![]() |
#11 | ||
Zarejestrowany: 12.11.2012
Wiek: 23
Płeć: Mężczyzna
Postów: 527
Reputacja: 14
|
![]()
Nie pomyliły ci się czasem imionka kedziorku hehe
![]() Cytat:
![]() Cytat:
Rodzina Johnson, Odcinek 22 Obudziłam się w ciemnym i bezokiennym pokoju. Jedyne co pamiętam to wypadek przed domem. Kto to zrobił i dlaczego? Czułam niebezpieczeństwo. Wiedziałam, że szybko muszę uciec. Tylko gdzie? I co najważniejsze skąd? ![]() Chodziłam po pomieszczeniu. Nie mogłam wyjść bo byłam za kratami. Nie wiedziałam czego się spodziewać? Co mogę zrobić? Co myślą moi najbliżsi? Krzyczałam, ale to też nie działało. Usiadłam i szeptałam do siebie ciągle. - Gdzie ja jestem. Wkrótce zaświeciły się światła i usłyszałam odpowiedź. Natychmiast wstałam. - Jesteś wśród nas. ![]() - Bractwo? - A i owszem.- powiedział z szatańskim uśmieszkiem. - Czego ode mnie chcecie?!- krzyczałam. - Tego dopiero się dowiesz. Mężczyzna zaczął machać rękami. Używał magii. Zauważyłam, że rozpływam się w powietrzu. Wolałam wszystko byle nie mieć z nimi kłopotu. Niestety pojawiłam się w zupełnie innym miejscu. Sala ta była pełna ognia wydobywającego się z ciemnych kominów. Byłam na środku całego pomieszczenia. Siedziałam na krześle. Na przeciwko mnie wyżej były świece, a na środku nich pewna osoba. Miała ona kolor włosów taki sam jak mój. Była ona okropnie umalowana. ![]() ![]() - Słyszałam, że pobiłaś moich ludzi.- powiedziała. Najwyraźniej to ona nimi kierowała. - Jeśli słyszałaś to czemu nie przyszłaś?- powiedziałam z sarkazmem. ![]() - Lud mi powiedział. - O ile dobrze się w przedszkolu nauczyłam to jedzenie nie gada. - Ludzie nie słodycze! - To ty gadasz czy to gówno na twarzy ci paruje?- spytałam poważniej. - Jak ty się do matki zwracasz?!- mówiąc to wstała, złapała mnie za koszulkę i uderzyła w twarz. Długo nie myśląc oddałam jej. ![]() ![]() Zaczęła krzyczeć po pomoc. Ja zaś zatrzymałam ją pokazując kły. ![]() ![]() - Nie jesteś moją matką! Ona mnie opuściła. Nie kochała mnie i taka jest prawda! ![]() - Kochałam cię! To twój ojciec cię nie chciał! Słuchając się go oddałam cię do twojej siostry!- krzyczała niewinnie. - I co?! Może jeszcze teraz mnie chcesz? - Skąd! Poświęciłam się dla niego, a on tak po prostu poszedł do młodszej! Na szczęście nie ma go już w tym świecie. Nie mam wyrzutów sumienia, że go zabiłam. Chcę się pozbyć wszystkiego co mnie z nim łączyło. Włącznie z tobą!- powiedziała mi prosto w twarz, że go zabiła. Nie znałam go, nie kochałam, w zasadzie rzadko o nim myślałam, ale to w końcu mój ojciec. ![]() Chciałam szybko uciec. Byłam całkowicie omamiona. Już nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Chciałam ją zahipnotyzować i uciec. Nie czułam tego, ale podnosiłam ręce mrocznie ruszając palcami. ![]() Stało się prawie tak samo jak z panią Joanną. Tylko, że tym razem zobaczyłam białe światło. Utopiłam się całkowicie w swoich myślach, zaczęłam widzieć rzeczy, których nie chciałam. - To ja i twoja siostrzyczka.-powiedziała zła. - Przestań!- krzyczałam z lekkim jękiem. Wydaję się to dziwne, ale bolało. ![]() - Tu ja i druga przywódczyni bractwa.- powiedziała zanudzonym głosem. - Daj już spokój! ![]() - A to ja i twój umarły już ojciec. - Nienawidzę cię!