W porę się powstrzymał i spojrzał na córkę.
- Koryna? - zapytał, zdenerwowany.
- Zrobię wszystko, co mi każesz, tylko zostaw mamę! - powiedziała błagalnie dziewczyna.
- Kora, nie! - zawołała Kira.
- Jeśli chcesz, żeby Iwo Ewerkin został moim mężem, to tak będzie - dodała pokornie.
- Zuch dziewczyna! - ucieszył się jej ojciec. - A tak niewiele trzeba było, żebyś zmądrzała. To się Młody ucieszy!
- Bogowie, Kora, coś ty narobiła! - rozpaczała Kira, gdy zostały same. - Nie potrzebowałam tego poświęcenia! Mi już niewiele zostało na tym świecie, a ty masz przed sobą całą młodość... Tyle się już nacierpiałam przez twojego ojca, że i to bym zniosła. Ale ty? Będziesz do końca życia nieszczęśliwa przeze mnie...
- Jak mogłam patrzeć na to, że on cię bije za coś, czego nie zrobiłaś?! Wiem, że na moim miejscu zrobiłabyś to samo.
- Ale ty poświęciłaś zbyt wiele, a przecież wiesz, że nie możesz się wycofać.
- Mamo, nie martw się o mnie. Ty będziesz bezpieczna, a ja dam sobie radę. To nie jest niesprawiedliwa wymiana.
- Jesteś jeszcze za młoda żeby wiedzieć, co oznacza życie z człowiekiem, którego się nienawidzi. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że ci na to pozwoliłam.
Może nie będzie tak źle?, pocieszała się dziewczyna.
Iwo Ewerkin w wersji pryszczatej był jeszcze bardziej odrażający niż zwykle, ale starała się nie dać po sobie poznać, jak bardzo się nim brzydzi.
- Nie wierzę w swoje szczęście - mówił. - Nareszcie jesteś moja. Tylko moja.
Mimo chęci nie odepchnęła go, gdy ją przytulił.
Ani gdy pocałował ją prosto w usta.
Za każdym razem czuł, że dziewczyna robi to niechętnie i nigdy nie patrzy mu w oczy.
- Ej no, rozluźnij się - poprosił ją któregoś razu. - Przecież nic złego ci nie robię.
Zamiast odpowiedzieć, tylko smutno spuściła głowę. Wtedy chłopak zrozumiał, że - mimo zapewnień jej ojca - ona nadal nic do niego nie czuje.
Postanowił dać jej więcej czasu.
Rzeczywiście - ten działał na korzyść ich związku. Koryna nie czuła się już taka skrępowana w jego obecności, ale nadal nie pozwalała mu na wszystko.
Ojcowie coraz częściej pytali Iwa, kiedy zamierza się oświadczyć. On czuł, że właściwy moment jeszcze nie nadszedł, ale oni z czasem coraz bardziej dawali mu do zrozumienia, że denerwuje ich ta zwłoka.
Chcąc nie chcąc musiał im ulec.
On i Koryna mieli wówczas po 22 lata.
Zaprosił ją do nowo otwartej restauracji w Zakątku.
Gdy postawił przed nią pudełko, przeraziła się.
- Koryno Jagódek, czy zostaniesz moją żoną?
Nie odpowiedziała od razu. Wzięła do ręki pierścionek i przyglądała mu się przez chwilę.
Chciało jej się płakać. Gdyby mogła, wybiegłaby z restauracji prosto na jakiś statek, który wywiózłby ją na jakąś bezludną wyspę na środku oceanu, gdzie nikt by jej nie znalazł i gdzie umarłaby szczęśliwa, że nie zmarnowała życia u boku człowieka, którego nigdy by nie pokochała.
Nie mogła też powiedzieć "nie" - dała swojemu ojcu słowo, że wyjdzie za tego chłopaka.
Ostatecznie wsunęła pierścionek na palec i powiedziała cichutko i bez przekonania "tak".
Uradowany narzeczony uznał, że to będzie idealny moment na to, żeby soczyście podziękować jej za zgodę.
Jej reakcja?
- To, że właśnie przyjęłam twoje oświadczyny, wcale nie oznacza, że zrobiłam to z miłości - powiedziała ostro.
- Obiecałam mojemu ojcu, że za ciebie wyjdę, ale nie obiecałam, że będę cię kochać - dodała.
Wkrótce jedzenie zniknęło z ich talerzy, a rachunek został uregulowany. Iwo zaproponował przechadzkę na pobliską plażę.
- Na plażę? - zdziwiła się ona. - Nie mamy ręczników ani strojów kąpielowych, po co tam mamy iść?
- No tak - odparł Iwo smutno.
