iwo starał się być dla niej wyrozumiały - noc poślubną spędzili w dwóch różnych pokojach - ale coraz częściej dawał jej do zrozumienia, że nie tego oczekuje.



- Skoro już jesteśmy małżeństwem, to może zacznijmy się zachowywać, jak na małżeństwo przystało? Ledwo się wysypiam na tej kanapie, poza tym... - tu spojrzał na nią znacząco.
Ona tez zdawała sobie sprawę, że im szybciej przyzwyczai się do bycia blisko z nim, tym mniej później będzie cierpieć, ale odwlekała od siebie ten moment tak bardzo, jak tylko się dało.
Myślała, że pierwsza wspólna noc nigdy się nie skończy.



Miała nadzieję, że na czułym i niewinnym przytuleniu się skończy. Rzeczywiście - wydawał się być zadowolony z tego, że w ogóle śpią w jednym łóżku, ale ona wiedziała, że kiedyś nadejdzie ten moment...
Wolała o tym jednak nie myśleć.



- Moje małżeństwo? Och, tato, daj spokój - odpowiedział. - Mój głos taki "bez życia"? Nie, tylko ci się wydaje. Jaka ona jest? Ale co masz na myśli? Ech, no wiesz, jeszcze nie wiem... No, tak, a to źle?



- Wnuki?! Ale tato, ja mam dopiero 23 lata, nie spieszy mi się do ojcostwa... Ja nie jestem tobą! Niby dlaczego mam się spieszyć? Spokojnie, zdążysz! Będziesz miał go jeszcze dość... Koryna? Nie, to nie ona jest problemem... TATO! Naprawdę wszystko jest w porządku! Ech... Muszę już kończyć. Wzajemnie tato, samych romantycznych chwil z mamą. Pa.

- Kora, myślę, że nie powinniśmy dłużej czekać - zaczął, widząc, że żona szykuje się do spania.



- Nie, Iwo. Jeszcze nie jestem na to gotowa.
- Tylko że od dwóch miesięcy nie jesteś na to gotowa! - wybuchnął.



- Inne laski biłyby się o to, żeby spędzić jedną noc ze mną!
- Więc dlaczego do nich nie pójdziesz? - odparła.
- Bo nie po to się ożeniłem, żeby latać teraz po burdelach!
- Wiedziałeś przecież, że ja...
- Dałem ci wystarczająco dużo czasu, żebyś się "przyzwyczaiła". Ile mam jeszcze czekać?! Ile jeszcze mam się powstrzymywać?



- Iwo, znajdź sobie kochankę i daj mi spokój. Nic z tego nie będzie.
- Nie rozumiesz? Nie chcę żadnej innej oprócz CIEBIE - krzyczał. - Kocham cię, Kora, do cholery! - mówiąc to głos mu zadrżał.
- A ja ciebie NIE kocham, Iwo... I NIGDY nie będę.
- Gdybyś chociaż spróbowała...
- Myślisz, że nie robiłam tego? Od początku zresztą było wiadomo, że to małżeństwo będzie fikcją i że zadowoleni będą tylko nasi ojcowie.
- Kora, proszę cię, spróbuj jeszcze raz. Nie widzisz, jak się staram?
- Widzę, ale...
- Ale co?
- Iwo, przykro mi.
- "Przykro mi"?! Tylko tyle masz do powiedzenia?!
Widząc jego wściekłość, dziewczyna momentalnie skuliła się w sobie i rozpłakała.
On zaś na ten widok zabrał swoją poduszkę i zamknął się w salonie.
Nie chciał jej grozić ani zmuszać jej do niczego, ale skoro prośbą się nie dało...

Kilka dni później ktoś postanowił złożyć młodym niezapowiedzianą wizytę.



Teściowi otworzyła Koryna.



- Chyba musimy sobie wyjaśnić co nieco - zagrzmiał on. - Mój syn jest przez ciebie nieszczęśliwy.
- Powiedział panu takie coś?
- Nie. To widać po nim. Gdy jego matka uciekła ze mną, prawie nie wychodziliśmy z łóżka, a ja byłem okazem zdrowia. Oczekiwałem, że mój syn będzie mi się chwalił, jaką to cudowną kochanką jest córka naszego przyjaciela. I co?! I NIC! Nic, bo mój syn ubzdurał sobie, że musi być dobry dla swojej kobiety. A ona co? Nawet się nie odwdzięczy...
- Nie, ja doceniam to, że...
- To dlaczego on jest nieszczęśliwy?!
- Nie pan lepiej jego zapyta o to.
W tym smarnym momencie z salonu wyszedł Iwo, kompletnie przez nich niezauważony.



- I jeszcze pyskujesz do mnie?! Głupia pindo! Ktoś powinien cię tu porządnie zdzielić! Skoro Iwo nie potrafi się zabrać za ciebie, to może ja powinienem...?!
Zacisnęły mu się pięści, Koryna przestraszyła się gniewu Ewerkina. Wiedziała, że z nim nie wygra.



- Co się na nią drzesz?! - naskoczył na niego. - Nic ci do tego co i jak robię z moją żoną!



- A jeśli jeszcze raz zobaczę, że podnosisz na nią rękę, to nie zdzierżę! Moje małżeństwo to nie twój, k******, p******** biznes! A teraz żegnam!
Po "odprowadzeniu" gościa, jej mąż wszedł do salonu, trzaskając za sobą drzwiami. Chciała mu podziękować za to, że stanął w jej obronie, ale uznała, że to zły moment.



Wszedł do sypialni. Ona już spała, zapewne od niedawna. Zauważył ślady łez na jej policzkach i zrobiło mu się bardzo przykro.
Gdyby chociaż miała jakiegoś innego faceta! Taką sytuację łatwiej byłoby mu znieść - nie kocha jego, bo jakiś inny skradł jej serce. W tym wypadku jednak problem leżał w nim samym, ale nie wiedział, czy można coś z tym zrobić. Widział, jak zareagowała, gdy jego ojciec na nią krzyczał. Nie chciał siebie postawić w jego miejscu. Pragnął, by jego ukochana była z nim z miłości, a nie ze strachu przed nim - żeby sama chciała okazać mu uczucie a nie, żeby czuła się do tego zmuszona.
Tak chciałby się tego doczekać...

Gdy wyszedł z łazienki, natknął się na nią.



- Nie powinnaś być w łóżku o tej porze? - zapytał.
- Czekałam na ciebie - odparła. - Chciałam ci podziękować. Oboje wiemy, że twój ojciec miał rację, a mimo to stanąłeś po mojej stronie.
- Nie, Kora, wcale nie miał racji - zaprzeczył. - Nikt w tym domu nigdy nie podniesie na ciebie ręki, choćby nie wiem, co się działo.
- Ale pokłóciliśmy się ostatnio... I ja zdania nie zmieniłam. Twój ojciec mógł się na mnie zemścić w twoim imieniu i to byłoby w porządku.
- Kora...



- Jak mógłbym pozwolić na to, żeby ktoś zrobił krzywdę kobiecie, którą kocham? Przemocą nikt nigdy nikogo nie zmusił do miłości.
- Ale ty jesteś dla mnie taki dobry, a ja mimo to nie potrafię cię pokochać.
- Ciii - uspokoił ją. - Wierzę w to, że kiedyś się doczekam.
- Dziękuję - mówiąc to, poczuła, że jej ręce zacieśniają się wokół jego talii. Nie obchodziło jej, co on sobie wtedy pomyślał - pierwszy raz czuła się dobrze i bezpiecznie w jego ramionach.



Jej mąż zaś marzył o tym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Rano obudzili się w jednym łóżku, przytuleni do siebie.



Wieczorem zaś...



- Jesteś tego pewna?
- Tak, Iwo. Czuję się gotowa.



- Kocham cię - wyszeptał, nim ich usta się spotkały.
Robił wszystko, żeby tylko nie myśleć o tym, że być może ona nigdy nie odpowie ja ciebie też.


Ciąg dalszy nastąpił.


Winklerowie, Koralikowie i Nikonieccy
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Uwierzycie, gdy Wam powiem, że ten:



przystojny młody sim już kiedyś pojawił się w tym OJSG?
Wtedy jednak był taaaaaki malutki! W tamtej historii są jednak pewne luki (urodziła mu się jeszcze siostra, Wiola), dlatego na razie nie będzie aktualizacji u Winklerów i chronologia będzie trochę skopana.

W każdym razie Denis rozrabiał dalej.



Do napojów wyskokowych miał szczególne upodobanie, ale nie tylko. Ojciec zaraził go pasją do majsterkowania.





Ale słabość do płci pięknej była już zdecydowanie uwarunkowana genetycznie.