- znów zobaczyłam białe światło ciągle powiększające się. ![]() - Twoja nędzna hipnotyzacja na gówno się zda. Byłam uczona czarną magią, tak jak cała reszta tutaj. Więc z nikim nie wygrasz. Zostałam odprowadzona znów za kraty. Wtedy przypomniałam sobie o Becku. Gdzie on wtedy był? Nie zareagował. Bał się? Może nie wiedział lub go też gdzieś uwięziono. Zobaczyłam na ścianie kamerę. Ze złości podeszłam pod nią pokazałam środkowy palec. Wzięłam ją i rzuciłam o ścianę. Całkowicie się rozwaliła. Podeszłam pod kraty i złapałam się ich mocno. ![]() Byłam całkowicie zmęczona. Na szczęście było łóżko. Trochę się brzydziłam, ale miałam to lub spanie na zimnej podłodze. Było mi już wszystko jedno. Nie wiedziałam co w życiu zawiniłam. Obiecałam sobie jako dziewczynka, że będę silna, ale teraz już nie jestem taka pewna czy długo taka pozostanę, o ile w ogóle przeżyję. Złapałam twardą poduszką. Próbowałam klepaniem zrobić, aby była miększa, ale na nic. ![]() *** Tego samego dnia. Charlie i Rocki chcieli spędzić dzień matki i syna. Pewnie teraz pomyślicie, "ale jak to nie martwią się o Sam?" otóż martwili się jakiś czas. Do pewnego momentu. Charlie, Debbie, Andree i Rock wrócili do domu. Martwili się o Sam, ale uspokoiła ich jedna rzecz. Zobaczyli list niby pisany przez Sam, ale wy się domyślacie kto był nadawcą. Bractwo. ![]() Przez całą drogę (prowadzącą do niczego) kłócili się, gdzie pójść. Do parku czy klubu? W końcu stanęli i zaczęła się rozmowa. - Dobra. Wiem mieliśmy ten dzień spędzić razem, ale... oboje chcemy pójść gdzie indziej. Ty pójdziesz do klubu, a ja do parku, a potem spotkamy się koło twojej szkoły.- powiedziała z uśmiechem Charlie. ![]() - Dobra. Dla ciebie wszystko.- Rocki ucieszył się. Niezbyt miał ochotę spędzić ten dzień z matką. Wolał imprezować w nieco starszym towarzystwie. No, ale nie chciał urazić mamy. Więc udawał, że jest zawiedziony. ![]() Zaczął błądzić, aż natknął się na panią Joannę. Wyraźnie nie był zadowolony. Nienawidził jej równie jak jego ciocia. ![]() - Dzień dobry. Odmłodniała pani ostatnio.- ze sztucznym uśmieszkiem skomplementował Rocki. - Ach dziękuje. To chyba przez ten wypadek. - Aha no przecież. Bardzo pani współczuje. - Co, że odmłodniałam? ![]() - Nie skąd. - No to do rzeczy. Kobieta wyciągnęła różdżkę. Zaczęła czarować. - O nie wiedziałem, że pani umie tak robić. - Bo się nie interesujesz. Nagle chłopak zniknął w świetle, a kobieta szatańsko się zaśmiała. ![]() ![]() Joanna chciała zgarnąć jeszcze Charlie. Szybko za nią pobiegła. Zdążyła mimo swojego wieku. - Cześć.- powiedziała złowrogo - Joanna?!- zdziwiła się Charlie. - Nie duch święty.- powiedziała z sarkazmem. - Na prawdę. Umarłam. Nie! W końcu jestem taka młoda. Zawsze mnie to zastanawiało jak to będzie wyglądać. Nie wiedziałam, że w taki sposób czemu?- spytała całkiem poważnie. Najwyraźniej nie zdążyła nauczyć się co to sarkazm. ![]() - Nie! Zawsze byłaś taka głupia! To ja Joanna. Staruszka chciała powtórzyć to co zaszło pomiędzy nią, a Rockiem jednak Charlie była szybsza. ![]() ![]() Stara zemdlała. ![]() A Charlie po prostu krzyknęła. - Ludzie kobieta dostała zawału! C.D.N Ostatnio edytowane przez Słodki Pan Ciastek : 06.04.2013 - 09:01 |
||
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 3 (0 użytkownik(ów) i 3 gości) | |
|
|