|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Odcinek 4
(sorry, że posta pod postem... ![]() ![]() Nazajutrz Clara wstała bardzo wcześnie. Wczorajsze pożegnanie z Benem odbyło się szybko i bez wyjaśnień. Dziewczyna była dobita. Myślała, że złe dni minęły, a cała sprawa z niejaką Angelą pracującą w ubezpieczeniach jest już dawno za nią. Kiedy dziewczyna zaczepiła urzędniczkę, miała już ona chociaż cień nadziei, że pani Spokky jest tylko koleżanką Jacka. Jack zawsze był zamknięty w sobie i z punktu widzenia Clary - nie można było mu ufać. Dziewczyna nigdy go nie lubiła, a nawet nigdy nie przyszedł do głowy jej pomysł, aby powiedzieć do niego "tato". Po całym wczorajszym zajściu Clara poprostu znienawidziła swojego przyszywanego tatę i miała ochotę już nigdy więcej nie ujżeć go na oczy. Nie chodziło tu o nią, lecz o Victorię - jego żonę i w jaki sposób podchodzi do sprawy ich małżeństwa. ... Młoda brunetka poszła do ogrodu na poranne, codzienne ćwiczenia gimnastyczne. Wskoczyła w swój strój sportowy i zaczęła od pompek. Jack obserwował to przez okno swojego pokoju. Gdy zobaczył, że jego przyszywane dziecko schodzi pod dom, on podążył za nią. Poszedł do ogrodu. - Clara - powiedział skępowanym tonem - Musimy poważnie pogadać. - O czym!? - oburzyła się dziewczyna nie rezygnując z porannych ćwiczeń ruchowych. - Dobrze wiesz... - Wiem, że jeżeli używasz słowa 'pogadać' domyślam się, że rozmowa ta nie będzie poważna. Mógłbyś zachować choć trochę większą pokorę, po tym, co się stało. - Ale... - Nie ma żadnego ale! - Clara poraz pierwszy poczuła wyższość nad Jackiem. - Proszę, musimy porozmawiać. Naprawdę. To dla mnie ważne. - Tylko 'ważne'? A powinno być o wiele bardziej znaczące dla ciebie! Od tego może zmienić się całe twoje życie. - Powiesz Vicky, prawda? - Powiem! A co! Myślisz, że po tak perfidnej zdradzie wyjdziesz kompletnie bez szwanku!? O nie, mój drogi. - Ok, rozumiem, daj mi tylko wytłumaczyć... - Ty nie masz nic do tłumaczenia. A jeśli nawet, to nie mi, a Victorii. Clara wstała z betonu i przerwała pompki, ocierając czoło od potu. Z daleka szła Victoria. Kiedy zbliżyła się już do dziewczyny i Jacka, Clara postanowiła powiedzieć jej o wszystkim. - Chcę ci coś powiedzieć, Vicky... - powiedziała odważnie i bez krępacji nastolatka. - To zaraz! Muszę najpierw wycałować mojego kochanego męża... - powiedziała rozweselona i rzuciła się z pocałunkami na Jacka. ![]() - Kocham cię - powiedziała Vicky kiedy języki pary po długim pocałunku się rozłączyły. - Ja ciebie też - odparł jej mąż - I zawsze będę cię kochał - dodał szybko, wyprzedzając zarzut Clary. Brunetka milczała. Chciała powiedzieć o wszytskim swej "niby" matce, ale nie potrafiła. Otworzyła nawet usta, ale nie zdołała wydobyć z nich słów. Poprostu nie umiała powiedzieć o tak przykrej sytuacji teraz Vicky, gdy ona pokazyła z tak wielką radością, jak bardzo kocha Jacka. Nie, to było za trudne dla Clary. Nie, musiała z tym jeszcze poczekać. ![]() Tymczasem Ben jeszcze nie dokońca przytomny został obudzony w swoim domu głośnym dzwonkiem telefonu. Podszedł do niego i podniósł słuchawkę. - Hej - odpowiedział zawadiacki głos Talley. - Eee... hej - powiedział zdezorientowany chłopak - Skąd masz mój numer? - Moja mama mi dała. Widzę, że masz już telefon, hę? - powiedziała z ironią. - No, tak, mam... - Dobra, nie dzwonię gadać o zakładaniu telefonu. Chodzi mi o imprezę. - Jaką imprezę? - Ech, organizuję w moim domu. Będzie to raczej bal, bo trzeba przyjść w wieczorowych ubraniach, ale muza będzie jaknajbardziej współczesna. - No, fajnie, ale.. - ..zapraszam cię na nią - ciągnęła dalej Talley - No i widziałam, że masz dobre stosunki z Clarą, prawda? - Może i taa... - ... więc zapraszam cię razem z nią. Przyjdziecie?! - Nie wiem... zapytam jej. Oddzwonię. - Ok. Papa! Dzięki za numer telefonu. Pii... piii.... piii... - Talley odłożyła słuchawkę. "No dobra... jak z Clarą, to może przyjdę..." - pomyślał Ben, szybko wskoczył w swoje codzienne ciuchy i pobiegł do Clary. ![]() - Co?- zdziwiła się Clara - My na imprezę do TALLEY?! - No tak mówiła... - powiedział Ben. - Wiesz, ja nie idę. Jak chcesz to idź. W końcu nie jesteś moim pieskiem i nie trzymam cię na smyczy, a wręcz przeciwnie. - Oj, widzę, że dzisiaj w humorku nie najlepszym jesteś... - Tu nie o to chodzi! To najbardziej obłudna dziewucha, jaką kiedykolwiek znałam i nie podejrzewam ją o to, żeby nie wsadziła w ten plan jakiegoś haczyka. - Może i tak, ale jeżeli pokażemy się tam oboje, pokażemy klasę, a nie, że ja przychodzę sam, a ty... no wiesz. - Masz rację... Ok. Pójdziemy. - Fajnie. A teraz porywam cię do kawiarni. - Chwilę! Muszę się przebrać. - No co ty! Ślicznie wyglądasz! Idziemy! - Ben chwycił dziewczynę za rękę i zaprowadził do kafejki. ![]() Tam, kiedy Clara piła colę, rozmyślała o sprawie z Jackiem i Angelą. I wpadł jej do glowy pewien pomysł... ![]() Clarze nie zdawało się nawet jak bardzo zrobiło się późno i jak strasznie zasiedziała się w kawiarni. Kiedy Ben podprowadził ją pod dom, ona opowiedziała mu o wszystkim. O swojej rodzinie, że jest sierotą, a tak naprawdę Vicky i Jack sa jej przybranymi rodzicami, o zdradzie Jacka i tamtej krótkiej rozmowie z Angelą. Dziewczyna aż się popłakała. - Ben! Ty musisz mi pomóc! Musisz! Ja muszę jakoś rozwiązać tą sytuację! Ja muszę, a sama tego nie zrobię! Proszę, pomóż mi. Ben zastanawiał się przez dłuższą chwilę. Clara aż zwątpiła, że będzie chciał mieszać się w jej sprawy. ![]() - Skoro tak... - powiedział z zastanowieniem Ben - To pomogę ci. Ale jak? - W tym już moja głowa. Mam już pewien plan... CDN. Ostatnio edytowane przez Madison : 29.12.2004 - 10:19 |
![]() |
|
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|