Kiedy pewnego razu spotkał na Wyspie śliczną, kilkunastoletnią blondynkę, która nie była zresztą stąd, nie zawahał się ani chwili przed zainicjowaniem rozmowy z nią. Okazało się, że dziewczyna pochodzi z Nieznanowa, natomiast jej matka wychowywała się w tej okolicy i jest najstarszą córką Iwana Ewerkina. Wobec takich informacji i osoby ich udzielającej młodzieniec nie mógł przejść obojętnie.
Na jednym ich spotkaniu miało się nie skończyć, ale minęło trochę czasu, nim znowu ujrzał ją przechadzają się ulicami Nigdzie. Poprzednim razem czuł, że nie zrobił wystarczająco dobrego wrażenia, żeby chciała się z nim podzielić numerem telefonu.
Teraz miało być inaczej.



Po czasie stwierdził, że nawet bardziej mu się podoba niż ostatnio. Zrobił to, co uważał za słuszne.





Marcelina przestraszyła się z początku. Już miała uciekać z krzykiem, gdy nagle zdała sobie sprawę, że skądś zna tego chłopaka. Po chwili zaś dawała upust swoim emocjom.



- Odbiło ci?! Wystraszyłeś mnie! - histeryzowała. - Mogłam spaść z huśtawki i zabić się, idioto!
- Hej, spokojnie - śmiał się on. - Po prostu myślałem, że poćwiczę na ciebie oddychanie usta-usta.
- Zboczeniec!
- Przy takiej lasencji jak ty żaden by się nie opanował.
Zrobiła urażoną minę, więc postanowił jakoś inaczej rozluźnić atmosferę. Zaczął od przeprosin, a skończył na...



Chyba podziałało, bo zaczęła na niego patrzeć łaskawszym okiem. Wzorowo wykorzystał swoje "pięć minut", które tak naprawdę przemieniły się w dwie obiecujące godziny.





To, że miała chłopaka, wcale nie stanowiło dla niego przeszkody. Nie tylko zdobył jej numer, ale i znakomite widoki na przyszłość. Przyszłość z nią.
Tamten się nie liczył, o czym sukcesywnie później ją przekonywał. Ostatecznie ten czas, który niegdyś Marcelina miała przeznaczony wyłącznie dla Wojtka, praktycznie się wyczerpał na rzecz przyjaciela z Wyspy.



- Wojtek? Coś się stało?
- Dobry wieczór, pani Anizjo. Zastałem Marcelinę? Muszę pilnie z nią porozmawiać.
- Tak, jest w swoim pokoju.
- Sama?
- Tak. Nie ma na jutro nic zadane - nie przeszkodzisz jej w nauce.
Jej chłopak doskonale wiedział, że Marcelina ma w tym tygodniu "luzy", nie rozumiał jednak, dlaczego nagle postanowiła odwołać dzisiejsze spotkanie z nim i dlaczego tak uparcie ignorowała jego telefony.

Gdy otworzył drzwi, ona jak gdyby nic dalej czytała książkę.



- Tak, mamo? - zapytała poirytowana, nie odrywając wzorku od kartek.



- To ja, Wojtek - powiedział. To przedstawienie spiorunowało dziewczynę.
- Wojtek? Co y tu robisz, do cholery? Przecież mówiłam, że nie mam czasu!
- Właśnie widzę - odparł z niechęcią. - Skoro wolisz książkę niż własnego chłopaka...
Zamknął za sobą drzwi. Nie zamierzał wyjść nie wyjaśniwszy sobie wszystkie z nią najpierw.
Skoczyła na równe nogi.



- Co ty sobie myślisz? Zrobię raz coś, na co JA mam ochotę i już zbieram burę. A od kogo? Oczywiście OD CIEBIE!



- Problem w tym, że od kilku tygodni praktycznie WCALE nie masz dla mnie czasu. Jak nie jakaś nauka, to inni znajomi, podczas gdy do tej pory nie widziałaś świata poza mną! A teraz co? Przychodzę, a ty sobie czytasz w najlepsze!



- Mam prawo robić w moim wolnym czasie, co mi się żywnie podoba! - broniła się Marcelina.



- Po prostu powiedz mi prosto w oczy, że znudziłem ci się, a nie wymyślaj durnych wymówek. A może ktoś inny zajął moje miejsce...?



- Jeszcze oskarżasz mnie o zdradzę! Ale wiedz, że NIE, nie mam nikogo.
I potem dodała, zupełnie niechcący:
- Ale mogę mieć BARDZO szybko.
- CO?! - chłopaka zamurowało to wyznanie.
- A nie, nic - próbowała się wycofać.
- DOKOŃCZ TO, CO ZACZĘŁAŚ! - krzyknął. - Co to za jeden?!
- Nie krzycz na mnie! - wrzasnęła.



- Zresztą wiesz co? Może faktycznie powinniśmy zakończyć ten nasz związek.
- Zwariowałaś?!



- Mówię poważnie. To już nie jest to samo, co na początku. Nie pasujemy do siebie, poza tym zrobiło się jakoś tak... nudno.



Na te słowa mina chłopaka coraz bardziej rzedła. On sam uważał, że do tej pory w ich związku dobrze się działo - skąd taka różnica zdań?



- Nie, Marcelina, ja się na to nie zgadzam! - odparł bojowo. - My MUSIMY być razem! Zresztą od zawsze byliśmy.
- Mam inne zdanie na ten temat.
- Jak możesz...?!
- Wiesz co? Lepiej będzie, jak już sobie pójdziesz. Nie mam ci już nic więcej do powiedzenia.
- Wyganiasz z domu swojego najlepszego przyjaciela i miłość życia...
- Co ty gadasz? Jaką miłość życia?! Kto tak powiedział?
- Będziesz tego żałować, Marcelina! - zagroził. - Nie tak się postępuje z przyjaciółmi!
- Przypominam ci, że nie jesteś już ani moim chłopakiem, ani przyjacielem. Możesz odejść, nikt tu za tobą płakać nie będzie.
Tym razem posłuchał i wyszedł, nie mówiąc nawet "cześć".
Dobrze, że w domu nikogo nie było - mógł w ciszy i spokoju wypłakać żal za tym, co stracił i co dopiero miał stracić.
Tak bardzo chciałby móc ją znienawidzić.

Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniła do Denisa i poinformowała go, że już jest wolna. Spotkali się następnego dnia - naturalnym było, że poprosi ją o chodzenie, oczywiste było też to, że ona się na to zgodzi. Postawiła jednak jeden warunek - nie będą się z niczym spieszyć.

Wakacje zapowiadały się obiecująco. Dziewczyna była po uszy zakochana w Denisie, a Wojtka już dawno wyrzuciła z serca i pamięci.
Zakończenie roku szkolnego postanowili uczcić na pierwszej, poważnej randce.





Zrobiła bardzo dobre wrażenie na ojcu chłopaka.





- Mój syn trafił z tobą w dziesiątkę - podsumował swoje pierwsze wrażenie Marceli Winkler.



- Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale wypadłaś nieziemsko - pochwalił ją ukochany. - Przychodziłem do domu w towarzystwie różnych panien, ale ojciec tylko kręcił na nie nosem. Ale ty...!
Komplement ten miał jeszcze większą moc biorąc pod uwagę to, że ojciec był właściwie jedyną osobą, z której zdaniem liczył się Denis.

Kolejnym punktem programu było zaproszenie jej na wieczorny spacer pod gwiazdami.



Pomysł bardzo jej się spodobał.











Niedaleko plaży znajduje się ten słynny bar, w którym miało miejsce wiele innych wydarzeń przedstawionych w tym ojsg. W tej historii posłużył on jednak tylko jako punkt nabycia alkoholu przez młodych.
Trucizna miała zostać spożyta w plenerze, ponieważ czasu było coraz mniej (za niewielę ponad godzinę Marcelinę miał odebrać Gustaw spod kapliczki), a rzeczy do zrobienia zbyt dużo.
Atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła. Trafili na plac zabaw.



Bardziej trzeźwy od niej Denis doszedł do wniosku, że skoro już znaleźli się w takim miejscu i w takich okolicznościach, to zabawa musi być na całego. Ona i tak była zbyt pijana, by się sprzeciwić.





Na myślenie o zabezpieczeniu było już jednak za późno.








Poranne mdłości rzeczywiście okazały się być zwiastunem tego najgorszego.
Młoda mama była przerażona - nie tylko tym, co miało się stać już po urodzeniu dziecka, ale i tą najbliższą przyszłością. Czekała ją rozmowa z chłopakiem, który na pewno nie będzie ucieszony z tej nowiny..



Przyszli dziadkowie też byli bardzo zmartwieni tym, w czym mieli już wkrótce wziąć udział - spodziewali się, że ktoś taki jak Denis Winkler będzie się migał od odpowiedzialności za swoje dziecko i że tym samym złamie ich córce serce. Już teraz widzieli rozpacz w oczach dziewczyny, co bardzo bolało, nie mogli jednak dopuścić do tego, żeby Marcelina całkiem się rozkleiła. Widzieli w niej dobrą mamę dla ich wnuczęcia, ale żeby tak się stało, potrzebowała ogromnego wsparcia już od samego początku.



- Dasz sobie radę, kochanie - przekonywała ją Anizja. - A ja i tata będziemy tu dla ciebie i twojego maleństwa ilekroć będziesz tego potrzebowała.



