|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
|
![]()
Daję następny odcinek. Nadal muszę nagrywać sobie dane z lepszego komputera, ale na razie mi to nie przeszkadza. Tym razem postarałam się z fotkami i od razu narobiłam ich nieco więcej. Życzę miłego czytania!
![]() "Spojrzenie na czas" Odc. 8 „Sekrety i tajemnice” Ta dziwna i dość niezręczna sytuacja trwała czas nieokreślony. To takie ważne? Zagłębiałam się w moje myśli o tym wszystkim. O Fesciurusie i jego tajemniczych „mocach”, o czarodzieju, któremu się wydaje, że spadłam z Księżyca, o zaufaniu,… Właściwie to mają, w pewnym sensie, rację. I w owej chwili zaczynałam sobie wbijać, że nie pasuję do tutejszej epoki. Przecież to prawda. Urodziłam się we współczesności, średniowiecze to nie ten chleb. Dawno minęło. Ale teraz nagle coś się stało, jakby zmieniłam bieg historii. Ja? Tylko kiedy i jak? ![]() Nużyło mnie mnóstwo pytań, z których zbudził mnie czarodziej dość miłym głosem: - Dziewczęta, zechciałybyście wysuszyć swoje sukieneczki? - A masz, panie, ubranie na zmianę? – spytała Stefania. - Ach! Ach! – westchnął. – Przeklęta skleroza! - Nie może pan użyć czarów? – zapytałam, pokonując otaczające mnie myśli. - Czary? Do takich drobiazgów? Chwilę się zastanów. Zauważyłam, że miski po zupie zostały już uprzątnięte. Fesciurus cały czas siedział w tym samym miejscu, wbijając we mnie swoje ślepia. Po chwili czarodziej rzekł: - Rada wam, powiedzieć prawdę o swoim czynie i ojcu, i Bogu, i szczerze żałować za grzechy. Same zdecydujcie, co słuszniejsze, a teraz wybaczcie, ale jest już późno i będę miał gościa. ![]() Podziękowałyśmy za posiłek i wyszłyśmy z chatki pana Leszka. Słońce spadło z zenitu na wysokość oczu. Burzliwa atmosfera dawno się skończyła, pozostawiając po sobie wyłącznie mokry las i sukienki. Musiało upłynąć sporo czasu, więc wróciłyśmy do spiżarni. Niewiele po powrocie pan Hierfit otworzył skład i lekko się zdziwił. Zgodnie z radą czarodzieja złożyłyśmy wyjaśnienia. Gospodarz się tylko uśmiał i przebaczył nam ucieczkę. Na dodatek próbował się dowiedzieć jak to zrobiłyśmy. Letnia, ciepła noc średniowiecza. Leżę pod ciepłą pierzyną. Nie zaraz! Właściwie nie jest mi potrzebna. Leżę z pierzyną u kolan rozmyślając nad wszystkim. Gwiazdy ukazują swoje oblicze błyszcząc do okien. I gdy tylko na myśl mi przyjdzie głębia oczu spotkanej koto-wiewiórki, znów czuję ukłucie. Ten nieznany i niekrzywdzący ból… Ten wzrok każdego z kolei. Stefania, dała już tyle i zaufała mi, ale czemu ja nie potrafię jej zaufać? Dlaczego? Leszek – czarodziej, miłosierny, mądry, tajemniczy i o bogatym słownictwie charakterystycznym dla dostojeństwa tego okresu. ![]() Nie mogłam zasnąć z tymi myślami. Coś ciągnęło mnie do lustra, mojego portalu, przejścia, i coś odpychało, nie pozwalało na wyjście z pokoju. Już nie, dlatego że tęskniłam za współczesnością, lecz dlatego, że czułam coś, jakby odrzucenie. Z drugiej strony, jeśli jednak coś zrobiłam to powinnam nawrócić historię w odpowiedni kierunek. W tej nocnej ciszy wśród głośnych myśli usłyszałam nagle niby cichy tupot botków i nieco głośniejsze skrzypienie posadzki. Nasłuchiwałam dźwięków dokładnie i z lekkim przerażeniem. Pod koniec „hałasu” dało się słyszeć zamykanie frontowych drzwi. Natychmiast wstałam i niepewnie zeszłam na dół. Potem cicho przebiegłam korytarz kończąc na jadalni. W oknie zauważyłam biegnącą sylwetkę Damy z Papużką w sukni mniejszej od jej sukienki codziennej. ![]() Od razu wybiegłam na dwór i znalazłam Damę idącą w gąszcz drzew leśnych. Gdy jej zarys stał się całkowicie niezauważalny w lesie wróciłam do pokoju. ![]() Moje myśli natychmiast zmieniły temat. Dama… Ta Dama z Papużką co przyszła zliczać plony ukrywając jakąś tajemnicę. Sekret szkatułki. Założyłabym się, że ją zabrała. Co taka bogata osoba robiłaby w tajemniczym lesie? Może coś knuje? A w lesie nie ma nikogo prócz czarodzieja Leszka, który tam mieszka. Poszłaby do niego? Gdzieżby indziej! Ta szkatułka musi mieć jakąś ważną wartość skoro ją ukrywa. I po co chodzi do czarodzieja? Obudziły mnie, kolejnego dnia, ciepłe promienie słońca. Godzina? Około dziewiątej nad ranem. Tak, to był długi dzień i nie obyłoby się bez długiego snu. ![]() Ubrałam sukienkę i zeszłam na śniadanie, gdy tylko poczułam zapach świerzo upieczonych placków z cebulą. Przy jednym ze stołów siedziało trzech biesiadników spożywających placki