Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 25.08.2008, 09:14   #9
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: "Nowy Dzień"

Dziękuję za nieliczne komentarze. Przed wami część II. Jest ona nieco dłuższa od poprzedniej, ale i tak nie zmieściłem w tej cz. zbyt dużo akcji.

2. Poranek w mgle.

Dzień przywitał mieszkańców Calgary gęstą mgłą, która nie mogła ustąpić pierwszym promykom słońca przez długie godziny poranne. Wisząc swą szarą masą nad ziemią, zawieszona w powietrzu, budziła w ludziach uczucia, które można by nazwać „Chce mi się spać”. I rzeczywiście. Miasto w słoneczne dni tętniące życiem, teraz jakby zamarło i tylko nieliczni przechodni niosący torbę bułek na śniadanie w półbiegu gnali do domu, by ogrzać się przy rozpalonym piecu.
I w mieszkaniu Marshallów panowała senna atmosfera. Dwie kobiety krzątające się w kuchni swoimi powolnymi ruchami okazywały niechęć do tego typu jutrzenek. Molly podjęła się krojenia chleba. Wykonawszy znak krzyża na bochenku odkroiła dwa końce, „bo kromek się nie jada” i cienkie skibki chleba opadały na stół. Cecilia stała przy piecu, wpatrując się w widok rozciągający się za oknem. Mgła była gęsta, nie pozwalała sięgnąć wzrokowi ludzkiemu zbyt daleko, tak więc było tylko widać fragment przedniej ściany budynku znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Nie było widać drogi, ni pierwszych pięter budynku, tak, że wydawałoby się, iż ceglana masa zawieszona jest w powietrzu. W małym garnuszku wżęła woda, która miała być przeznaczona na herbatę, jednak marzycielka zupełnie tego nie zauważyła. Na „ziemię” postanowiła ją ściągnąć starsza kobieta, która skończywszy krajać chleb i usiawszy przy stole wzdychała jak to się zmęczyła.
- Cee, woda się gotuje.
- A, tak. Przepraszam. Zamyśliłam się.
Tego typu sytuacje zdarzały się coraz to częściej. Przysmażony obiad (nie mówiąc o obiedzie przedwczorajszym, który był doszczętnie spalony), mleko, które wykipiało, dwa stłuczone talerze i zostawienie odkręconej wody na całą noc, czego skutkiem było wymienienie podłogi w całej łazience i hallu. Wszyscy domownicy byli zgodni: jedną z kobiet coś dręczyło, coś nie dawało jej spokoju, nie pozwalało spać, odciągało od rzeczywistości. Tylko co? Odpowiedź na pytanie była już nieco trudniejsza. Niewątpliwie było to coś związane z wojną, ale co? Przecież sama tłumaczyła swej matce, że wojny w kanadzie nie będzie, więc czego mogła się obawiać? Może sama nie wierzyła w swoje słowa? Nie. Dwudziestodziewięcioletnia kobieta taka nie jest. Rodzina znała ją zbyt dobrze, by mogła to podejrzewać. Nie. To było coś innego. Coś równie strasznego jak sam fakt, że za oceanem jest wojna, która wydawałoby się, ich nie dotyczy.
Do pomieszczenia weszła Cindy. Ubrana w przewiewną sukienkę najwyraźniej nie zamierzała dzisiaj wychodzić na dwór. Dlaczego ośmioletnie dziecko jeszcze nie uczęszczało do szkoły? Marshallów nie było na to stać. Ilekroć spotkani na ulicy nauczyciele dopytywali się o najmłodszego człowieka z rodu Marshallów, domownicy błyskawicznie zmieniali temat, by uniknąć kłopotliwego tematu, który mówił jednogłośnie- „Nie mają nawet pieniędzy na to, by posłać dziecko do szkoły”.


Dziewczynka zajęła miejsce za stołem, czekając na śniadanie. Suche kromki chleba leżały na stole, a herbata parzyła się w szklanym dzbanku, który również (jak inne rzeczy w domu) pochodził z funduszy ciotki Elaine. Tak. To była chyba najukochańsza kobieta z gąszczu przyszywanych ciotek. Jest stan majątkowy pozwalał na utrzymanie dwóch sporych dworków w środkowej Kanadzie, stadniny koni mającej w swej opiece siedem białych klaczy, spore gospodarstwo i rozlegle lasu przy granicy z Pacyfikiem. Ponadto obdarowywała tak całą rodzinę. Chyba miała szczytny cel dać swojej rodzinie jak najwięcej, przed śmiercią, gdyż ciotka była już w sędziwym wieku i lekarze mówią, że końca wojny raczej już nie doczeka.