Powinienem wiedzieć, że dla ciebie spacery po plaży ze mną nie są ani romantyczne, ani nawet przyjemne, dopowiedział bez użycia słów.
Półtora roku później narzeczeni stanęli pod łukiem.
Iwo Ewerkin + Koryna Jagódek
18 IV 2015
Goście:
1. rząd - rodzice i siostra pana młodego - Iwan, Eugenia i Dunia Ewerkinowie,
2. - starsza siostra z mężem - Ludmiła i Jarek Wiosnowie
(odmiana nazwisk to zło),
3. - kolejna starsza siostra z mężem - Ina i Zdzisław Lessnerowie;
1. - rodzice panny młodej - Kira i Kastor Jagódkowie,
2. - przyjaciółka Koryny (i siostra Olimpii, żony Krisa) z narzeczonym (pobrali się niedługo później) - Emma Ramonow i Augustyn Wikarewicz.
Kris, brat Koryny, nie przyszedł na ślub, bo nie zniósłby widoku smutnej siostry w takim dniu i nie chciał udawać, że wszystko jest w porządku.
Niech bogowie mają cię w swojej opiece, córeczko. Niech ci to jakoś wynagrodzą...
Iwo też próbował się cieszyć. Może gdy zaczną swoje wspólne życie uda mu się udowodnić, że zależy mu na niej?
Młodzi zamieszkali w maleńkim, trzypokojowym mieszkaniu.
Bycie jego żoną nie było wcale łatwe. Doceniała to, że Iwo starał się być dla niej wyrozumiały - noc poślubną spędzili w dwóch różnych pokojach - ale coraz częściej dawał jej do zrozumienia, że nie tego oczekuje.
- Skoro już jesteśmy małżeństwem, to może zacznijmy się zachowywać, jak na małżeństwo przystało? Ledwo się wysypiam na tej kanapie, poza tym... - tu spojrzał na nią znacząco.
Ona tez zdawała sobie sprawę, że im szybciej przyzwyczai się do bycia blisko z nim, tym mniej później będzie cierpieć, ale odwlekała od siebie ten moment tak bardzo, jak tylko się dało.
Myślała, że pierwsza wspólna noc nigdy się nie skończy.
Miała nadzieję, że na czułym i niewinnym przytuleniu się skończy. Rzeczywiście - wydawał się być zadowolony z tego, że w ogóle śpią w jednym łóżku, ale ona wiedziała, że kiedyś nadejdzie ten moment...
Wolała o tym jednak nie myśleć.
- Moje małżeństwo? Och, tato, daj spokój - odpowiedział. - Mój głos taki "bez życia"? Nie, tylko ci się wydaje. Jaka ona jest? Ale co masz na myśli? Ech, no wiesz, jeszcze nie wiem... No, tak, a to źle?
- Wnuki?! Ale tato, ja mam dopiero 23 lata, nie spieszy mi się do ojcostwa... Ja nie jestem tobą! Niby dlaczego mam się spieszyć? Spokojnie, zdążysz! Będziesz miał go jeszcze dość... Koryna? Nie, to nie ona jest problemem... TATO! Naprawdę wszystko jest w porządku! Ech... Muszę już kończyć. Wzajemnie tato, samych romantycznych chwil z mamą. Pa.
- Kora, myślę, że nie powinniśmy dłużej czekać - zaczął, widząc, że żona szykuje się do spania.
- Nie, Iwo. Jeszcze nie jestem na to gotowa.
- Tylko że od dwóch miesięcy nie jesteś na to gotowa! - wybuchnął.
- Inne laski biłyby się o to, żeby spędzić jedną noc ze mną!
- Więc dlaczego do nich nie pójdziesz? - odparła.
- Bo nie po to się ożeniłem, żeby latać teraz po burdelach!
- Wiedziałeś przecież, że ja...
- Dałem ci wystarczająco dużo czasu, żebyś się "przyzwyczaiła". Ile mam jeszcze czekać?! Ile jeszcze mam się powstrzymywać?
- Iwo, znajdź sobie kochankę i daj mi spokój. Nic z tego nie będzie.
- Nie rozumiesz? Nie chcę żadnej innej oprócz CIEBIE - krzyczał. - Kocham cię, Kora, do cholery! - mówiąc to głos mu zadrżał.
- A ja ciebie NIE kocham, Iwo... I NIGDY nie będę.
- Gdybyś chociaż spróbowała...
- Myślisz, że nie robiłam tego? Od początku zresztą było wiadomo, że to małżeństwo będzie fikcją i że zadowoleni będą tylko nasi ojcowie.
- Kora, proszę cię, spróbuj jeszcze raz. Nie widzisz, jak się staram?
- Widzę, ale...
- Ale co?
- Iwo, przykro mi.
- "Przykro mi"?! Tylko tyle masz do powiedzenia?!
