|
|
#37 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Hej! Wreszcie po długich, jak sądzę oczekiwaniach, pojawił się odcinek. Bym dała wcześniej, ale niestety jestem chora
, ale korzystając z sytuacji, że nikogo nie ma w domu, poświęciłam się dla dobra sprawy. Cóż, ubrania są nowe, ale tylko u dorosłych, bo o nastolatków jak: w poprzednim odc. już poszli w tych ubraniach co byli, to teraz mają mieć inne? Moim zdaniem trochę to nielogiczne. Hmm, uważam, że ten odcinek to trochę niewypał, chyba przez tą chorobę, jakiś dziwny tekst i zdjęcia jakieś takie... Sami ocencie. Zapraszam do czytania.Część 5 Las był piękny o tej porze roku, ale noce zdarzały się zimne. Jednak Charlie`mu i Mary to nie przeszkadzało. Pragnęli tylko szczęścia. Dlaczego spotkał ich taki los? ![]() To była spokojna noc. Jak narazie nikt nie spostrzegł zniknięcia nastolatków, przecież minęło dopiero kilka godzin. Rozpalili ogień, patrzeli w płomień. Drewno wypalało się jak ich miłość. Czy wytrwają? Jak długo? Coraz bardziej czują się zagubieni w sobie. Minęły 4 dni... Cameron i Jerry przerażeni ucieczką dzieci myśleli o najgorszym, chyba jedynem wyjściu. Tymczasem w lesie Mary po długiej ciszy rozpoczęła rozmowę. -Nie uważasz, że powinniśmy wracać? Mama na pewno się martwi na śmierć. Widziesz, nawet przysyłają... -Uważaj! Chodź, schowamy się za tamto drzewo. Czy codziennie musi się tu zjawiać policja? -I co? Starczy tego. Chcesz to zostań, ja wracam. -Zaczekaj, proszę. Wiem, ja też bardzo tęsknię i źle się czuję z tym co robię, ale chociaż zaczekajmy do jutra. Jeden dzień. -Nie wiem...Dobrze, ale nie dłużej. Dom Jerre`go również był przepełniony troskami, a nawet rozpaczą. Jak mogło do tego dojść? ![]() -Kochanie, nie wiem co robić. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Policja przeszukała każdy zakątek Werony! Nie możliwe, żeby się rozpłynęli.-żaliła się Cameron -Tak, racja. Wiesz Cameron, długo nad tym myślałem, ale zrozum, to chyba jedyne wyjście. -Owszem, rozumiem. Mary zabrała ze sobą komórkę. Zadzwonię, by wróciła z Charles`em. Ślubu... ślubu nie będzie. Ale między nami nic się nie zmieni? -Oczywiście, że nie. Zawsze będę Cię kochać, a teraz leć zadzwonić. Cameron poszła do sąsiedniego pokoju. Spojrzała na zdjęcie Mary. Oczy zalały jej się łzami. "Mary gdzie jesteś"-powtarzała w myślach. Wybrała w telefonie numer dziewczyny. Niestety... ![]() -Cześć, tu Mary Polton. Nie mogę teraz rozmawiać, więc zadzwoń później lub pozostaw wiadomość po usłyszeniu sugnału. Piiiip. -Witaj córeczko. Tak bardzo Cię kocham i potrzebuję. Tak bardzo tęsknię... Proszę wróć. Dla Ciebie, dla Was, nie...nie pobierzemy się. W tym czasie Mary i Charles zaczęli się pakować. Zaistniała cisza. Co dalej? Wrócą do domu jakby nigdy nic? -Już siedemnasta, chodźmy-rozpoczął chłopak -Tak- odpowiedziała Mary -Ej, co jest? Te drzewa wcześniej tu nie stały! Nie możliwe, że przez kilka dni urosły. -Chcesz mi powiedzieć, że zabłądziliśmy? -Nie... nie ma takiej opcji. Jeszcze oznaczyłem to drzewo..Gdzie ono jest? Co tu się dzieje? -Czekaj, spokojnie. Sprawdzę na komórce, gdzie jesteśmy. Co? Kod pin? Aha 73..Jedna wiadomość na poczcie głosowej? -Mary uważaj! Niestety idąc, dziewczyna potknęła się o konar wystający z ziemi, upuszczając jednocześnie komórkę do jeziorka. -Oh, nie! No pięknie.... Hmmm? Hej spójrz tam. Co to jest? -Przpominam sobie. Kiedy ostatnim razem tu byliśmy zobaczyłem to samo. Podejdźmy bliżej. -Nie, uciekajmy stąd. To może być niebezpieczne! -Daj spokój, chodź. -Nie! ![]() Niestety, przez kłótnię, dziwne niebieskie zjawisko zbliżyło się coraz bardziej. Korony drzew falowały jak przy silnej wichurze. Niezauważalnie wciągnęło bohaterów. Co się z nimi stanie? |
|
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
|
|