- Dziękuję, mamo - wychlipała nieco bardziej uspokojona dziewczyna.




- Widzisz, Denis, byłam u tego ginekologa i... Będziemy mieli dziecko.



- MY? Nieee. Ja się do tego nie nadaję.



- Ale do tego, żeby je zrobić, to ty się świetnie nadawałeś! - wybuchnęła Marcelina.



- Skąd mogłem wiedzieć, że zajdziesz po tym w ciążę? Zresztą... Wiesz co? Nie chcę już być twoim chłopakiem. Było fajnie, ale teraz...
- Co "teraz"? Teraz jesteś ojcem NASZEGO dziecka, czy ci się to podoba, czy nie!



- Nie rozumiesz, głupia krowo? NIE CHCĘ MIEĆ ŻADNEGO CHOLERNEGO DZIECKA!
- Problem w tym, że ono już JEST!
- Zamknij się, dobra? A zresztą idź już sobie. Koniec z nami.
- Ty wstrętny, podły padalcu! - krzyknęła ona z rozpaczą. - Mam nadzieję, że karma do ciebie wróci!
- W*********. JUŻ!



Przeżywając na nowo kłótnię z nim, przypomniała jej się inna sprzed kilku miesięcy, kiedy to ona dała komuś do zrozumienia, że jest już jej niepotrzebny.
Wojtek Nikoniecki. Jej najlepszy przyjaciel od zawsze.
Tak bardzo chciała, żeby był teraz przy niej. A najlepiej, gdy to on był razem z nią na tej ławce, gdy poczynało się w niej nowe życie.
Jedna osoba, która mogła odmienić los jej i jej dziecka.

Potem Marcelina sama już nie wiedziała, dlaczego płacze - czy dlatego, że Winkler potraktował ją tak podle, czy dlatego, że przez swoją własną głupotę zmarnowała sobie życie.


Ciąg dalszy nastąpił.



Ostatnio edytowane przez Liv : 05.09.2016 - 13:30
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 10.11.2015, 16:54   #6
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,864
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Miasteczko

W tej części tak przedstawiłaś Iwa, że nawet trochę zrobilo mi się go żal. Może jednak nie jest ostatnim tłumokiem i mazgajem... Ogólnie poronione jest to, jaki sposób zdobyl Korynę i czemu się na to wszystko zgodziła. Iwo się stara, to dobrze. Lekko mu nie będzie, jeśli Koryna nie zacznie do niego czegoś czuć.
Jeśli by spojrzeć z innej strony na wizytę teścia, to można by przypuszczać, że to wszystko bylo ustawione, by się Koryna na to złapała Na szczęście tym razem niby tak nie bylo Spodobało mi się, że Iwo postawil się ojcu. W końcu zaczyna mężnieć No i zyskał w oczach Koryny. Może to początek czegoś więcej i jednak im się ułoży

Biedny Wojtek... Jak w ogóle Marcelina mogła go zostawić dla Denisa? Nie zdawała sobie sprawy, z kim się wiąże? Strszną głupotę popełniła... Tak coś czułam, że będą z tego dzieci Denis to już chyba klasyka simów z tamtej dzielnicy - to nie moje dziecko, sama się martw... Chociaż ciekawa jestem, czy kiedyś nie będzie chciał wrócić do Marceli Podejrzewam, że Wojtek wybaczy dziewczynie i zajmie się i nią, i dzieckiem
A teraz czekam na ciąg dalszy
__________________
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 10.11.2015, 21:09   #7
Annetti
 
Avatar Annetti
 
Zarejestrowany: 09.05.2013
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 218
Reputacja: 33
Domyślnie Odp: Miasteczko

Melduję się z komentarzem!
O, a apropos początku, to mi wszyscy mówią, że najlepiej będzie jak twoje hobby będzie też kiedyś twoją pracą, w sensie, że połączone mogłoby być
Takżem czuła, że Kora zrobi wszystko żeby mamie się nie oberwało Kastor jest O-KRO-PNY! Tak mi smutno, tak mi źle, ze względu na Korynę :< Kurczę, panie Jagódek gotowe były oddać wiele jedna za drugą. I czego by nie wybrały, to byłaby katastrofa!
I w ogóle... Ta cała sytuacja Iwa i Kory jest wprost tragiczna. On ją kocha, ona jego nie :< Aż człowiek nie wie po której powinien stać stronie! A ich ojcowie są tak upierdliwi, że głowa mała! Swoją drogą Iwo baaaaardzo wyprzystojniał Koryna też pięknieje
Świetne przerażenie Kory Udało Ci się to zdjęcie! No i znowu aż nie wiem co napisać Zastrzeliłaś mnie ich wątkiem, no naprawdę. Bo z jednej strony jest Kora, a z drugiej Iwo... Ale to już pisałam, noooo! Coś czuję, że nie obejdzie się bez lamentów z mojej strony. Bo mi źle jak współczuję jednemu albo drugiemu. No na przykład ten spacer. Jakoś niespecjalnie dziwię się Korze, że odmówiła, a z drugiej tak ogromnie szkoda mi młodego Ewerkina :<
A Kostka na ślubie nie było? Myślałam, że ojciec jakoś na niego wpłynie, żeby zacieśniał więzy ze szwagrem... No i Iwo nie ma kumpli, którzy mogliby pojawić się na ślubie? Smutno tak Kurczę, mąż Kiry widać, że się stara Widzisz ile smutnych minek w tym komentarzu? I dobrze, że stawia się ojcu! Kibicuję mu Ktoś wszak musi! Iwan to straszna papla, no doprawdy! I straaaaasznie spieszy mu się do dziadkowania Noooo, też mi przykro :< Że tak to się wszystko między nimi układa :<
Iwan, ktoś mógłby go pacnąć w ten zakuty łeb, no naprawdę -,- Na złe by mu nie wyszło, bo gorzej to już raczej być nie może! Iwo, mój bohater Dzielny sim
No i to zakończenie też smutne!! Livka, powiedz, że on się jednak doczeka tej miłości od Kory :<

Denis rozrabiaka! Ale czy ja wiem czy taki przystojny? Widywałam przystojniejszych E tam, skopana chronologia kiedyś przy tylu wątkach musiała postanowić odmówić współpracy xD W czym D. nalewa sobie owego napoju? Bo tak paczę i nie wiem co to jest Ooo, naprawił siostrzyczce zabawkę
Wiesz co, te huśtawki to jakieś przeznaczenie I ten plac zabaw! Swoją drogą co Marcelinka robiła w Nigdzie? Haha, nie mogę z tego podrywu na huśtawkę, noo No ale, ale, ciekawe co na to wszystko Wojtek! Oho, wywołałam wilka z lasu, znaczy sima z gry xD Biedny Wojtuś :< U nich też tragizmy, noooo! Ciekawe czy Marcelinka będzie sobie wypominać te wszystkie okropne słowa, które powiedziała Wojtkowi. Pewnie tak, więc już naprzód robi mi się smutno :< Następna rozmowa po której jest mi strasznie Ale żeby nie było, że cały czas smęcę to powiem, że M. bardzo ładnie w nowym fryzie Haha, Marceli dziadkiem! W tej chwili mówię oczywiście o wyglądzie Oj dzieciaki, dzieciaki... Szczęście/nieszczęście, że nikt ich wtedy nie widział!
Całe szczęście, że Marcelinka może liczyć na wsparcie rodziców! A Denis! Widać, że niedaleko pada jabłko od jabłoni! Mam nadzieję, że Marceli o wszystkim się dowie i poważnie sobie z synem porozmawia, o!
Cytat:
Napisał niedouczony Denis
- Skąd mogłem wiedzieć, że zajdziesz po tym w ciążę?
Chyba przespał lekcje biologii o tym xD Albo wychowania w rodzinie. Albo czegokolwiek!
Koniec? Już koniec? No nieee, a ja chcę wiedzieć co dalej :< Przecież to wszystko musi się jakoś ułożyć!

Jeszcze trzy! Ludu, no, mobilizacja, nie chcecie wiedzieć co dalej? Bo mnie już ciekawość zżera!
Annetti jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 11.11.2015, 20:19   #8
tut
 
Avatar tut
 
Zarejestrowany: 14.04.2015
Skąd: Włocławek
Płeć: Kobieta
Postów: 158
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Miasteczko

Koryna jest śliczna. Iwo nie wdał się w ojca, dziwię się, że się nie sprzeciwił i dał namówić w ślub z Koryną. Tak, tak, zakochał się w niej, ale sam zauważył, że nie da się zmusić do miłości, więc tym bardziej się dziwię, że nie poszedł po rozum do głowy.

Cytat:
być może ona nigdy nie odpowie ja ciebie też.
No właśnie? Odpowie? Poszła z nim do łóżka dla świętego spokoju, czy jednak zaiskrzyło?

Marcelina zrywając z Wojtkiem zachowała się jak głupia małolata, a może nie tylko tak się zachowała, ona chyba po prostu jest głupiutką małolatą.