Widząc jego wściekłość, dziewczyna momentalnie skuliła się w sobie i rozpłakała.
On zaś na ten widok zabrał swoją poduszkę i zamknął się w salonie.
Nie chciał jej grozić ani zmuszać jej do niczego, ale skoro prośbą się nie dało...
Kilka dni później ktoś postanowił złożyć młodym niezapowiedzianą wizytę.
Teściowi otworzyła Koryna.
- Chyba musimy sobie wyjaśnić co nieco - zagrzmiał on. - Mój syn jest przez ciebie nieszczęśliwy.
- Powiedział panu takie coś?
- Nie. To widać po nim. Gdy jego matka uciekła ze mną, prawie nie wychodziliśmy z łóżka, a ja byłem okazem zdrowia. Oczekiwałem, że mój syn będzie mi się chwalił, jaką to cudowną kochanką jest córka naszego przyjaciela. I co?! I NIC! Nic, bo mój syn ubzdurał sobie, że musi być dobry dla swojej kobiety. A ona co? Nawet się nie odwdzięczy...
- Nie, ja doceniam to, że...
- To dlaczego on jest nieszczęśliwy?!
- Nie pan lepiej jego zapyta o to.
W tym smarnym momencie z salonu wyszedł Iwo, kompletnie przez nich niezauważony.
- I jeszcze pyskujesz do mnie?! Głupia pindo! Ktoś powinien cię tu porządnie zdzielić! Skoro Iwo nie potrafi się zabrać za ciebie, to może ja powinienem...?!
Zacisnęły mu się pięści, Koryna przestraszyła się gniewu Ewerkina. Wiedziała, że z nim nie wygra.
- Co się na nią drzesz?! - naskoczył na niego. - Nic ci do tego co i jak robię z moją żoną!
- A jeśli jeszcze raz zobaczę, że podnosisz na nią rękę, to nie zdzierżę! Moje małżeństwo to nie twój, k******, p******** biznes! A teraz żegnam!
Po "odprowadzeniu" gościa, jej mąż wszedł do salonu, trzaskając za sobą drzwiami. Chciała mu podziękować za to, że stanął w jej obronie, ale uznała, że to zły moment.
Wszedł do sypialni. Ona już spała, zapewne od niedawna. Zauważył ślady łez na jej policzkach i zrobiło mu się bardzo przykro.
Gdyby chociaż miała jakiegoś innego faceta! Taką sytuację łatwiej byłoby mu znieść - nie kocha jego, bo jakiś inny skradł jej serce. W tym wypadku jednak problem leżał w nim samym, ale nie wiedział, czy można coś z tym zrobić. Widział, jak zareagowała, gdy jego ojciec na nią krzyczał. Nie chciał siebie postawić w jego miejscu. Pragnął, by jego ukochana była z nim z miłości, a nie ze strachu przed nim - żeby sama chciała okazać mu uczucie a nie, żeby czuła się do tego zmuszona.
Tak chciałby się tego doczekać...
Gdy wyszedł z łazienki, natknął się na nią.
- Nie powinnaś być w łóżku o tej porze? - zapytał.
- Czekałam na ciebie - odparła. - Chciałam ci podziękować. Oboje wiemy, że twój ojciec miał rację, a mimo to stanąłeś po mojej stronie.
- Nie, Kora, wcale nie miał racji - zaprzeczył. - Nikt w tym domu nigdy nie podniesie na ciebie ręki, choćby nie wiem, co się działo.
- Ale pokłóciliśmy się ostatnio... I ja zdania nie zmieniłam. Twój ojciec mógł się na mnie zemścić w twoim imieniu i to byłoby w porządku.
- Kora...
- Jak mógłbym pozwolić na to, żeby ktoś zrobił krzywdę kobiecie, którą kocham? Przemocą nikt nigdy nikogo nie zmusił do miłości.
- Ale ty jesteś dla mnie taki dobry, a ja mimo to nie potrafię cię pokochać.
- Ciii - uspokoił ją. - Wierzę w to, że kiedyś się doczekam.
- Dziękuję - mówiąc to, poczuła, że jej ręce zacieśniają się wokół jego talii. Nie obchodziło jej, co on sobie wtedy pomyślał - pierwszy raz czuła się dobrze i bezpiecznie w jego ramionach.
Jej mąż zaś marzył o tym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Rano obudzili się w jednym łóżku, przytuleni do siebie.
Wieczorem zaś...
- Jesteś tego pewna?
- Tak, Iwo. Czuję się gotowa.
- Kocham cię - wyszeptał, nim ich usta się spotkały.
Robił wszystko, żeby tylko nie myśleć o tym, że być może ona nigdy nie odpowie
ja ciebie też.