Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > Opowiadamy jak sobie gramy

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 07.06.2012, 21:17   #1
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie [TS2] Miasteczko

Od teraz spis treści i 1. odcinek są nareszcie rozdzielone :> Szlachcic, dziękuję raz jeszcze!
Poniżej pierwsza część historii rodziny Koralik.

...

Anika Armin nigdy nie miała szczęścia do facetów – pierwszy mąż zostawił ja z dwójką małych dzieci, drugi odszedł do młodszej…
Zanim jeszcze dowiedziała się o skłonnościach Klausa do romansów, w przypływie egoizmu i pragnienia własnego szczęścia zostawiła na wychowanie swoim rodzicom dwóch synów z jej związku z Mikołajem Koralikiem.



Starszy, Tobiasz, to spokojny typ – opiekuńczy, odważny, miły, myślący o przyszłości, od zawsze pragnący szczęśliwej rodziny, gdzie to mama i tata zajmowaliby się dziećmi, a nie dziadkowie. Idealny kandydat na męża i ojca, niestety jednak dziewczyny raczej go unikały, nie wiedzieć dlaczego.



Sylwan, młodszy brat Tobiasza, jest jego przeciwieństwem – lekkoduchem, który bynajmniej nie zamierza wieść spokojnego życia u boku żony i gromadki dzieci, uczciwie zarabiając pieniądze.

Mimo to jednak bracia zawsze trzymali się razem, znajdywali w sobie oparcie i mogli na siebie liczyć w każdej sytuacji.
20 lat przyjaźni w jednym momencie prysło…

Tobiasz poznał dziewczynę. Była nią studentka z La Fiesta Tech, Mina Pawlinowna.

Po bliższym poznaniu się zostali parą. Ich znajomość rozwijała się i wszystko wskazywało na to, że pierwsza dziewczyna Tobiasza okaże się jego ostatnią i tym samym razem stworzą rodzinę.
Sylwan również nie próżnował – na stałe związany był z inną studentką, Sabriną Iworską.

I stało się – Mina miała oficjalnie zostać żoną Tobiasza!



Z tego też powodu dziewczyna postanowiła zakończyć swoją wyższą edukację i przeprowadzić się do Nieznanowa. Była tak zakochana, że nie chciała czekać do zakończenia studiów, żeby wziąć ślub.

Niedługo jednak po zaręczynach nastrój w domu Koralików przybrał smutniejsze zabarwienie – Sabrina, ni stąd ni zowąd, zerwała z Sylwanem. Chłopak bardzo to przeżył, długo nie mógł się otrząsnąć. Z pomocą przyszła mu rodzina – zarówno starszy brat, jak i Anika, z którą udało się braciom odbudować więzi, ale również… przyszła bratowa. Można wręcz rzec, że Mina i Sylwan byli serdecznymi przyjaciółmi. Narzeczeni chcieli nawet poprosić go o zostanie świadkiem na ich ślubie

Pewnego wieczoru ktoś odwiedził Minę. Dziewczyna myślała, że to Lona (na zdjęciu z zaręczyn na drzwiach widzicie jej podobiznę), jej najlepsza przyjaciółka, albo też Tobiasz. Jednak w drzwiach ujrzała Sylwana.
Jego widok ją zaniepokoił – ostatnimi czasy, gdy go widywała, chodził ze spuszczoną głową, myślami był nieobecny i wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Teraz stał przed nią jej przyjaciel – z kamienną twarzą, bez cienia uczucia.
Poprosił o rozmowę. Usiedli w dużym pokoju. Dopiero kiedy zaczęli rozmawiać zauważyła, że coś z nim jest nie tak – nie zachowywał się jak zazwyczaj, był jakiś arogancki, zbyt śmiało deklarował, że skończył się przejmować i że już nigdy nie zaufa żadnej kobiecie…
W pewnym momencie jednak zadał jej dziwne pytanie.



- Wierzysz w prawdziwą miłość, Mina?
- Tak, wierzę – odparła po chwili zaskoczona dziewczyna. Zapadło milczenie. Postanowiła je przełamać.
- A ty? – zwróciła się do przyjaciela.
- Jak dla mnie jedyna miłość, jaka istnieje, to ta, która jednoczy – powiedział, po czym spojrzał jej prosto w oczy. – Dwa ciała.
- Ale co z duszami? – zapytała Mina, nagle odczuwając strach. Jego wzrok…
- To wcale nie jest konieczne…
Dopiero wtedy spostrzegła, jak blisko się przysunął w ciągu tych kilku sekund. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe…
Miała nadzieję, że skończy się tylko na pocałunku. Błagała, żeby tego nie robił, ale nie posłuchał. Potem nawet nie próbowała się wyrywać…

Pamiętała wszystko i wszystkiego żałowała.


Niedługo później kilkudniowa choroba okazała się potwierdzić jej najgorszych obaw – była w ciąży.
Czuła się podle. Nie dość, że miała zdradę na sumieniu, to jeszcze wszystko wskazywało na to, że sama będzie musiała wychować dziecko.



Postanowiła wpierw jednak powiadomić o tym Sylwana.
Gdy ten przyszedł, zastał ją w łazience. Od razu przeszła do sedna sprawy.
- Sylwan… Ja…



- Jesteś w ciąży, zgadłem?



- Tak… Boże, co my teraz zrobimy?! Przecież jak Tobiasz się dowie… - zaczęła płakać.
- My? Jacy my? Nie ma „nas”. Jak chcesz, to oddaj to dziecko do domu dziecka albo usuń ciążę, skoro tak ona ci przeszkadza.
- Ale…



- Nie kocham cię, Mina, dlatego też nie licz na to, że teraz wspaniałomyślnie zostanę twoim mężem i będę harował na ciebie i dzieciaka.
- A co ze mną w takim razie?
- A czy to mój problem? To ty masz problem, nie ja.
- Jeszcze jest Tobiasz!
- Gówno mnie on obchodzi, rozumiesz? Tak samo jak i ty ze swoimi debilnymi urojeniami!
Skierował się w stronę wyjścia.
- Sylwan… - załkała jeszcze, spoglądając w jego stronę.
- Żegnaj, Mina – powiedział, nie odwracając się. Chwilę później usłyszała trzask drzwi.


Następnego dnia po południu ktoś zapukał do jej drzwi, jednak nie otworzyła. Za to zrobił to gość – drzwi były niedomknięte…
Gdy Tobiasz ujrzał ją leżącą bez życia na kanapie, przeraził się nie na żarty. Nie miała wyjścia w tej sytuacji – powiedziała mu o tamtej nocy i jej efektach.
Tobiasz nie mógł uwierzyć…



… i nie wytrzymał. Wydarł się na nią za wszystkie czasy, wyzywając ją od szmat i puszczalskich.



Potem tylko dodał, że Sylwan zniknął bez śladu, i odszedł. Była pewna, że raz na zawsze, tak jak jego brat.

Tobiasz cały dzień spędził w swoim pokoju płacząc, przeklinając swojego brata, narzeczoną i całe swoje życie.
Złość minęła po kilku tygodniach. W gruncie rzeczy współczuł Minie, chociaż nie mógł zaprzeczyć, że przecież to była jej wina. No i co najważniejsze, dopiero teraz naprawdę poczuł, jak źle mu jest bez niej… Jak bardzo ją kocha.




Od razu ją przeprosił. Widać było, że jest im lżej. Ku zaskoczeniu dziewczyny Tobiasz poprosił ją, by jak najszybciej udali się załatwić sprawy związane ze ślubem.
Postanowili, że formalnie ojcem dziecka będzie Tobiasz i kiedy maleństwo podrośnie, powiedzą mu prawdę. Nie spodziewali się, że Sylwan szybko się pokaże w Nieznanowie, więc postanowili go uznać za zmarłego.

Dzień ślubu był jednym z piękniejszych w ich życiu. Oboje wyglądali na szczęśliwych, i co najważniejsze, nie bali się patrzeć w przyszłość.















Państwo młodzi z bliska:





Tobiasz okazał się być naprawdę wzorowym mężem. Mina mogła zawsze liczyć na jego wsparcie i pomoc. Dodatkowo wyremontowali swój domek – zmienili całkowicie rozkład pomieszczeń, powiększyli łazienkę i urządzili wszystkie pokoje – łącznie z tym, w którym niedługo później miał zamieszkać maleńki Koralik.











Pewnego dnia Tobiasz otrzymał list – pisany na komputerze, bez adresu zwrotnego.
Zawierał on gratulacje z okazji ślubu z Miną, życzenia szczęścia na nowej drodze życiowej, a co najważniejsze, prośbę o przebaczenie i o to, żebyś był dla niego lub dla niej jak ojciec, którego nigdy nie będzie miał/a i wychował go/ją tak, żeby nie przeżył/a tego samego horroru co my tyle lat wstecz… Jeśli będziesz potrafił pokochać to maleństwo mimo nienawiści, jaką czujesz do jego ojca, będziesz prawdziwym bohaterem, a swój dług wdzięczności będę spłacał jeszcze długo po mojej śmierci.
Chociaż list został spalony po przeczytaniu, jego zawartość pozostała do końca życia w głowie jego adresata.

Pół roku później na świat przyszedł mały Gustaw.
Oczy ma po mamie, włosy po ojcu, ale ostatecznie obie te cechy mógłby odziedziczyć po Tobiaszu, co tym bardziej przemawia za tym, że Gustaw to rzeczywiście syn małżonków





Mina troskliwie zajmowała się niemowlakiem, a jej mąż coraz śmielej myślał o Gustawie „mój syn”…





I jeszcze wklejam zdjęcie Miny, na którym wg mnie wyszła uroczo



Ciąg dalszy tej historii tutaj.

Ostatnio edytowane przez Liv : 20.11.2023 - 11:41
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 24.01.2015, 21:56   #2
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Cytat:
Napisał Lion
Trochę czasu minęło, więc mogłaś po prostu zapomnieć, miałaś pełne prawo do tego
Ci, co mnie znają wiedzą, że to nie takie proste w moim przypadku : P
Cytat:
Nigdzie nie napisałeś, że uważam to za złą metodę prowadzenia tu tematu
Tak jak ja nigdzie nie napisałam, że to źle ;]
Cytat:
chciałem jednak zaznaczyć, że gdy je czytam, np. ostatnią historię burmistrzów, to nie myślę tylko, że ano tak, taka sytuacji w grze i tyle, tylko jednak (uczciwie przyznając) porusza mnie to, jak to wszystko poprowadziłaś i opisałaś.
I tak powinno być =D
Cytat:
widać twój talent pisarski
Awwww :3
Cytat:
(kurcze, chyba wyjdę na lizusa xD)
E tam.

Teraz się chyba rozumiemy =D

Tym razem dalsze losy rodzin Nikonieckich i Ławeckich. Część II.

...


]Mimo że Zenobia Ławecka była "oficjalnie" związana z Jaromirem Starczykiem, nie przeszkodziło jej to w zawieraniu bliższych znajomości z innymi simami.



Jak pewnie zdążyliście się zorientować, mama Klementynki i Frydy była bardzo kochliwa, żądna przygód, ale i cholernie głupia i nieodpowiedzialna.
Z większości z tych rzeczy jednak jej chłopak nie zdawał sobie sprawy. Zresztą na starość zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby zalegalizować związku. Jemu już dawno znudziło się skakanie z kwiatka na kwiatek. Wolał się skupić na pracy i rodzinie.