Fajnie wygląda na tym foto, gdzie leży z Denisem i patrzą w gwiazdy.

Of course wcale mnie nie zdziwiła postawa Denisa. W ogóle na samym początku jak przeczytałam, że lubi alkohol i majsterkuje, to jakoś tak mi się czerwona lampka zapaliła. Szkoda, że dopiero teraz docenia jaki był Wojtek... teraz, gdy już go przy niej nie ma...
__________________
Jagodowo
Jagodowo na blogspot
tut jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.11.2015, 22:20   #9
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Dwa odcinki w jednym tygodniu? Jak widzicie, można ;]
Dzięki, że mi to umożliwiliście!
Odpowiedzi niżej:
Spoiler: pokaż
Spoiler: pokaż
W tym odcinku Kastor umrze.

Cytat:
Napisał Libby
Ogólnie poronione jest to, jaki sposób zdobyl Korynę i czemu się na to wszystko zgodziła.
A jak miała się nie zgodzić?
Cytat:
Nie zdawała sobie sprawy, z kim się wiąże?
Za krótko go znała, to fakt.
Cytat:
Napisał Annetti
O, a apropos początku, to mi wszyscy mówią, że najlepiej będzie jak twoje hobby będzie też kiedyś twoją pracą, w sensie, że połączone mogłoby być
No to bezrobocie mam gwarantowane :c
Cytat:
A Kostka na ślubie nie było?
Przecież Kostek był przekonany, że matka i starsze rodzeństwo się go wyrzekli i nie chciał z nimi mieć nic wspólnego ;]
Cytat:
Iwan, ktoś mógłby go pacnąć w ten zakuty łeb, no naprawdę -,-
Chyba się doczekasz ; D
Cytat:
Livka, powiedz, że on się jednak doczeka tej miłości od Kory :<

Cytat:
Widywałam przystojniejszych
Ja też, ale jak na nastolatka wygląda naprawdę spoko ;]
Cytat:
E tam, skopana chronologia kiedyś przy tylu wątkach musiała postanowić odmówić współpracy xD W czym D. nalewa sobie owego napoju?
To zwykły kubek zapewne. Ewentualnie szklanka.
Cytat:
Swoją drogą co Marcelinka robiła w Nigdzie?
Odwiedzała swoje rodzinne strony ;]
Cytat:
Mam nadzieję, że Marceli o wszystkim się dowie i poważnie sobie z synem porozmawia, o!
Od tego się zaczyna dzisiejszy odcinek... =D
Cytat:
Chyba przespał lekcje biologii o tym xD
Hm, Denisowi chodziło o coś innego (nie było dla niego tajemnicą, skąd się biorą dzieci =D) = peryfrazując "gdybym wiedział, że po tym razie zajdziesz w ciążę, nie zrobilibyśmy tego" ;]
Cytat:
Napisał tut
Iwo nie wdał się w ojca, dziwię się, że się nie sprzeciwił i dał namówić w ślub z Koryną.
Ale Iwo kochał swoją narzeczoną. Poza tym miał nadzieję, że po ślubie się poukłada między nimi.
Cytat:
Poszła z nim do łóżka dla świętego spokoju, czy jednak zaiskrzyło?
Raczej z poczucia obowiązku.
Cytat:
ona chyba po prostu jest głupiutką małolatą.
Nie, Marcelina nie jest głupia. Co najwyżej naiwna.
Cytat:
Napisał Niki
mam nadzieje, że Wiola jest inna.
Jeszcze nie wiem, w kogo wda się Wiola, więc wszystko jest możliwe =D
[quote-=LP23]Wyjaśnij mi dlaczego nikt Kastora nie zgłosił na policję jako osobę niebezpieczną?[/QUOTE]
Wiesz, mafia, zastraszanie, święty spokój itd.
MoD, czyli widzimy się dopiero w 2016? xD
Cytat:
Który pewnie już nie wróci ;( A miałam takie fajne plany, chlip.
Możesz sobie zawsze wyobrazić, że jakiś Twój nowy sim będzie potomkiem Blaine'a i będzie miał charakter po ojcu
Cytat:
W sumie to z dialogu wynika, że jej się wydaje, że matka chce ją jakoś... odciągnąć od męża?
Nie wydaje Ci się.
Cytat:
Jak na bestseller to mało Elinorze zapłacili.
Kilka tysięcy w simsach to dość dużo kasy... =D
Cytat:
Co ta dziewczyna ma z rodzicami, ech.
Psst, z ojcem.
Cytat:
Acz tu mnie naszła refleksja - ojciec Kiry też się popisał, wiedział, kim jest Jagódek, a mimo to nakłaniał córkę do ślubu z nim? O co chodzi, czy ten bandzior miał na niego jakiegoś haka?
Kastor już wtedy był związany z mafią i groził ojcu Kiry.
Cytat:
Co to za jakieś zwyczaje radykalnych islamistów?
Prędzej egoistów xD
Cytat:
Przede wszystkim wymuszone małżeństwo jest nieważne, także tego.
Wymuszone? Ostatecznie Kora sama wyszła z inicjatywą, przynajmniej tak to zabrzmiało.
Cytat:
A i właśnie, co z Konstantym?
O nim będzie trochę w tym odcinku.
Cytat:
Tak ja przypuszczam, niech Liv mnie poprawi jeśli się mylę.
Liv Cię nie poprawi, bo tak to wygląda ;]


...

Jagódkowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Pytaliście, co z Kostkiem, więc spieszę z odpowiedzią.
Najmłodsze dziecko Kastora i Kiry mimo wychowania, jakie otrzymało, nie było - wbrew oczekiwaniem jego ojca - uległe i posłuszne. Przynajmniej odkąd odkryło, że z wiekiem ojciec opada z sił. Wcześniej zaś wszystkie konflikty były rozwiązywane za pomocą krzyku i kończyn górnych.



Przewagę (i tym samym rację) miał oczywiście starszy z nich.
Chłopak nie pamiętał, żeby ojciec był dla niego kiedykolwiek miły, hojny czy pomocny ("radź sobie sam" - Kastor Jagódek). W skrócie - dużo wymagał, ale od siebie nic nie dawał. Trwało to kilkanaście lat - w pewnym momencie coś pękło w młodszym Jagódku. Cała frustracja i nienawiść do tego człowieka czekały na odpowiedni moment, by się uwidocznić.
Miał plan, ale musiał czekać.

U jego starszego rodzeństwa bywało zaś... różnie.

Iwo był przekonany, że tamta noc była punktem zwrotnym w jego małżeństwie.
Bardzo się mylił.





Z pewnością jednak była początkiem... Życia pewnego małego sima!



Połączyła ich miłość do nienarodzonego dzieciątka.







Oczywiście radość dziadków była nieopisana, a już zupełna euforia ogarnęła wszystkich gdy okazało się, że potomek Ewerkinów i Jagódków będzie płci męskiej.

Szczęście nawiedziło też w końcu dom rodzinny Kory i Krisa.













Dexter postanowił żyć wiecznie. Zupełnie nieźle mu szło!







Uwielbiał małą Erykę - oczywiście ze wzajemnością ; D



Zapewne nikomu z Was nawet nie przeszłoby przez myśl, że Kris - ten przykładny mąż i ojciec - między zabawą z córeczką a opieką nad pieskiem może planować zemstę na swoim ojcu. Ale tak właśnie było. Mimo że był szczęśliwy, nie zapomniał o tym, co musiały przejść jego mama i siostra. Wspomnienie ich płaczu i nieme błaganie o ratunek prześladowało go od zawsze i czuł, że musi w końcu coś z tym zrobić - był im to winien. Bez tego tak naprawdę aż do jego śmierci będą żyć w strachu przed nim. Ale on - Kryspin Jagódek - na to nie pozwoli.

- Kryspin - powiedział zaskoczony, widząc syna w drzwiach. - A ty tu czego?
- Cześć, tato - odparł beztrosko, chociaż gotowało się w nim. Tak bardzo nienawidził tego człowieka! - Przyszedłem wyrównać rachunki.
- Co? - nie dosłyszał Kastor.
- To! - powiedział, po czym pchnął starego do środka i zamknął za sobą drzwi.
- Ani się, k*****, waż! - krzyknął lękliwie ojciec. - Mam broń!
- To mnie zastrzel, na co czekasz? - wypalił.
Nie miał jej przy sobie, ha!
- Jeśli mnie tkniesz, pożałujesz tego! - zagroził jeszcze raz.
- O, doprawdy - odparł. - Wiesz co? Póki co żałuję, że nie przyszedłem tu wcześniej, zanim odebrałeś mojej matce dziecko i zanim zmusiłeś moją siostrę do małżeństwa z Ewerkinem.
- Same się o to prosiły! Głupie baby!



