|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 992
Reputacja: 10
|
![]()
Bardzo pasuje ta różowa tonacja zdjęć gdyż daje poczucie nierealności i podkreśla klimat fantazji. Świetna charakteryzacja postaci.
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 23.08.2007
Skąd: Spod oka mistrza i łuku amora
Płeć: Kobieta
Postów: 2,256
Reputacja: 10
|
![]()
dziękuje Wam, na trzecim zdjęciu to Anabell i Havil(ja też nie mogłam zapamiętać tych dziwnych imion)
Sandra przejrzałaś mnie, właśnie chodziło mi o taki kontrast- śmietanka i czekolada xd Albo, jak to ujęła Alexiel, Wenus i Wulkan ![]() aniołku, to miało być niebieskie O_o ale spoko, może być też różowe, ja się już będę do końca życia tutaj kojarzyć chyba z różowym ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 992
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
![]() ![]() Apropos różowego, to jeden z moich ulubionych kolorów. :] |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zarejestrowany: 30.01.2007
Skąd: Βιέννη
Płeć: Kobieta
Postów: 576
Reputacja: 12
|
![]()
U mnie też to jest tak lekko różowe/liliowe.
A tak ogólnie, Invidio - co z kolejnym odcinkiem?
__________________
Tragedy is when I cut my finger. Comedy is when you walk into an open sewer and die.
- Mel Brooks |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: 23.08.2007
Skąd: Spod oka mistrza i łuku amora
Płeć: Kobieta
Postów: 2,256
Reputacja: 10
|
![]()
wciąż zastanawiam się jak ładnie wybrnąć z jednej sytuacji, ale odcinek leżakuje grzecznie w swoim folderze
![]() wyszło liliowe, bo duża część przedmiotów sukien itp. była czerwona- odkryłam! |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 09.08.2009
Skąd: Pośród nocnej magii.
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 278
Reputacja: 10
|
![]()
aj, a ja myślałam że dałaś odcinek!<nienawidzi>
a odcinek nie może poleżakować tutaj?
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 23.08.2007
Skąd: Spod oka mistrza i łuku amora
Płeć: Kobieta
Postów: 2,256
Reputacja: 10
|
![]()
Kurczę, czarnulo, nie zabij mnie ale Havil nie zmieścił się w tym odcinku, bo musiałby on zmienić się w całkiem pokaźną epistołę.
W ostatnim, czwartym odcinku będzie na wszystko miejsce, obiecuję, na razie muszę zrobić zdjęcia do odcinka trzeciego, co czuję, że zajmę mi trochę czasu, ale obiecuję, że odcinek jutro, najpóźniej pojutrze! ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 953
Reputacja: 10
|
![]()
Spokojnie, nie zabije, ale może jakiś bonus by się.. nadał?
![]() Że co proszę? Wiem, wiem, jedynie ja robię ze swojego FS dziwny, niezrozumiały tasiemiec, ale Tobie na to zezwalam bez żalu, gdyż poradziłabyś sobie w bardzo rozwiniętej fabule. A tu koniec jest tak bliski? ![]() ![]() Zastanów się nad tym Invisiu, bo trudno mi się z tym pogodzić.
__________________
Well well well...