Fryda i Roderyk :>



Ciąża Zeni wydawała mu się od początku podejrzana - nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek zapomniał się zabezpieczyć.
Zaczęło być gorzej.



A po jakimś czasie okazało się, że przeczucia Jaromira były jak najbardziej słuszne!



Maleńka Ksenia NA PEWNO nie była jego córeczką.



- Ty k*****, oszukałaś mnie!
- Jaro, daj spokój...



- Wy******** i więcej się tu nie pokazuj! Nie chcę cię znać, tępa szmato! I zabierz ze sobą tego bachora!



Zrozpaczona Zeni postanowiła poszukać schronienia u ojca Kseni.
Ale i tam za długo nie pomieszkała...





Jej ostatnią deską ratunku był dom rodzinny... I spotkanie w cztery oczy z matką i porzuconą córką.


W domu Nikonieckich zaś było... kwitnąco.



Klementynka chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha. W szkole szło jej bardzo dobrze, na praktyki też nie mogła narzekać! Grzebień i nożyczki to był zdecydowanie jej żywioł



Lesław i Anabelle mimo zmęczenia też byli bardzo szczęśliwi. Nie mieli dla siebie zbyt dużo czasu co prawda, ale może właśnie dlatego ociągali się ze wstawaniem z łóżka, leżąc przytuleni.

Ich życie skupiało się głównie na maleńkim mieszkańcu pokoiku za ścianą.





Nie tylko ich zresztą! Małego Wojtka uwielbiali wszyscy domownicy.







Widać, że niepodmieniony

- Jeszcze raz dzięki za podwózkę.
- Nie ma za co. - odparł chłopak w okularach. - Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.



- Nie mam nic przeciwko... Jak będę kiedyś na Wyspie, to może...
- Zapraszam - uśmiechnął się, po czym wyciągnął do niej dłoń. - No to do rychłego zobaczenia!



- Do rychłego! I jeszcze raz dzięki.


- Muszę ci coś powiedzieć...
Widział, że w jej oczach malował się strach, który udzielił się również i jemu. Czyli wyniki badań nie były pomyślne...
- Jesteś na coś chora?
Dziewczyna podniosła ręce w geście zażenowania.



- Chora! Chciałabym być TYLKO chora...
Wypowiedziawszy to, uderzyła w szloch. Jej mąż kompletnie nie wiedział jak ma to rozumieć. Objął ją.



- Ostra białaczka - wyłkała. - Lekarze nie dają mi żadnych szans.
- Ile nam zostało? - zapytał głosem załamanym od płaczu.
- Kilka miesięcy...
W tym momencie jego świat zaczął się walić...


Mimo smutku w sercu wszysscy starali się cieszyć każdym kolejnym dniem razem. Anabelle śmiała się tyle, ile mogła. Chciała, żeby jej syn zapamiętał ją uśmiechniętą.





Ostatnie chwile swojego krótkiego życia Anabelle zmuszona była spędzić w szpitalu. Z każdym dniem była coraz słabsza i bledsza.
Sławek próbował być dzielny, chociaż jego serce z każdym dniem było coraz bardziej rozdarte. Jeśli nie czuwał przy ukochanej, to zajmował się Wojtkiem.





Wiedział, że gdy ona odejdzie, to przynajmniej patrząc na swojego synka będzie widział ją - młodą, uśmiechniętą, kochającą go całym sercem...

Ten dzień w końcu nadszedł.



Myślał, że zdążył pogodzić się z jej powolnym umieraniem i że gdy w końcu naprawdę jej zabraknie, on nie będzie już tak mocno cierpiał. Mylił się. Nie potrafił już dłużej udawać.



Z pomocą pospieszyli najbliżsi. Słowa przychodziły ciężko, ale sama świadomość wsparcia już wiele dawała.



O wiele gorzej radził sobie z tym synek zmarłej. Jakby nie patrzeć to MAMA była najbliższą mu osobą. A teraz jej zabrakło...
Klementynka robiła co mogła, żeby ulżyć cierpieniu malutkiego serduszka.



Ale chłopiec stawał się coraz bardziej apatyczny i smutny.



I wolał bawić się sam.



Ale trzeba było żyć dalej - czas leczył rany, ale nie zawsze pozwalał zapomnieć.



Jednak młody wdowiec nie chciał, żeby ogarnęła go melancholia. Zresztą kolejna tragedia była tuż za rogiem...

Wróciła matka i córka marnotrawna.
Jej pojawienie się z powrotem w progach ich domu nie wywołało lawiny radości, aczkolwiek po przeprosinach i obietnicy niedługiego zabawienia tutaj domownicy ostatecznie pogodzili się z tym faktem i postanowili nie żywić dłużej urazy do Zeni.
Wyjątkiem była Klementynka.
Powrót matki spowodowało lawinę złych wspomnień i żalu - tak wielkiego, że żadne prośby o wybaczenie nie były w stanie zmienić jej uczuć do matki.
Nienawidziła jej.



Gdy wyładowała całą swą skrywaną latami złość w wielu ostrych słowach, postawiła matce ultimatum - albo natychmiast się stąd wyniesie, albo to ona opuści ten dom raz na zawsze.
Domownicy starali się wybić jej ten pomysł z głowy, chociaż nie wierzyli, żeby dziewczyna była aż tak zdesperowana.
Byli w błędzie.



Gdy wsiadała do taksówki, chciało jej się płakać. Została sama na tym świecie! Osoby, którym do tej pory najbardziej w świecie ufała, udowodniły jej, że niespecjalnie liczą się z jej zdaniem. I że bardziej kochają tą zdrajczynię niż ją...
A ta pinda poświęciła ją! Wygoniła swoje własne dziecko z domu...
No ale tak - przecież jej nienawidziła, więc dlaczego miałaby postąpić inaczej?

Za uzbierane pieniądze wynajęła mikroskopijne, skromne mieszkanko w Nigdzie. Zaczęła też sobie dorabiać, przez to często chodziła głodna i niewyspana. W szkole też szło jej coraz gorzej.
Ale wtedy ktoś ponownie przyszedł jej z pomocą.

Jedno przypadkowe spotkanie w restauracji, w której pracowała, zmieniło całe jej życie...

- Cześć! - powitał ją entuzjastycznie. - Myślałem, że nie przyjdziesz...
- Przepraszam za spóźnienie - odparła, speszona. - Autobus mi uciekł, a następny miałam dopiero za pół godziny i musiałam iść pieszo.
- W takim razie miło mi będzie znów cię odwieźć - powiedział, uśmiechając się. Będzie okazja, żeby pobyć z nią przez kilka minut sam na sam...
Zaprowadził ją do małej jadalni, gdzie siedziały już mama i Becia. Te z uśmiechami na ustach powitały jego koleżankę, po czym zaprosiły ją do stołu i nałożyły jej na talerz pełno pyszności.



Przez cały ten wieczór Klementynka uśmiechała się z wdzięcznością. Jedzenie było przepyszne, a jego mama i siostra okazały się bardzo sympatycznymi i inteligentnymi simkami. Zdecydowanie ją polubiły - gdyby było inaczej, z pewnością nie zostałaby ponownie zaproszona do nich na obiad!
Ten to miał fajną, kochającą się rodzinkę... Ale coś w sercu szeptało jej, że i ona chciałaby się stać jej częścią... Ale rozum nakazywał sercu milczeć.

Pojawiła się u nich jeszcze kilka razy. Nigdy nikt nie dał jej odczuć, że jest tu niemile widziana, za to bardzo doceniano jej chęć pomocy i to, że od czasu do czasu za jej sprawą pojawiał się także i deser bo obiedzie.
Po posiłku starała się jeszcze zostać chwilę dłużej - nie tylko żeby pomóc posprzątać, ale też żeby i pogadać ze swoim przyjacielem.
Od chwili ich ponownego spotkania wiele się zmieniło - bardzo cenili sobie swoje towarzystwo, starali się lepiej poznać. On pomagał jej w matmie, ona wyciągała go na długie spacery kiedy tylko mogła.
Było to dla niej szokiem gdy zorientowała się, że jest zakochana w tym cichym i inteligentnym chłopaku! A jeszcze większym było to, gdy się zorientowała, że on czuje dokładnie to samo!
Kto by pomyślał...

Któregoś wieczoru nagle okazało się, że będą musieli sami zjeść obiad. To była ich szansa...
Pierwszy raz zdarzyło jej się być skrępowaną w jego towarzystwie. Podczas jedzenia prawie się do siebie nie odzywali. Klementyna zaczęła wymyślać wymówkę do szybszego wyjścia...
Nim jednak oznajmiła mu, że ma autobus za dziesięć minut i musi już lecieć, pomogła mu uporać się z myciem. Na szczęście szybko im poszło i dziewczyna skierowała się do wyjścia, tłumacząc się.
- Klementyna - usłyszała za sobą. - Przepraszam za dzisiaj.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się. - Wybacz, ale...
- Nie, proszę - wypalił nagle. - Nie idź jeszcze. Ja...
Dziewczyna żałowała wtedy, że nie może zapaść się pod ziemię. Ale to Rajmund spłonął rumieńcem, a nie ona.



- Klementynka - powiedział, biorąc ją za ręce. Nie była w stanie uniknąć jego wzroku szukającego zrozumienia. - Wiesz, co chciałbym ci teraz powiedzieć, prawda?
- Chyba...



- I o to chodzi - rozumieć się bez słów... Wiedziałem, że ty to potrafisz.
W odpowiedzi mocno go przytuliła.No bo co tu dużo mówić?

Została dłużej i chociaż nadal niewiele mówili, to gesty i uśmiechy wyrażały więcej niż słowa. Już mieli się się żegnać, gdy on znienacka...



Było im dobrze razem.



Ale podczas oświadczyn już wypadało coś powiedzieć









A tymczasem w Nieznanowie...









No i przyszła pani Florczak pogodziła się z rodziną, tak iż wszyscy w komplecie mogli się zjawić na jej ślubie

Rajmund Florczak + Klementyna Ławecka
2 X 2014







Goście.



Z przodu babcia panna młodej, Roksana Ławecka. Za nią jej siostra wraz z mężem, synem i wnukiem, czyli Jesika, Miron, Lesław i Wojtek Nikonieccy. Całkiem z tyłu młodzież - rodzeństwo Harald i Jacqueline Hoffenbach oraz Zenek Paproch.



Z przodu rodzice i starsza siostra pana młodego, Marianna, Zbigniew i Bernadetta Florczak. Za nimi starszy brat Rajmunda wraz z żoną - Waldemar i Azalia (Kwiotek) Florczakowie oraz państwo Kryspin i Olimpia (Ramonow) Jagódek. W ostatnim rzędzie narzeczeni - Jarek Wiosna i Ludmiła Ewerkin.





W ostatniej chwili w kapliczce pojawiła się też matka panny młodej - Zenobia Ławecka.







































Ha!







Niestety, panu Florczakowi nie było dane doczekać się narodzin drugiego wnuczęcia (pierwsza była córeczka Waldka, Basia) Za to teściowa Klementynki mogła się cieszyć szczęściem młodych, nawet mimo żałoby.



Wypytywała o przebieg ciąży i czy wiadomo już, jaka jest płeć dziecka.





Lepiej nie kupuj zabawkowych samolocików - poradziła jej Klementynka.



Jesteśmy niemal pewni, że urodzi się dziewczynka.