- Jak śmiesz tak mówić o matce twoich dzieci i swojej córce?! Czy ktokolwiek kiedykolwiek coś dla ciebie znaczył?!
Po chwili się jednak zreflektował.
- Zresztą, po co ja pytam... Uważasz innych ludzi za śmieci, a sam jesteś jednym z nich. Tym najgorszym, najpodlejszym! - wyżywał się Kris. - Powinieneś umrzeć za to, co zrobiłeś!
- No to na co czekasz? Zabij mnie! - wyzwał go Kastor.
- Nie mam zamiaru się splamić krwią takiego padalca jak ty - nie jesteś tego wart. Inaczej się z tobą rozprawię.



Okazało się, że rzeczywiście siły opuściły starego Jagódka i nie miał szans w starciu z młodym i silnym Krisem. Tego zaś ogarnęła taka furia, że gdyby się w porę nie opamiętał, w końcu zabiłby ojca.
Kopnął go po raz ostatni upewniwszy się, że tylko stracił przytomność, splunął mu w zakrwawioną twarz i wyszedł.

- Kostek, pomóż mi, proszę... Po co tam idziesz?
- Idę po coś, żeby cię opatrzyć.
- Wezwij karetkę...
- A po co ci karetka?
- C-CO?
- Pamiętasz, jak sam zabiłeś swojego ojca?
- Tak, ale... Kostek, co ty?!
Chłopak tylko zaśmiał się, po czym wrócił do kuchni i zadzwonił do kogoś.
- Spokojnie, tato, karetka już po ciebie jedzie. A teraz daj mi dokończyć to, co zacząłem.




Nie wierz im! To nie byłem ja!

Słowa te powtarzały się jak mantra w jej głowie, ale mimo to nie wierzyła. Nie wierzyła, że jej mąż jest niewinny. Przecież miał motyw. Przecież na ubraniu ofiary znaleźli także ślady jego krwi. To jego ostatnio widziano, jak wychodzi w domu ojca. Znalezienie noża z odciskami jego palców było kwestią czasu. Wszystko świadczyło przeciwko niemu.
Jej mąż, Kris Jagódek, ojciec jej córeczki, ten dobry, kochany sim... Zabił. Zabił własnego ojca! I jeszcze zrobił to tak bez pomyślunku, tak po prostu! Co on sobie myślał idąc tam - że to nigdy nie wyjdzie? Że uniknie kary za tę zbrodnię?
Bogowie, za kogo ja wyszłam?!, łkała. Mąż w kryminale, na dożywociu!

W przeciwieństwie do Olimpii ani Kira, ani Koryna nie wierzyły, że to Kris zabił Kastora. Zbyt dobrze go znały, były pewne, że nawet jeśli do czegoś między nimi doszło, to młodszy Jagódek nie posunąłby się aż tak daleko. Nie był do tego zdolny.

Sprawa była głośna i zakończyła się bardzo szybko wyrokiem skazującym dla syna zamordowanego. Nie miał alibi, nie miał świadków, nie miał NICZEGO, żeby móc udowodnić swoją niewinność.
Resztę swojego życia miał spędzić w więzieniu.

Pierwsza przyszła go odwiedzić Olimpia.
Bardzo się ucieszył na jej widok - był pewny, że żona ciągle ma do niego żal.



- Hej. - powiedział, jak gdyby nic. Usiadła przy stole. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszłaś.
To powiedziawszy, wyciągnął rękę w jej stronę jak to często robił, gdy siedzieli naprzeciwko siebie w domu.





- Nie, Kris - powiedziała lodowato.

Natychmiast się wycofał i spuścił głowę.



Nadal była na niego zła.
Gwałtownie wstała, on za nią.
- Oli... Dlaczego się tak zachowujesz? Co ja ci zrobiłem?
- Zostawiłeś mnie!
- Słucham?!



- Przez swoją głupotę jesteś w kiciu, a ja i Mała musimy sobie dać radę bez ciebie! Pomyślałeś chociaż o nas, gdy tam szedłeś? Pomyślałeś o nas, gdy tak się wypierałeś winy?
- Dalej wierzysz, że byłbym w stanie zabić człowieka?
- Jak mam nie wierzyć, Kris? - wściekła się.



- Udowodniono ci to PRZED SĄDEM!
- Nie znaleźli narzędzia zbrodni.
- Bo uparcie twierdziłeś, że nie było żadnego - to jak mieli znaleźć?!
- Chcesz to rozgrzebywać? Po to tu przyszłaś?
- Przyszłam ci powiedzieć, że ŻAŁUJĘ, że za ciebie wyszłam!
- CO?!
- Mam nadzieję, że poznam jakiegoś porządnego, odpowiedzialnego faceta, który będzie dobrym ojcem dla Eryki... A ty zostaniesz sam i będziesz gorzko płakał za nami! Na własne życzenie!
- A ja żałuję, że moje dziecko będzie wychowywane przez taką podłą żmiję jak ty! - wybuchnął. - Wróć, jak pożałujesz swoich słów. A teraz żegnam cię, szkoda moich nerwów.
- Z przyjemnością sobie pójdę! Żegnaj, Kris. Zobaczymy się w sądzie.
Gdy wyszła, wybuchnął płaczem.
Ale nie wszystkie odwiedziny były smutne.

- Moja mała siostrzyczka!



- ... i siostrzeniec!
- No tak, jak mogłem o nim zapomnieć. Jak się masz, malutki?





- Ma się dobrze. A jak ma się jego wujaszek?
- Jakoś... Cholernie tęsknię za wami.
- My za tobą też, Kris. Brakuje nam ciebie. Mama chodzi smutna, a Olimpia wścieka się, gdy którakolwiek z nas wspomni o tobie.
- Tak jak ja się wściekam na myśl o niej... Może jak się rozwiedziemy, to mi przejdzie.
- Nie mów tak! Olimpia prędzej czy później zrozumie, że źle robi.
- Nawet gdyby złapali prawdziwego mordercę, to by nic nie dało. Ale nie złapią, bo już kogoś za to usadzili i mają spokój.
- No właśnie, Kris... Komu mogło zależeć na śmierci naszego ojca?



- Nie mam pojęcia, Kora. Przecież my praktycznie niczego o nim nie wiedzieliśmy.
- Wiesz, pytałam też o to mamę i powiedziała mi, że ojciec cieszył się w... swoim środowisku szacunkiem. Poza tym nikt z jego znajomych nie dopomniał się o ciebie.
- Czyli to musiał być ktoś od nich...
- Na pewno ktoś tu kogoś kryje, a znając naszego ojca, to pewnie te osoby były zastraszane i przez lata nie pisną słówka.
- Kora...
- Co?
- Dzięki, że wierzysz w moją niewinność chociaż wszystko świadczy na moją niekorzyść.
- Ja wiem lepiej niż oni, braciszku. Oni cię nie znają. Ja i mama wiemy, jaki jesteś naprawdę. Ale...
- Tak, moja żona. Nie daje mi to spokoju.
- Myślisz, że może być w to zamieszana?
- Ojej, oby nie... Zresztą, przecież nie zdradziłaby własnego męża, ojca jej dziecka!
- Może ma kogoś?
- Kora... - zły zabłysły w jego oczach, a serce się ścisnęło.
- Przepraszam, Kris - powiedziała z żalem. - Nie chciałam...
- Wiem... Ale prędzej czy później znajdzie sobie kogoś, odejdzie, zabierze Małą, a ja będę tu gnił aż do śmierci.
- Nie, Kris, nie będziesz - pocieszyła go. - Z całego serca wierzę, że to się wyjaśni; Że prawdziwy morderca naszego ojca znajdzie się na twoim miejscu, a ty wrócisz do nas. Mama też w to wierzy.
- A jak to znosi moja księżniczka? - zmienił temat.
- Bardzo tęskni i płacze "za tatusiem".
- Wyściskaj i wycałuj ją ode mnie. Powiedz, że bardzo ją kocham...
- ... i że niedługo wrócisz.
- To mało prawdopodobne. Nie chcę o tym myśleć. Próbuję polubić to miejsce - mój nowy dom - ale nie jest łatwo.
- Dasz radę, braciszku. Jesteś najdzielniejszym facetem, jakiego znam - nieraz to udowadniałeś.
- Dzięki, siostra.
- Będę już lecieć. Iwo przyjdzie głodny z pracy...
- Jak się wam układa?
- Nieźle. Troszczy się o mnie jeszcze bardziej niż zwykle i jest taki cierpliwy... Nie wiem, jak on to robi, ale boję się, że w końcu wybuchnie - że będzie taki, jak jego ojciec.
- Ale podobno pani Ewerkin nie narzeka na swojego męża.
- Bo się kochają. Dla reszty teść raczej jest bezwzględny. Nie chcę, żeby nasz synek bał się ojca, tak jak my baliśmy się naszego.
- Wiem, że nie pozwolisz na to, Kora. Ty też jesteś dzielną babką.
- Mam to po moim bracie.
- I tak trzymaj.
Ponownie się uściskali i rozeszli - każde w swoją stronę.