pani Marianny. Usiadłam przy drugim stoliku, gdzie siedziała już Stefania pogrążona w myślach. Dziwne, ale powoli narastała mnie chęć wyjaśnienia jej jak się tu znalazłam. Zaufałam jej. ![]() Śniadanie odbyło się bezsłownie. Jedynie goście mieli coś do powiedzenia. Chciałam porozmawiać ze Stefanią i wszystko jej wyjaśnić, ale nadszedł czas aby zebrać plony i zawieść je do młynarza. Najpierw Dama z Papużką przesłała wiadomość przez jednego gościa – rycerza, że potrzebujemy powozu. Po ok. półtorej godziny doczekaliśmy się zaprzęgu. Podczas podróży nie odezwałyśmy się do siebie słowem. Później zabraliśmy załadowane worki zboża do młyna. Odbyło się przeliczanie, negocjowanie i inne dyskusje, które mnie absolutnie nie obchodziły. Czekałam tylko na moment szczerej rozmowy ze Stefanią. Po kilku godzinach ładowania plonów u młynarza w końcu powróciliśmy do gospody. Jeszcze tego zwykłego dnia pożegnaliśmy Damę z Papużką, która najpierw długo nie odstępowała Eleonory. ![]() Życzyła nam udanych siewów i plonów przyszłorocznych. Wtedy postanowiłam powiedzieć Stefani prawdę. Znalazłam ją w jej pokoju. "Puk, puk!" – zapukałam. - Któż to? – powiedziała zza drzwi. - To ja, Magda. Czy mnie wpuścisz? – spytałam. ![]() Stefania otworzyła drzwi. Miło było znów zobaczyć jej wzrok, choć zobaczyłam go z lekkim przerażeniem i niezdecydowaniem. - Musimy porozmawiać – rzekłam. Wiedziałam, że to ja musiałam zacząć, ale podczas tych wielu godzin miałam czas na zastanowienie. - Stefania – mówiłam. – widzisz przez jakiś ten okres na pewno miałaś wątpliwości co do mnie, ale to ty zaufałaś mi i stałaś się dla mnie najbliższa. Sądzę, że najwyższy moment, aby powiedzieć ci prawdę – przełknęłam ślinę i mówiłam dalej. – Ja,… ja nie jestem pewna czy zrozumiesz, bo… ech! Ja nie jestem stąd, z tej wioski czy pobliskich miast; ja nawet nie jestem z tych czasów, z dzisiaj. Dla mnie, to co widzisz, słyszysz i czujesz, jest przeszłością, której nawet nie przeżyłam. Ja pochodzę ze współczesności, ery komputerów, XXI wieku, epoki bardzo odległej od tej w której żyjesz. ![]() Stefania słuchała tego wszystkiego uważnie z widocznym narastającym niepokojem i smutkiem. - Gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś to, wiedz że nie włamałam się tu. Przedostałam się przez dziwne, nieznane lustro w moim własnym domu. Jestem z przyszłości. ![]() Po skończeniu mojej przemowy Stefania uciekła z pokoju z płaczem. Hmm… Powiedziałam jej prawdę, to wszystko. Czy w moich słowach było coś obraźliwego? Po kolacji chciałam pójść do pokoju, ale panna Hierfit mi nie pozwoliła. - Leno – rzekła. – Czy to prawda, że jesteś z innego świata? - Można to tak nazwać. - Czy to znaczy, że nigdy w życiu nie widziałaś młyna, pól, świec,…? ![]() - Nie, wszystkie te rzeczy widzieć, widziałam, ale one nie są najważniejsze w naszej epoce. Może z wyjątkiem ziem uprawnych. Wasze czasy znam z lekcji historii i książek. - Książek?! – zdziwiła się. – Jesteś taka bogata, że na księgi ci starcza?! - U nas książki to przeżytek. Ale to nie znaczy, że są niepotrzebne. Kupują je zazwyczaj uczniowie albo mole książkowe. Teraz, to znaczy kilkaset lat od teraz, ważny jest Internet. - Mole książkowe? Internet? – powtarzała z coraz większym zdziwieniem. - Mole książkowe to maniacy czytania, a Internet to wielka sieć całego świata – dostarcza różnych informacji w jedno miejsce. Internet to trudne pojęcie, którego sama do końca nie znam. ![]() - Niesamowite! Opowiedz coś jeszcze. I powiedz, co to „mamiacy” – powiedziała z zaciekawieniem. - Wydaje mi się, że powiedziałam ci wystarczająco dużo – rzekłam. - Ta przyszłość musi być bardzo ciekawa skoro jest tyle różnych przedmiotów i pojeć. Jak się tu dostałaś? Przez lustro, tak? Dziwne… Może zabierzesz mnie ze sobą jak będziesz wracać? Po siewach nie będziemy nic robić do lata tylko zajmować się gospodą. - Eee… hmm… - jąknęłam niezdecydowanie. – Nie wiem czy to bezpieczne. - Dlaczego? Ty się tu przedostałaś, to i wrócisz. A jak ty, to uda się pewnie i mnie. ![]() - Możliwe. Ale wiesz co? Mam mętlik w głowie. Chodźmy już spać. - Dobrze. Dobranoc. Rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Niesamowite jak bardzo Stefanię zaciekawiła przyszłość. W głębi duszy czułam, że fajnie byłoby ją zabrać, choć z drugiej strony sądziłam, że to kompletnie bez sensu. ![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|