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zarejestrowany: 23.08.2007
Skąd: Spod oka mistrza i łuku amora
Płeć: Kobieta
Postów: 2,256
Reputacja: 10
|
![]()
^ To jest moje pierwsze FS, więc chciałam tylko spróbować czy dam radę;p Poza tym ja chyba bym nie umiała pisać taśmowców- bałabym się, że się w tym poplączę, dlatego podziwiam Twoją wytrwałość w Why Me xd No dobra, ale przynajmniej mogę obiecać, prawdopodobnie przedostatni odcinek. Pisze prawdopodobnie, bo nie wiem, czy mi jeszcze coś do głowy nie wpadnie. Zapraszam do czytania i komentowania! ![]() ![]() ![]() Brzask nowego dnia zaskoczył zwierzęta i ludzi. Pierwsze promienie słońca omiotły świat w czasie krótszym niż mrugnięcie powieki, otulając chłodnym blaskiem krople rosy i korony drzew. Żółty czyżyk sfrunął do gniazda z którego wydobywały się skrzeki domagających się natychmiastowego zaspokojenia głodu młodych. Pieczołowicie wsunął do ich gardeł cząsteczki pożywnych nasion. Już miał odlecieć po następną porcję, gdy jego uwagę przykuło, być może codzienne zjawisko, ale nie od dziś wiadomo mieszkańcom wsi, a nawet i uczonym czerpiącym inspiracje z wierzeń ludowych, że zwierzęta wyczuwają rzeczy niezwykłe, które ukrywają się pod błahymi, nic nieznaczącymi przesłankami. Miedzy drzewami kluczyła drobna, białowłosa dziewczyna. Maszerowała skulona. Być może było jej zimno, okryta była przecież jedynie cienką peleryną. Z wewnętrznej kieszeni wyciągnęła fiolkę z tajemniczym płynem. Jęknęła, usiadła na mokrej trawie, opierając się plecami o korę drzewa. Czyżyk sfrunął na pobliski kamień. Nie czuł bowiem wobec niej strachu. ![]() -Cieszysz się porannym dniem, co- mruknęła patrząc na niego nieprzytomnie – jak tu jest pięknie- rozglądnęła się po lesie po raz kolejny doznając dziwnego objawienia. Jakby natura wciąż odkrywała się dla niej na nowo. Ptaszek przekrzywił głowę. Skąd to zdziwienie? Jego dom to najpiękniejsze miejsce na świecie, przecież to oczywiste! Yova podniosła się ciężko z ziemi. Eliksir powoli zaczął działać, ból ustępował. -Muszę iść dalej, zanim lek przestanie działać – rozejrzała się jeszcze raz po zielonym lesie. Najchętniej zostałaby tutaj, wykąpała się w pobliskim strumyku i zasnęła pod sosną. Życie bywało okrutne. Popatrzyła na coraz szybciej wznoszące się słońce. Znała ten las, ścieżki i skróty niczym własną kieszeń. Bez wahania ruszyła dalej, próbując nie przyśpieszać bicia swojego serca. Czyżyk spojrzał na nią i znów się zdziwił. Skoro tu jest tak pięknie, jest pożywienie i schronienie to po co ona szuka szczęścia gdzieś indziej? *** Strażnicy otwarli dużą, masywną bramę miasta. Targ kwitł w najlepsze, miejscowe przekupy wymieniały plotki, wywrzaskując jednocześnie zawartość swoich straganów. Nikt nie zwracał uwagi na młodą dziewczynę, wyraźnie zmierzająca w stronę zamku i warowni. Dziwne, że tutaj wszyscy traktowali ją jak ‘swoją’, a nigdy nie nazwałaby tego miejsca- pięknej Grandy- domem. Minęła rynek oraz kilka sklepików, nie zatrzymała się przy wielkim, kamiennym mężczyźnie ustawionych na środku głównego placu. Duże miasto tętniło życiem. Tyle wspomnień, upokorzeń i satysfakcji… Wkroczyła na peryferie miasta. Spojrzała na pałac królewski- odgrodzony od miejskiego zgiełku, dostojnie górujący ponad wszelkimi innymi wzniesieniami, otoczony fosą i gęstym lasem. Przed oczami stanęły jej te wszystkie perły, suknie i orkiestry… Przez chwilę zastanowiła się jak się tam dostać. Znała niemal każdy zakątek tego zamku, ale nigdy nie musiała zakradać się do niego jak intruz. Zwykle wchodziła tam ze uśmiechem na ustach, wysłuchując, jak pięknie wygląda i odpowiadając na pytania związane z poczynaniami ojca, ze zdrowiem matki. Wyjątkiem były sytuacje, kiedy na zamek wkraczała razem z… -Dronning.