- Kris się dzielnie trzyma - relacjonowała wizytę w więzieniu. - Ale bardziej niż to, że tam jest, boli go podejście Olimpii.
- Szczerze mówiąc, mnie też ono boli - wyznała Kira. - A może ty spróbowałbyś z nią pogadać?
- Ja? A dlaczego miałaby mnie posłuchać?
- Może akurat? Chociaż spróbuj, kochanie.
- Jeśli to może pomóc...



- CIOCIAAAA! - krzyczała Maleńka.
Na odpowiedź cioci Kory nie trzeba było długo czekać.





- Byłam niedawno u tatusia. Bardzo za tobą tęskni. Kazał cię wyściskać i wycałować.
Dziewczynka tylko smutno spojrzała na nią, ale to spojrzenie powiedziało jej więcej niż tysiąc słów. Będzie wiedziała, co przekazać bratu.




- Cześć, szwagierka! Jak zdrówko twoje i maleństwa?
- Dzięki, ja i Młody mamy się dobrze. A jak u ciebie?
- Jakoś - odparła, kompletnie nieświadoma tego, że jej mąż kilka dni temu na to samo pytanie odpowiedział tak samo. - Mogło być lepiej, ale daję sobie radę.



- Wiesz, byłam w czwartek u Krisa.



- Możemy o nim nie rozmawiać?



- Dlaczego?
- Nie chcę mieć z nim NIC wspólnego. Zabił człowieka. To koniec.



- Przecież znasz go i doskonale wiesz, że nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego.
- Już sam fakt, że tam poszedł, go dyskwalifikuje. No po cholerę się tam cisnął?
- Miał dług do spłacenia.
- Przecież wasza rodzina to jest jakaś patologia!
- Nasza? Nie zapominaj, że od kilku lat to jest też TWOJA rodzina.
- Gdybym wiedziała, że Kris będzie chciał się tak zemścić na swoim ojcu, to raczej bym za niego nie wyszła.
- Wiedziałaś, że ma do ojca żal i że go boli to, co zrobił z naszą rodziną, a mimo to zostałaś jego żoną.
- Byłam młoda, głupia i zakochana w nim!
- Przysięgłaś mu - przed nami i bogami - że go nie opuścisz.
- Chcesz mi robić kazania, jaką to jestem złą żoną dla twojego brata?
- Nie. Po prostu uważam, że zbyt łatwo go skreśliłaś.
- WSZYSTKO przemawia przeciwko niemu!
- Większość nie zawsze ma rację.
- Ty patrzysz na to sercem, a ja - rozumem.
- Nie wszystko da się wyjaśnić w logiczny sposób.
- Ale sędziowie skazując go oparli się na solidnych dowodach.
- Solidnych? Nie znaleźli narzędzia zbrodni ani odcisków palców. Kris znalazł się w złym miejscu o złym czasie.
- Mów co chcesz, Kora. Nie chcę się z tobą kłócić, ale nie przekonasz mnie, że Kris został skazany za nic.
- Na pewno nie został skazany za to, co rzeczywiście zrobił. Tymczasem prawdziwy morderca nadal chodzi po świecie, cieszy się z naszej tragedii i kto wie, czy nie poluje na kolejną ofiarę...
- Ciąża służy twojej wyobraźni, naprawdę.
- O jedno cię proszę, Olimpia - przemyśl to sobie, ale w sercu.
- Zobaczę, co da się zrobić.



Erciu, tak chciałabym, żeby to był tylko zły sen... Jak człowiek, który dał życie takiej cudownej istotce jak ty, byłby w stanie pozbawić życia innego człowieka? A jednak tak się stało, a my teraz za to płacimy...

Teraz malutki pozytywny akcent w tym przygnębiającym odcinku.



Chłopiec otrzymał imię Jakim (Joachim), a w mowie potocznej będzie występować jako Aki.



Rodzinka w komplecie

Iwo oszalał na punkcie synka. Był taki podobny do swojej mamy!











Dumny dziadek przyszedł na "inspekcję" ;]







Mimo braku podobieństwa do rodziny Ewerkin wnuczek zyskał jego aprobatę.



Bez wzajemności, niestety.



- Doprawdy, nie wiem, coś ty jadła przez te dziewięć miesięcy, że ten chłopiec jest taki chudy. I jeszcze karmiony na butelce! Dziewczyno, co z ciebie za matka?



- To, co i jak robię ze mną i moim synem to sprawa moja i mojego męża, nie pana.



- Ty samolubna, bezduszna krowo! - grzmiał Iwan.
- Znowu zaczynasz?! - do rozmowy włączył się wściekły Iwo.



- Powiedziałem ci już kiedyś, żebyś nie wtykał nosa w nie swoje sprawy!
- Ja tylko dbam o dobro swojej rodziny!
- Myślę, że ty i mama macie wystarczająco dużo własnych problemów.
- Synu, nie przyszedłem tu po to, żeby się z tobą kłócić.



- Mam dla ciebie propozycję.
- Skarbie, mogłabyś zostawić nas samych? - Iwo zwrócił się do żony.
- Tak, jasne - i zniknęła za drzwiami kuchennymi.



- Zdaję sobie sprawę, że z twoją... męskością jest naprawdę kiepsko...
- Nie, czemu? - zaprzeczył Iwo. - Przecież urodził mi się syn.
- Wiesz, o co mi chodzi - zasugerował niedwuznacznie ojciec. - Do Baraków niedawno wprowadziła się taka ładna, młoda dziewczyna. Jasna blondynka, 18 lat, trochę podobna do mamy.
- Tato... - Iwo nie krył zdziwienia. Czy ojciec naprawdę zmierzał do tego...?
- Pomyślałem, że skoro z Koryną ci się nie wiedzie i macie już dziecko, to może kochanka nie byłaby takim złym pomysłem. Dziewczyna gwarantuje dyskrecję i nie ma wygórowanych stawek... Przynajmniej tak twierdzą moi znajomi, którzy z takich usług korzystali i korzystają.
- Ale ja nie potrzebuję...
- JESZCZE, synu. Przewidziałem twoją reakcję, dlatego mówię ci o tym odpowiednio wcześniej.
- No dzięki, tato, ale nie musiałeś. Kocham moją żonę i ani myślę jej zdradzać.
- Żonę możesz sobie dalej "czysto" kochać, a ona zajmie się tą, hm, mniej "czystą" miłością.
- Nie, tato, naprawdę, obędę się bez tego. Miło, że pomyślałeś, ale...
- Wrócimy do tej rozmowy, Iwo. Jeszcze mi za to podziękujesz.

- O czym tak długo rozmawialiście? - zapytała Koryna wieczorem.
Gdy Iwo spojrzał na nią i już-już miał być z nią jak zwykle szczerzy, wypalił:
- A, o niczym takim. Tata uważa, że to s*********** tak podnosić ceny prądu, a ja próbowałem go przekonać, że nie ma racji. Znasz ojca - jego trudno przekonać i ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia.
- Mhm, rozumiem. Wiesz, w sumie ja też uważam...
Ale on już nie słuchał.


Ciąg dalszy nastąpił.


Winklerowie, Koralikowie i Nikonieccy
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Na jego nieszczęście Juliana i Marceli byli w domu podczas ich kłótni i wszystko usłyszeli. Nie tyle przeraziła ich wiadomość, że zostaną dziadkami, ile to, jak ich syn potraktował swoją dziewczynę, matkę jego dziecka (nie podejrzewali jej o kłamstwo, bo tego można było się spodziewać po Denisie).
Gdy Marcelina wyszła, przywołali go do siebie na dół.

- Co miały znaczyć te odzywki do tej dziewczyny? - zapytał Marceli podniesionym głosem.



- Nie twoja sprawa.



- Nie moja? Ledwo skończyłeś osiemnaście, gówniarzu, i myślisz, że to nie moja sprawa?! Zrobiłeś tej pannie dziecko, a ja ja będę teraz płacił na nie alimenty?!
- Przecież nikt ci nie będzie kazał! - odparł Denis, wściekły. - Ja na pewno nie.
- A myślisz, że za co ona wychowa tego dzieciaka?
- Nie wiem, jej problem.
- Nie, Denis, to jest TWÓJ K***** P********* PROBLEM! Skoro już zrobiłeś tego dzieciaka, to teraz WEŹMIESZ za niego odpowiedzialność.



- Co, zmusisz mnie do tego?
- Denis, do cholery - włączyła się Juliana. - NAPRAWDĘ chcesz zostawić dziewczynę samą z dzieckiem?



- Nie tak cię wychowaliśmy! - dodała.
- Odwal się, jestem dorosły!



- Jak się odzywasz do matki, gówniarzu?! - warknął Marceli, że aż ściany się zatrzęsły.
- Przepraszam, jeju - chłopak się skulił.