Na głównym placu miasta nie było zbyt wielu ludzi. Nieliczni przechodnie spieszyli się do swoich domów, by jak najszybciej ogrzać się przy cieple pieca. Jednak był jeden człowiek, któremu kapryśna w ostatnich dniach pogoda nie przeszkadzała. Krocząc pewnie kierował się do północno-wschodniego krańca miasta, gdzie znajdowała się stacja poboru mężczyzn do ochotniczego udziału w wojnie w imię prawdy, dobra, Boga. Wszedłszy w wąską uliczkę, zawahał się nieco przed zrobieniem kolejnych kroków.


Na ścianie, na którą padało światło z jasno oświetlonego mieszkania, ukazał się cień. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby ów cień, nie miał kształtu człowieka, trzymającego nad swą głową narzędzia przypominającego kij, którym dany osobnik łatwo mógłby pozbawić kogoś życia. Robbie wychylił powoli głowę chcąc dojrzeć osobę, jednak bezskutecznie. Cień rzucający dana osoba, wskazywał na to, że ktoś czai się na niego tuż za rogiem budynku. Jednak z niewiadomych przyczyn nie mógł cofnąć się w tył, nie mógł zacząć uciekać. Rozum wraz z sercem kazał mu iść dalej. Kazał zobaczyć kto czai się za rogiem. W jego ciele toczyła się wielka bitwa pomiędzy podpowiedziami serca i rozumy, a zdrowym rozsądkiem i chęcią wyjścia z tego cało. Ale jeżeli rzeczywiście ktoś na niego poluje, będzie za nim chodził dopóki nie usunie go z powierzchni ziemi. Nie chciał, by taka była prawda, ale rzeczywistość była nieubłagana. Postąpił krok naprzód. W ręce miał tylko torbę, lecz nawet przez głowę mu nie przeszło, że może posłużyć do obrony. Cały czas wyglądając wprzód głową, powoli stawiał kroki po popękanym betonie. Bał się, jednak ten strach nie był uosobiony. Był to strach ogólny, nie przenikający do świadomości człowieka, do jego myśli, jedyni pozostający w podświadomości. Lęk przed niewiadomym, niewiadomo przed czym i o co. Był coraz bliżej rogu wysokiej kamienicy. Starając się obejść narożnik z jak najdalszej perspektywy potknął się o wystającą z pomiędzy pęknięcia w betonie kępkę trawy. Nie mogąc utrzymać równowagi runął na ziemię, nie zdążywszy nawet zamortyzować upadku podbierając się rękoma. Niemal w tej samej chwili człowiek czający się za rogiem budynku wyskoczył wprost ku niemu.
Ocknął siew tym samym miejscu, gdzie przed kilkoma minutami upadł. Otworzył na chwilę oczy, jednak obraz rozmazywał mu się w oczach, które był zmuszony zamknąć na kilka sekund. Gdy znów odchylił powieki to co ujrzał było znacznie bardziej wyraźne. Wpierw zobaczył jego torbę, która leżała parę metrów od niego. Przeniósł wzrok wyżej. Feralna kamienica, szarość mgły i stojący nad nim człowiek. To ostatnie zaszokowało go najbardziej. W błyskawicznym tępię podniósł się do pozycji stojącej.
- Ktoś ty?!- jego głos był szybki, ale wyraźny.
- Jak to? Nie poznajesz? To ja, Paul Warners.
Robbiemu nazwisko wydawało się znajome, co potęgowały znane rysy twarzy osobnika stojącego naprzeciw niego. Jednak mógł sobie uświadomić kim jest ten człowiek, który polował na jego życie. Gdy już miał chwycić drugiego mężczyznę, przygwoździć go do zimnego – jak się przekonał na własnej skórze- betonu i najprawdopodobniej pozbawić życia, jego umysł rozjaśnił pewien fakt. Wie kim jest ów człowiek! To przecież jego najlepszy przyjaciel, kolega ze szkoły, towarzysz z baru „Clemename” od „jednego”. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Dlaczego chciał go zabić? Jednak naprzód wysunęła się jeszcze inna myśl. Jeżeli chciałby go zabić już dawno by to zrobił. Coś tu było nie tak.


- Paul?
- No jasne! Witaj!- tamten zbliżył się do niego, chcą objąć go swoimi ramionami, jednak Robbie cofnął się, chcąc uniknąć powitania.
- Co ty chciałeś zrobić?
- Taki mały test.
- Jaki test?
- Chodź do bazy wojska kanadyjskiego. Tam ci wszystko wyjaśnią.

LICZĘ NA NIECO LICZNIEJSZE KOMENTARZE!!!
__________________
Evil is a Point of View

Ostatnio edytowane przez Gio : 01.09.2008 - 16:36
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 18:48.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023