- dokończyła swoje przemyślenia cichym szeptem . Tak , kiedy była z nią nie otrzymywała tak wiele komplementów. Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie, zwykle pochwały przyjmowała gorącym rumieńcem. Dronning była inna. Umiała odbierać należne jej zaszczyty w naturalny sposób, zawsze serdecznie przy tym rozmawiając z przybyszami, a nawet ze służbą. Yova uśmiechnęła się pod nosem. Dronning zawsze żartowała z jej wrodzonej nieśmiałości. Wielokrotnie powtarzała: ‘jeżeli w środku zimy zabłądzisz w lesie i odnajdą cię rycerze to po rumieńcach rozpoznają, że to… -Yova?- zamarła. Głos, który jeszcze wyraźnie dźwięczał w pamięci nagle dotarł do jej uszu. Nie śmiała się poruszyć. -Yova, to ty?- melodyjny głos znów zranił jak sztylet leśną ciszę. Powoli odwróciła się. Nie myliła się. Jakże mogła się mylić- znała przecież ten głos od dziecka! Kilka kroków dalej stała młoda, piękna kobieta. Delikatną twarz pokrywało w tej chwili zdumienie. Nic więcej. ![]() -Nie myślałam, że kiedykolwiek cię tu jeszcze zobaczę- powiedziała, widząc, że Yova zaniemówiła. -Dronning…ja przybyłam tu tylko na chwilę- wykrztusiła- ja…chciałabym zobaczyć się z ojcem- wyszeptała patrząc na nią niepewnie. -Nie jestem pewna, czy wrócił już z wojny… -Wojny? Gdzie toczył wojnę?- spytała szybko. -Nie mam pojęcia, przecież się tym nie interesuje- odpowiedziała patrząc na nią podejrzliwie –Co ci się stało?- jej wzrok padł na poranioną twarz. -Nie…nic takiego, a co u króla?- spytała, desperacko siląc się na beztroski ton. -Jest chory. Właśnie wracam od znachorki. Może pójdziesz ze mną na zamek? -Nie- Yova cofnęła się z przerażeniem- nie, Dronning, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł… -Co, boisz się, że cię wydam?- zaśmiała się złośliwie- nie bój się. Nie powiem nikomu, że tu jesteś. Yova zawahała się. Wcześniej oddałaby Dronning swoje życie. Teraz jednak to bezgraniczne zaufanie było poważnie zachwiane, jeśli nie całkowicie zniszczone- i to zniszczone przez nią. -Chodź- powiedziała spokojnie- wejdziemy od tyłu, żeby nikt nas nie zobaczył. Przeszły przez zwodzony most, otwierany w dzień, ominęły główne, ozdobne drzwi i okrążyły pałac. -Jakże różni się to potajemne wejście na zamek od wjazdu na koniach z głośnym tętentem i dziewczęcym śmiechem- pomyślała. Po chwili wspinały się w ciszy po schodach. Yova doskonale wiedziała, gdzie prowadzą- ile razy wymykały się tędy na nocne hulanki w karczmie! Weszły do dużej, bogato zdobionej sypialni. Wtedy dopiero Dronning popatrzyła na nią z zatroskaniem. -Mów, co się z tobą działo. Pod jej wzrokiem coś w Yovie pękło- to bohaterstwo, ten upór, duma- wszystko poszło w niepamięć i zostało zalane spazmatycznym szlochem. -D…dron…ing…prze…prze…praszam- Yova łkając osunęła się na wielkie łóżko, które znało wszystkie sekrety przyjaciółek. -…ja nie ch…chciałam cię zranić…ale…ja nie mo…mogł…am dłużej wytrzymać…prz…przy ojcu… -Cicho, już spokojnie- powiedziała Dronning tuląc ją do siebie. Była bardzo zaskoczona taką reakcją, zwykle niewylewnej Yovy. – Ciężko było mi się pogodzić z twoim odejściem…twoją decyzją… -Musisz mnie teraz tak…tak strasznie nienawidzić- przerwała jej Yova wciąż nie mogąc się uspokoić. -Nie, Yo, to nie tak- zaczęła Dronning- bardzo chciałam cię zrozumieć…długo nad tym myślałam po twojej ucieczce…wszyscy byli w szoku. A raczej ci, którzy wiedzieli, twój ojciec starał się zachować to w tajemnicy, ale kiedy nie wróciłaś po odebraniu dyplomu… -Dronning, ale…ale ja…nie żałuję tego co zrobiłam. -Jak to?