- Jutro pojedziesz do tej dziewczyny, przeprosisz ją i najlepiej oświadczysz się jej - zarządziła jego matka.
- C-co? - chłopak nie wierzył własnym uszom. - Nigdzie nie pojadę! Nie zależmy mi ani na niej, ani tym bardziej na tym cholernym bachorze!
- W takim razie możesz pakować swoje rzeczy - powiedział Marceli. - Wrócisz, gdy przemyślisz swoje zachowanie.
- Tato, no co ty?! - zdziwił się on. - Wyrzucasz mnie z domu?
- Skoro jesteś taki dorosły, to najwyższy czas, żebyś się wyprowadził i zaczął zyć po swojemu i na własny rachunek.
- Ale nie stać mnie na mieszkanie!
- A co mnie to, k*****, obchodzi? Radź sobie!
- Tato, no...
- No i na co, k*****, czekasz?! - poganiał go pan Winkler.

Trzeba było przyznać, że starszy Winkler miał serce z kamienia. Co prawda gdy młody wyszedł, Juliana próbowała go przekonać, żeby zmienił zdanie, ale nic to nie dało. On - Marceli WInkler - dostał już od życia nauczkę. Bolało go to, że jego syn popełnił dokładnie ten sam błąd, co on w swojej młodości. Wyobrażał sobie, jak podle się czuła porzucona przez niego Juliana i nie chciał, żeby jakakolwiek inna dziewczyna została tak potraktowana przez jego syna. Z Denisem zaś należało postępować stanowczo i radykalnie - dopiero codzienność weryfikowała jego cwaniactwo i "mądrości życiowe".



Chyba przejdę się do jubilera - pomyślała matka chłopaka.

Rzeczywiście - Młody wyprowadził się, ale po tygodniu wrócił, skruszony, głodny i bez pieniędzy. Jakkolwiek ożenienie się z Marceliną nie było złym pomysłem - w gruncie rzeczy czuł, że ona nie pozwoli mu zginąć i dobrze im razem będzie - tak nadal przerażała go myśl o dziecku, a raczej o wydatkach, jakie były przed nim. I odpowiedzialność! Trzeba będzie jakoś zrobić z tego bachorka porządnego człowieka.
Nie widział siebie w tym, no ale nie było innego wyjścia.

Na początek rodzice pożyczyli mu pieniądze na zakup pierścionka zaręczynowego, który kosztował prawie 3 jego pensje...

Tymczasem w Nieznanowie...
Mogłam się tego po nim spodziewać, myślała panna Koralik z goryczą. Minął miesiąc odkąd oznajmiała mu, że będzie ojcem - do tej pory nie doczekała się... niczego. Może naprawdę miał na myśli to, co powiedział? Może naprawdę daremnie łudziła się, że zmieni zdanie? Nie zrobił tego, przepadło.
Nagle usłyszała, że ktoś przyszedł. Głos mamy zdawał się być zaskoczony. Denis?!, pomyślała z nadzieją. Ale pani Koralik za ścianą witała gościa jak dobrego przyjaciela rodziny, a nie jak kogoś, kto porzucił jej córkę w ciąży. A może to...
Serce zabiło jej mocniej, gdy drzwi się otworzyły.



Chwilę mu się przyglądała nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę ON. Gdy zaś była już tego pewna, podniosła się i... nie wiedziała, co dalej.
Po co on tu w ogóle przychodził? Tak, powiedział jej wtedy, że będzie tego żałowała. Tak, pożałowała tego, że go zostawiła. Nie musiał jej tego uświadamiać - i tak było jej już wystarczająco ciężko.



- Ej, Marcelina - zagadnął. Dziewczyna momentalnie się skrzywiła.
- Przepraszam - usłyszała. Znowu chwilę jej zajęła analiza tej sytuacji. Czy to nie ona powinna go teraz przepraszać za swoje zachowanie?
- Ale... - przerwała mu i odwróciła wzrok w jego stronę.



- Tak, wiem, zachowałaś się podle i nadal jest mi przykro, gdy pomyślę o tym, ale... Chciałem cię przeprosić za to, że nie zawalczyłem o ciebie, że nawet nie spróbowałem. Wanda powiedziała mi, co za ziółko z tego Winklera, ale mimo to nie ruszyłem dupy i nie poszedłem przemówić ci do rozumu.
- Ale dlaczego miałbyś to robić po tym wszystkim, co ci nagadałam? Przecież sam chciałeś, żebym dostała nauczkę!
- Chodziło mi raczej o nauczkę w sensie... Że zatęskniłabyś za mną czy coś, a nie... ciążę. A nawet jeśli nie, to i tak... Odkąd się poznaliśmy ja wiedziałem, że zawsze będę przy tobie, choćby nie wiem, co się miało stać. I co? I zawaliłem... I to tak po całej linii.
- Nie możesz winić siebie za moje własne błędy.
- Ale gdybym COKOLWIEK zrobił, może byś ich uniknęła. To nie daje mi spokoju. Czuję, że zdradziłem cię - zdradziłem naszą przyjaźń. To, że ty ją zerwałaś wcale nie znaczy, że ona przestała istnieć.
- Wojtek, daj spokój - odparła. - Miło, że o mnie pomyślałeś, ale to koniec - urodzę to dziecko i może wyjadę gdzieś daleko.
- To ja pojadę z tobą - zadeklarował.
- Niby po co?!
- Żeby cię chronić.
- Nie potrzebuję ochroniarza! Sama dam sobie radę!
- Zosia-samosia...
- Za swoje błędy sama będę płacić.
- Czemu nie dasz sobie pomóc?
- Wystarczy, że rodzice mi pomogą, nie potrzebuję mieć większego długu wdzięczności, którego nie będę mogła spłacić.
- Kiedy ja niczego od ciebie nie chcę. Tylko tego, żebyś była szczęśliwa. Czułem, że będę ci teraz potrzebny, dlatego... jestem. Zbyt dobrze cię znam, Marcelina - wiem, że pożałowałaś tej kłótni ze mną i to mi wystarczy, nie musisz mnie przepraszać.
- Po co ty to wszystko, do cholery, mi mówisz? - wybuchnęła. - Czego ode mnie chcesz?!
- Żebyś pozwoliła sobie pomóc. Żeby wszystko było po staremu.
- Ale NIE będzie! Niedługo będę kolejną samotną matką z depresją i bez grosza przy duszy!
- Nie będziesz. Mogę ci to obiecać.



- Tylko mi zaufaj - poprosił, ciszej.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, w jakie bagno się pakujesz?
- Tak.
- Nie przeraża cię to? SERIO? Wiesz, nie możesz liczyć na nic z mojej strony...
- Marcelina...
- Co?
- Czego się boisz?
- Uważam, że głupio zrobiłeś przychodząc tu.
- I co, teraz mi powiesz, żebym sobie poszedł, a sama nadal będziesz czekała na tego cholernego Denisa?!
- Nie! - zaprzeczyła. Nagle zdała sobie sprawę, że jeśli teraz pozwoli mu odejść, to będzie to ostatnie ich spotkanie. A przecież tak naprawdę to JEGO potrzebowała jak nikogo innego.
- Przepraszam - powiedziała, a łzy zaszkliły się w jej oczach. - Idiotki w książkach i filmach odrzucają takich jak ty i potem całe życie są nieszczęśliwe... Nie chcę być jedną z nich. Przykro mi, że wtedy tak ci nagadał i że teraz nie chciałam wierzyć w twoje dobre intencje. Boję się komukolwiek zaufać...
- Rozumiem, ale ja nie jestem "kimkolwiek"...
- No tak - powiedziała. - Ty jesteś Wojtek, mój anioł stróż. Tak się cieszę, że cię mam...



- Zawsze do usług - odparł.
Został jeszcze na godzinkę - mieli sobie tyle do powiedzenia! W końcu miała się komu wypłakać. Pierwszy raz od dawna poszła spać spokojna.

Następnego wieczoru inny chłopak złożył jej wizytę.





- Zrozumiałem swój błąd - kajał się. - Byłem cholernym tchórzem i chcę to naprawić. Zależy mi na tobie - powiedział. Przez chwilę miała wrażenie, że było to bardziej wyrecytowane niż ze szczerego serca, ale pewnie chłopak się stresował i dlatego wyszło jak wyszło.



- W porządku, wybaczam ci - odparła. - Możemy spróbować jeszcze raz.
- Dziękuję. Jesteś cudowna.
Gdy wyciągnął ramiona w jej stronę, od razu w nie wpadła, szczęśliwa.



Ale to nie był koniec miłych niespodzianek!







- Marcelina, wyjdziesz za mnie? - zapytał po prostu, błyszcząc pierścionkiem.
Nie była do końca przekonana, czy chce być jego żoną, z drugiej zaś strony maleństwo potrzebowało taty, a ona potrzebowała wsparcia i opieki.
Wiedziała, że ktoś inny świetnie sprawdziłby się w tej roli, ale to nie on przed nią klęczał...
- Tak - zdecydowała.



Błyskawicznie załatwiono formalności związane ze ślubem, w dodatku - o dziwo - brzuszek nie był jeszcze aż tak bardzo widoczny i udało jej się wcisnąć w sukienkę o podobnym kroju, jaki miała jej mama na swoim własnym ślubie.



Panna młoda wyglądała prosto i skromnie.