Gratuluję, kochanie!, uściskała i wycałowała najmłodsze swoje dziecko, gdy tylko pojawiło się w zasięgu wzroku.

Innym razem to młodzi małżonkowie wybrali się w odwiedziny





Stan błogosławiony ci służy, kuzynko!



Czeeeeeść! Jestem Wojtek! Jak trochę podrośniesz, nauczę cię chodzić po drzewach i grać w szachy! Ale musisz wiedzieć, że nieraz udało mi się ograć dziadka Mirona!
Jeszcze gwoli jasności - do tej pory Zeni zdążyła już zmienić miejsce zamieszkania ; D



Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, żeby zdrowo jeść i dużo spać!



- Chodzą słuchy, że nasze firmy mają rozpocząć współpracę.
- Mają odremontować ratusz, prawda?
- Coś mi się obiło o uszy, że tak...
- No, to niedługo będziemy spotykali się na lunchu!


Państwo Florczak w rzeczy samej zostali rodzicami ślicznej młodej damy. Poznajcie Joasię!










Pewnego dnia przyjaciel Sławka, Gustaw Koralik, zapowiedział się z wizytą...





Dzieci zostały sobie przedstawione. Szybko odnalazły ze sobą wspólny język



Ciasto podano...





A po jedzeniu Wojtek i Marcelina mieli jeszcze duuuuuużo czasu na pogaduchy i zabawę :>





Podobnie jak ich ojcowie wiele lat wcześniej, i oni zostali przyjaciółmi ^^

Na koniec jeszcze - wszak niedawno był Dzien Babci! - roześmiana Jesika



Oraz zapowiedź tego, co - w przypadku dobrej frekwencji wśród komentujących ofc - nas niedługo czeka.



Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 08.04.2016 - 19:20 Powód: poprawki kosmetyczne :)
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 25.01.2015, 13:39   #3
Annetti
 
Avatar Annetti
 
Zarejestrowany: 09.05.2013
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 218
Reputacja: 33
Domyślnie Odp: Miasteczko

Oj Zeni, Zeni. Kto by pomyślał, widząc ją jako małą dziewczynkę, że wyrośnie na taką simkę? Fryda z Roderykiem słodko razem wyglądają Nie dziwię się Jaromirowi, że się wkurzył kiedy zobaczył, że Zenobia wrobiła go w ojcostwo. I w zasadzie w sumie zasłużyła na to wszystko, chociaż mam nadzieję, że w końcu ogarnie co takiego wyprawia i zmieni się na lepsze. Skrzywdziła już Klementynkę, a ma jeszcze dwie córki i źle by było gdyby je potraktowała w ten sam sposób. Wojtuś! Ale z niego słodziak i faktycznie podobny do rodziców O nie, Annabelle Dobrze, że nie załamała się ostatecznie i starała się uśmiechać. Widać, że chciała aby Wojtek nie miał z nią złych skojarzeń.
Kłótnia Klementynki i Zenobii... Hm... Absolutnie nie dziwię się, że Klementyna tak się wydarła na matkę. Należało jej się, chociaż decyzja o przeprowadzce z pewnością musiała być mega trudna. Całe szczęście, że na scenę znowu wkroczył Rajmund. Wiedząc, że ma wsparcie we Florczakach z pewnością było jej chociaż trochę łatwiej. Poza tym początek związku Rajmunda i Klementynki jest mega uroczy
Cytat:
Napisał Liv
Ale podczas oświadczyn już wypadało coś powiedzieć
Haha, to prawda xD

Klementyna cudownie wyglądała na ślubie Jestem pod mega wrażeniem. Dobrze, że przed ślubem pogodziła się z całą rodzinką Będzie bobas! Ale się cieszę Wojtek gadający do brzucha jest wprost rozczulający. Rodzinna współpraca, ale czad Joasia! Nie no, ja się chyba rozpłynę. Przeczuwam, że będzie naprawdę urocza jak podrośnie. Poza tym ostatnimi czasy wprost nie mogę się napatrzeć na te włoski Ta wizyta Gustawa z Marcelinką przypomina mi czasy, kiedy to Miron z małym Sławkiem przyszedł do Tobiasza w odwiedziny Dzieciaki słodko się razem bawią xD Fajnie by było jakby coś między nimi wyszło w przyszłości.
Jesika jest dalej piękna
Jej Historia Izaaka i Michasi! Czekam z niecierpliwością
Annetti jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 01.02.2015, 22:28   #4
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Co robią studenci w czasie sesji? Piszą OJSG!
A potem płaczą, że nie zdali.

Dziękuję za komentarze :D Teraz bez skrupułów mogę pisać dalej.
Odpowiedzi niżej.
Spoiler: pokaż
Cytat:
Napisał Libby
Szkoda tylko, że nikt nie stanął w obronie Klementynki...
Sytuacja była dość beznadziejna. Nie twierdze, że rodzina zachowała się właściwie, ale oni naprawdę nie myśleli, że dziewczyna posunie się tak daleko.
Cytat:
Jak mogłaś zabić Annabelle?!
To rak ją zabił, a nie ja :((
Cytat:
Ciekawe, czy Lesław jeszcze coś do kogoś kiedyś poczuje...
Odpowiedź niżej :D
Cytat:
Napisał Annetti
Kto by pomyślał, widząc ją jako małą dziewczynkę, że wyrośnie na taką simkę?
Oj, już w dzieciństwie Zeni lubiła sprawiać Roksanie kłopoty :D
Cytat:
Napisał Lion
Jesika wygląda na bardzo fajną babcię!
I jest nią :D
Cytat:
Cześć
No witam :D
Cytat:
Nie dość, że Zenobia wiedziała, że jej córka nie przepada za nią, to jeszcze z opóźnieniem pojawiła się na ślubie
Jeszcze istniała opcja, że wcale się nie pojawi!
Cytat:
Dzień babci dniem babci, ale co z dniem dziadka?
Jak za rok w połowie stycznia będę pisać odcinek, to przemyślę to :D
Cytat:
Mylisz imię Lesława chyba i piszesz o nim jako Sławek.
Lesław=Sławek.
Qwerty, witam w moich skromnych progach! ;)
Od razu Ci mówię - niczego nie obiecuj i nie spiesz się. Nie ma po co - prawdopodobnie jak wstawię jakiś odcinek za pół roku i tak będziesz musiał wrócić do wcześniejszej części historii.
Cytat:
Na takim etapie gra wymaga chyba niezłych logistycznych zdolności
Fakt, ogarniecie wszystkiego to nie lada wzywanie, ale zawsze to jakaś rozrywka umysłowa ; D U mnie radość z gry i trzymanie się schematów idą w parze. Tylko czasami to wymaga czasu.
Cytat:
Nie ma żadnego schematu
Nie znasz wszystkich historii.
Cytat:
Chociaż muszę przyznać, że trochę się gubię w imionach i pokrewieństwie, trzeba będzie drzewa genealogiczne dokładniej przestudiować C;
Też bez pośpiechu - dwa drzewa w przygotowaniu.
Cytat:
Taki komentarz trochę o niczym, ale trzeba od czegoś zacząć
Jak na początek wyszło bardzo przyzwoicie :)

Trzy krótkie opowiastki tym razem.

...

Michasia i Izaak

Spoiler: pokaż
...

Życie maleńkiej Michasi nie zaczęło się szczęśliwie. Mogliście o tym przeczytać tutaj. Na szczęście dalsza część tej historii jest szczęśliwsza :)
Dla dziewczynki niemal natychmiast znalazł się dom. Simami, którzy dali jej miejsce pod dachem swojego domu i w swoich sercach, było małżeństwo Andrzeja i Mileny (z domu Stanek) Ramonow. Z racji swojego wieku woleli nie ryzykować ciążą i zaadoptować jakieś dzieciątko. Trafili na kilkutygodniową Michasię i bardzo ją pokochali.



















Zadbali także o to, by ich córeczka odebrała jak najlepsze wykształcenie - w sumie nie mogło się obyć inaczej w przypadku dziecka prezesów dwóch dużych firm...



Więcej zdjęć kilkuletniej Michasi znajdziecie w tym poście. Zwróćcie jednak uwagę na dwa ostatnie obrazki - pojawia się na nich w towarzystwie czarnowłosego chłopaka w jej wieku - Izaaka.

Życie przyjaciela Michasi również rozpoczęło się w dość dramatycznych okolicznościach. Ilona Kerner - mama chłopca - niemłoda już simka, w dodatku rozwiedziona, chciała zmienić swoje życie - "pokolorować" je na nowo. Wyszaleć się, może znaleźć prawdziwą miłość... Poniekąd jej się to udało - szalała tak, że podczas pewnej imprezy w klubie urwał jej się film. Efekt był tragiczny - okazało się, że jest w ciąży. Kompletnie nie miała pojęcia, kto jej to zrobił. Podobnie jak Inga Barny zastawiała się, co zrobić z dzieckiem. Sprzeczne uczucia targały nią aż do samego porodu. Gdy jednak pielęgniarka podała jej małe, płaczące zawiniątko zrozumiała, że to jest to, czego szukała. Że jemu zawsze będzie potrzebna i że on będzie ją kochał mimo wszystko.

Mimo wszystkich trudności jakich doświadczyła na skutek swojej decyzji, nie żałowała jej. Izaak był całym jej światem.





Gdy chłopiec chodził do 2 klasy, wprowadzili się do malutkiego domku z dala od centrum Nieznanowa. Kilka domów dalej chłopiec znalazł sobie towarzyszkę zabaw...



A może to ona znalazła jego? ;D

Tak czy inaczej dzieciaki - choć tak różne od siebie - trzymały się razem i mimo pogłębiających się z wiekiem różnic nadal się przyjaźniły.











Brak ojca w przypadku Izaaka był przyczyną jego bardzo szybkiego wydoroślenia. Wielu jego rówieśników i rówieśnic nie miało nawet połowy z tych obowiązków i zmartwień, które były na jego głowie. I w dodatku jego mama ciężko zachorowała, a rokowania były złe...

W towarzystwie Michasi zapominał o tym wszystkim. Ciesząc się z nią zimą mógł przypomnieć sobie, że przecież ma naście lat i całe życie przed sobą.
A przy tym nie wyobrażał sobie tego "dalszego życia" bez niej...



Izaak nie mógł narzekać na samotność - grał na gitarze elektrycznej w zespole, w szkole i poza nią miał wielu przyjaciół, chodziły nawet słuchy, że co najmniej kilka dziewczyn się w nim podkochuje... Ale gdy Michasia pojawiała się na widoku, wszystko inne przestawało mieć znaczenie.
Było tylko jedno "ale" - kompletnie do siebie nie pasowali. Jej życie zdawało się być bajką, jego było daleki od tego..
Postanowił przeczekać - na pewno jego przyjaciółka się kiedyś zakocha - może wtedy przestanie ją widzieć w roli towarzyszki swojego życia?

Ktoś jednak był zakochany w nim i nie miał zamiaru tego dłużej ukrywać...
Aniela Wintowicz należała do paczki jego dobrych przyjaciół. Ale dla niej Izaak nie był tylko przyjacielem. Od dłuższego czasu była w nim zakochana i bardzo niepokoił ją brak jakichkolwiek oznak wzajemności z jego strony.
Któregoś dnia w przypływie desperacji spróbowała zwrócić na siebie uwagę chłopaka.



