![]() |
#28 |
Zarejestrowany: 07.11.2012
Skąd: woj. Łódzkie
Płeć: Kobieta
Postów: 44
Reputacja: 10
|
![]()
SPC - spójrz jeszcze raz.
![]() Odcinek drugi, rodzina Sykes Cały następny dzień minął nam na pośpiesznym pakowaniu. Rankiem przejrzałam domy, na szczęście, mam swoje znajomości i tym sposobem nie musieliśmy martwić się o nocleg.W nocy, koło drugiej nad ranem, przyjechała taksówka. Bagażnik pękał w szwach, od naszych walizek, toreb i innych takich, ale zapakowaliśmy się. - Dobry wieczór. Do Twinbrook proszę. - przywitałam się z uśmiechem. Kobieta kiwnęła głową i odpaliła samochód. ![]() Przed domem byliśmy późnym rankiem. Był... no cóż, ogromny. Tylko tyle mogłam wykrztusić w tamtej chwili. Kai zrobił wielkie oczy. - Serio zamierzamy w nim mieszkać? - spytał ciut zdziwiony. Kiwnęłam głową na tak. ![]() Kobieta podeszła do bagażnika i otworzyła go, tym samym wyjmując pierwsze, lżejsze bagaże. Chwyciłam resztę i pognałam na werandę, unikając słońca. Sięgnęłam pod wycieraczkę, był klucz. To takie… staromodne i niezbyt roztropne, ale z tego co wiem, był tylko jeden komplet kluczy, który właśnie dzierżawiłam w dłoni. Drzwi otworzyły się z leciutkim skrzypnięciem, będzie trzeba je nasmarować. Dom miał dosyć prosty zamysł, na dole z przedsionka przechodziło się na lewo do salonu, następnie do łazienki albo do kuchni, a dalej do następnego pokoju, albo schodami na górę. Na piętrze znajdowały się cztery sypialnie i trzy łazienki. -------- Następne dwa tygodnie minęły nam na remoncie i meblowaniu. Idąc przez miasto można było zauważyć, że ludzie są inni… Skryci, zabiegani, nie zwracali na Ciebie uwagi, a jeśli jednak postanowili poświęcić mi odrobinę uwagi, to posyłali złośliwe spojrzenia bądź chichotali, patrząc na ciebie. Czy oni wiedzieli…? Nawet jeśli, w poprzednich miastach nie robiło to problemu, że jesteśmy wampirami. Może coś tu jest nie tak? ![]() Starałam się tym zbytnio nie przejmować. Czasem w ciemniejszych zaułkach mignął jakiś cień, suche liście szurały chodnik, ale nawet mój wzrok nie był w stanie zarejestrować tak szybkiego ruchu. Wróciłam do domu, był zmrok, walnęłam reklamówkę z zakupami na blat w kuchni i poszłam na kanapę. ![]() Miałam zamiar się zrelaksować, a tymczasem usłyszałam kroki na werandzie, a następnie ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. - Świetnie. – mruknęłam i pomaszerowałam do ganku. Ledwo otworzyłam drzwi, a do domu wślizgnęło się trzech rosłych wampirów w czarnych garniakach, następnie podali rękę jasnowłosej kobiecie, a za nią weszło kolejnych dwóch mężczyzn. Byłam tak zaszokowana zaistniałą sytuacją, że nie byłam wstanie wykrztusić nic sensownego, poza: - Co wy do diabła robicie? Ochroniarze (bo tym chyba byli, nie?) błysnęli białymi jak kość słoniowa kłami, wskazali kobiecie dłonią salon i podążyli za nią. - Jasne, możemy wejść do salonu, czemu by nie. – byłam szczerze zaskoczona i nie miałam pojęcia, co to wszystko ma znaczyć. Gdzie do tego wszystkiego jest Kai? Podążyłam za wampirami do pokoju, zauważyłam, że już ubrali sobie miejsca. Wampirzyca siedziała sama na podwójnej kanapie, a ochroniarze rozstawili się po pokoju. Jeden usiadł na drugiej sofie, drugi stanął za nią, a trzeci zabezpieczał drzwi. Pewnie. - Siadaj dziecko. – jej głos był zimny, cała jej postać emanowała swego rodzaju chłód, który sprawiał, że temperatura w pokoju znacząco spadła. Niechętnie, nalegana przez jakąś siłę, usiadłam naprzeciw niej w fotelu. ![]() Uśmiechnęła się leniwie. - Mogę spytać, czego szukacie w moim domu? - Naprawdę nie wiesz? Wampiry, które przybyły do miasta, muszą złożyć przysięgę krwi Założycielce, którą w tym przypadku jestem ja. To stary zwyczaj i nie zamierzam z niego zrezygnować. - Jaką przysięgę? O czym Pani mówi? – upomniałam się sama w myślach, by mówić do niej z szacunkiem. - Nie wiem, dokąd prowadzi dzisiejsza edukacja, skoro nie masz pojęcia, co to jest przysięga. – błysnęła kłami. - Nie o to mi chodziło, po prostu nie wiem, co to jest przysięga krwi. - Decydujesz mi się być wierna, i szczera wobec mnie. – spojrzała mi prosto w oczy. – Przyjmujesz moje warunki? Byłam w sytuacji bez wyjścia, nie znałam miasta, ani żadnego mieszkańca, zjawili się tutaj w przewadze liczebnej i zapewne siłowej, widać było, że są starzy, bardzo starzy. Nie pozostało mi nic innego, jak się zgodzić. Pokiwałam niemrawo głową na tak. Kobieta rzuciła porozumiewawcze spojrzenie ochroniarzowi, po czym błyskawicznie podniosła się na nogi. Wydawała się taka… niewinna, niegroźna i milutka. Do czasu aż nie zatopiła kłów w moim przegubie. ![]() ----- tu widzimy, co Kai'emu we łbie siedzi ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|