Na uroczystości zjawiła się tylko najbliższa rodzina i świadkowie.



Z przodu 1. świadek - przyrodni brat pana młodego, Boguś Wolff. Za nim Marceli i Juliana Winklerowie.



Drugi świadek to Wanda Wujek, przyjaciółka Marceliny. Za nią Anizja, Gustaw i Mina Koralikowie.

Denis Winkler + Marcelina Koralik
8 VII 2015















Młode małżeństwo zamieszkało w tym samym domu, co Iwo i Koryna.
Mały Winkler coraz bardziej się rozbijał w brzuchu mamy.



Jego ojciec od czasu do czasu interesował się ciążą żony.













Chłopiec otrzymał na imię Teodor, przyzwyczajajcie się jednak do formy Teo

Denis stwierdził, że w sumie nie jest najgorzej.



Głównie pieczę nad pierworodnym sprawowała jego mama.





Między małżonkami bywało spokojnie i romantycznie,



ale z czasem coraz bardziej uwidaczniało się prawdziwe "ja" Denisa.







Któregoś dnia Marcelina musiała pilnie pojechać po zakupy i poprosiła męża, żeby nie pił i przypilnował Teosia do jej powrotu.
Przeciągnęło jej się trochę, a gdy wróciła, była przerażona widokiem, jaki zastała.



Nie udało się go dobudzić, więc tylko zgarnęła puszki po piwie i zajrzała do pokoju synka.
Zamarła z przerażenia.



Chłopiec płakał tak cichutko, że nawet go nie usłyszała!
Na szczęście doktor Starczyk mieszkał niedaleko i sytuacja została szybko opanowana. Gdy wyszedł (Denis całą akcję przespał), Marcelina rozkleiła się na dobre. Jeszcze nigdy nie czuła się tak winna i taka zła. Powinna wiedzieć, że Denis s********* sprawę...



- Przepraszam, synku. Już nigdy więcej nie zostawię cię z tym człowiekiem - tuliła go mocno, płacząc. Później wzięła go do sypialni, wcześniej zamknąwszy drzwi na klucz.


Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 05.09.2016 - 13:23
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 15.11.2015, 11:17   #10
Annetti
 
Avatar Annetti
 
Zarejestrowany: 09.05.2013
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 218
Reputacja: 33
Domyślnie Odp: Miasteczko

Cytat:
Napisał Liv
Hm, Denisowi chodziło o coś innego (nie było dla niego tajemnicą, skąd się biorą dzieci =D) = peryfrazując "gdybym wiedział, że po tym razie zajdziesz w ciążę, nie zrobilibyśmy tego" ;]
Oj, no przecież wiem

Kostek! W sumie całkiem fajnie wygląda, oceniając po jednym zdjęciu W sumie jakby na to spojrzeć pod odpowiednim kątem, to taki trochę Kastor z niego się robi. Bo nie daje sobą rządzić itd., podobnie jak jego ojciec. I ta złość Kostka na Kastora... Chciałoby się rzec, że historia zatacza koło!
Biedny Iwoo Jak tak na niego patrzę, to aż samej chce mi się płakać Ale miło, że i on i Kora wspólnie radują się z faktu, że niedługo przyjdzie na świat ich pierwsze dziecko
Ercia z Kryspinem tworzą taki uroczy duet, że no ja nie mogę Rozpływaaaam się xd Haha i kolejny wiecznie żyjący zwierzaczek (o, a właśnie apropo zwierzaków, trochę nie jest to związane z dzisiejszym odcinkiem, ale czy Kaj doczekał się swojej Gerdy? ) No i Eryka z Dexterem Ten ich przytulas jest taaaaaki kochany!
No, nareszcie ktoś skopał tyłek Kastorowi. Boję się tylko o to, że to wszystko obróci się przeciwko Krisowi Słuchając Kastora to miałoby się ochotę powiedzieć, że ma jakiś problem z kobietami -,- Wszystko to ich wina, no doprawdy, ale wymyślił!
Oho, Kostek chyba wykorzystał nadarzającą się okazję...
O nie, Olimpia :< Kurczę, a była taka zakochana w Krisie. Chociaż z jednej strony ją rozumiem. W końcu, jak sama napisałaś, miał motyw, a to, że nie bardzo kogo jest obarczyć winą tak jakby w naturalny sposób wskazuje na Krisa. A z drugiej strony... Przecież powinna go znać, Kryspin nie jest simem, który zabiłby innego z zimną krwią nawet gdyby tego kogoś nienawidził Tak mi smutno jak czytam tą ich rozmowę :< I serce mi się kraje na myśl, że Olimpia jest gotowa zostawić Krisa i wymazać go ze swojego i Erci życia
Podoba mi się relacja Kryspina i Kory. Oboje są tacy sympatyczni, tak dbają o siebie nawzajem! Jestem strasznie ciekawa jak przedstawisz dalej historię Krisa. Czy kiedykolwiek znajdzie się prawdziwy winny, czy zwolnią go z więzienia, a może już do końca będzie siedział za kratkami? I jestem ciekawa jak to wszystko wpłynie na życie Eryki. Kris tak ją kocha, nie wyobrażam sobie, żeby Mała go nie znała, żeby przestała tęsknić. Tak cudownie razem wyglądali, tak bardzo Kris się o nią martwi!
Mimo wszystko dobrze, że Kora i Kira wspierają Krisa. Że cały czas jest ktoś, kto w niego wierzy i nie chce dać mu się załamać.
Ta rozmowa Koryny i Olimpii... Mam nadzieję, że faktycznie O. wszystko sobie przemyśli, ale jak to stwierdziła Kora, w sercu, a nie w głowie. Chociaż boję się o to, że Olimpia jednak postanowi rozejść się z Krisem i na nowo ułożyć sobie życie. Zawsze jednak gdzieś tam z tyłu głowy wiem, że Olimpia może też nie chce sama iść przez życie, że mega zawiodła się na Krisie i że jej zdaniem zasługuje na ułożenie sobie życia. Bo przecież gdybyś nam nie przedstawiła historii Jagódków, tylko np. Ramonowów (choć nie wiem jakbyś to opisała, ale to takie sobie spekulacje ) i dowiedzielibyśmy się nagle, że mąż Olimpii, którego historii dokładnie byśmy nie znali, zabił swojego ojca i poszedł do więzienia, to prawdopodobnie leciałyby na niego same hejty itd., a Olimpii kibicowalibyśmy, żeby znalazła sobie kogoś innego, bo na takie zero jak Kris nie zasługuje Ale wzięło mnie na wywody xD
Aki! A ja myślałam, że to po prostu jego imię. W życiu bym nie zgadła, że to skrót od Jakima xD (ale co ja się tam znam na skrótach. Na mnie w domu wołają Ita, więc no xd Nie powinno mnie nic dziwić) Fajnie widzieć na twarzach Kory i Iwa taką ogromną radość Mały naprawdę stał się promyczkiem światłości w ich domu I znowu Iwan xd Jemu to się chyba nudzi w życiu, że tak wszystkich chce rozstawiać po kątach. Ale Aki ma czuja do ludzi Tak się rozwrzeszczeć u dziadka na rękach, Młody ma mój szacunek! Kurczę, Iwan do tego wszystkiego jest ekspertem od rozwoju dziecka xD A Iwo jest taki kochany stając w obronie swojej rodziny O masakra, Iwan nawet kochankę chce wybierać synowi. Tym to już mnie zastrzelił...

Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Marcelego i Juliany nie było w domu! No i w sumie faktycznie inaczej niż łopatologicznie do Denisa nie można dotrzeć. Niby Młody taki wyszczekany, a jednak jak przychodzi co do czego, to jednak sam sobie nie umie poradzić i wraca do rodziców z podkulonym ogonem. Juliana myśli przyszłościowo
Och, Wojtek! Marcelinka nie mogła mieć lepszego przyjaciela niż on! Dobrze, że tym razem Marcelinka nie upierała się, że sama sobie poradzi i że wcale Wojtka nie potrzebuje. Wiesz co mi przywodzą na myśl te oświadczyny Denisa? Jak matka mówi swojemu dziecku co i jak ma powiedzieć jak dzwoni z życzeniami do jakiejś ciotki. I później owe dziecko, czy to przez telefon, czy to osobiście, po prostu nie zastanawia się nad tym co mówi, tylko recytuje jak najszybciej z pamięci xd Widzę, że Wojtka na ślubie nie było :< No w sumie na jego miejscu też nie chciałabym się pojawić...
Widzę, że młodzi Winklerowie i Ewerkinowie mieszkają po sąsiedzku No i Teoś! Oł noł, Deniiiiiis, co ty wyczyniasz?! Chyba przydałaby ci się jeszcze jedna albo dwie rozmowy z ojcem!


No i, no i? Co dalej? W dalszym ciągu czuję niedosyt :< Mam nadzieję, że tym razem również ogarniemy się szybko z komentarzami i będziesz nas mogła uraczyć kolejnym odcinkiem
Annetti jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:11.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023