Nie miał nic przeciwko, ale też nie odwzajemnił gestu. To jednak Anieli wystarczyło - może zwyczajnie potrzebował czasu?
Postanowiła odwiedzić go któregoś dnia pod pretekstem nauki.
Gdy wyczuła odpowiedni moment, jej ręka uniosła się w kierunku jego policzka, a oczy wpatrywały się w niego z romantycznym rozmarzeniem.



- Przepraszam - powiedział, odsuwając jej rękę. - Nie mogę.



- Ale... dlaczego? -na twarzy dziewczyny malowało się przerażenie i wstyd.
- Kocham inną...
- KOCHASZ...?!
- Nie wyobrażam sobie życia bez niej... Naprawdę przepraszam. Ja nie chciałem...
W tym momencie jego przyjaciółka zaczęła płakać.



- Nie możesz mi nawet dać szansy?! - pytała zrozpaczona.
- Nie - odparł. - Jej nikt nie może zastąpić... Ale nie płacz, proszę cię! Poznasz kogoś lepszego ode mnie.
- Nigdy! - krzyknęła, czym zapoczątkowała nową falę łez w jej oczach.
Ciężko było ją uspokoić. Rozstali się w ponurej ciszy.

Izaak zaś zrozumiał, że pora działać. Umówili się w parku.

Michasia uznała, że będzie to świetna okazja, żeby zagadnąć go o tą sprawę z Anielą Wintowicz. Ciekawe w kim to Izaak jest zakochany... - zastanawiała się. A z drugiej strony martwiło ją to, że nie wiedziała - do tej pory przyjaciel nie miał przed nią tajemnic. Co się stało?

- Wiesz, doszły do mnie słuchy, że dałeś kosza tej całej Anieli - zaczęła.
- Owszem.
- Ale dlaczego?
- Dlaczego co?
- Dlaczego nie dałeś jej szansy? Przecież się przyjaźnicie i w ogóle...
- Miejsce, które chciała zająć, jest już od dawna zajęte przez kogoś.
- Nie wiedziałam... - odparła, z nutą wyrzutu w głosie.
- A dlaczego miałabyś wiedzieć?
- Mówimy sobie o wszystkim, nie? - dziewczyna się zdenerwowała.
- Nie chcesz tego wiedzieć - odparł ponuro.
- A właśnie że chcę! - krzyknęła.
- Nie, nie powiem ci, nie mogę... - zaczął się wycofywać.
- Izaak! - jej cierpliwość była u krańców wytrzymałości. - O co ci chodzi?!
- A o co tobie chodzi?
- Chodzi mi o to, że nie mówisz mi całej prawdy!
- Gdyby nie ta akcja i gadulstwo Anieli do teraz nie wiedziałabyś, że jest taka "prawda".
- Ale skoro już wiem, to chcę ją poznać. Jeśli nie, to...
- Odejdziesz?
- Tak - odparła ze smutkiem w głosie, jakby wierzyła, że to się zaraz stanie. - Odejdę. Odejdę i znajdę sobie kogoś na twoje miejsce... Izaak, co ty...?
- Prawda jest taka - przerwał jej, biorąc jej rękę i patrząc na nią przenikliwie - że to miejsce zajęłaś ty.
- Izaak...



- Michasia, kocham cię. To cała prawda.
W jej oczach zabłysły łzy. Mocno go przytuliła.



Stali tak długo - ale czym było kilka minut w porównaniu do wieczności, która była przed nimi?



Niedługo przed 18. urodzinami Izaaka jego mama przegrała długą i nierówną walkę o życie...



Niestety długi matki - zaciągnięte na życie - zmusiły Izaaka do sprzedania ich domu. Z reszty pieniędzy, które mu zostały, wynajął małe, biedne, dwupokojowe mieszkanko w biedniejszej dzielnicy Nieznanowa.



Jakkolwiek przyjaciele próbowali wszystkiego, żeby podnieść go na duchu, strata była zbyt wielka. Wtedy też ktoś podrzucił mu maleńką saszetkę białego proszku na uspokojenie.
Z biegiem lat było ich coraz więcej.


Ciąg dalszy nastąpił.


Koralikowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Rok później Marcelinka była już całkiem dużą pannicą!













Była dzieckiem niesamowicie grzecznym, bystrym i sympatycznym :)
Życie Koralików toczyło się w atmosferze radości, którą roztaczała wokół siebie córeczka Gustawa i Anizji, ale i spokoju.
Tak było do dnia, w którym Anizja usłyszała w słuchawce telefonu głos swojego ojca...





Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam po prostu wyjechać i zostawić moją rodzinę?! Nie obchodzi cię to? Przecież sam wyrzuciłeś mnie z domu! Zmieniłeś zdanie... Szkoda, że 4 lata za późno! <długa cisza> Nie, nie zrobisz tego! <chlipanie> Piętnaście minut?! Dobra, pa...

Rzuciła walizkę na łóżko i zaczęła do niej wrzucać wszystko, co miała pod ręką. Biegała od pokoju do pokoju szukając reszty niezbędnych rzeczy...



Z tego wszystkiego zapomniała zostawić mężowi kartkę.
Chwilę przed przyjazdem samochodu, zajrzała jeszcze do pokoju córeczki.

- Wrócę niedługo, obiecuję - powiedziała półszeptem, otulając dziewczynkę. Tak bardzo chciała wierzyć w to, że wraca tam tylko na na parę dni, może tydzień-dwa...





Ale przecież dla tak małego dziecka nawet jeden dzień bez mamy to piekło na ziemi.

Po powrocie do rodzinnego domu okazało się, że sytuacja jest naprawdę fatalna.
Do tej pory wszystkim zajmowała się jej macocha, Eugenia, ale niestety, ciężko zachorowała i całe dnie spędzała w łóżku, niemal odizolowana od rodziny, niezdolna do najmniejszego wysiłku.



Wszystkie domowe obowiązki spoczęły na barkach Anizji.



Musiała się także opiekować swoją malutką siostrzyczką.









I znosić głupie żarty brata.



Czuła się jak kopciuszek. Żadna z jej młodszych sióstr nie kwapiła się do pomocy. Z jednej strony było to zrozumiałe - obie same miały małe dzieci i swoje domy na głowie, a z drugiej, przecież były pod ręką...
Tygodnie spędzone na ciężkiej pracy ciągnęły się nieskończoność. Bardzo tęskniła za mężem i córeczką, ale nie mogła nawet do nich zadzwonić - po pierwsze, była tak zabiegana, a po drugie, swój telefon zostawiła w Nieznanowie, a stacjonarny nie działał... Zaś o kilkudniowym wyjeździe jej ojciec nie chciał nawet słyszeć. Uciec też nie było jak - nie chciała zawieść macochy, a jej własne pieniądze już się skończyły.
Była uwięziona w tym domu i bała się, co zastanie, gdy w końcu wróci do Gustawa i Marcelinki...

Gdy tego samego dnia młody Koralik odkrył, że walizka i rzeczy Anizji zniknęły, przeraził się nie na żarty.





Nie zostawiła żadnej wiadomości, nie zadzwoniła... Nie chciała, żeby wiedział, gdzie jest... Odeszła od niego!
Z początku nie mógł w to uwierzyć - jakie mogła mieć powody, żeby go zostawić? Myślał, że w ich związku wszystko szło w dobrym kierunku. Był przekonany, że jest z nim szczęśliwa.
Najwyraźniej się mylił. I to bardzo.

Ich maleństwo też bardzo przeżyło nagłe odejście mamy.



Gustaw i jego rodzice starali się jak mogli, żeby wynagrodzić jej ten brak.



Ale widząc smutek w jej oczach i oni poddawali się wewnętrznej rozpaczy.





Ale życie musiało toczyć się dalej z Anizją, czy bez niej.







Któregoś dnia Gustaw znalazł z skrzynce list zaadresowany do niego.



Nadawca-anonim pisał, że "Twoja żona jest zdrowa, niczego jej nie brakuje i wygląda na szczęśliwą. Wykonuje kawał dobrej roboty i mam nadzieję, że zostanie dłużej. Sama by z Tobą pogadała, ale nie ma na to czasu ani - odnoszę takie wrażenie - ochoty. Pozdrawiam."

Przeczytał ten list jeszcze kilka razy. Ilekroć kończył kolejne zdania, był coraz bardziej wściekły. Więc Anizja miała kochanka, który ośmielił się mu wysłać taki list?!
Poprosił swojego przyjaciela o spotkanie.



Zamówili coś mocniejszego, po czym Koralik zaczął opowiadać mu o tym liście.



- O ile znam Anizję, nie wierzę, żeby miała cię zdradzić - zawyrokował Sławek.
- Ale ten list... "Wykonuje kawał dobrej roboty", "nie ma ochoty z tobą gadać"!
- A może ktoś zmusił ją do wyjazdu? - sim nadal nie był przekonany.
- No jej kochanek, to oczywiste! - bronił się Gustaw.
- Ja bym na twoim miejscu nie oceniał jej tak surowo. O ile mam blade pojęcie o kobietach, to ona była w tobie zakochana po uszy. Mówię serio.
- Może powinienem zacząć jej szukać?
- Czemu nie? Jak coś, to chętnie się przyłączę.
- Dzięki, stary. Na ciebie zawsze mogę liczyć.
- Polecam się na przyszłość! A teraz chodź, staruszku - jako iż jesteśmy słomianymi wdowcami, rozerwijmy się jak za starych, kawalerskich czasów!



- O taaaak - rozchmurzył się brunet.

Zagrali kilka rundek w bilarda, po drodze coś niecoś jeszcze w siebie wlewając.



Rozstali się w frywolnym nastroju.



Jakkolwiek małżeństwo młodszych Koralików stało pod znakiem zapytania, tak starszyzna nie miała na co narzekać ;)





Jak widzicie, Mina dołączyła do Tobiasza jeśli chodzi o grupę wiekową :)
Ale prawie równolegle z nią na nowy etap życia wkraczała jej wnuczka.











Prawda, że śliczna? <3





I na zakończenie tej części jeszcze takie jedno zdjęcie w linku.
Link. I pomyśleć, że to nie ojciec i syn...


Ciąg dalszy nastąpił.


Nikonieccy
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Florentyna Ścisłowska[/b] przyjechała do La Fiesta Tech, aby podjąć tam studia na kierunku biologia. Na studiach szło jej całkiem nieźle (na pewno lepiej niż mnie...), ale prawdziwe sukcesy odnosiła poza uczelnią.









Mimo że Emilek był bardzo fajnym towarzyszem (szczególnie na kanapie i pod kołderką), Flora chciała więcej i więcej...
Pewnego dnia w jej sieci zaplątał się młody wdowiec, niewiele starszy od niej - znany Wam już Sławek Nikoniecki.







Przy niej był zupełnie innym simem niż przy spokojnej i skromnej Anabelle. Flora była całkowitym przeciwieństwem jego żony.
Chemia między nimi zrobiła swoje.





Wieść o zdradzie szybko dotarła do jej chłopaka...



Chciał jej przemówić do rozsądku, ale ona była szybsza.



Gwoli ścisłości - Sławek kompletnie nie wiedział, że jego nowa "koleżanka" jest zajęta. W sumie niewiele stracił.
Sprawy jednak po niedługim czasie wymknęły się spod kontroli.