- zapytała Dronnig otwierając szeroko oczy- Yova…w takim razie po co tu przybyłaś? -Chciałam z tobą porozmawiać- Yova spróbowała na nowo pozbierać myśli- i przeprosić, tak mocno przeprosić. To ja zniszczyłam naszą przyjaźń, i te wszystkie wspomnienia… -Nie- przerwała Dronning – wspomnień nie da się zniszczyć. Z tym drugim się zgodzę. To twoja wina, to ty uciekłaś z Hopeanu chcąc udowodnić całemu światu jaka jesteś szlachetna.… -Nie…nie, to nie tak! -Cicho, teraz ja mówię. Uciekłaś raniąc wiele ludzi, o których uczuciach nawet nie pomyślałaś- począwszy na moich, a na królowej kończąc. Twoja matka oddała cię pod jej opiekę, a ty zbezcześciłaś jej pamięć łamiąc te nakazy. Twój ojciec był bardzo zmartwiony, wciąż mówił, że po śmierci Eloi kompletnie ci odbiło, chciałaś się tak bardzo do niej upodobnić, że… -Mój ojciec był jaki?!- krzyknęła Yova podnosząc się z łóżka. Dronning zamilkła. Zbyt dobrze znała przyjaciółkę. Widziała, że teraz była w stanie najwyższego wzburzenia, a w takich momentach stawała się nieobliczalna. Jakby wszystkie chowane przez nią emocje kumulowały się i wybuchały w takich chwilach. -Zmartwiony, przecież mówię. Bardzo to przeżył i wcale mu się nie dziwię. Najpierw stracił ukochaną żonę, potem zbuntowała się jego jedyna córka… -To jest bardzo mylne i krzywdzące spojrzenie Dronning. Krzywdzące mnie i moją matką- powiedziała Yova z niezwykłym spokojem- mój ojciec nigdy szczerze nie płakał za Eloi. To tylko pozory. Nie martwił się również moim bezpieczeństwem. Odeszłam z domu w pełnej świadomości, chociaż w bardzo niezdrowej atmosferze. Jeszcze raz proszę cię, byś mi wybaczyła, że nie przyszłam się z tobą pożegnać. To wszystko działo się tak szybko… -Dlaczego uciekłaś z domu?- spytała prosto z mostu Dronning. Przeprosiny mało ją obchodziły. Przebaczyła przyjaciółce już dawno. ![]() -Oficjalnie moja mama zmarła na gorączkę. To prawda, ale chorobę tą wywołały różne eliksiry, które zdobył od jakiejś szamanki. Otruł ją- powiedziała szybko, jakby bojąc się, że nie starczy jej odwagi. Te wspomnienia wciąż wywoływały w niej chęć przebicia ojca ostrym sztyletem. -Yova- Dronning nie mogła w to uwierzyć i zaczęła bać się o zdrowie psychiczne przyjaciółki- przecież to co mówisz nie ma sensu. Skąd wiesz, że to on za tym stoi? No i co ważniejsze, po co miałby to robić? -Wiem. Powiedział mi to prosto w twarz.. -Co?! -Powiedział mi to. Matka nie chciała dłużej z nim być. Jego postać dobrego ojca to tylko gra całej rodziny. Chciałyśmy odejść obie, do Arany. Tam miałabym bliżej do Armamento, a mama wróciłaby do swojej ojczyzny! -Przecież Eloi tylko urodziła się w Aranie, gdy była dziewczyną zamieszkała z rodzicami w Hopeanie… -…i poślubiła ojca, tak.. Ale była szczęśliwa z nim do czasu. Potem, kiedy zaczął podbijać obce ziemie, zrobił się zupełnie inny, ja pamiętam tą przemianę…- Yova znowu miała w oczach łzy-nigdy nie poznałam dziadków. Podobno wrócili do Arany, ale ich nie odnalazłam. Chciałam spróbować, chciałam spełnić wolę mojej mamy, Dronning naprawdę. Ojciec spalił wszystkie pamiątki po niej, został mi tylko ten wisior- spojrzała na misterny wisiorek zawieszony na długim złotym łańcuszku. -Dlaczego nikomu o tym powiedziałaś?