To zdjęcie pokazuje, jak Flora próbowała - w bardzo charakterystycznie ożywiony dla niej sposób - wytłumaczyć mu, że wpadli...
Sławkowi z jednej strony było bardzo głupio z tego powodu - nadal nosił jeszcze żałobę po zmarłej żonie. Poza tym to stało się za szybko... Tak naprawdę prawie nie znał tej dziewczyny!
Jednego był jednak pewien - weźmie odpowiedzialność za swoje czyny. Ożeni się z nią i jakoś to będzie...







Zaproponował jej wprowadzenie się do nich. Dość nieprzychylnie na to co prawda patrzyli jego rodzice - nadal przy jego boku widzieli nieboszczkę Anabelle, nie mówiąc o tym, że do tej pory nie przedstawił im swojej nowej, tajemniczej i noszącej pod sercem jego dziecko dziewczyny. To w zupełności wystarczyło, żeby mieli złe przeczucia.

Flora rzeczywiście wkrótce zadomowiła się w Nieznanowie, tym samym przerywając studia. Miała ważniejsze sprawy na głowie.





Gdy Wojtek po raz pierwszy zobaczył ją w kuchni - to była obca simka i to w samej bieliźnie! - ulotnił się szybko stamtąd, zażenowany i rozkojarzony. Dziewczyna jego taty zdecydowanie nie wzbudziła jego sympatii.
Podobnie było z resztą domowników - dla nich obecność Flory w tym domu była krępująca. Nie mogli się nadziwić, co Sławek w niej widział. Pamiętali pierwsze chwile Anabelle w tym domu, ale ona sprawiała wrażenie przestraszonej, aczkolwiek sympatycznej i dobrze wychowanej młodej simki. Nie mogli tego natomiast powiedzieć o Florze.

No ale koniec końców nie mogli jej przecież wyrzucić. Ta zresztą starała się im nie wchodzić w drogę i odniosło się wrażenie, że obchodzi ją tylko Sławek.

Drugie dziecko pana Nikonieckiego okazało się być płci żeńskiej. Córeczka - czarnowłosa i szarooka - przypominała swojemu tacie jego zmarłą żonę. Za zgodą matki dziewczynki została zarejestrowana w USC jako Anna Nikoniecka.



Panna Ścisłowska okazała się być totalną niezdarą jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi.



Któregoś dnia ciągły płacz dziewczynki bardzo zaniepokoił jej babcię. Gdy weszła do pokoju młodych okazało się, że maleńkiej trzeba założyć nowego pampersa.
Jesika zrobiła jednak nawet więcej niż to.





Co w tym czasie porabiali rodzice Ani?
Jak widać, nie to, co powinni...



Robota biurowa, którą pani Nikoniecka przyniosła do domu, musiała w związku z tym poczekać. Była zła na "synową", że tak mało interesowała się swoim dzieckiem. Nie omieszkała się jej tego nie powiedzieć...
Zeszła na dół. Zastanowiła ją cisza i zgaszone światło w salonie.



- Sławek! Flora! - krzyknęła ze złością. To ona niańczy ich dziecko, a oni sobie baraszkują w sercu domu?!
- Mamo, musiałaś...? - zapytał z wyrzutem.
- Co wy sobie wyobrażacie? Dziecko płacze od dobrych piętnastu minut, a wy co robicie w tym czasie?!
- Jakby sobie popłakało kolejne piętnaście minut, nic by się nie stało! - odpyskowała Flora.
- Wyjdź - rozkazała jej Jesika. - To rozmowa między mną a moim synem.
- O co ci chodzi, do cholery? - podniósł głos Sławek, gdy Flora opuściła pokój. - Musisz się wtrącać do mojego życia?
- Jak ty się do mnie odzywasz?! - simka była dogłębnie wzburzona. - Nie zapominaj, z kim rozmawiasz!
- Sama tego chciałaś! - odparł.
- Czyżby?
- Mamo, wbij sobie to do głowy - jestem dorosły. Tak samo moja dziewczyna. NIE BĘDZIESZ nam mówić, co mamy robić, a czego nie!



- Więc to ona... - Jesika w tym momencie zrozumiała wszystko. - Sławek, ona cię opętała!
- Nie, to ciebie coś opętało! - odfuknął młody. - Zresztą powiedziałem ci - ODWAL SIĘ od niej! Jej nic do tego, że mam taką matkę!
Po tych słowach wyminął ją i wyszedł z salonu.

Opowiedziała wszystko Mironowi próbując powstrzymać płacz. O ile znam ludzi, zostawi go szybciej niż myślisz, powiedział jej. Z jednej strony to było pocieszające, a z drugiej - Sławek zdążył się od niej uzależnić. To go zaboli. Bardzo zaboli...

Dorośli starali się w swój konflikt nie mieszać Wojtka. Zresztą chłopiec miał swoje własne troski. Matematyka ostatnimi czasy była taka skomplikowana!
Na szczęście mógł liczyć na pomoc dziadka Mirona...



... ale i na wygłupy z ciocią Roksaną.



Młodzi dorośli żyli swoim życiem.



Ale Sławek nie zapomniał o swoim postanowieniu i w końcu postanowił uczynić mu zadość.



Flora była bardzo zaskoczona...



... ale nie było to pozytywne zaskoczenie.



- Sławek... Co ty?! Serio myślałeś, że ty i ja...?
- A nie? - zapytał zrozpaczony niedoszły mąż. - Przecież mówiłaś, że mnie kochasz...
- Jakiś ty głupiutki! - dziewczyna zaśmiała się. - To miałam powiedzieć, że cię nie kocham? Jak by to brzmiało?
- To dlaczego ze mną jesteś?
- Jestem...? A, to sorry, mogę przestać być, skoro tak ci to przeszkadza, że cię nie kocham! Tak naprawdę to działacie mi wszyscy na nerwy - ty, twoja nadpobudliwa mamuśka, ten bachor...



- Masz na myśli Wojtka?
- Szczerze? Wojtek to najbardziej anemiczne dziecko, jakie znam. Pewnie ma to po matce...
- Jak śmiesz?!
- Widzisz? Tak naprawdę to nadal JĄ kochasz. Nie bez powodu tak nazwałeś swoją córeczkę. Ale pomyliłeś się - ja ani przez chwilę nie zamierzałam zająć jej miejsca. Zresztą jesteś na mnie za biedny... Odchodzę!
- Flora...



- No co? Adieu! Ah - zostawiam ci Anię na pamiątkę. Tylko nie zrób z niej drugiego Wojtka.

I tak Flora zniknęła na dobre z życia Nikonieckich.
Zostały rany w sercu Sławka i... jej córeczka.





Podwójne samotne ojcostwo zdecydowanie nie było tym, czego oczekiwał od życia. Ale dopiero po jakimś czasie doszło do niego, że to stało się wyłącznie z jego winy.
Mamo, miałaś rację, powiedział któregoś dnia Jesice, skruszony do głębi. Flora owinęła sobie mnie wokół palca. Przepraszam, że byłem dla ciebie taki okropny i krzyczałem. To się już nigdy więcej nie powtórzy.
Rodzice postanowili przebaczyć i pomóc mu w opiece nad Anią.





W gruncie rzeczy cieszę się, że tak to się skończyło - wyznał Miron któregoś dnia żonie. Chcieli tylko wiedzieć, że ich jedynak pozbiera się i zakocha się jeszcze raz, ale ze wzajemnością.
Do trzech razy sztuka.


Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 05.09.2016 - 14:15 Powód: to i owo :D
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 02.02.2015, 09:11   #5
Annetti
 
Avatar Annetti
 
Zarejestrowany: 09.05.2013
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 218
Reputacja: 33
Domyślnie Odp: Miasteczko

Ty to masz wyczucie czasu Zarówno zdjęcia w dziale z dziećmi, jak i ten odcinek wstawiłaś niedługo po tym jak poszłam spać. Włączam rano laptopa i tu taka miła niespodzianka xD
Michasia! Swoją drogą ostatnio w przychodni widziałam taką małą Misię, tyle że blondynkę wraz z braciszkiem Mikim xD Słodkie maleństwo. A to zdjęcie jak siedzi w kałuży skrada na razie całe show! A podobno w czasie deszczu dzieci się nudzą... Michasia jako dziecko bardzo przypomina mi Kirę. Izaak, ten to ma fajne imię Fajnie, że jego mama postanowiła się nim zaopiekować. Tak swoją drogą, zastanawiam się jak ułożyłoby się życie Michasi, gdyby była wychowywana przez biologiczną mamę.
Michasia jako nastolatka *-* Śliczna! Widząc ją i Izaaka jak lepią bałwana od razu skojarzyło mi się z piosenką "Do You Want To Build A Snowman?" z Frozen
Izaak, bożyszcze nastolatek xD Z Misią pewnie nie miały szans. Ojej, Anielka Wintowicz Ona też jest strasznie ładna, ogólnie to masz ładne simy i zaczynam się powtarzać Szkoda jej, chyba naprawdę mocno była zadurzona w Izaaku skoro tak żywiołowo zareagowała. Mam nadzieję, że słowa Izaaka były prorocze i faktycznie będzie później szczęśliwa. A przynajmniej tak to wygląda na zdjęciach, które wstawiałaś z nią
Haha, rozmowa Michasi z Izaakiem jest cudowna! Takie szukanie dziury w całym Jakbym widziała siebie! I ten mały szantażyk Nie mogę przestać się uśmiechać, czytając tą scenę

http://s20.postimg.org/nk6a8b8e5/sna...d_9e3fe84d.jpg
Kiedyś się zastanawiałam kto jest na tym zdjęciu i obstawiałam Tymka Stanka
O nie! Izaak, czy ty nie wiesz, że nie zjada się/połyka/robi cokolwiek innego tajemniczych rzeczy od nieznajomych? Poza tym w późniejszym czasie dostawał to tak za darmo?

Marcelinka Tobiasz jest dalej mega przystojnym simem Oj Anizja, Anizja. Ty to masz zdecydowanie za dobre serce. Głupio postąpiła nie zostawiając żadnej wiadomości. Pewnie teraz Gustaw pomyśli, że go zostawiła Chociaż pewnie ojciec czymś jej zagroził! Szykują się nowe teorie spiskowe! (I nie, tym razem nie podejrzewam o nic kosmitów ).

Cytat:
Napisał Liv
Ale przecież dla tak małego dziecka nawet jeden dzień bez mamy to piekło na ziemi.
Ja bym powiedziała, że nawet godzina to dużo Wiem z doświadczenia xD

Mam nadzieję, że Eugenia jakoś się podniesie! Polubiłam ją, szkoda by było gdyby odeszła :< Iwo wygląda na całkiem fajnego chłopaka, mam nadzieję, że nie ma całkowitego charakteru po ojcu. Szkoda by było takiego sima.
A nie mówiłam, że Gustaw tak pomyśli? Biedna Marcelinka Ten smutek w jej oczkach Całe szczęście, że pan Koralik może liczyć na swojego przyjaciela. Haha, ale z nich stare wdowce xD

Sławek i randkowanie przez internet, no kto by pomyślał? Flora jest dziwna. Tak, to dobre określenie. Och, odpowiedzialny Sławek Dobrze, że chociaż on taki jest Podobnie jak rodzina Lesława również mam złe przeczucia!

Cytat:
Dziewczyna jego taty zdecydowanie nie wzbudziła jego sympatii.
I dodatkowo wyjadała im żarcie z lodówki! Swoją drogą na tym zdjęciu jak Wojtek spotyka Florę po raz pierwszy, to wygląda to jakby zobaczył jakiegoś przygarbionego potwora, który wyżera im jedzenie xD Takie jakieś dziwne mam skojarzenia.
Anna Nikoniecka. Ładnie i podobnie do imienia Anabelle Myślałam, że Sławek będzie bardziej odpowiedzialny! Chyba Flora faktycznie zawróciła mu w głowie. Jessika dobrze zrobiła, robiąc awanturę synowi. Tak też myślałam, że Flora odrzuci oświadczyny Sławka. Biedaczek... Liczę na to, że jakoś mu się wszystko ułoży
Ps. Czy mi się wydaje, czy Sławek ma jakieś takie szczęście do studentek?

Hah, ten komentarz będzie chyba trochę długi. No ale jak widać robię wszystko inne tylko się nie uczę Czekam na ciąg dalszy i jestem ciekawa kogo następnym razem nam zaprezentujesz

Ostatnio edytowane przez Annetti : 02.02.2015 - 09:13
Annetti jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 02.02.2015, 16:53   #6
Lion
 
Zarejestrowany: 10.06.2014
Płeć: Mężczyzna
Postów: 51
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Miasteczko

Izaak to fajny sim, współczuję mu braku ojca… Jestem ciekawy, jak jego nałóg (chyba już można tak to nazwać) wpłynie na relację z Michasią - albo jak ona i ich relacja wpłyną na walkę z nałogiem. Generalnie widać, że młody Kerner jest porządnym gościem i to mimo bardzo trudnego życia. W końcu nie chciał zwodzić Anieli i od razu postawił całą sprawę jasno, nawet mu przez myśl nie przeszło, że mógłby wykorzystać tę sytuację, żeby się „zabawić” - niczym stereotypowy rockman.
Michasia trochę mnie wkurzyła Rozumiem, że przeczuwała, iż to ona zajmuje miejsce, którego nie mogła objąć Aniela, ale mimo wszystko grożenie przyjacielowi (w końcu wtedy oficjalnie łączyła ich tylko przyjaźń), że go zastąpi, bo jest jakaś jedna sprawa, którą ten chce zachować dla siebie, zdecydowanie nie jest fair!

Anizja, kolejna kobieta w twojej historii, która mnie wkurzyła Ja wszystko rozumiem (bardzo trudna i wyjątkowa sytuacja - ok.), ale żeby mimo wszystko nie porozmawiać z Gustawem? Mieli ze sobą dziecko, byli już trochę razem, tworzyli rodzinę i co? To wciąż za mało, żeby zdać się na całkowitą szczerość? Zwłaszcza że przecież kochała swoją rodzinę

Cytat:
Napisał Liv
tymczasowymi wdowcami
Jakoś wolę określenie słomiani

Co do Florencji...
Cytat:
Napisał Liv
…przyjechała do La Fiesta Tech, aby podjąć tam studia na kierunku biologia. (…)ale prawdziwe sukcesy odnosiła poza uczelnią.
No co, po prostu nie chciała kończyć nauki na samej teorii

Widzę, że rodzina Lesława ani trochę się co do niej nie pomyliła, a już chciałem im wyrzucić, że za łatwo ją oceniają i że porównania do Anabella są trochę nie na miejscu (nawet jeśli dzieją się automatycznie)…
No nic, teraz czekam na to Do trzech razy sztuka
Lion jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.02.2015, 16:10   #7
LepkiePaluszki23
 
Zarejestrowany: 08.02.2014
Płeć: Mężczyzna
Postów: 609
Reputacja: 41
Domyślnie Odp: Miasteczko

Ha!
Tak się cieszę, że odgadłem dzieci z zapowiedzi
Michalina i Izaak słodko razem wyglądają, al z tego co widzę nie ma Izaaka w indeksie z Michaliną. Czy to coś znaczy? Marcelina jest śliczna. Rozumiem Anizję. Trochę wredne jest to, ze ona musi zajmować się mamą i dziećmi, a jej siostra spędza czas ze swoją rodziną i ma to gdzieś. Mam nadzieję, ze wszystko dobrze się skończy.
Juz średnio lubię Lesława po tym zdarzeniu jak odezwał się do matki, a Flora? Jest jak taka pani, która stoi pod latarnia i oby tak skończyła. Dobrze, że Sławek przejrzał na oczy. I całe szczęście, że zostawiła mu małą Anię.Flora nawet by się nią nie zajęła.
PS: Jeszcze tylko kilka zdjęć z baneru muszę odgadnąć
Czekam na następny odcinek
LepkiePaluszki23 jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.02.2015, 17:26   #8
Shiver
 
Avatar Shiver
 
Zarejestrowany: 17.04.2009
Skąd: z Księżyca
Wiek: 27
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,223
Reputacja: 21
Domyślnie Odp: Miasteczko

Izaak taki młody a już przez tyle w życiu przeszedł... I dobrego, i złego w sumie. Aniela ma chyba mały problem ze sobą, no albo to tylko ten "trudny wiek" (aczkolwiek lekka z niej histeryczka) Mam nadzieję, że wyjdzie mu z Michasią (która jest śliiiczna swoją drogą ) i że wyciągnie go z nałogu, szkoda by było żeby się stoczył

Anizja chyba trochę za łatwo uległa ojcu. Nie dość, że ją wywalił z domu, nie odzywał się przez tyle lat to jeszcze czegoś od niej chce! Już nie ważne czym jej zagroził, skoro musiała jechać to pół godziny w jedną albo w drugą stronę by nie zbawiło ojca a córka by wszystko załatwiła jak trzeba. Ciekawe jak się wydostanie z tego więzienia (no bo inaczej bym tej sytuacji nie nazwał). A Gustaw jakiś trochę niekumaty imo. Mógł zadzwonić na policję, albo chociaż na własną rękę poszukać. Marcelina nie powinna dorastać bez mamy Im później Anizja wróci, tym gorzej, przecież mała będzie rozumiała coraz więcej i jeszcze się nabawi jakiegoś urazu albo czegoś.

Sławek tak szybko zapomniał o swojej żonie? I jeszcze dał się tak łatwo omotać Florze (która też jest całkiem, całkiem, albo przynajmniej tak na zdjęciach wyszła ). Dziwne, że nie namówiła go do usunięcia ciąży, ciekawe na co liczyła... No cóż, widocznie musiał się na własnej skórze przekonać jaka jest żeby przejrzeć na oczy. Szkoda tylko, że kolejne dziecko będzie w pewnym sensie osierocone (chociaż coś mi się zdaje, że Flora jeszcze trochę namiesza, mimo tego że napisałaś, że znika na dobre...). Ciekawe co z Ani wyrośnie
__________________
Shiver jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.02.2015, 18:14   #9
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,864
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Miasteczko

Komentowanie parę dni po przeczytaniu odcinka to zdecydowanie zły pomysł...

Michasia i Izaak tworzą ładną parę . Podobała mi się ich rozmowa po odtrąceniu Anieli . Swoją drogą też z niej calkiem ładna simka .
Mam nadzieję, że Izaak podniesie się z tej trudnej sytuacji a Michasia mu w tym pomoże . Nie mieszaj im .

Zawiodłam się na Sławku... Tak łatwo zapomniał o Annabelle i dał się wodzić za noc takiemu podlotkowi... Współczuję jego rodzicom i Wojtkowi, że musieli to znosić. Florę to najlepiej by było utopić, czy coś . Tak, zdecydowanie, niech nie wraca . Dobrze, że w końcu przejrzał na oczy, choć szkoda, że nie potrafił sam tego zrobić. Niech następnym razem lepiej sobie dobierze partnerkę.

Biedna Anizja. Nie rozumiem, czemu to jej siostra nie mogła zająć się matką. Kiepsko wyszło, że nie zostawiła żadnej wiadomości. Jak długo nie wróci, to Gustaw może stwierdzić, że go zostawiła i znaleźć sobie kogoś na jej miejsce...
__________________
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.02.2015, 17:19   #10
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,673
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Odpowiedzi na posty tutaj :D

Korzystając z tego, że mam jeszcze cały jeden tydzień wolnego...
Dzisiaj - ponownie - Koraliki i Nikonieccy. Ich dalsze losy za jakiś rok, aczkolwiek nie obiecuję, że w międzyczasie nie pojawi się Klementynka z rodziną ;] Mam już pomysł, jak by tu jej skomplikować życie :D Stay tuned!

...

Koralikowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Co tam u Anizji? Dużo zmartwień.
Niechlujstwo rodziny...



... wiecznie niezadowolony ojciec...



... czepiający się o wszystko i trzymający najstarszą córkę jak więźnia...



... ale i chwile radości, gdy zostawała sam na sam z małą siostrzyczką. Dunia była bardzo pogodnym i niesprawiającym problemów dzieckiem.



Anizja była dla niej jak mama.





Jej maleńkie serce nie pozwalało jej uciekać na widok jej krótkich, przetłuszczonych włosów, kościstej sylwetki, niezdrowo wyglądającej cery i zębów, siniaków tu i ówdzie, podkrążonych, przekrwionych oczu i wątpliwego zapachu wydobywającego się z jej odzieży.
"Żywy trup", jak zwykł nazywać siostrę Iwo, zaś w takich chwilach myślała o swojej porzuconej córeczce. To ona powinna się do niej teraz tulić... Tak bardzo za nimi tęskniła! Minął dobry rok odkąd zniknęła z ich życia. Twarze bliskich jej osób zacierały się w jej pamięci. W dodatku nie miała pojęcia o liście, który otrzymał Gustaw. Miała jednak do końca nadzieję, że nie znienawidził jej.

Na szczęście prawdziwa mama Duni po powrocie z sanatorium czuła się wyśmienicie i była gotowa przejąć po córce dowodzenie nad całym tym bałaganem.
To nie potrwa długo, obiecuję, zapewniała ją.



Bardzo martwił ją wygląd pasierbicy - nie spodziewała się, że jej mąż będzie dla niej tak okrutny i bezwzględny. Nie obyło się bez awantury... Zażądała natychmiastowego wypuszczenia dziewczyny i przeprosin. Zgadnijcie jaka była reakcja pana domu.

Któregoś dnia jednak pod ich domem zjawił się ktoś, kogo pani Koralik tak bardzo pragnęła ujrzeć.



Chciała biec do drzwi, ale jej zamiary przewidział Iwan. Rozkazał jej zostać w domu.
Spodziewał się, o co zagadnie go zięć, i miał już gotową odpowiedź.



Anizja obserwowała i przysłuchiwała się ich rozmowie z okna pokoju Iwa.



- Cóż się stało, młody człowieku?
- Szukam Anizji. Od roku nie mam żadnej wiadomości od niej.
- To okropne! - krzyknął teść.
- Nie wie pan, gdzie mogę ją znaleźć?
- Niestety nie - odparł. - Ale jeśli tylko się dowiesz, daj nam znać. Kto to widział, żeby opuszczać rodzinę bez słowa! Nie tak ją wychowałem...
Skończony dupek!, mówił obiekt ich rozmowy przez zęby. Pragnęła krzyknąć z całych sił, ale nie potrafiła. Gdyby Gustaw tylko wiedział, jaka jest prawda...
- Dobrze. Dziękuję i przepraszam za najście.
- Powodzenia w poszukiwaniach.
- Dziękuję. Do widzenia!
Nie, nie odchodź!, dziewczyna zwijała się z wewnętrznego bólu. Gdyby tylko spojrzał w okno!
Ale nie, odszedł ze spuszczoną głową w stronę zaparkowanego po drugiej stronie samochodu.
Przepadło! Jedyna szansa na ratunek była na wyciągnięcie ręki...!