- Dronning chciała uporządkować nowe wiadomości. -Powiedzieć?- zaśmiała się Yova- przecież i tak nikt by mi nie uwierzył. Wszyscy myślą, że jestem szalona. -A ty jesteś po prostu poraniona przez wspomnienia- pomyślała Dronning. Miała wyrzuty sumienia. Tak szybko uwierzyła innym. Była dumna ze swojego miłosierdzia- okazała wyrozumiałość dla chorej przyjaciółki, która nie wie co robi! Tymczasem ona w bólu szamotała się między wygodnym życiem w Hopeanie a ciężką pracą na arańskiej ziemi. To Yova zasługiwała na podziw, nie ona. Nawet nie zauważyła, kiedy łzy zaczęły spływać i z jej policzków. ![]() -Dlaczego chcesz się zobaczyć z ojcem?- spytała Dronning -Chcę z nim porozmawiać. Arana została zaatakowana przez Hopean, może mógłby coś zrobić, król, twój ojciec, przecież mu ufa… -Oh, Yova wątpię w to, żeby tak doświadczony strateg jak twój ojciec kierował na wojnie pobudkami emocjonalnymi…nie wiem nawet kto prowadzi tę bitwę -Ale jakie niby Hopean będzie miał korzyści z podbicia Arany? -Dostęp do Oceanu Północnego- odpowiedziała bez wahania Dronning. -To zaledwie parę kilometrów wybrzeża!- oburzyła się Yova -muszę zobaczyć się z ojcem- powiedziała, patrząc prosto w oczy przyjaciółce- proszę. *** Stanęła przed masywnymi, ciemnymi drzwiami. Serce znów zaczęło bić szybciej. Sięgnęła po fiolkę z lekarstwem. Zapukała. -Wejść- usłyszała niski, stanowczy głos. Wzięła głęboki oddech i nacisnęła zimną klamkę. Zobaczyła go i wszystkie wspomnienia znów stanęły jej przed oczami. Mama, dom, dzieciństwo- i te najnowsze, apertura i ostatni pobyt na zamku. -Proszę, proszę, kogo ja tu widzę- uśmiechnął się, ironicznie mrużąc oczy. Yova wzdrygnęła się. Była do niego tak strasznie podobna! – Tak, sądziłem, że jeszcze cię zobaczę. Usiądź. Co sprowadza tutaj niewierną córkę?- zapytał, wygodnie moszcząc się na fotelu przed stołem. -Chcę z tobą porozmawiać- odpowiedziała zbierając odwagę. Przyglądnął się jej badawczo. Uniósł jedną brew i wyraźnie powstrzymując się od komentarzy powiedział: -Słucham. -Jestem tu w sprawie wojny z Araną- głos Yovy lekko drżał, ale oczy były stanowcze. Szkoda tylko, ze identyczne oczy znajdujące się naprzeciwko niej wyrażały ten sam upór- pewnie wiesz, że Hopean zaatakował nas… -Wiem- potwierdził krótko. -Tak i właśnie…- zająknęła się- przyszłam do ciebie, żebyś powiedział mi kto prowadzi tę wojnę. Chciałabym porozmawiać z głównym dowódcą. -O czym? -Żeby zaniechał tej walki. Hopean utrzymywał dyplomatyczne stosunki z Araną przez wiele lat i oba państwa czerpały z tego korzyści. Nie widzę sensu burzenia tego spokoju, Arana będzie walczyć o niepodległość, a Hopean nie ma żadnych korzyści z tej inkorporacji. Nie uzyska dużych zasobów ziemskich, żadnych surowców ani majątku, obszar Oceanu Północnego jest znikomy. Utrzymując sojusznicze stosunki zawsze może liczyć na wsparcie magów podczas wojen z innymi większymi państwami- wyrecytowała z pamięci Yova. Patrzył na nią w skupieniu. Z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. ![]() -Może Hopean chce zająć Armamento?- zapytał. -Ta uczelnia nigdy nie będzie szkolić tak dobrze obcokrajowców- warknęła Yova -Wiesz to z doświadczenia?- zapytał złośliwie. Yova spiorunowała go wzrokiem -Daj mi porozmawiać z dowódcą. -Słucham. -Daj mi porozmawiać z osobą dowodzącą wojną Hopeanu z Araną- powtórzyła. -Słucham. Yova wtedy zrozumiała. Zachłysnęła się powietrzem i popatrzyła na niego wielkimi, zdumionymi oczami. -Ty…ty… -Ja- odparł znużony. -Myślałam, że nie możesz być jeszcze bardziej podłym sukinsynem!