Płaczącą dziewczynę znalazła w łazience jej macocha.



Nie wiedziała, jak ją pocieszyć. W tym momencie chyba równie mocno jak ona nienawidziła Ewerkina. Eugenia obiecała jej, że choćby miała się narazić mężowi, wyciągnie ją z tego więzienia.

Minęło kilka kolejnych miesięcy, sprawa ucichła...

Pewnego razu pani Ewerkin postanowiła wysłać ją do sklepu i wręczyła dużo więcej pieniędzy, niż wymagały tego zakupy...
Anizja udała się do "Wiosennego spożywczaka", gdzie czekały na nią świeże i zdrowe plony ziemi z sadu i szklarni państwa Wiosna. Przekonała się jednak, że jednomyślność małżeńska może być bardzo dosłowna...



W pierwszym momencie chciała mu się rzucić w ramiona. Potem jednak przypomniała sobie jak wygląda... Była pewna, że w tym kopciuszku nie rozpozna swojej ukochanej. W pewnym momencie Gustaw odwrócił się i spojrzał prosto na nią.
Opuściła wzrok i zaczęła biec.



Jej mąż zrozumiał wszystko.
Dogonił ją po chwili i zatrzymał. Nie mógł uwierzyć w to, co widział...



- Anizja? - próbował spojrzeć jej w twarz. Ona nie miała odwagi.
- Anizja, to ja... - jej milczenie go nie odstraszało.



- Błagam cię, spójrz na mnie...
Łzy spływały jej po policzkach, gdy czuła jego wzrok na sobie.



- Gustaw, zostaw mnie, to nie ma sensu... - mówiła.
- Kto ci to zrobił?! - zapytał ze złością widząc całe to zło na twarzy ukochanej.
- Mój ojciec... - wychlipała.



- Nie rozumiem... Byłem tam jakiś czas temu i powiedział, że nie nic nie wie o twojej... ucieczce.
- Słyszałam waszą rozmowę... Stałam w oknie. Mój ojciec kłamał.
- Ale... Jak jak się tam znalazłaś? Dlaczego? Dlaczego nas zostawiłaś? - czuła ból w jego głosie, gdy wypowiadał te słowa.
- Pewnie uznasz to za kłamstwo... - zaczęła. Opowiedziała mu całą historię swojej "ucieczki". Prawie dwa lata streściła w kilku zdaniach. Nie patrzyła na niego, nie miała odwagi... I tak była pewna, że jej nie uwierzy.
- Nie chciałam, żeby tak się stało - zakończyła. - Po takim czasie straciłam nadzieję, że kiedykolwiek odważę się wrócić. Bałam się waszej reakcji. Do teraz nie wiem, jak mam patrzeć w oczy tobie, Marcelince...
Przepraszam.



Wiele myśli i sprzecznych uczuć kłębiło się w głowie jej męża.
Milczeli przez chwilę. Dla "uciekinierki" były to najgorsza cisza w całym jej życiu. Gustaw mógł teraz odejść i skazać ją na rychłą śmierć w jej rodzinnym domu, czego zresztą oczekiwała.

- Zabieram cię do domu - powiedział, po czym mocno ją przytulił. - Już nikt nigdy więcej nie podniesie na ciebie ręki.



- Dziękuję - wyszeptała.

Korzystając z tego, że Iwana nie było w domu, spakowali i doprowadzili do porządku Anizję, w czym bardzo pomogła im jej macocha. Gdy simka opuszczała swoje więzienie z uśmiechem wdzięczności na ustach, Eugenia płakała ze szczęścia i błogosławiła los, który spotkał jej pasierbicę.

W czasie gdy Anizja szykowała się do wyjazdu, jej mąż powiadomił rodziców tonem pozbawionym uczuć, że nie wraca sam. Nie powiedział jednak, kogo będą gościć.
Z tej okazji Mina przygotowała kolację lepszą niż zwykle, w czym pomogła jej wnuczka, sama bardzo ciekawa nowego znajomego (albo znajomej!) taty.

Wrócili późno - po drodze wstąpili po zakupy, nie tylko takie spożywcze. Gustaw był zdecydowany zrobić wszystko, by wynagrodzić żonie miesiące męki.
Z pomocą kosmetyczki i fryzjerki górna część ciała simki została doprowadzona do stanu, w którym inne simy nie odwracałyby wzroku na jej widok. Nie wszystko jednak dało się ukryć pod makijażem, ale teraz Anizja mogła bez skrępowania patrzeć sobie i ludziom w oczy.

Pierwsze swoje kroki po przyjeździe skierowała do pokoju córeczki. Tak bardzo za nią tęskniła, ale równocześnie bała się reakcji dziewczynki na pojawienie się w jej życiu bardzo długo niewidzianej mamy.



Marcelinka bawiła się w najlepsze, gdy otworzyły się drzwi jej pokoiku.
- Tata? - zapytała.
- Nie, to nie tata - odparła Anizja łagodnie. - To...
- MAMA? - dziewczynka aż wstała, żeby przyjrzeć się gościowi z bliska. Spojrzała jej w oczy - były takie same jak jej...
W odpowiedzi znalazła się w mocnym, długim uścisku.



- Przepraszam cię, kochanie - mówiła głosem załamanym od płaczu. - Już nigdy więcej cię nie zostawię.
Po chwili pani i panienka Koralik ponownie spojrzały na siebie. Jak bardzo obie się zmieniły! Anizja pamiętała córeczkę jako małego brzdąca, zaś Marcelinka ze zdjęć pokazywanych jej przez tatę wiedziała, że mama ma długie włosy i takie jak ona oczy. I choć tylko one się u niej zgadzały, to wiedziała, że takim głosem może mówić do niej tylko jej własna mama.



- Tak się cieszę, że nie odeszłaś na zawsze - powiedziała jej mniejsza wersja. - Kocham cię, mamusiu.
Skoro została tak przyjęta przez swoją córkę, czy teściowie i jej przyjaciele mieliby prawo powitać ją mniej gorąco?
No właśnie.

Ale to nie znaczy, że sprawa została zamknięta. O tym co się stało potem jednak Gustaw już nikomu nie powiedział.





Nie musiał obawiać się teścia. To był jeden z nielicznych przypadków, w którym siła fizyczna i brutalność przydały mu się poza pracą. Odchodził ze świadomością, że wbił (niemal dosłownie) teściowi do głowy, że tak się nie postępuje z kobietami.
No i teraz mógł uczciwie spojrzeć ukochanej w oczy.

Po dwóch latach bez najbliższych, kolejne dwa lata wydawały się być najszczęśliwszymi w jej życiu. Odrastały jej włosy, a wieczorem mogła liczyć na chwilę sam na sam z mężem. Nadrabiali wszystkie braki.



Lubiła też pomagać córeczce w lekcjach.



A Gustaw uwielbiał patrzeć na swoje dwie najukochańsze istotki. Były takie do siebie podobne!
Miał też nadzieję, że nikt nigdy nie skrzywdzi jego córeczki. Patrząc jednak na rozwijającą się przyjaźń między Marceliną a synem jego przyjaciela, był spokojny.





W jego mniemaniu nie istniał dla niej lepszy kandydat na męża niż Wojtek.



Ale był przekonany, że niedługo i ona stwierdzi to samo.
Na chwilę obecną to był zdecydowanie happy end :)



I jeszcze bonusik w linku... Wojtek is evil xD


Ciąg dalszy nastąpił.


Nikonieccy
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

No i tak oto Ania została z ojcem...















Więcej zdjęć Ani i Wojtka tutaj :)



- Odwiedź mnie kiedyś - poprosiła.
- Jasne. Ale... Trafisz sama do domu? Może cię odprowadzić?
- To tylko 15 minut drogi stąd. Dam sobie radę.
- Jesteś pewna?
- Pewnie, ale dzięki za troskę. Cześć!
- Pa!

Karolina pojawiła się w jego życiu równie nagle jak Flora. Mogłaby być jego córką - dzieliło ich 17 lat różnicy. Ale, jak wszyscy wiemy, miłość nie patrzy na wiek i tak ich początkowa, krótko trwająca przyjaźń przerodziła się w coś głębszego.
Rodzina Sławka o niczym na razie nie wiedziała - na pewno nie zdążyli jeszcze zapomnieć jego ostatniej "przygody", a to, że jego nowa wybranka była jeszcze młodsza niż głupia Flora, tylko pogarszało sprawę. Nie wiedzieli oni jednak, że panna Ginter swoich charakterem dużo bardziej przypominała nieboszczkę Anabelle.

Ojciec dziewczyny - pan Ginter - bardzo źle zareagował na wieść, z kim zamierza spędzić życie jego córka. W Lesławie Nikonieckim widział Don Juana, który tylko czekał na to, by rzucić się na cnotę swojego dziecka, wykorzystać ją i potem zostawić, najlepiej w ciąży. Jakkolwiek uważał, że dzisiejsza młodzież nie ma za grosz szacunku do samych siebie i obyczaje są fatalne w tych czasach (dlatego tez zabronił starszej córce spotykać się z jej rówieśnikami), tak wiek Sławka i to, że miał stałą, dobrze płatną pracę, własny dom, że jest wdowcem i ma dwójkę dzieci (z czego jedno nieślubne!) wcale nie poprawiły jego wizerunku w oczach starszego pana.

Gdy Karolina oficjalnie przedstawiła go ojcu, ten wpadł w furię.





Pan Nikoniecki z cierpliwością wysłuchał wszystkich wyrzutów i rozumiał w gruncie rzeczy obawy rodzica ukochanej. Próbował rozmawiać z nim jak ojciec z ojcem (między Wojtkiem a Karoliną było tylko 5 lat różnicy, więc jego też miało to czekać), ale jego rozmówca wcale nie uznawał jego doświadczenia i autorytetu. Po prostu "nie" i koniec!
Dla dziewczyny był to ogromny cios - nie miała zwyczaju buntować się przeciwko niemu (po śmierci matki ona i jej siostra miały tylko jego), ale nie mogła się z nim zgodzić w tej kwestii. Kochała Sławka i kropka!



Poza tym liczyła na to, że małżeństwo z nim wyrwie ją z rąk apodyktycznego ojca i zmusi go do zajęcia się domem, co do tej pory zrzucał na starszą córkę. Bała się tylko o Elżunię - jak ona wytrzyma z tym człowiekiem?
Z rozmyślań wyrwało ją pukanie. Chwilę później naprzeciwko niej stał on.



- O nic się nie martw - powiedział, tuląc ją. - Nie pozwolę mu, by nas rozdzielił.
- Ale nie znasz tatusia... - płakała. - Jest uparty jak osioł i nawet nie chce dać ci szansy!
- Już wkrótce nie będziesz musiała się go o nic pytać.
- Nie chcę go martwić...
- On martwi sam siebie, zupełnie niepotrzebnie. O każdym twoim chłopaku pomyślałby tak samo. Po prostu boi się stracić swoją gosposię. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Gdybym tylko wiedziała, że zmieni zdanie, że cię polubi!
- Nie zależy mi na tym - odparł zgodnie z prawdą. Jego teściowie też go nie lubili... - Będziemy razem, czy mu się to podoba, czy nie. Daję słowo.

Puścili się z uścisku.



- Nie płacz już.
- Może jak zobaczy mnie szczęśliwą z tobą, to zmieni zdanie... Naprawdę mam nadzieję, że tak będzie.
- No to głowa do góry, ślicznotko.



Wkrótce potem pożegnali się. Każde z nich idąc w swoją stronę zastanawiało się, dlaczego tak długo zwlekali z pierwszym pocałunkiem...

Jakiś czas później Sławek postanowił przedstawić Karolinę swojej rodzinie.



Pierwszy napatoczył się Wojtek. Otrzymała od niego bardzo serdeczny powitalny uścisk.



- Wyglądasz dużo milej niż ta flądra - stwierdził, mając na myśli oczywiście "flądrę" Florę.
Żeby tego było mało, kolejne kilka minut upłynęło im na ożywionej rozmowie.



- Niedługo będę zdawał na kartę rowerową! - chwalił się chłopiec.
- Tak? Będę trzymać za ciebie kciuki! - zapewniła go Karolina.

Chwilę później Sławek zaprowadził ją do kuchni, gdzie "starszyzna" zgromadziła się na śniadaniu.







Rodzice i ciotka jej chłopaka okazali się być bardzo miłym i zainteresowanym nią towarzystwem. Po chwili czułą się w tym wesołym, rodzinnym gronie zupełnie swobodnie.



- Dobrze ci poszło - stwierdził Sławek, gdy jego bliscy się rozproszyli w różne strony domu. - Polubili cię.
- To twoja rodzina może kogokolwiek nie lubić?
- Nie zawsze miałem tyle szczęścia do dziewczyn - przypomniał jej. Zarówno historia jego małżeństwa jak i późniejszy romans z studentką nie były jej obce.
Chwilę później do kuchni wróciła pani Nikoniecka. Karolina pomogła jej posprzątać po śniadaniu. Przy okazji panie poznały się lepiej.



Prawdziwą furorę w sercu panny Ginter zrobiło pojawienie się w kuchni pewnej nieznanej jej jeszcze osobiście młodej damy.



Także i Maleńka od razu zwróciła uwagę na gościa w kuchni. Karolina nie mogła się doczekać, aż weźmie ją na rączki. Przecież to dzieciątko wychowywało się bez mamy!

Gdy młodsze dziecko jej ukochanego zostało nakarmione, zostały ze sobą "oficjalnie" zapoznane.



Dobrym znakiem było to, że Ania nie chowała się za nikim z dorosłych, tylko pozwoliła się wziąć na ręce nieznajomej.

Z tego wszystkiego wcale nie spędziła czasu ze Sławkiem! Mając na uwadze to, oraz fakt, że niedługo minie rocznica ich znajomości, postanowił zaprosić ją na randkę.



Jej mina mówi sama za siebie :D

Ojciec dziewczyny, dowiedziawszy się o jej planach, zabronił jej wychodzić z domu.



Ona postanowiła jednak zrobić swoje. Ubrała się i wyszykowała jak należy.
- Gdzie się wybieramy, hm? - naskoczył na nią, gdy szła w stronę wyjścia.



- Mówiłem wyraźnie, że NIGDZIE NIE IDZIESZ! Marsz do kuchni!
- Chwileczkę, co tu się dzieje? - usłyszał czyjś głos.



- NIE BĘDZIE pan jej mówił, z kim ma się spotykać, a z kim nie! - grzmiał Sławek.
- Grozisz mi, gówniarzu?!
- Niech pan sobie da spokój. Ona pójdzie ze mną, czy się to panu podoba, czy nie. Z drogi!
To powiedziawszy, wyminął go i wszedł do kuchni, gdzie zastał rozklejoną Karolinę.





- Ciii - próbował ją uspokoić. - Nic się nie stało. Uspokój się i idziemy.
Chwilę później kuchennymi drzwiami wydostali się na zewnątrz.
Jak na ta porę roku było dość ciepło - nie było potrzeby, żeby Karolina brała ze sobą coś na ręce.

Obiad zjedli w restauracji w ratuszu.


Spijanie nieletnich.

Kolejnym punktem ich spotkania było odwiedzenie nowo wybudowanego parku przy ratuszu z piękną, okazałą fontanną.
Usiedli przy niej i wspominali początek swojej znajomości.



Powoli zapadał zmrok, a atmosfera się rozluźniała.



Ale że znudziło ich ciągłe siedzenie i gadanie, postanowili się przejść w blasku latarń.
Obeszli park i fontannę wokoło, po czym Karolina spodziewała się, że się pożegnają. Nie mogła być bardziej zdziwiona!











Następnego dnia ktoś kogoś o coś podejrzewał...



Zapytana o wczorajszą randkę starsza siostra tylko pokazała jej pierścionek z brylantem.



- Gratulacje, siostrzyczko! To kiedy jedziemy wybierać sukienkę?!
- Ciszej, bo tata usłyszy! - uspokoiła ją Karolina. Pochyliła się w jej stronę i wyszeptała:



- Niedługo - musimy się trochę pospieszyć..
- Jesteś w ciąży?! - Elka przeraziła się.
- Nie, głuptasie! Po prostu pobieramy się w dniu moich urodzin.
- Ale fajnie! Ale to faktycznie niedługo... To co, dzisiaj po szkole?
- OK!

Po krótkich przygotowaniach nadszedł wielki dzień dla Karoliny - miała wkroczyć w dorosłość z ukochanym simem u boku.

Lesław Nikoniecki + Karolina Ginter
4 II 2015




Sławek już 2. raz staje pod łukiem <chlip>



Goście!



Z przodu świadek - Gustaw Koralik.
Za nim rodzice i syn pana młodego - Jesika, Miron i Wojtek Nikonieccy. Za nimi ciotka Sławka oraz jej wnuczka z mężem - Roksana Ławecka oraz Klementyna i Rajmund Florczak. Całkiem z tyłu córka Roksany, Zenobia Ławecka z partnerem, Makarym Szelmą.



Drugi świadek to przyjaciółka panny młodej, sama od niedawna zamężna - Eufemia (Paproch) Wolff (synowa Juliany jakby się ktoś pytał :D)
Za nią ojciec i siostra panny młodej wraz z chłopakiem - Gotfryd i Elżunia Ginter oraz Sergiusz Sowa. W 3. rzędzie Elinora Stanek i Emilian Wiosna.


Bardzo słusznie, moja droga.














Wybaczcie różne rozmiary, ale czasami naprawdę zasługuję na miano głupiej, ciemnej blondynki :|











Wieczorem, po małym przyjęciu weselnym, państwo młodzi zaszyli się w sypialni. Na tę jedną noc Ania musiała spać w pokoju cioci Roksany.



Starsze małżeństwo zaś zdecydowanie przepadało za porannym spędzaniem czasu pod kołderką :>


36 lat wcześniej... Jeszcze w starym domu.

Pierwsze kilka tygodni dla młodej żony upłynęło głównie na zjednywaniu sobie serc domowników, a szczególnie takiego jednego, małego serduszka...







Za zgodą ojca dziewczynki, została jej mamą.



- Ania! Powiedz "mama"!

Na początku Maleńka się trochę buntowała, ale Karolina za bardzo ją kochała, żeby się poddać.
Wkrótce okazało się, że nawet jeśli Ania nie będzie chciała nazywać jej mamą, to dla kogoś innego zwracanie się do Karoliny w ten sposób będzie zupełnie naturalne...
Krótko mówiąc, noc poślubna młodych Nikonieckich miała zaowocować za kilka miesięcy :>



Wszystkim rzuciło się w oczy, że ta dziewczyna - w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki - nie dość, że była młodsza, to jeszcze nie bała się bólu ani obowiązków. Życie rodzinne w tym domu od razu ją wciągnęło i bardzo się w nie zaangażowała, inaczej niż mama Wojtka, której musieli dać trochę czasu, żeby poczuła się "u siebie". To i wiele innych rzeczy wypadało na korzyść nowej pani Nikonieckiej. Dziewczyna była zaradna, dzielna, bardzo sympatyczna i uwielbiała dzieci.



- Mama! - zawołała pewnego dnia Ania. Łzy wzruszenia pojawiły się w oczach Karoliny.



- Moja mądrala! - cieszyła się młoda mama.

Ale Ania nie tylko uwielbiała mamę, tatę czy dziadków.





Nastolatki bardzo szybko się zaprzyjaźniły.



To, czego Wojtek nie mógł powiedzieć Marcelinie, Bogusiowi czy Wandzie, mogła usłyszeć Karolina.
Jakkolwiek Sławek cieszył się z ciąży samej w sobie, tak wiadomość, że będą mieć syna, już w ogóle wywołała u niego wewnętrzną euforię. Ale w jego wieku należało się zachowywać już trochę poważniej...



Niesetny, jednemu z domowników nie było dane doczekać narodzin wnuka :(




Czytelniejsza wersja.



Najbardziej przeżyła to Jesika - byli razem prawie 40 lat, to ona była tą, dzięki której odnalazł siebie. Ona zaś zawdzięczała mu całe dobro, jakie spotkało ją w życiu - własny dom, szczerą przyjaźń, szczęśliwe małżeństwo i dużą, kochającą się rodzinę, na której czele przez wiele lat wspólnie stali.

A jak to naprawdę było z Mironem z mojego punktu widzenia?
Przyznam się Wam, że głównym celem powstania rodzin Jagódek, Ławeckich i Pierwszy było rozkręcenie tej "gorszej" części Nieznanowa. Ale doszłam do momentu, w którym zabójstwo Anzelma zostało zaplanowane. No i dobra - Felicja, mama Jesiki i Roksany, które miały być po prostu tymi "lepszymi" dziećmi Ławeckiego w odróżnieniu od Malwinki i Kastora i dla których dalszej historii po prostu nie wymyśliłam - zmarła, Anzelm miał zginąć, to co tu zrobić z tymi dwoma dziewczynami?
Odkładałam i odkładam w nieskończoność grę tą rodziną. W końcu przyszedł czerwiec 2012 roku i postanowiłam coś z tym zrobić. Co wymyśliłam, przeczytaliście tutaj i czytacie nadal. Później to wielu innych simów podporządkowałam tej historii (chociażby Florę czy pana Szelmę). I doszło do tego, że jedna z najbardziej nielubianych przez mnie rodzin stała się jedną z tych, do których najchętniej wracam na początku każdej rundy :) Siostry Jesika i Roksana oraz Miron bardzo mi w tym pomogli, bo to te simy rozkręciły tę historię :D Ale mam nadzieję, że Sławek i Klementynka też dadzą sobie kiedyś radę :)
No ale wracając do części właściwej...

Synowa rzuciła się pocieszać wdowę.



Ale żona Mirona nie zamierzała tak łatwo poddać się rozpaczy - ktoś ciągle potrzebował jej uśmiechu i dobrego słowa.



Teraz jednak jej najbliżsi mieli okazję się za to odwdzięczyć.

Żeby rozweselić trochę to smutne zakończenie, wstawiam jeszcze dwa "przemilczane" fragmenty rozmów/myśli Sławka i Karoliny.

http://s20.postimg.org/t67ekcb3x/sna...c_41d7893c.jpg
http://s20.postimg.org/hskv950l9/sna...c_e1d78908.jpg

Bardzo adekwatne do sytuacji, prawda? :D


Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 05.09.2016 - 13:44
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:08.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023