- krzyknęła nie panując nad sobą- ale dla ciebie nie ma granic nie do pokonania! Jak mogłeś! -Uspokój się dziecko, jak ty z tak wybuchowym charakterem ukończyłaś tą uczelnię?- nie mrugnął okiem na wykrzyczane mu w twarz obelgi. -Dlaczego to zrobiłeś? I kto ci na to pozwolił?! -Jestem prawą ręka króla i głównym strategiem, a powiedzmy sobie szczerze król nie należy do najbystrzejszych ludzi chodzących po tym brudnym świecie. Nie było trudno przekonać go do działań wojennych. -Mogłeś zaatakować kilka lat temu. Wtedy Arana była słabsze niż teraz… -Oh, chciałem, żebyś zdążyła się wykazać na wojnie, w końcu nie po coś siedziałaś w tej dziurze przez siedem lat- mówił spokojnie- no i chyba nie poszczęściło ci się w tych pierwszych walkach- dodał patrząc na jej poranioną twarz. Tego Yova nie była w stanie znieść. Wstała, przewracając ciężki fotel z hukiem na podłogę. -Ty nie jesteś moim ojcem. Nie chcę nawet myśleć, że twoja krew płynie i w moich żyłach. Jak mama mogła popełnić taki błąd… -Wciąż jesteś zaślepiona ideałem swojej nieskazitelnej matki- prychnął- szkoda, że nie wiesz kim naprawdę ona była. Nie różniła się wiele ode mnie. Była równie podła i… -Milcz! – krzyknęła i rzuciła się w stronę drzwi. Szumiało jej w głowie, ściskała w dłoni różdżkę. Nie chciała, by krew ojca spoczywała na jej rękach. Patrząc na wybiegającą córkę poczuł lekkie ukłucie. Gdzieś w okolicy serca? Nie, trzeba natychmiast stłumić to uczucie. Ale gdyby tylko znała prawdę… ![]() Nie wiedziała jak wydostała się z centrum Grandy. Pamiętała zwodzony most i zamykane na noc stragany, nic więcej. Po chwili znalazła się w lesie na obrzeżach miasta. Usiadła na najbliższym kamieniu. Nie mogła powstrzymać szlochu. Łzy spadały na ubranie, jedna po drugiej. Czuła, że jej życie było tylko marną grą przy stole otoczonym wybornymi graczami, a ona jedna nie umiała zachować pokerowej twarzy. I właśnie została wyrzucona z kolejnego rozdania kart. Znów poczuła uderzający ból, na który pod wpływem emocji nie zwróciła uwagi. Sięgnęła po fiolkę. Na samym dnie lśniło kilka kropel. Jęknęła. -Przynajmniej zdążyłam po latach pogodzić się i pożegnać z Dronning- przemknęło jej przez myśli.. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a ona poczuła, że opada w miękką ciemność… ![]() (A teraz coś specjalnie dla czarnuli) ![]()
__________________
Lecz straszny los, okrutna śmierć W udziale im przypadła: Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, Królewnę myszka zjadła. Atelier Ostatni Strzał
Ostatnio edytowane przez Invidia Semper : 23.01.2011 - 21:02 |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 | ||||||||||||||
Zarejestrowany: 09.08.2009
Skąd: Pośród nocnej magii.
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 278
Reputacja: 10
|
![]()
Heh, trochę się uzbierało
![]() Cytat:
Cytat:
może przekupki? Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
[quote]Byłą do niego tak strasznie podobna![quote] była Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
![]() jak na początku przejrzałam zdjęcia to chciałam napisać że ostatnie (nie licząc bonusu dla czarnuli) wyszło rozmazane, ale koniec wszystko wyjaśnia ![]() ocena: 9/10 bo jednak trochę błędów było. PZDR~KARMIN456
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna |
||||||||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|